czwartek, 24 maja 2018

Osa

Ponieważ ktoś odwołał jazdę, próbujemy kogoś innego wcisnąć na dwie a nawet trzy godziny, które się zwolniły. Normalnie zapisy do mnie są już na koniec czerwca, więc dzwonimy do kursantów którzy mają odległe terminy. Po jednym z telefonów kursant potwierdził chęć dzisiejszej jazdy.


Gdy zjawiam się o umówionej godzinie, ten podchodzi z osą. Osa jest duża, ma czarną torebkę i żądli chyba każdego, a najbardziej ma ochotę mnie. Zamiast "dzień dobry" osa wykrzywia twarz i nie ukrywa zdenerwowania - jak to dzwonić i ustalać jazdy przez telefon, skoro były już ustalone (za kilkanaście dni - przypominam) - osa oświadcza stanowczo, że syn nie będzie teraz jeździł, bo nie!

Mimo wszystko grzecznie informuję, że gdy dzwoniliśmy do syna ten potwierdził chęć jazdy, więc jeśli nie będzie jeździł to po prostu policzymy mu to na co był umówiony, więc jak chcą - tu myślałem że oberwę torebką, bo osa żachnęła się jakbym zrobił jej coś niesamowicie wrednego, rzuciła "do widzenia" i obróciła się na pięcie zabierając młodego. Współczuję mu trochę, ale już więcej nigdy nie zadzwonię do niego... I niech coś jeszcze ode mnie zechcą w przyszłości...

Ostatecznie znów pojechałem do domu, znalazłem inną osobę która jeździła godzinę później, więc tylko jedną dopisałem do jego konta...

Aaa, zapomniałem wspomnieć, że to chyba jakaś daleka rodzina. Taka piąta woda po kisielu...

21 komentarzy:

  1. Hahaha cudnie :D
    A Ty jesteś pewny, że to tylko osa, a nie jakiś szerszeń? ;) Biedny młody...

    Rodzina, ach rodzina... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej pasowała mi na osę :P

      Usuń
    2. "Bo grunt to rodzinka,
      Grunt to rodzinka!
      Bo kto rodzinkę fajną ma..."
      :-D

      Usuń
  2. Ja jestem od kilkunastu dni jak osa... Kłuje i to mocno. Pacjent umawia się na zrobienie zastrzyku o konkretnej godzinie, a sobie przyjeżdża kiedy chce, mając w tyłku, ze mam tez swoje życie i inne zajęcia. Nie ma to oczywiście związku z Twoja sytuacja. Tomek, tylko spokój nas uratuje...

    OdpowiedzUsuń
  3. A gdzie zasada: Klient nasz pan? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było aktualne w czasach jak było 5-ciu na Twoje msc. pracy. Dziś jest średnio 0,8 więc klient może co raz częściej wypierdala*.

      Usuń
    2. Szacunek do kursanta staram się mieć zawsze, niezależnie od ilości pracowników. Więc dzwonię, aby ktoś kto ma odległy termin skorzystał...ale do niego już nie.

      Usuń
  4. Współczuję rodzinie młodego, którą kiedyś założy, wszak wzorce się przenosi na własną.

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawko powinno byc od 21 roku zycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co to zmieniłoby?

      Usuń
    2. Ja zdając prawko miałam 17 lat i jeden dzień. Od tego czasu na koncie zero wypadków/stłuczek, zero punktów karnych i zero mandatów. Więc wiek w papierach to nie wszystko, liczy się wiek emocjonalny ;)

      Usuń
    3. Tak. Czasem przychodzą do mnie młodzi, ale mądrzy. Czasem przychodzą starsi ode mnie i ... Wiek to nie wszystko.

      Usuń
    4. Wieksza szansa, ze sam oplaca i nikt, by sie nie mieszał...

      Usuń
  6. To chyba coś jak moja Maszkara ze swoją mamuśką (pamiętasz szpitalne relacje na blogu?) Uhm... Gorzej jak podczas jazdy będzie do niej dzwonił z pytaniem, czy może skręcić. ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. szkoda, że nie zaznaczyli nigdzie że młody jest ubezwłasnowolniony i sam nie może o niczym decydować tylko mamusia :DDD

    A tak przy okazji dziś miałam przygodę. Wsiadam rano jak zwykle 6.10 do autobusu a tu kierowca do mnie wali "cześć". Zaglądam więc do kabiny a tam kto ?? a tam mój instruktor nauki jazdy !!! o tyle zaskoczenie, że on był równocześnie tej szkoły właścicielem hmmm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. raczej nie bo samochody nadal z tej szkoły jeżdżą. Z tego co wiem ma drugą żonę i chyba ona zrobiła porządek i nakazała mu wziąć normalną pracę w wyznaczonych godzinach. Jako instruktor pracował od 6 do 22 cały tydzień włącznie z niedzielami.

      Usuń