Grrr ... Remont głównej arterii doprowadza mnie do lekkiego wstrząsu ... Ale wcale nie z tego powodu, że została zamknięta jedna nitka jezdni, tworzą się korki i wszędzie czuje się smród wylewanego asfaltu. To można - i trzeba - zrozumieć, przecierpieć swoje by mieć za kilka dni równą jak stół drogę.
Sprawą, która bardzo irytuje jest zachowanie kierowców w sytuacji, gdy coś do czego zostali wcześniej przyzwyczajeni zostało dezaktywowane. Chodzi mi o największe (najruchliwsze) skrzyżowanie. Od czwartku czasowo wyłączono tam sygnalizację świetlną która regulowała ruch pojazdów. Przez jakiś czas policjant kierował ruchem, ale gdy tylko ten schodził na bok, dział się bardzo dziwne sceny. Mianowicie, jadący mając pierwszeństwo zatrzymywali się, a ci z drugiej ulicy śmiało przeskakiwali przez skrzyżowanie (mając jednocześnie znak"ustąp pierwszeństwa").
Gdzie tu prawidłowość zachowania pierwszeństwa ? I z czego wynika takie zachowanie kierujących ? Czyżby z nieznajomości przepisów ? Najwyraźniej, bo jak można to inaczej wytłumaczyć ? Sam próbując kilka razy przejechać drogą z pierwszeństwem przejazdu zmuszony byłem do ostrego, gwałtownego hamowania gdyż zawsze ktoś z prawej lub lewej strony wyjeżdżał. Ewidentne wymuszenie. Jak uczyć w takich warunkach ? A może testować wtedy zachowanie kursanta w przypadku powstania zagrożenia ?
Z kolei na innej ulicy została zmieniona organizacja ruchu. Dotąd ulica ta oznakowana była jako jednokierunkowa, ale akurat w czwartek został zasłonięty znak B2 (zakaz wjazdu) - więc nie mogłem sobie obmówić i wjechałem ! Ależ było zdziwienie innych kierujących - tzn tych jadących z przeciwka ... Nieco inaczej rozwiązano tymczasowe oznakowanie na kolejnej ulicy. Mianowicie środek jezdni rozdzielały pachołki (niestety trochę porozrzucane) które (dez)organizowały pasy ruchu ...
Przy okazji zastosowano nowe (jak na moje małe miasteczko oczywiście) metody oznakowania poziomego jezdni. Mianowicie, nie jest to zwykła farba którą malowano linie przerywane, ciągłe etc. Na wyremontowanym odcinku zastosowano naklejanie odpowiednich taśm, które charakteryzują się większą widocznością (zwłaszcza na mokrej nawierzchni) i większą trwałością. Podobną metodę zastosowano przy okazji modernizacji wiaduktu.
Remont drogi ma się zakończyć na początku września. Później pozostanie tylko zagospodarowanie pasa zieleni rozdzielającego jezdnie i nie pozostanie nic innego jak cieszyć się z pięknej drogi :)
Zdjęcia zaczerpnięto z portalu eChełm.pl
niedziela, 30 sierpnia 2009
piątek, 28 sierpnia 2009
Po egzaminie
Uff, w końcu odetchnąłem. Po pierwszej od dana normalnie przespanej nocy, nasunęło mi się jeszcze kilka refleksji i pomysłów co z tym robić dalej. Już dawno temu, bardzo dobry kolega Walp namawiał mnie do zrobienia kursu na ciężarówkę. Ja leniwy jestem, więc dopiero widmo kwalifikacji wstępnej zmusiło do działania ... A teraz tak mi się spodobało że ... ale o tym na końcu :)
Po pierwsze, podsumowując cały ten kurs kategorii C muszę przyznać, że prawie cały był taki, jaki sobie go wyobrażałem wcześniej. Prawie, ponieważ szyki popsuł nieco szef ośrodka (nie po raz pierwszy). Ale nie mówmy o tym. Nie mam najmniejszych zastrzeżeń do pracy instruktora (i nie piszę tego tylko z powodu faktu że jest moim kolegą z pracy). Przyznaję, że w przededniu egzaminu przeczytałem CAŁY blog Walpa dotyczący jego osiągnięć przy okazji robienia kategorii C i spojrzałem na to zupełnie z innej strony niż wtedy, gdy czytałem wpisy kolegi na bieżąco. Walp - mój kurs wyglądał zupełnie inaczej ! Nikt się nie wydzierał, nie krzyczał, nie zostawiał kursanta samego na placu itp itd ! Mało tego, instruktor zawsze był pod "ręką", a nawet po kursie miałem jeszcze parę pytań - zawsze służył pomocą. I dość istotne - instruktor zawsze pozostawiał margines dla swojej interwencji, podpowiedzi, sugestii itp. Wyglądało to tak, jakby inicjatywa tych wszystkich decyzji, sposobów i metod zawsze pozostawała w gestii kursanta. I nikt tego nie zaczepiał, dopóki mieściła się ona w kryteriach przewidzianych dla przyszłego kierowcy ciężarówki. Zwłaszcza ostatnie godziny to ciężka praca by wszystko się udało, by przewidzieć różne "scenariusze" drogowe, by za parę dni zdać egzamin. Wymagania nauczyciela wobec ucznia były wtedy największe - wyraźnie to odczułem. Po jazdach wychodziłem wyczerpany i zmęczony, niczym po ciężkiej pracy fizycznej.
Dobry instruktor to ważny "element" w tej układance, nieprawdaż ? Wystarczy jeszcze słuchać, wyciągać wnioski i mieć pojęcie o możliwym zachowaniu pojazdu po wydaniu mu określonych poleceń i ... oto cała układanka :)
Cały kurs przebiegł w bardzo miłej atmosferze, podczas jazd omawialiśmy różne sprawy związane z egzaminem, ćwiczyliśmy wszelkie zadania egzaminacyjne, popełniłem kilka większych i mniejszych błędów, bardzo się starałem by to wszystko układało się tak jak należy - efekt okazał się być bardzo pozytywny :) Na której z ostatnich godzin instruktor zapytał, co dzisiaj szczególnie chciałbym poćwiczyć, może pojechać w konkretne miejsce ? Ponieważ miałem już "objechane" wszystkie te trasy kilka razy, więc nie miałem żadnych propozycji i zdałem się na inwencję twórczą instruktora ... :)
Przyznam, że początkowo miałem lekkie "opory" przy współpracy akurat z TYM instruktorem, ale po pierwszej jeździe zmieniłem zdanie, a po ostatniej żałowałem że kurs tak szybko się skończył ! Nie raz myślałem, że mógłbym jakimś cudem wykreślić te wszystkie nazwiska z kalendarza mojego instruktora i zająć wszystkie wolne godziny - od rana do wieczora mógłbym jeździć i jeździć !
Do Łukasza (szczególnie do niego) - wiem, że robiłeś w innej firmie, masz swoje odczucia co do kursu. Czy one były bardziej zbieżne z tym Walpowym czy jednak z moim ? Ja nie orientuję się jak odbywają się szkolenia na wysokie kategorie w innych firmach niż w tej której ja pracuję, ale z tego co "mówi lud" to nie jest ciekawie.
I tu czas na kolejne pomysły - po pierwsze - w dniach 16-20 września planuję podchodzić do egzaminu z kategorii A. Następnie kategoria C+E (tandem) lub - UWAGA - D (autobus) :) Tak - jestem już zdecydowany do zrobienia kursu i na taką kategorię. Te dwa egzaminy będą zdecydowanie najtrudniejsze. Pozostaje nadzieja, że dobrze przygotowany = zdany, ale nigdy nie ma pewności co do tego ... A co dalej ? Kurs operatora koparko-ładowarki ? :)) A czemu nie ? Człowiek nic nie robiąc cofa się ...
Po pierwsze, podsumowując cały ten kurs kategorii C muszę przyznać, że prawie cały był taki, jaki sobie go wyobrażałem wcześniej. Prawie, ponieważ szyki popsuł nieco szef ośrodka (nie po raz pierwszy). Ale nie mówmy o tym. Nie mam najmniejszych zastrzeżeń do pracy instruktora (i nie piszę tego tylko z powodu faktu że jest moim kolegą z pracy). Przyznaję, że w przededniu egzaminu przeczytałem CAŁY blog Walpa dotyczący jego osiągnięć przy okazji robienia kategorii C i spojrzałem na to zupełnie z innej strony niż wtedy, gdy czytałem wpisy kolegi na bieżąco. Walp - mój kurs wyglądał zupełnie inaczej ! Nikt się nie wydzierał, nie krzyczał, nie zostawiał kursanta samego na placu itp itd ! Mało tego, instruktor zawsze był pod "ręką", a nawet po kursie miałem jeszcze parę pytań - zawsze służył pomocą. I dość istotne - instruktor zawsze pozostawiał margines dla swojej interwencji, podpowiedzi, sugestii itp. Wyglądało to tak, jakby inicjatywa tych wszystkich decyzji, sposobów i metod zawsze pozostawała w gestii kursanta. I nikt tego nie zaczepiał, dopóki mieściła się ona w kryteriach przewidzianych dla przyszłego kierowcy ciężarówki. Zwłaszcza ostatnie godziny to ciężka praca by wszystko się udało, by przewidzieć różne "scenariusze" drogowe, by za parę dni zdać egzamin. Wymagania nauczyciela wobec ucznia były wtedy największe - wyraźnie to odczułem. Po jazdach wychodziłem wyczerpany i zmęczony, niczym po ciężkiej pracy fizycznej.
Dobry instruktor to ważny "element" w tej układance, nieprawdaż ? Wystarczy jeszcze słuchać, wyciągać wnioski i mieć pojęcie o możliwym zachowaniu pojazdu po wydaniu mu określonych poleceń i ... oto cała układanka :)
Cały kurs przebiegł w bardzo miłej atmosferze, podczas jazd omawialiśmy różne sprawy związane z egzaminem, ćwiczyliśmy wszelkie zadania egzaminacyjne, popełniłem kilka większych i mniejszych błędów, bardzo się starałem by to wszystko układało się tak jak należy - efekt okazał się być bardzo pozytywny :) Na której z ostatnich godzin instruktor zapytał, co dzisiaj szczególnie chciałbym poćwiczyć, może pojechać w konkretne miejsce ? Ponieważ miałem już "objechane" wszystkie te trasy kilka razy, więc nie miałem żadnych propozycji i zdałem się na inwencję twórczą instruktora ... :)
Przyznam, że początkowo miałem lekkie "opory" przy współpracy akurat z TYM instruktorem, ale po pierwszej jeździe zmieniłem zdanie, a po ostatniej żałowałem że kurs tak szybko się skończył ! Nie raz myślałem, że mógłbym jakimś cudem wykreślić te wszystkie nazwiska z kalendarza mojego instruktora i zająć wszystkie wolne godziny - od rana do wieczora mógłbym jeździć i jeździć !
Do Łukasza (szczególnie do niego) - wiem, że robiłeś w innej firmie, masz swoje odczucia co do kursu. Czy one były bardziej zbieżne z tym Walpowym czy jednak z moim ? Ja nie orientuję się jak odbywają się szkolenia na wysokie kategorie w innych firmach niż w tej której ja pracuję, ale z tego co "mówi lud" to nie jest ciekawie.
I tu czas na kolejne pomysły - po pierwsze - w dniach 16-20 września planuję podchodzić do egzaminu z kategorii A. Następnie kategoria C+E (tandem) lub - UWAGA - D (autobus) :) Tak - jestem już zdecydowany do zrobienia kursu i na taką kategorię. Te dwa egzaminy będą zdecydowanie najtrudniejsze. Pozostaje nadzieja, że dobrze przygotowany = zdany, ale nigdy nie ma pewności co do tego ... A co dalej ? Kurs operatora koparko-ładowarki ? :)) A czemu nie ? Człowiek nic nie robiąc cofa się ...
czwartek, 27 sierpnia 2009
Egzamin praktyczny - kat. C
Ten czas musiał kiedyś nadejść, a spieszyłem się by zdążyć przed 10-tym września ... I tak oto dziś na 15.30 został wyznaczony egzamin praktyczny na kategorię C (ciężarówka). Od samego rana bolał mnie brzuch, a stres nasilał się z każdą godziną coraz bardziej. Dziś jeszcze, od 11 do 13 miałem dwie godziny jazdy ciężarówką.
Na ten szczególny dzień odwołałem prawie wszystkie jazdy, wziąłem prysznic, użyłem większą niż zwykle ilość antyperspirantu renomowanej firmy i po śniadaniu pojechałem w umówione miejsce na ostatnie 2 godziny jazdy.
Na placu poćwiczyłem wszystkie zestawy egzaminacyjne, potem na miasto - które akurat dziś zostało nieco sparaliżowane z powodu remontu głównej arterii ! Wpadliśmy więc w spory korek, na skrzyżowaniu wyłączona sygnalizacja i policjant, który kierował ruchem. Po około 20 minutach wyjechaliśmy z ów zatoru, przejechałem jeszcze dość sporą trasę i zbliżyła się godzina trzynasta, więc i koniec mojej jazdy.
Instruktor nie miał uwag, ale byłem tak spocony i zmęczony tą jazdą, jak naprawdę rzadko kiedy.
Tuż po 15-stej pojechałem do WORD, serce waliło mi coraz mocniej. Razem ze mną zdawał kolega z pracy, który zadzwonił do mnie i poinformował, że będziemy jeździli z panem egzaminatorem S. Nawet się ucieszyłem, bo byłem u niego kilka razy (na B) i fajnie było :)
Niestety, nieco później okazało się że jesteśmy w drugiej grupie - a to znaczy że mamy innym pojazdem z innym egzaminatorem. W sumie trzy zestresowane osoby (razem ze mną) były w mojej grupie. Pan C (bo u niego zdawałem) zjawił się koło godziny 16, spytał czy znamy kryteria i pierwsza osoba z listy rozpoczęła tzw. obsługę. Później łuk, który nie zaliczył i zakończył egzamin. Następnie kolega i po chwili (która trwała wieczność) ja. Byłem tak zestresowany, że po wylosowaniu zbiornika wyrównawczego z płynem chłodzącym powiedziałem "prawidłowy poziom pomiędzy minimum a maksimum". I tu zaliczyłem wpadkę "na dzień dobry" - gdyż tu poziom prawidłowy jest wtedy, gdy płyn znajduje się POWYŻEJ MINIMUM. Szybko się poprawiłem gdy egzaminator spytał "na pewno ?".
Po chwili sprawdzałem już światła pozycyjne, po czym przygotowywałem się do jazdy. Wyregulowałem sobie fotel, lusterka, zapiąłem pas bezpieczeństwa i jazda ... Najpierw łuk - wyszedł mi bezproblemowo. Egzaminator szedł sobie z boku, a ja jechałem raczej powoli i dokładnie. Oczywiście najbardziej bałem się prawidłowego zatrzymania wracając z niego, ale udało się.
Egzaminator powiedział - "Następne zadanie". A to "następne zadanie" zostało wylosowane przez pierwszą osobę z mojej grupy. To parkowanie skośne (dla niezorientowanych - wjazd przodem). Bardzo łatwe zadanie, egzaminator stał z boku i nawet zbytnio nie przyglądał się temu co robię. Po wyjechaniu egzaminator powiedział to samo co poprzednio. Więc ustawiłem pojazd do parkowania prostopadłego - wjazd tyłem. Tu także bez najmniejszego problemu. Egzaminator machnął ręką, by wyjechać w drugim kierunku niż zwykle (czyli w lewo wyjechałem) i ustawiłem pojazd wprost do wyjazdu z WORD i wysiadłem z auta.
Pierwszy na miasto pojechał kolega, a ja czekałem. Stres zżerał mnie całego. Czekanie jest jedną z gorszych rzeczy, choć było mi już nieco lżej po zaliczeniu placu manewrowego. Kiedy egzaminacyjny MAN wrócił (ponad 40 minut byli na mieście), wspiąłem się do szoferki, wyregulowałem to co poprzednio i "do boju".
Starałem się jechać dynamicznie, przewidując różne sytuacje drogowe. Po wyjechaniu z WORD-u kierowałem się w stronę ulicy Rejowieckiej, po czym egzaminator wydał polecenie skrętu w lewo (Szpitalna). Dojeżdżając miałem sygnał czerwony i pusty pas do skrętu w lewo. Fajnie :) Stanąłem sobie jako pierwszy i grzecznie poczekałem na zielone. Po przepuszczeniu kilku aut z przeciwka, dynamicznie dojechałem do Lubelskiej, następnie na Trubakowską (bez problemu) i zawracanie na "trójkącie" obok zakładu energetycznego. Trzeba tam uważać, bo jedna z dróg jest jednokierunkowa, potem nie ma znaku co do pierwszeństwa i tak nie bardzo wiadomo jak jechać (a do zasady "prawej strony" ludzie jakoś nie stosują się). Akurat oprócz mnie nikogo tam nie było. Po tym skrzyżowaniu pozostało mi już tylko wyjechać na główną Trubakowską. Już miałem ruszać, gdy w ostatniej chwili zauważyłem Renault Megane które jechało z mojej lewej strony. Szybka decyzja - jechać czy stanąć ? Miałem prędkość rzędu 7-10- km/h i zdecydowałem się zatrzymać. Nieco mocniej zahamowałem. I chyba słusznie, egzaminator nic nie powiedział.
Dalej powrót tymi samymi ulicami i jazda w kierunku na Lublin. Skręt ze Szpitalnej na Rejowiecką udał się znakomicie. Radiowóz który jechał z przeciwka dał mi dużo miejsca, więc totalny luz :)
Potem już tylko gaz i włączyłem sobie siódmy bieg utrzymując równiutko 50 km/h. Na "rondzie" zawracanie i powrót Rejowiecką. Egzaminator - "Kończymy ..." Już wiedziałem co to oznacza :) A bałem się, ze jeszcze pojadę gdzieś na te roboty drogowe, przejazdy Kowelskie i inne "atrakcje" :P
Wjeżdżając do WORD akurat wyjeżdżał inny egzaminator (pan S) z osobą egzaminowaną. Postanowiłem, że nie będę czekał aż wyjadą i "władowałem" się ;-) Było dość wąsko, ale czekać też chyba byłoby źle. Powoli wjechałem, pan S stał aż przejechałem i przy samym końcu wymijania lekko najechałem na krawężnik prawym przednim kołem. Egzaminator nic nie powiedział (dokładnie obserwował lewą stronę naszego pojazdu) - ale chyba lepiej lekko najechać niż być zbyt blisko pojazdu obok ? Oczywiście nie tłumaczę siebie - niemniej jednak po wjechaniu do WORD egzaminator oświadczył: POZYTYWNY !!!!!
Chyba jeszcze to do mnie nie dotarło. Mój instruktor już wie, parę osób znajomych także :)
Ogólnie, jechało mi się bardzo fajnie. MAN ten posiadał klimatyzację (włączoną podczas egzaminu), ale po egzaminie byłem cały mokry ! To niesamowity stres. Przy włączaniu szóstego biegu bałem się, by nie wrzucić przypadkiem biegu wstecznego. Przy każdej zmianie biegu na "6" o tym myślałem. Bacznie obserwowałem otoczenia przejść dla pieszych i mogącą nastąpić zmianę świateł na skrzyżowaniach. Na szczęście, nie miałem ani jednej ryzykownej sytuacji. Bo albo dojeżdżałem do skrzyżowania ze światłem czerwonym, albo dopiero pojawiało się zielone. A cykl zmiany świateł znam w mieście na pamięć :)
Spodziewałem się lepszego przyspieszenia od tego pojazdu. Na tym, na którym się uczyłem bardzo odczuwalny był moment włączenia się turbosprężarki. Tu takiego czegoś nie zauważyłem. Pojazd równomiernie, lecz średnio szybko przyspieszał do przodu. Oczywiście, nie ruszałem ostatni spod świateł :P
Na Rejowieckiej egzaminator dość wysoko podskakiwał na tym pneumatycznym fotelu - ale kazali jechać dynamicznie więc ...
Coś jeszcze ? Informacja dla Łukasza - przebieg niebieskiego MAN-a (którym to zdawałem egzamin) to dokładnie 11661 km. Wiem to tym bardziej (na Trubakowskiej przypomniałem sobie o Twojej proźbie i miałem tam spokojnie czas na spojrzenie na licznik) , że podawałem tę informację egzaminatorowi po zakończeniu egzaminu :)
Na karcie egzaminacyjnej wszystkie "pozytywy" :) A niebawem egzamin na motocyklu, ale wcześniej jeszcze sprawa odbioru prawa jazdy przed dziesiątym ...
*** *** ***
Część zdjęć pochodzi z galerii WORD Chełm
wtorek, 25 sierpnia 2009
Nauka jazdy kat. A/C [5]
Ostatni wpis przed relacją z egzaminu będzie zawierał nieco wrażeń z kursu na A - czyli po prostu jazdy motocyklem :)
Kilka godzin po placu, ósemki, tzw "obsługa" i przyszedł czas na miasto. Z jeden strony, byłem bardzo ciekaw jak będzie się to odbywało w ruchu drogowym, tzn jak dam sobie radę z tym wszystkim ... I kiedy instruktor powiedział, że następna jazda to miasto byłem bardzo zadowolony i lekko zaniepokojony ...
Przed samą jazdą zakładam kamizelkę z wielkim L z tyłu i kask, w którym są dwa głośniczki z nadajnikiem. Instruktor który jedzie za motocyklistą (tu akurat instruktor jeździe samochodem) wydaje mu tą drogą polecenia co do zmiany kierunku jazdy i inne polecenia. Kursant natomiast nie ma możliwości przekazania informacji w drugą stronę, a wszystkie polecenia instruktora powinien potwierdzić "przytaknięciem" głowy :) Ja na początku zapomniałem wyłączyć kierunkowskaz, a przy okazji jego włączania niechcący nacisnąłem na przycisk od sygnału dźwiękowego ! Myślałem, że to jadący za mną instruktor, ale jak się zatrzymaliśmy to mnie uświadomił :)
Bardzo trzeba uważać na wszelkie studzienki, dziury, wyrwy i koleiny ! Nierówne przejazdy kolejowe to prawdziwa zmora, a tu niedaleko WORD-u jest bardzo nierówny przejazd ... I trzeba uważnie słuchać instruktora tym bardziej, że powyżej 40 km/h szum powietrza jest dość spory. W lusterkach widać całkiem nieźle, obawiałem się że będzie gorzej.
Oczywiście, przy zmianie pasa ruchu (np), nie wystarczy popatrzeć w lusterka, trzeba na chwilę odwrócić głowę (kask ogranicza widoczność). Przy jednym ze skrzyżowań instruktor zastosował pewne ułatwienie - jak twierdzi, podobnie czasem jest na egzaminach - mianowicie - po wydaniu polecenia skrętu w lewo na skrzyżowaniu, sam pierwszy zmienił pas lekko blokując pojazdy jadące po tym pasie, na który trzeba zjechać jednocześnie dając mi miejsce na bardzo swobodną zmianę pasa. Jak powiedział później - na egzaminie zdarzają się takie sytuacje.
Jeśli chodzi o egzamin - jest podobnie. Tzn za motocyklistą, podąża egzaminator wraz z kierowcą pojazdu. Egzaminator czuwa nad przebiegiem egzaminu i wydaje polecenia co do kierunku jazdy. Chyba że osoba zdająca zna tzw trasę egzaminacyjną, wtedy może być "cisza w eterze" :) Ten egzamin także przede mną - ale boję się go wyraźnie mniej niż na C.
I coś jeszcze ? Tak - znów się przekonałem, jak ważne jest aby instruktor nie przeszkadzał. Przy jednym z przejść dla pieszych powstała dość dziwna sytuacja po czym niespodziewanie ktoś wtargnął mi niemal pod koła. Trochę byłem na to przygotowany, ale po zatrzymaniu zamiast jedynki, została mi dwójka. Następnie miałem malutki problem z włączeniem jedynki i po prostu - chwilę to trwało. I właśnie wtedy - jak to dobrze że instruktor nic do mnie nie mówił ! Wiedziałem co zrobić, ale potrzebowałem tych 5-7- sekund na przygotowanie się do ruszenia.
A kolejny wpis, to relacja z egzaminu na kategorię C. W dniu egzaminu jeszcze chwilę sobie pojeżdżę, ale w zasadzie już w nocy nie mogę spać ... :/
Kilka godzin po placu, ósemki, tzw "obsługa" i przyszedł czas na miasto. Z jeden strony, byłem bardzo ciekaw jak będzie się to odbywało w ruchu drogowym, tzn jak dam sobie radę z tym wszystkim ... I kiedy instruktor powiedział, że następna jazda to miasto byłem bardzo zadowolony i lekko zaniepokojony ...
Przed samą jazdą zakładam kamizelkę z wielkim L z tyłu i kask, w którym są dwa głośniczki z nadajnikiem. Instruktor który jedzie za motocyklistą (tu akurat instruktor jeździe samochodem) wydaje mu tą drogą polecenia co do zmiany kierunku jazdy i inne polecenia. Kursant natomiast nie ma możliwości przekazania informacji w drugą stronę, a wszystkie polecenia instruktora powinien potwierdzić "przytaknięciem" głowy :) Ja na początku zapomniałem wyłączyć kierunkowskaz, a przy okazji jego włączania niechcący nacisnąłem na przycisk od sygnału dźwiękowego ! Myślałem, że to jadący za mną instruktor, ale jak się zatrzymaliśmy to mnie uświadomił :)
Bardzo trzeba uważać na wszelkie studzienki, dziury, wyrwy i koleiny ! Nierówne przejazdy kolejowe to prawdziwa zmora, a tu niedaleko WORD-u jest bardzo nierówny przejazd ... I trzeba uważnie słuchać instruktora tym bardziej, że powyżej 40 km/h szum powietrza jest dość spory. W lusterkach widać całkiem nieźle, obawiałem się że będzie gorzej.
Oczywiście, przy zmianie pasa ruchu (np), nie wystarczy popatrzeć w lusterka, trzeba na chwilę odwrócić głowę (kask ogranicza widoczność). Przy jednym ze skrzyżowań instruktor zastosował pewne ułatwienie - jak twierdzi, podobnie czasem jest na egzaminach - mianowicie - po wydaniu polecenia skrętu w lewo na skrzyżowaniu, sam pierwszy zmienił pas lekko blokując pojazdy jadące po tym pasie, na który trzeba zjechać jednocześnie dając mi miejsce na bardzo swobodną zmianę pasa. Jak powiedział później - na egzaminie zdarzają się takie sytuacje.
Jeśli chodzi o egzamin - jest podobnie. Tzn za motocyklistą, podąża egzaminator wraz z kierowcą pojazdu. Egzaminator czuwa nad przebiegiem egzaminu i wydaje polecenia co do kierunku jazdy. Chyba że osoba zdająca zna tzw trasę egzaminacyjną, wtedy może być "cisza w eterze" :) Ten egzamin także przede mną - ale boję się go wyraźnie mniej niż na C.
I coś jeszcze ? Tak - znów się przekonałem, jak ważne jest aby instruktor nie przeszkadzał. Przy jednym z przejść dla pieszych powstała dość dziwna sytuacja po czym niespodziewanie ktoś wtargnął mi niemal pod koła. Trochę byłem na to przygotowany, ale po zatrzymaniu zamiast jedynki, została mi dwójka. Następnie miałem malutki problem z włączeniem jedynki i po prostu - chwilę to trwało. I właśnie wtedy - jak to dobrze że instruktor nic do mnie nie mówił ! Wiedziałem co zrobić, ale potrzebowałem tych 5-7- sekund na przygotowanie się do ruszenia.
A kolejny wpis, to relacja z egzaminu na kategorię C. W dniu egzaminu jeszcze chwilę sobie pojeżdżę, ale w zasadzie już w nocy nie mogę spać ... :/
piątek, 21 sierpnia 2009
Egzamin teoretyczny [kat. A]
Tak - właśnie dziś podchodziłem do testów na kategorię A (motocykl). Egzamin składał się z 18 pytań, w tym 12 z kategorii B a 6 tzw specjalistycznych, dotyczących różnych zagadnień związanych z motocyklem.
Stres był mniejszy niż na poprzednim egzaminie i przyznaję, że mniej się uczyłem. W końcu testy na B (samochód osobowy) omawiam na wykładach i rozwiązuję je na bieżąco/regularnie. 25 minut na rozwiązanie łatwego testu to mnóstwo czasu. Oczywiście nie spieszyłem się i DOKŁADNIE sprawdziłem wybrane odpowiedzi. Po około 4 minutach zakończyłem test. Wynik: 18 prawidłowych odpowiedzi.
Jedna rzecz, która nasunęła mi się po tym egzaminie (jak i po poprzednim) - ludzie nie słuchają co się do nich mówi. Egzaminator dokładnie wytłumaczył zasady zaznaczania odpowiedzi, a i tak kilka osób nie wiedziało jak przejść do następnego pytania ! A jest to bardzo proste ! (Jutro zamieszczę tu zdjęcie klawiatury egzaminacyjnej - dziś mam bardzo ograniczony internet).
I co dalej ? Egzamin na kategorię C (ciężarówka - praktyka) wyznaczony już od kilku dni. Przed samym egzaminem raz jeszcze przypomnę sobie jazdę po placu i mieście - a potem "sprawdzian". Niezależnie od wyniku opiszę tu swoje wrażenia i przemyślenia.
Na koniec jeszcze jedna sprawa związana z kategorią ciężarówkową. Otóż, jeden z egzaminatorów (C) ostatnio obrał taką trasę na C i C+E: WORD, Rampa Brzeska, wiadukt, Rondo im. Jana Pawła II (przy Kamenie), I Armii, Lutosławskiego (obok Demos-u), nowa ulica wzdłuż cmentarza (jeszcze bez nazwy), Wieniawskiego (z tyłu Tesco), na światłach w prawo na Lwowską potem w prawo na 15-go Sierpnia. I tam osoba egzaminowana dostaje polecenie rozpędzenia pojazdu do 50 km/h i "hamowania do zatrzymania w wyznaczonym miejscu". Egzaminator oczywiście wskazuje to miejsce. Po pierwsze, trzeba uważać na nierówności w nawierzchni na 15-sierpnia. Pomimo tego że jest tam podwyższenie dopuszczalnej prędkości (i tak nie dotyczy pojazdów ciężarowych o d.m.c powyżej 3.5 t) jest tam bardzo nierówno ! Po drugie - na tej drodze (dwujezdniowa, o dwóch pasach ruchu dla każdego z kierunków, pasy ruchu niewyznaczone) nie wolno wyprzedzać z prawej strony (właśnie z powodu nie wyznaczonych pasów ruchu).
Ostatnio pan C wskazał takie zadanie osobie zdającej w momencie, gdy pojazd egzaminacyjny był wyprzedzany przez autobus. Po usłyszeniu komendy egzaminatora przyszły kierowca chciał rozpędzić się do tych 50 km/h w efekcie wyprzedzając autobus prawym pasem. Wynik egzaminu ? Negatywny - nieprawidłowe wyprzedzanie, a także przyspieszanie w momencie gdy jest się wyprzedzanym.
Więc jak wykonać zadanie "hamowania do zatrzymania w wyznaczonym miejscu" (nie mylić z hamowaniem awaryjnym), kiedy właśnie ktoś nas wyprzedza, musimy rozpędzić pojazd do 50 km/h a miejsce do zatrzymania coraz bardziej się zbliża ? Czasami zgodnie z przepisami, może to nie być możliwe do wykonania. I co wtedy - egzaminator uznaje to jako błąd ? (zadanie zostaje powtórzone jeśli nie doszło do zagrożenia bezpieczeństwa ruchu). Ale z drugiej strony - egzaminator nie może wydać polecenia niezgodnego z przepisami ruchu drogowego. Więc - jeśli jedziemy akurat 30 km/h (bo są dziury - a nie chcemy by egzaminator wypadł z szoferki :P), ktoś (np autobusem) nas wyprzedza, a w tej chwili egzaminator wydaje polecenie zatrzymania pojazdu w wyznaczonym miejscu - ALE PO UPRZEDNIM OSIĄGNIĘCIU PRĘDKOŚCI 50 KM/H - to jest to polecenie zgodne z przepisami ?
Nie ma miejsca i czasu by poczekać, aż ów autobus spokojnie wyprzedzi i odjedzie na odpowiednią odległość, a przecież zmiana pasa na lewy i próba wyprzedzenia go i powrotu na prawy pas (zatrzymanie pojazdu powinno nastąpić przy prawej krawędzi jezdni) jest mało realna (delikatnie mówiąc). A gdyby egzaminator chciał (i sytuacja ku temu sprzyjała) mógłby powtórzenie zadania dać w podobnych warunkach. I co wtedy ? Poprawne wykonanie zadania nawet za drugim razem często NIE JEST MOŻLIWE. Bo albo zatrzymamy się w złym miejscu, albo nie będzie wymaganych 50 km/h, albo dojdzie do wyprzedzania z prawej strony, albo/i przyspieszania gdy inny pojazd akurat nas wyprzedza.
A egzaminy na kategorię C/C+E nie są rejestrowane przez urządzenia nagrywające obraz i dźwięk, jak ma to miejsce przy kategorii B (nie to, że jestem tego zwolennikiem !), więc nie tak łatwo udowodnić swoje racje ...
Stres był mniejszy niż na poprzednim egzaminie i przyznaję, że mniej się uczyłem. W końcu testy na B (samochód osobowy) omawiam na wykładach i rozwiązuję je na bieżąco/regularnie. 25 minut na rozwiązanie łatwego testu to mnóstwo czasu. Oczywiście nie spieszyłem się i DOKŁADNIE sprawdziłem wybrane odpowiedzi. Po około 4 minutach zakończyłem test. Wynik: 18 prawidłowych odpowiedzi.
Jedna rzecz, która nasunęła mi się po tym egzaminie (jak i po poprzednim) - ludzie nie słuchają co się do nich mówi. Egzaminator dokładnie wytłumaczył zasady zaznaczania odpowiedzi, a i tak kilka osób nie wiedziało jak przejść do następnego pytania ! A jest to bardzo proste ! (Jutro zamieszczę tu zdjęcie klawiatury egzaminacyjnej - dziś mam bardzo ograniczony internet).
I co dalej ? Egzamin na kategorię C (ciężarówka - praktyka) wyznaczony już od kilku dni. Przed samym egzaminem raz jeszcze przypomnę sobie jazdę po placu i mieście - a potem "sprawdzian". Niezależnie od wyniku opiszę tu swoje wrażenia i przemyślenia.
Na koniec jeszcze jedna sprawa związana z kategorią ciężarówkową. Otóż, jeden z egzaminatorów (C) ostatnio obrał taką trasę na C i C+E: WORD, Rampa Brzeska, wiadukt, Rondo im. Jana Pawła II (przy Kamenie), I Armii, Lutosławskiego (obok Demos-u), nowa ulica wzdłuż cmentarza (jeszcze bez nazwy), Wieniawskiego (z tyłu Tesco), na światłach w prawo na Lwowską potem w prawo na 15-go Sierpnia. I tam osoba egzaminowana dostaje polecenie rozpędzenia pojazdu do 50 km/h i "hamowania do zatrzymania w wyznaczonym miejscu". Egzaminator oczywiście wskazuje to miejsce. Po pierwsze, trzeba uważać na nierówności w nawierzchni na 15-sierpnia. Pomimo tego że jest tam podwyższenie dopuszczalnej prędkości (i tak nie dotyczy pojazdów ciężarowych o d.m.c powyżej 3.5 t) jest tam bardzo nierówno ! Po drugie - na tej drodze (dwujezdniowa, o dwóch pasach ruchu dla każdego z kierunków, pasy ruchu niewyznaczone) nie wolno wyprzedzać z prawej strony (właśnie z powodu nie wyznaczonych pasów ruchu).
Ostatnio pan C wskazał takie zadanie osobie zdającej w momencie, gdy pojazd egzaminacyjny był wyprzedzany przez autobus. Po usłyszeniu komendy egzaminatora przyszły kierowca chciał rozpędzić się do tych 50 km/h w efekcie wyprzedzając autobus prawym pasem. Wynik egzaminu ? Negatywny - nieprawidłowe wyprzedzanie, a także przyspieszanie w momencie gdy jest się wyprzedzanym.
Więc jak wykonać zadanie "hamowania do zatrzymania w wyznaczonym miejscu" (nie mylić z hamowaniem awaryjnym), kiedy właśnie ktoś nas wyprzedza, musimy rozpędzić pojazd do 50 km/h a miejsce do zatrzymania coraz bardziej się zbliża ? Czasami zgodnie z przepisami, może to nie być możliwe do wykonania. I co wtedy - egzaminator uznaje to jako błąd ? (zadanie zostaje powtórzone jeśli nie doszło do zagrożenia bezpieczeństwa ruchu). Ale z drugiej strony - egzaminator nie może wydać polecenia niezgodnego z przepisami ruchu drogowego. Więc - jeśli jedziemy akurat 30 km/h (bo są dziury - a nie chcemy by egzaminator wypadł z szoferki :P), ktoś (np autobusem) nas wyprzedza, a w tej chwili egzaminator wydaje polecenie zatrzymania pojazdu w wyznaczonym miejscu - ALE PO UPRZEDNIM OSIĄGNIĘCIU PRĘDKOŚCI 50 KM/H - to jest to polecenie zgodne z przepisami ?
Nie ma miejsca i czasu by poczekać, aż ów autobus spokojnie wyprzedzi i odjedzie na odpowiednią odległość, a przecież zmiana pasa na lewy i próba wyprzedzenia go i powrotu na prawy pas (zatrzymanie pojazdu powinno nastąpić przy prawej krawędzi jezdni) jest mało realna (delikatnie mówiąc). A gdyby egzaminator chciał (i sytuacja ku temu sprzyjała) mógłby powtórzenie zadania dać w podobnych warunkach. I co wtedy ? Poprawne wykonanie zadania nawet za drugim razem często NIE JEST MOŻLIWE. Bo albo zatrzymamy się w złym miejscu, albo nie będzie wymaganych 50 km/h, albo dojdzie do wyprzedzania z prawej strony, albo/i przyspieszania gdy inny pojazd akurat nas wyprzedza.
A egzaminy na kategorię C/C+E nie są rejestrowane przez urządzenia nagrywające obraz i dźwięk, jak ma to miejsce przy kategorii B (nie to, że jestem tego zwolennikiem !), więc nie tak łatwo udowodnić swoje racje ...
środa, 19 sierpnia 2009
W gąszczu miasta ...
Remonty w mieście idą pełną parą. Na wielu ulicach krzątają się robotnicy różnych firm budowlanych, jeżdżą maszyny błyskające żółtym światłem. Znaków nowych więcej niż starych ... Na głównej ulicy ograniczenie do 30 km/h. Nie wiele osób się do tego stosuje, natomiast sporo osób ostatnio oblewa za przekroczenie prędkości - a wystarczy dwa razy przekroczyć o mniej niż 20 km/h niż dopuszczalna prędkość i mamy wynik negatywny ...
Na tej głównej ulicy często zmieniana jest organizacja ruchu, raz blokowany jest prawy pas, za chwilę lewy ... A w każdym przypadku jest dość istotnie zwężany pas ruchu. Jadąc pojazdem osobowym oczywiście nie bardzo to się odczuwa, ale ciężarówką to już spory problem. Oczywiście, tworzą się zatory. To co widać na zdjęciu po prawej nieco wyżej, to rozkopany pas po prawej stronie jezdni. Kilka dni temu po deszczy było tam sporo wody/błota. Stojąc w korku na lewym pasie widzę w lusterku, że ktoś nie wytrzymuje i rozpoczyna jazdę po tych bagnach ! Nie wiele widać, bo kierowca wywołał sporą falę błota lecącego z prawej i lewej strony pojazdu, le później było widać że to kierowca pojazdu służbowego (Skoda Roomster). Udało mu się pokonać ten tor przeszkód, choć jak wyjechał z kałuży to auto jakoś dziwnie dymiło, a nie był to stary pojazd ...
Co zyskał ? Jakieś 200, może 250 metrów do przodu ...
A zjeżdżając z niedawno wyremontowanego wiaduktu w stronę centrum miasta, mamy świetną pułapkę dla zdających egzamin. otóż, kilka dni temu pojawił się znak ograniczający prędkość do 30 km/h. Nie byłoby nic w tym dziwnego, wszak trwa remont, ale - jak wiemy - znak ograniczający prędkość dotyczy jedynie do skrzyżowania lub odwołania (ew. innej zmiany oznaczonej znakami drogowymi). W tym przypadku ograniczenie obowiązuje przez kilkanaście metrów, gdyż za dosłownie "chwilę" jest skrzyżowanie ! Czy to ma jakiś sens ? Poza tym, znak jest dość słabo widoczny i wręcz zmusza do gwałtownego hamowania. Na zdjęciu doskonale widać ograniczenie, ale wcześniej stoi kilka innych znaków, jest łuk i naprawdę niewiele widać ...
A przy okazji w końcu uruchomiono sygnalizację świetlną na skrzyżowaniu Hrubieszowskiej z Wyszyńskiego. Szkoda tylko, że teraz piesi mają non stop wyświetlany sygnał czerwony. Czy tego nikt nie sprawdził po włączeniu ?
wtorek, 18 sierpnia 2009
Wzloty i upadki ...
Rano praca z kursantką, która od razu uprzedziła że nie używa kierunkowskazów. Hmm, pomyślałem - czy to znaczy że mam jej nie zwracać uwagi czy wręcz przeciwnie ? Wybrałem drugą opcję. Tym bardziej dobrze zrobiłem ,gdy już na pierwszym parkowaniu zablokowaliśmy ulicę, bo ona nie włączyła kierunkowskazu ...
Jak się później dowiedziałem, to jej 26 lekcja jazdy. A oprócz nie używania "migaczy" zdarza się wymuszenie pierwszeństwa - jak to na tzw rondzie. Fakt, że przed nim ładnie przepuściła pieszych (i to takich niezdecydowanych - a tacy są najgorsi !). Ale tuż za przejściem jest znak A7 (ustąp pierwszeństwa przejazdu) i "rondo", a kursantka wcale nie popatrzyła w lewo. Więc musiałem wyhamować nieco pojazd ...
Później kursantka na czwartej i piątej godzinie. Robiąc "obsługę" po raz pierwszy nie musiałem tego wszystkiego omawiać. Normalnie aż byłem zaskoczony i czegoś mi brakowało ... ;-)
Po tym zadaniu omówiłem kryteria obowiązujące na placu (jazda pasem ruchu do przodu i tyłu), po czym kursantka zmagała się z jazdą po łuku. Żadna nauka na tyczki, tylko obserwacja i działanie, bo co to za nauka na tyczki ? Na koniec jazdy jeszcze chwila na miasto, ruszenie na wzniesieniu, parkowanie prostopadłe i zawracanie. Fajnie, dobry "materiał" na naukę mi się trafił :)
Zobaczymy jak będzie dalej, a kolejne jazdy już w czwartek :)
sobota, 15 sierpnia 2009
Egzamin teoretyczny [kat. C]
Wszystko co dobre, szybko się kończy. Mam tutaj na myśli kategorię C, której kurs który dobiegł (dojechał) do końca. Ostatnim tego objawem było wyznaczenie egzaminu teoretycznego. Ale wcześniej należało zaliczyć pozytywnie egzamin wewnętrzny.
W biurze firmy, w którym to zawsze załatwiam sprawy kursantów, podpisuję listę obecności, rozliczam się z dokumentów, tym razem czekało na mnie stanowisko komputerowe do egzaminu wewnętrznego. Nie zawracając głowy paniom od obsługi klienta, sam wpisałem wszystkie dane i ... kliknąłem na pierwszą od góry ikonkę egzaminu na "C". Jakież było moje zdziwienie po ujrzeniu pierwszego pytania ! Pierwszy raz widziałem takie trudne pytanie ! Nie pamiętam teraz o co tam chodziło, ale kliknąłem "dalej" zostawiając odpowiedź na później. Obejrzałem się dyskretnie za siebie, czy ktoś zauważył że mam z tym "mały" problem, ale na szczęście wszyscy byli czymś zajęci.
Drugie zagadnienie było jeszcze gorsze niż to pierwsze pytanie ! Oczywiście i tu nie znałem odpowiedzi i poprosiłem o pomoc koleżankę, która powiedziała tak: - "Otwórz sobie program do losowania pytań, to druga ikona od góry po lewej stronie". Druga - a nie pierwsza którą miałem przed chwilą ... Ufff ... a już się porządnie przestraszyłem że mam jakieś nieaktualne testy w domu !!! Tymczasem wewnętrzny zaliczyłem bezbłędnie i nic nie stoi na przeszkodzie, by zapisać się na egzamin państwowy w WORD.
Kilka dni po egzaminie wewnętrznym wyznaczono mi termin sprawdzianu państwowego. Razem ze mną kurs na "ciężarówkę" robi czterech innych kolegów, a dwóch z nich miało ten sam termin testów co ja, więc kilka minut po 8 rano wszyscy (w sumie było nas trzech) stawiliśmy się w WORD. Ponieważ padał deszcz, czekaliśmy na korytarzu przed salą nr 2, gdzie dokładnie o 8.30 miał się rozpocząć egzamin. Oczywiście obok nas stało z 10 innych osób (w tym akurat kilkoro moich kursantów), ale każdy egzaminator który przechodził obok nas robił lekko zdziwioną minę na nasz widok, następnie przywitał się, a kilku z nich dodatkowo pytało z jakiej okazji organizujemy "nalot" na ich ośrodek ;-)
Kilka chwil po 8.30 z sali egzaminacyjnej wyszedł egzaminator, który zaprosił wszystkich zdających do sali. On również był zdziwiony tym, że weszliśmy ze wszystkimi, ale od razu dodał że bardzo mu miło i - "Ale grupa mi się trafiła :)". Oczywiście, w bardzo pozytywnym znaczeniu tego słowa :) Pan K, u którego wiele razy byłem na egzaminie z kursantami (kat. B) objaśnił zasady przeprowadzania egzaminu, sprawdził obecność i tożsamość osób zdających i ... rozpoczęliśmy. 18 pytań i 25 minut, jednak nikt nie potrzebował tak długiego czasu. Nawet wcześniej nie wiedziałem, że na tych monitorach założone są specjalne filtry, aby z boku (tzn na sąsiednim stanowisku) nie było nic widać. Po około trzech minutach wszedł jakiś młody człowiek, ja po 4 min byłem gotowy z gruntownym sprawdzeniem swoich odpowiedzi. Chwila napięcia, na monitorze pytanie: "Czy na pewno chcesz zakończyć egzamin ?" Ale stres ! Milion myśli na sekundę, a może jeszcze raz sprawdzić, a może na któreś pytanie źle odpowiedziałem, a co będzie jak będę miał jakieś błędy ? Kliknąłem "Tak" i ... miałem 18 odpowiedzi prawidłowych. Uff ... Przez jeszcze parę sekund wpatrywałem się w wynik egzaminu. Emocje nie opadały. Spojrzenie na egzaminatora - "Dziękuję" - powiedział cichym głosem ... Ja również podziękowałem i wyszedłem z sali. Obaj koledzy też mieli identyczny wynik.
No to teraz praktyka, ale ta będzie nieco później. A teraz jeszcze na temat samej teorii. Egzaminator K to jeden z najfajniejszych egzaminatorów w mieście. Pisałem o nim na blogu już niejednokrotnie. Tu tylko potwierdził swoją fachowość w temacie. Nawet nie zaliczył wpadki przy czytaniu nazwiska czarnoskórego chłopaka, który razem z nami zaliczał testy na kategorię "B":) Fajnie byłoby trafić na niego przy egzaminie praktycznym.
Jeśli chodzi o stres, to myślę że u nas (instruktorów) wcale nie był mniejszy niż pozostałych osób podchodzących do egzaminu. Może nawet większy ? W końcu wszyscy - od obsługi klienta, przez egzaminatorów, pracowników technicznych i ochrony WORD - nas znają. A nie byłoby fajnie, gdyby komuś nie udało się zdać egzaminu ...
W tym samym dniu kolega z konkurencyjnej szkoły jazdy zdawał egzamin na kategorię C+E (tandem). Gdy już wrócił z miasta, egzaminator poprosił go o ustawienie pojazdu obok ciężarowego MAN-a. Kursant miał wycofać obok ciężarówki ustawiając się równolegle do niej, niestety przy tym manewrze niechcący zaczepił stającego MAN-a, któremu dosłownie złożył lusterko ! Jak można się domyślić ... nie zaliczył tego egzaminu.
środa, 12 sierpnia 2009
Po urlopie :)
Urlop, który wziąłem nieco ponad tydzień temu dobiegł końca. I dobrze, bo jeszcze kilka wolnych dni i chyba powstałaby u mnie wielka dziura budżetowa ;-)
No i po urlopie miło jest znów wrócić do pracy, swoich kursantów i kolegów z pracy.
Na mieście trwa remont głównego ciągu komunikacyjnego, tworzą się spore korki. W ogóle, na wielu ulicach można spotkać ekipy remontowe. Tu kładą nową nawierzchnię, tam nowe barierki rozdzielające jezdnie a w innym miejscu remontują chodnik, jest nowe oznakowanie poziome, trwają modernizacje wielu skrzyżowań a kolejne są w planach. I gdzie tu kryzys ?
Na głównym skrzyżowaniu w mieście jakaś firma postawiła wielki ekran LCD (jak się domyślam), na którym wyświetlane są reklamy. Ciekawe, czy to nie będzie zbyt rozpraszało kierowców ... A przy okazji oglądania takich reklam (w czasie postoju na zakorkowanym skrzyżowaniu) dowiedziałem się, że przez najruchliwsze miejsce w mieście w ciągu doby przejeżdża 70 tys pojazdów i 20 tys pieszych. Sporo, prawda ? Jak na małe miasteczko, to dużo ...
Tuż po urlopie byłem na egzaminie z kursantką. Czekaliśmy około dwóch godzin i wyobraźcie sobie, że w tym czasie zdały tylko 4 osoby (kategoria B) ! Nie liczyłem ile osób przechodziło wtedy egzamin, ale myślę że było ich ponad 20 ! I tylko 4 same wróciły do WORD-u za kierownicą, więc raczej zaliczyły egzamin. Ale pogrom. A z relacji tych osób wynika, że najczęściej nie zdawali z powodu wymuszenia pierwszeństwa (na innym kierującym i na pieszym na przejściu), przejechaniu linii podwójnej ciągłej i przekroczeniu prędkości. No tak, na głównej ulicy jest ograniczenie do 30 km/h, które dość trudno utrzymać dla początkującego kierowcy.
Kursantka, z którą wybrałem się na egzamin, niestety nie zaliczyła placu manewrowego uderzając w jedną z tyczek. No cóż - trening czyni mistrza, a jej tego treningu wyraźnie brakuje.
I na koniec jeszcze jedno. Jeden z bardzo lubianych egzaminatorów, "testował" (?) nowe trasy na na kategorię C+E. Na kolejnym, bardzo ciasnym skrzyżowaniu osoba zdająca egzamin tzw tandemem, wykonując manewr skrętu w lewo, zahaczyła o co najmniej trzy pojazdy zaparkowane tamże. Oczywiście, pojazdy te nie były zaparkowane w dozwolonym miejscu, ale dla nikogo nie jest tajemnicą, że w tym miejscu od zawsze każdy parkuje (i ogólnie robi) co chce ! Tym bardziej wiedział o tym doświadczony egzaminator, który codziennie kilka razy przejeżdża tamtędy choćby egzaminacyjnym Yarisem ... Owe skrzyżowanie jest do przejechania, nawet tandemem - ale tyko wtedy gdy odpowiednio się go wykona. Tu osoba zdająca popełniła błąd, a egzaminator nie wychwycił go w porę i doszło do uszkodzeń pojazdów, czyli do kolizji.
Ciekawe, czy będzie dalej tamtędy jeździł na egzaminach ...
No i po urlopie miło jest znów wrócić do pracy, swoich kursantów i kolegów z pracy.
Na mieście trwa remont głównego ciągu komunikacyjnego, tworzą się spore korki. W ogóle, na wielu ulicach można spotkać ekipy remontowe. Tu kładą nową nawierzchnię, tam nowe barierki rozdzielające jezdnie a w innym miejscu remontują chodnik, jest nowe oznakowanie poziome, trwają modernizacje wielu skrzyżowań a kolejne są w planach. I gdzie tu kryzys ?
Na głównym skrzyżowaniu w mieście jakaś firma postawiła wielki ekran LCD (jak się domyślam), na którym wyświetlane są reklamy. Ciekawe, czy to nie będzie zbyt rozpraszało kierowców ... A przy okazji oglądania takich reklam (w czasie postoju na zakorkowanym skrzyżowaniu) dowiedziałem się, że przez najruchliwsze miejsce w mieście w ciągu doby przejeżdża 70 tys pojazdów i 20 tys pieszych. Sporo, prawda ? Jak na małe miasteczko, to dużo ...
Tuż po urlopie byłem na egzaminie z kursantką. Czekaliśmy około dwóch godzin i wyobraźcie sobie, że w tym czasie zdały tylko 4 osoby (kategoria B) ! Nie liczyłem ile osób przechodziło wtedy egzamin, ale myślę że było ich ponad 20 ! I tylko 4 same wróciły do WORD-u za kierownicą, więc raczej zaliczyły egzamin. Ale pogrom. A z relacji tych osób wynika, że najczęściej nie zdawali z powodu wymuszenia pierwszeństwa (na innym kierującym i na pieszym na przejściu), przejechaniu linii podwójnej ciągłej i przekroczeniu prędkości. No tak, na głównej ulicy jest ograniczenie do 30 km/h, które dość trudno utrzymać dla początkującego kierowcy.
Kursantka, z którą wybrałem się na egzamin, niestety nie zaliczyła placu manewrowego uderzając w jedną z tyczek. No cóż - trening czyni mistrza, a jej tego treningu wyraźnie brakuje.
I na koniec jeszcze jedno. Jeden z bardzo lubianych egzaminatorów, "testował" (?) nowe trasy na na kategorię C+E. Na kolejnym, bardzo ciasnym skrzyżowaniu osoba zdająca egzamin tzw tandemem, wykonując manewr skrętu w lewo, zahaczyła o co najmniej trzy pojazdy zaparkowane tamże. Oczywiście, pojazdy te nie były zaparkowane w dozwolonym miejscu, ale dla nikogo nie jest tajemnicą, że w tym miejscu od zawsze każdy parkuje (i ogólnie robi) co chce ! Tym bardziej wiedział o tym doświadczony egzaminator, który codziennie kilka razy przejeżdża tamtędy choćby egzaminacyjnym Yarisem ... Owe skrzyżowanie jest do przejechania, nawet tandemem - ale tyko wtedy gdy odpowiednio się go wykona. Tu osoba zdająca popełniła błąd, a egzaminator nie wychwycił go w porę i doszło do uszkodzeń pojazdów, czyli do kolizji.
Ciekawe, czy będzie dalej tamtędy jeździł na egzaminach ...
wtorek, 11 sierpnia 2009
Apel WORD
Wynik egzaminu na placu manewrowym
" W ostatnim okresie notujemy znacznie obniżenie poziomu przygotowania osób przystępujących do egzaminu praktycznego na placu manewrowym kategorii B prawa jazdy. Nasi egzaminatorzy coraz częściej zgłaszają bardzo słabe przygotowanie osób zdających zwłaszcza w Katowicach i Dąbrowie Górniczej.
Obserwujemy, iż w trakcie egzaminu zdający ewidentnie wyjeżdżają poza tor jazdy. Dochodzi także do najeżdżania na pachołki nawet w trakcie jazdy do przodu. Często spotykamy się z naiwnym uzasadnieniem osób zdających, którzy swoje niepowodzenie tłumaczą liczeniem obrotów kierownicy podczas jazdy do tyłu.Do wszystkich tych którzy to czytają APELUJEMY, aby przyjęli do wiadomości, iż jest to najgorszy z możliwych sposobów prowadzenia pojazdu w trakcie jazdy do tyłu. Jest to sposób manewrowania nieskuteczny i urągający wszystkim zasadom techniki kierowania pojazdem. Skutki jak widać są oczywiste.
Jesteśmy zaniepokojeni takim stanem rzeczy, ponieważ osoby tak szkolone po kilkuminutowym egzaminie zasilają i tak już długa kolejkę oczekujących na egzamin praktyczny.
PROSIMY ZATEM O SZYBKĄ REAKCJĘ W TYM ZAKRESIE ZE STRONY OŚRODKÓW SZKOLENIA KIEROWCÓW ORAZ WIĘKSZĄ ŚWIADOMOŚĆ OSÓB PRZYSTĘPUJĄCYCH DO EGZAMINU.
Dyrekcja WORD"
*** *** ***
Prawda, że ciekawe ? ;-)
LINK.
Podziękowania dla Walpurga za przesłanie linka z wiadomością.
*** *** ***
Prawda, że ciekawe ? ;-)
LINK.
Podziękowania dla Walpurga za przesłanie linka z wiadomością.
niedziela, 9 sierpnia 2009
Nauka jazdy - kat A/C (4)
Korzystając z urlopu, opiszę swoje ostatnie perypetie jazdy ciężarówką :)
Jakiś czas temu zastanawiałem się, dlaczego ciężarówka jadąca przede mną ustawiła się na skrzyżowaniu tak jakoś dziwnie - tzn przy jeździe na wprost kierowca podjechał tak bardzo do prawej strony, jakby skręcał w prawo. Droga, którą dojeżdżamy do głównej ulicy - ustawiona jest pod pewnym kątem. Jadąc autem osobowym, małym i przeszklonym - jadąc "prosto" - jakkolwiek się ustawiając wszystko jest doskonale widoczne ! Więc oczywiście należy ustawić pojazd zgodnie z przepisami. Natomiast jadąc ciężarówką, konieczne jest mocne skręcenie w prawo tuż przed skrzyżowaniem (tak, by stać pod kątem prostym w stosunku do głównej drogi), a następnie przed ruszeniem skręcić w lewo, by pojechać na wprost.
Dopiero takie "kombinowanie" pozwala na obserwację drogi poprzecznej i ocenę sytuacji. Na jazdach instruktor opowiadał, że widział kiedyś gdy ktoś ciężarówką podjechał jak małym autem osobowym. Czyli tak jak jechał i "pod skosem" zbliżał się do skrzyżowania, tak samo się zatrzymał przed drogą z pierwszeństwem. Oczywiście nie widział, co się dzieje po prawej stronie głównej drogi, więc wyszedł z auta (!), ocenił sytuację - i - pojechał dalej :)
To i wiele innych przykładów uzmysłowiło mi, jak bardzo "ograniczona" jest jazda małym samochodem. Nie trzeba tam uważać na wąskie drogi, bezmyślnie namalowane linie (zupełnie nie dostosowane do wymiarów ciężarówek, autobusów), nie przycięte konary drzew, znaki drogowe ustawione bardzo blisko jezdni i wiele innych.
Jakiś czas temu zastanawiałem się, dlaczego ciężarówka jadąca przede mną ustawiła się na skrzyżowaniu tak jakoś dziwnie - tzn przy jeździe na wprost kierowca podjechał tak bardzo do prawej strony, jakby skręcał w prawo. Droga, którą dojeżdżamy do głównej ulicy - ustawiona jest pod pewnym kątem. Jadąc autem osobowym, małym i przeszklonym - jadąc "prosto" - jakkolwiek się ustawiając wszystko jest doskonale widoczne ! Więc oczywiście należy ustawić pojazd zgodnie z przepisami. Natomiast jadąc ciężarówką, konieczne jest mocne skręcenie w prawo tuż przed skrzyżowaniem (tak, by stać pod kątem prostym w stosunku do głównej drogi), a następnie przed ruszeniem skręcić w lewo, by pojechać na wprost.
Dopiero takie "kombinowanie" pozwala na obserwację drogi poprzecznej i ocenę sytuacji. Na jazdach instruktor opowiadał, że widział kiedyś gdy ktoś ciężarówką podjechał jak małym autem osobowym. Czyli tak jak jechał i "pod skosem" zbliżał się do skrzyżowania, tak samo się zatrzymał przed drogą z pierwszeństwem. Oczywiście nie widział, co się dzieje po prawej stronie głównej drogi, więc wyszedł z auta (!), ocenił sytuację - i - pojechał dalej :)
To i wiele innych przykładów uzmysłowiło mi, jak bardzo "ograniczona" jest jazda małym samochodem. Nie trzeba tam uważać na wąskie drogi, bezmyślnie namalowane linie (zupełnie nie dostosowane do wymiarów ciężarówek, autobusów), nie przycięte konary drzew, znaki drogowe ustawione bardzo blisko jezdni i wiele innych.
niedziela, 2 sierpnia 2009
Zostać kierowcą ciężarówki ...
Jak podaje radio RMF, będzie trudniej zostać kierowcą ciężarówki. 280 godzin kursu zamiast 30.
Z rozmowy reportera radia z właścicielem jednej z lubelskich szkół wynika, że kursanci "ostro" szturmują szkoły jazdy, by zdążyć przed 10 września. - Trzy ciężarówki jeżdżą od szóstej do dwudziestej drugiej non stop, najbliższy wolny termin mamy 1 września - mówi właściciel szkoły jazdy. Dodaje też, że nikt nie będzie pracował po dwudziestej trzeciej ...
Ciekawe, co będą robili z tymi ciężarówkami po 10-tym września ...
Tymczasem, w Europie jedynie Malta zastosowała 280-cio godzinny kurs teoretyczny, w pozostałych krajach jest to na ogół 140 godzin. Jak łatwo się domyśleć, wzrośnie nie tylko czas uzyskania uprawnień, ale także (a może przede wszystkim) ich koszt. Nawet 10-krotnie bo prawdopodobnie do 8 tysięcy złotych. Zapłacą za to kierowcy zawodowi lub ci, którzy nimi chcą zostać. Według ekspertów, drastyczny spadek ilości przeszkolonych kierowców jaki nastąpi w wyniku tak wyśrubowanej ceny, uderzy w rynek usług transportowych. A zapotrzebowanie na kierowców ciężarówek i autobusów jest ogromne.
Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Infrastruktury z dnia 15 kwietnia 2004 roku (DzU nr 122 poz. 1269 z dnia 31 maja 2004 r.), wszyscy kierowcy którzy zrobili prawo jazdy kat. D, D+E (wydane przed 10.09.2008 rokiem) oraz prawo jazdy kat. C, C+E (wydane przed 10.09.2009 rokiem), mogą zdobyć uprawnienia na przewóz rzeczy lub osób na starych zasadach tylko przez rok od powyższych dat.
I stąd ten pośpiech, a po 10 września ruch w kategorii C umrze ...
Nauka jazdy - kat A/C (3)
O rany ! Nie sądziłem, że jazda samochodem ciężarowym może dać tyle wrażeń ! Na trzeciej i czwartej godzinie jeździłem po mieście, więc wciąż "zmagania" po placu manewrowym jeszcze przede mną :) A na mieście było zadanie zawrócenia (szkoda że w ciężarówce nie ma czujników cofania :P), ale zanim zrobiłem zawracanie podjechaliśmy pod WORD. Ledwo się wyrobiłem z wjazdem na uliczkę przy ośrodku egzaminowania. Kolejny wniosek - nie zawsze można ustawić się przy osi jezdni skręcając ciężarówką ...
Byliśmy też w tym samym miejscu, gdzie na poprzedniej jeździe zawracając na skrzyżowaniu, nie udało mi się tego zrobić bez cofnięcia. Tym razem wyszło już bez korekty, ale lepiej byłoby jednak podjechać bliżej prawej strony i ... o czym nie wiedziałem - w czasie skrętu kierownicą na początku czuję opór pełnego skrętu, ale później (tj w czasie jazdy i skrętu) należy jeszcze dokręcić kierownicę, by wykorzystać faktycznie pełną możliwość skrętu kół. A tu liczy się każdy centymetr miejsca (ehh, jak ludzie jeżdżą z przyczepami po krajowych i wąskich drogach ?).
Bardzo pilnowałem, by podczas jazdy nie dać żadnej plamy. A okazji było aż nadto. Najpierw na największym w mieście rondzie. Zjeżdżając z niego, chciałem ustawić się na prawym pasie ruchu. Będąc jeszcze na nim (rondzie), włączyłem prawy kierunkowskaz, spojrzałem w wielkie (!) lusterko i już miałem zjeżdżać na prawy pas, ale odruchowo jeszcze raz spojrzałem w prawe lustro - a tam czerwony seat mnie wyprzedza ! Więc zostałem na lewym pasie - i widziałem instruktora który bacznie obserwował co się będzie działo ...
Potem jechałem przez długi i wąski przejazd kolejowy (bardzo-wielotorowy). Nie znoszę tego miejsca na mieście, tym bardziej jadąc ciężarówką ... Ale powoli było ok. Bardzo trzeba uważać na sygnalizację świetlną - dojeżdżając sugeruję się światłami dla pieszych. I - chyba - najważniejsze: trzeba stale pilnować znaków, zwłaszcza tych które zakazują wjazdu ciężarówkom. Miałem kilka sytuacji, gdy instruktor nic nie mówił, a dalej na wprost stał znak zakaz wjazdu pojazdów ciężarowych (...). I oczywiście trzeba było skręcić. Faaaaaaaaaaajne to, super !
Zauważyłem, że kierowcy ciężarówek tak średnio zwracają na to uwagę. Nawet wąskimi uliczkami w mieście "pomykają" T.I.R.-y ...
A najfajniej jeździ się ulicą 3 Maja :) Jest równa, szeroka, bez rowerzystów - aż się chce nią jechać ! :)
No i nie mogę się doczekać następnej jazdy !!!
** ** ** ** ** **
Kilka dni temu miałem też pierwszą godzinę jazdy motocyklem. po omówieniu co jest do czego, czas na ruszenie. Trzeba uważać na sprzęgło (jak wszędzie) i nie walczyć z motocyklem. Kiedyś nim jeździłem, więc nie jest to jakaś nowość ... Na razie nie zaliczyłem żadnej wywrotki :) Jeszcze wszystko przede mną. Na razie ćwiczę po placu ruszanie, hamowanie, ósemkę i ruszanie na wzniesieniu. W upalny dzień jazda na motocyklu jest lepsza niż klimatyzacja !
Uuu, ale się rozpisałem, czas kończyć. Szkoda, że w najbliższym tygodniu nie mam jazd ...
Subskrybuj:
Posty (Atom)