piątek, 7 stycznia 2011

Wewnętrzny

Oczywiście chodzi o egzamin, który właśnie dwa dni temu przeprowadzałem. Kursant dość młody, na oko 24-26 lat. Wydaje się nie być zestresowany,  pierwsze zadania wykonuje poprawnie. Może nie idealnie, ale nie oczekujmy tego. Mieści się w kryteriach - o tak bym go określił.

Po paru minutach wyjeżdżamy w ruch drogowy. Po wstępnych instrukcjach kursant wydaje się być małomówny, prawie nie słyszę jego potwierdzeń tego że zrozumiał co do niego mówię. Ale jednak usłyszał i zrozumiał, wiec jedziemy. Zauważam, że dość dziwnie zachowuje się w stosunku do pieszych. Tzn raz ma ochotę gwałtownie hamować kiedy do przejścia zbliża się człowiek, a innym razem nic sobie z tego nie robi - jakby go w ogóle nie widział.

I tak to trwa aż do pewnego momentu. Otóż dojeżdżając do głównego skrzyżowania w mieście na sygnalizatorach  świeci sygnał czerwony. Dla wygody (i ślepoty co niektórych ?) kierowców sygnalizacja jest powtórzona nad jezdnią - tam TEŻ jest czerwone. Tu akurat ruch pieszych nie jest zbyt wielki, ale z lewej strony na przejściu jest facet który zmierza w naszym kierunku. On ma zielone, my czerwone.

Pytanie zasadnicze brzmi: co robi kursant ? ... no, wiemy ? domyślamy się ? (w czasie namysłu polecam fajne zdjęcie - jedna z bocznych dróg,):



Otóż kursant ... nie robi NIC ! Jak jechał te 45-50 km/h, tak jedzie dalej ! Ponieważ skrzyżowanie jest coraz bliżej, pieszy także a ja nie widzę jego reakcji, w niemalże ostatniej chwili wciskam hamulec ! (mam w tym już doświadczenie - patrz poprzedni wpis i jazda z panią tuż przed egzaminem). Znów  odzywa się ABS, auto ledwie się zatrzymuje na tej śliskiej nawierzchni tuż przed przestraszonym pieszym ! Tuż po wyciszeniu się systemu ABD odzywa siękursant - parę razy głośniej niż ów system i wrzeszy:

- przecież bym zdążył !!!

Ze zdziwienia, nie wiedziałem co mu odpowiedzieć (tak na szybko) - więc po prostu "zabrałem" mu kierownicę i zjechaliśmy na przystanek autobusowy (tak tak, wiem że tam nie można się zatrzymywać). I tu się dopiero zaczęło. Nie spuszczając z tonu wrzasków ciąg dalszy mniej więcej było to tak:

- ja wiem że wy tak naciągacie kursantów na kasę, wy tylko tak potraficie !!! Już piąty raz podchodzę do wewnętrznego i co raz mnie ktoś opier***a. Ile kasy jeszcze chcecie ?

Słów niecenzuralnych nie przytoczę, bo i po co ? Gdy już wywrzeszczał swoje, podziękowałem za jazdę i grzecznie, acz stanowczo wyprosiłem pana z pojazdu - to był ten najmilszy moment egzaminu :) Zdjąłem szybciutko L z dachu i pojechałem na zakupy. Oczywiście, zdenerwowałem się bardzo, czego nie było widać przy kliencie (i tak miało być). Zakupy naturalnie się nie udały, więc tym bardziej w minorowym nastroju wróciłem do domu.

Jak to dobrze, że następny dzień był wolny ... Teraz czeka mnie tylko rozmowa z instruktorem tego kursanta i zdanie relacji z - przede wszystkim - jego zachowania.

7 komentarzy:

  1. bezczelność ludzi czasem jak widzę nie ma granic ...

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie! Nie dość, że oblałeś faceta na wewnętrznym, to jeszcze obsmarowałeś na blogu! Podobnie jak Polly jestem oburzony Twoim zachowaniem! Przecież by zdążył! :P

    OdpowiedzUsuń
  3. I przeze mnie nie może podejść do egzaminu państwowego :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak trzymaj Tomek.

    OdpowiedzUsuń
  5. w WORD go nauczą tylko za większą kasę
    pozdrawiam GB

    OdpowiedzUsuń