Często wracam wieczorami do domu. Droga krajowa (1+1) nie sprzyja rozwijaniu dużych prędkości - jest na niej spory ruch, dużo skrzyżowań, co chwilę ograniczenie prędkości do 70 km/h lub mniej, kilka fotoradarów - ale bardzo mało zakrętów.
Moje dziadkowe tempo jazdy musi denerwować innych. Jak jest maksymalnie 90 km/h to jadę właśnie tyle, gdy jest 70 - zwalniam do mniej więcej tej prędkości. Nie spiesząc się podążam swoim tempem tym bardziej, że okolica przez którą przejeżdżam aż roi się od saren, łosi i innych zwierząt przebiegających przez jezdnię, ponadto cenię sobie ciszę w pojeździe - więc najzwyczajniej nie mam ochoty pędzić.
Powoduje to, że w zasadzie nie ma pojazdu który by mnie nie wyprzedził. Robią to wszyscy i wszędzie. A więc osobówki, ciężarówki, wszelkie "busy" (te mkną obok mnie bardzo szybko) i autobusy - normalnie wszystko mnie wyprzedza.
Nie zwracają przy tym uwagi na miejsce do wyprzedzenia - nic nie stanowi dla nich problemu linia ciągła, znak zakazujący wyprzedzania, przejście dla pieszych czy nawet fakt, że razem zbliżamy się do wysepki rozdzielającej prawy pas od lewego. Po prostu wtedy wyprzedzający przejeżdża z jej lewej strony (niejako pod prąd) i pędzi dalej. Przyzwyczaiłem się i nie robi to na mnie wrażenia, aczkolwiek co jakiś czas obserwuję rozbite auta w rowach lub na drzewach, a wysepki na środku drogi są regularnie niszczone.
Innym aspektem jazdy poza miastem jest podjeżdżanie pod sam zderzak. Prędkość 80-90 km/h a pojazd jadący za mną jest kilka metrów od mojego bagażnika. Czując dużą presję ("jak on może tak powoli jechać!") niejednokrotnie jestem poganiany - najczęściej światłami. Ostatnio kierowca ciężarówki jadący za mną musiał być bardzo poirytowany, ponieważ mrugał wszystkimi światłami jakie miał (łącznie z całym rzędem mocnych świateł na górze pojazdu). A ja i tak jechałem szybciej niż on mógł w tym momencie.
Ostatnio jadąc do Warszawy zostałem bardzo szybko wyprzedzony przez dwa pojazdy. Za kolejnym zakrętem zobaczyłem je ponownie - stały na poboczu, a ten drugi miał włączone niebieskie sygnały. Niestety wciąż ich jest zbyt mało a kary za wykroczenia to śmiech na sali.
A ja sobie w Niemczech jezdze droga krajowa do 70/godz, jak ktos chce, to mnie wyprzedza, bez swiecenia i trabienia. Na zderzaku tez mi nie siedza. Czasem ktos mi trabnie,Jak sie na swiatlach zagapie, ale tu ma racje :)
OdpowiedzUsuńMoze widza z daleka zem blondynka? :)))
Basiu, może w Niemczech lepsi kierowcy, albo mniej się spieszą?
UsuńAle śliczny księżyc:)
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńMam prawo jazdy 3 miesiące i wyprzedzają mnie na każdym kroku...jeszcze potrafią strąbić -,- a najgorzej jak robią to na przejściu dla pieszych :( parę razy strąbiono mnie, bo nie wjeżdżałam na zielonym, bo widziałam, że nie ma miejsca..i po co ten cały trud, przepisy skoro czuję się jakby mieli mnie zaraz zlinczować?
OdpowiedzUsuńNie daj się tej zarazie! :)
UsuńNa głupotę nie ma lekarstwa.
OdpowiedzUsuńZgadza się.
UsuńNo właśnie, już jak to zacząłem czytać to przyszło mi do głowy, że kary pewnie niskie. Jakby były takie jak w Australii, czy krajach skandynawskich, czy wielu innych i nie dało by się dać w łapę, to pewnie byłoby inaczej. W Polsce, z tego co czytam, niektórzy ciągle uważają fotoradary za aparaty tortury średniowiecznej służące do zdzierania kasy z biednych kierowców. Jakby kto dostał 1000 zł za przekroczenie o 30 km/h i ileś tam punktów, to może by się zastanowił. Myślę, że punkty, czy też czasowe odbieranie prawa jazdy, to boli. Bo jak kto ma kasę to mu to rybka, ale jak nie będzie mógł przez 3 miesiące jeździć swoją furmanką, za to autobusem, to się może zastanowi, może.
OdpowiedzUsuńNa pewno tak. Tylko kiedy coś się zmieni na lepsze? Ile to jeszcze potrwa?
UsuńTeż jeżdzę wolno, ale głównie ze względu na stare auto, jak i zużycie paliwa, wszak to z mojej kasy. W służbówkach jest inaczej, ale zasadniczo to nawet się koledzy śmieją, że tak wolno jeżdżę. Też się już to tego przyzwyczaiłem, do wiszenia na zderzaku również miganiem przez TIR-y również. No co zrobić...
OdpowiedzUsuńNic nie da się zrobić (sensownego).
Usuń