Nadszedł czas kontroli e
Lek przez Policję i wydziały komunikacji.
Nie tak dawno, bo pod koniec listopada skontrolowano 90 pojazdów nauki jazdy w Białymstoku. I co ? 50-ciu instruktorów otrzymało mandaty karne za nieprawidłowości /brak/ w dokumentach, niewłaściwe oznakowanie pojazdu itp. 20 dowodów rejestracyjnych zostało zatrzymanych.
Również pod koniec listopada podobne "akcje" przeprowadzono m.in w Olsztynie, Szczecinie, a jak donosi RMF FM także w Poznaniu kontrolowano e
Lki:
Policja zatrzymała w Poznaniu 16 dowodów rejestracyjnych samochodów nauki jazdy. Instruktorzy nie dali kursantom dobrego przykładu. Łyse opony i brak dokumentów to najczęstsze przewinienia „elek”.
Trzy lata temu podobna kontrola wykazała, że instruktorzy jazdy też bywają piratami drogowymi. Wtedy okazało się, że jeżdżą z odpiętymi pasami bezpieczeństwa i za nic mają zielone strzałki warunkowego skrętu w prawo. Po zakończeniu lekcji nie ściągano tablic z literą „L”. Karty przeprowadzenia zajęć? A co to jest? Łyse opony? Przecież kursant jedzie wolno! Zakończona właśnie kontrola wykazała, że na 70 sprawdzonych samochodów trzeba było zabezpieczyć 16 dowodów rejestracyjnych. W jednym przypadku niesprawna była kierownica!
To nie koniec afer związanych z nauką jazdy.
Przynajmniej 15 osób oszukał nieuczciwy właściciel szkoły jazdy z Nowego Tomyśla w Wielkopolsce. Instruktor zniknął z pieniędzmi kursantów. Szuka go Starostwo Powiatowe, ale nawet jeśli znajdzie – nie może zakazać prowadzenia działalności gospodarczej. Prawo nie przewidziało możliwości zamknięcia szkoły jazdy w przypadku malwersacji pieniędzy przez instruktora.
Wydział komunikacji może kontrolować szkołę jazdy. Problem w tym, że nie ma uprawnień, jeśli chodzi kontrolowanie finansów. Istnieje więc możliwość, że do czasu zakończenia postępowania i procesu nieuczciwy właściciel szkoły jazdy będzie uczył kursantów.
*** *** *** *** ***
Najczęstsze "grzechy" instruktorów to:
- dokumentacja
- brak adnotacji L w dowodzie rejestracyjnym;
- brak kart szkoleniowych;
- nie posiadanie przy sobie legitymacji;
- stan techniczny pojazdu
- zużyte ogumienie (łyse opony);
- brak podświetlenia tablicy L (jazda z L prywatnie);
- brak nazwy i adresu firmy po bokach auta;
- brak wymaganego wyposażenia (gaśnica, apteczka);
Dość częsta jest sytuacja (w przypadkach nauki jazdy podmiejskich miejscowości) zabierania więcej niż jednego dodatkowego uczestnika kursu.Skąd się to wszystko bierze ? Brak L w dowodzie rejestracyjnym ułatwia odsprzedaż auta po okresie szkoleniowym. Bo kto chciałby kupić auto wcześniej używane przez kursantów ? Brak kart szkoleniowych to po prostu lenistwo i brak zorganizowania instruktorów. Kartę taką powinno się wypełnić po każdym odbytym szkoleniu - mnie pomaga ona w kontrolowaniu godzin kursanta, dostosowuję program do ilości godzin, a kursant zawsze wie ile już godzin wyjeździł. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie kursu bez karty. Brak legitymacji to beztroska i głupota.
Zużyte ogumienie to objaw niezdrowej konkurencji polegającej na obniżaniu cen kursu. Potem okazuje się, że kursanci zamiast 60-minutowych jazd mają 45, a instruktor nie wymienia opon na zimowe, nie ma apteczki ani ważnej gaśnicy. Wojny cenowe doprowadziły do maksymalizacji oszczędności - na wykładach kursantom włącza się film lub każe rozwiązywać testy. [
W moim mieście można zapisać się na kurs kat. B za 900 jak i za 1500 PLN - to chyba wiele wyjaśnia] Brak podświetlenia to niefrasobliwość, podobnie jak jazda prywatnie autem z L na dachu. Nie znoszę tego i oczywiście zasłaniam/zdejmuję tablicę z dachu.
Sporo jest też aut, które nie posiadają widocznego loga, nazwy ani nawet adresu firmy szkoleniowej - a powinny. Oczywiście, jest wiele aut które mają taką "reklamę" - ale to zobowiązuje. Pamiętam niedawno sytuację, gdy jeden z kolegów jechał przez miasteczko pojazdem z L na dachu, po bokach adres/telefon i duża nazwa firmy. Nie jechał powoli - to chyba najbardziej rozwścieczyło innych, bo po tym fakcie do firmy zadzwoniło kilka oburzonych osób (skończyło się naganą dla instruktora).
Oczywiście, nie zawsze leży wina po jego stronie. Rozpoczynając dawno temu pracę na firmowym pojeździe szybko zorientowałem się, że na każdym z kół była inna opona, z pojazdu wyciekały różne płyny eksploatacyjne, hamulec instruktora działał jak chciał, a o kartach szkoleniowych nie było co marzyć - po prostu - dostawałem jednodniowe grafiki z kim jeżdżę i tyle ... I albo pracuję albo nie ...
Zdjęcia - gazetaolsztyńska.pl