- osoba niepełnosprawna będzie mogła podejść do praktyki w zakresie kategorii AM na quadzie (czterokołowiec lekki), lub trójkołowym motorowerem;
- dokument, który potwierdza tożsamość osoby to także: tymczasowe zaświadczenie tożsamości cudzoziemca, polski dokument tożsamości cudzoziemca, zgoda na pobyt tolerowany;
- egzamin nie może być przeprowadzony jeśli osoba egzaminowana naraża swoje życie i zdrowie na uszczerbek - chodzi tu o niebezpieczne zachowania osoby zdającej na placu manewrowym;
- egzaminator przerwie egzamin, jeśli pojawią się błędy wynikające z tabeli nr 1 załącznika nr 2 do rozporządzenia - do tej pory egzaminator mógł przerwać ale nie musiał - sam oceniał kwalifikację błędu;
- egzaminator zwraca uwagę na umiejętność zapewnienia bezpieczeństwa wszystkich użytkowników dróg, w szczególności najsłabszych i najbardziej narażonych, przez wykazywanie należytego szacunku dla innych - tego zapisu do tej pory nie było, chodzi o pieszych i rowerzystów w szczególności;
- podczas realizowania zadania "hamowanie do zatrzymania" nie obowiązuje już prędkość 50 km/h - w tym momencie jest ona ograniczona jedynie miejscem wykonywania zadania;
- wspomniana wcześniej tabela nr 1 załącznika nr 2 została nieco zmieniona, m.in dodano sytuację kiedy zachowanie osoby egzaminowanej może skutkować kolizją lub wypadkiem (przerwanie egzaminu), oraz nieupewnienie się przed wjazdem na przejazd kolejowy czy nie zbliża się pojazd szynowy (przerwanie egzaminu);
niedziela, 30 czerwca 2019
Nowości na egzaminie praktycznym
Przedwczoraj zostało opublikowane nowe rozporządzenie w sprawie egzaminowania kandydatów na kierowców. Jest kilka zmian kosmetycznych, ale także kilka poważniejszych i na tych ostatnich skupię się w tym wpisie.
sobota, 29 czerwca 2019
Podsumowanie tygodnia 90
Poniedziałek
Na jednym ze skrzyżowań:
Pozostawię to bez komentarza.
Wtorek
Na jazdę przychodzi osoba z PESEL-em, który zaczyna się w pierwszej połowie ubiegłego stulecia. Jest tak pretensjonalna, tak negatywnie skrajna i niekonsekwentna w tym co mówi, że po godzinie jazdy przepełnia mnie niechęć do tej osoby wręcz bardziej niż maksymalnie. Wykazuję się dużą ilością odporności na to co mówi, staram się w ogóle nie reagować na pyskówki i przytyki które sypie jak z rękawa. W myślach zastanawiam się, czy ta osoba zawsze jest tak bezczelna, czy tylko w stosunku do kogoś obcego. Na końcu jazdy opowiada o swojej pasji, co okazuje się być moim drugim miejscem pracy. Wspominam o tym dosłownie w ostatniej minucie jazdy, na co osoba ta reaguje zaproszeniem na herbatę!!! Nigdy w życiu. Świat jest niesamowicie dziwny.
Słabo mi się pływa na basenie. Nie potrafię o tym przestać myśleć. I jeszcze ten tłok w wodzie...
Środa
Nieszczęścia chodzą parami. Szef ostrzega mnie przed trudnym klientem i taki też jest. Wszystko co robię, jest źle. Mówię - źle, nie mówię - też źle. Poprzedni instruktor wyrzucił ją od siebie, trafiła do mnie. Takie życie, nikt nie mówił że będzie mi lekko.
A poza tym straszny upał, na szczęście klimatyzacja daje radę.
Czwartek
Mam kiepski humor. Staram się oddzielić pracę od domu, ale muszę starać się bardziej :(
Piątek
Ta sama jazda co w środę. Jesteśmy na placu, ale "łuk" wcale jej nie wychodzi. Tłumaczę i proszę, aby patrzyła w prawo jadąc do tyłu, aby obserwowała linie i tyczki oraz pachołki PO PRAWEJ stronie. Halo, tu ziemia - należy patrzeć W PRAWO (akcentuje to co wielkimi literami nie raz a wiele razy). I co ona robi cofając? Patrzy w lewe lusterko i ląduje na pachołkach. No nic, może następnym razem na placu będzie lepiej?
Na jednym ze skrzyżowań:
Pozostawię to bez komentarza.
Wtorek
Na jazdę przychodzi osoba z PESEL-em, który zaczyna się w pierwszej połowie ubiegłego stulecia. Jest tak pretensjonalna, tak negatywnie skrajna i niekonsekwentna w tym co mówi, że po godzinie jazdy przepełnia mnie niechęć do tej osoby wręcz bardziej niż maksymalnie. Wykazuję się dużą ilością odporności na to co mówi, staram się w ogóle nie reagować na pyskówki i przytyki które sypie jak z rękawa. W myślach zastanawiam się, czy ta osoba zawsze jest tak bezczelna, czy tylko w stosunku do kogoś obcego. Na końcu jazdy opowiada o swojej pasji, co okazuje się być moim drugim miejscem pracy. Wspominam o tym dosłownie w ostatniej minucie jazdy, na co osoba ta reaguje zaproszeniem na herbatę!!! Nigdy w życiu. Świat jest niesamowicie dziwny.
Słabo mi się pływa na basenie. Nie potrafię o tym przestać myśleć. I jeszcze ten tłok w wodzie...
Środa
Nieszczęścia chodzą parami. Szef ostrzega mnie przed trudnym klientem i taki też jest. Wszystko co robię, jest źle. Mówię - źle, nie mówię - też źle. Poprzedni instruktor wyrzucił ją od siebie, trafiła do mnie. Takie życie, nikt nie mówił że będzie mi lekko.
A poza tym straszny upał, na szczęście klimatyzacja daje radę.
Czwartek
Mam kiepski humor. Staram się oddzielić pracę od domu, ale muszę starać się bardziej :(
Piątek
Ta sama jazda co w środę. Jesteśmy na placu, ale "łuk" wcale jej nie wychodzi. Tłumaczę i proszę, aby patrzyła w prawo jadąc do tyłu, aby obserwowała linie i tyczki oraz pachołki PO PRAWEJ stronie. Halo, tu ziemia - należy patrzeć W PRAWO (akcentuje to co wielkimi literami nie raz a wiele razy). I co ona robi cofając? Patrzy w lewe lusterko i ląduje na pachołkach. No nic, może następnym razem na placu będzie lepiej?
środa, 26 czerwca 2019
2/10
Postanowiłem nieco zmienić organizację pracy. Więcej manewrów takich jak parkowania czy zawracania. Z ludźmi, którzy mają ponad 6-8 wyjeżdżonych godzin intensyfikuję te zadania egzaminacyjne w liczbie 2/10 - czyli dwie na dziesięć minut. A więc w ciągu dziesięciu minut staram się co najmniej dwa razy: zawrócić z użyciem biegu wstecznego, zaparkować lub zrobić hamowanie do zatrzymania.
Aby nie skupiać się jedynie na manewrach w ciągu dziesięciu minut często udaje mi się wrzucić jeszcze więcej manewrów, a resztę czasu poświęcić na np. skrzyżowania. Oczywiście nie kosztem jakości - gdy widzę że ktoś nie radzi sobie z pewnymi sprawami, dostosowuję program nauczania indywidualnie.
Ale z moich obserwacji wynika że nie jest to zła "taktyka" :)
Aby nie skupiać się jedynie na manewrach w ciągu dziesięciu minut często udaje mi się wrzucić jeszcze więcej manewrów, a resztę czasu poświęcić na np. skrzyżowania. Oczywiście nie kosztem jakości - gdy widzę że ktoś nie radzi sobie z pewnymi sprawami, dostosowuję program nauczania indywidualnie.
Ale z moich obserwacji wynika że nie jest to zła "taktyka" :)
poniedziałek, 24 czerwca 2019
Śmiertelny wypadek podczas egzaminu
Na placu manewrowym WORD Rybnik (katowicki oddział terenowy) doszło do tragicznego wypadku. Osoba zdająca egzamin śmiertelnie potrąciła egzaminatora, który egzaminował inną osobę. Szczegóły na chwilę obecną nie są znane, policja zabezpieczyła monitoring.
Źródło
Źródło
sobota, 22 czerwca 2019
Podsumowanie tygodnia 89
Poniedziałek
Do wyjazdu na Majorkę pozostało tylko 98 dni. Uff, klimatyzacja naprawiona.
Wtorek
W drugiej pracy konfliktów ciąg dalszy. Zdaje się, że jestem znienawidzony od poziomu zerowego do najwyższego, przy czym kierownictwo nie okazuje tego aż tak bardzo, jak zerówka która pozwala sobie na prostackie odzywki. W dodatku przeze mnie muszą zrobić coś, co normalnie zrobiliby dzień później, a to okazało się dla nich sporym problemem. Dobrze, że w każdym momencie mogę zrezygnować z tej roboty.
Środa
Podjeżdżam do skrzyżowania, na pasie z prawej strony zatrzymuje się Ford Fokus, a facet patrzy na mnie i otwiera szybę. Ja także, by pewnie znowu usłyszeć że dla kogoś jechałem zbyt wolno, albo popełniłem inny fatalny błąd, lub że kursant nie ruszył odpowiednio dynamicznie. A facet pyta, czy go pamiętam bo 7 lat temu robił u mnie kurs. Ni w ząb nie pamiętam, próbowałem szybko odtworzyć twarz, ale ja i moja pamięć... Jak ktoś mnie zna to wie że nie mam dobrej pamięci. W każdym razie facet zadowolony z kursu, do dziś pamięta rady i wskazówki które mu dałem. Przez kilka chwil gdy stoimy przed czerwonym opowiada, że słyszał od znajomych o różnych instruktorach - w kontekście bylejakości. Ciekawe kto to był. Bardzo miło mi się zrobiło, aż tak że nie zapytałem go nawet jak się nazywa aby przypomnieć chociaż nazwisko.
Czwartek
wolne
Piątek
Upał od samego rana, na szczęście klimatyzacja daje radę. Szykuję ogórki:
Do wyjazdu na Majorkę pozostało tylko 98 dni. Uff, klimatyzacja naprawiona.
Wtorek
W drugiej pracy konfliktów ciąg dalszy. Zdaje się, że jestem znienawidzony od poziomu zerowego do najwyższego, przy czym kierownictwo nie okazuje tego aż tak bardzo, jak zerówka która pozwala sobie na prostackie odzywki. W dodatku przeze mnie muszą zrobić coś, co normalnie zrobiliby dzień później, a to okazało się dla nich sporym problemem. Dobrze, że w każdym momencie mogę zrezygnować z tej roboty.
Środa
Podjeżdżam do skrzyżowania, na pasie z prawej strony zatrzymuje się Ford Fokus, a facet patrzy na mnie i otwiera szybę. Ja także, by pewnie znowu usłyszeć że dla kogoś jechałem zbyt wolno, albo popełniłem inny fatalny błąd, lub że kursant nie ruszył odpowiednio dynamicznie. A facet pyta, czy go pamiętam bo 7 lat temu robił u mnie kurs. Ni w ząb nie pamiętam, próbowałem szybko odtworzyć twarz, ale ja i moja pamięć... Jak ktoś mnie zna to wie że nie mam dobrej pamięci. W każdym razie facet zadowolony z kursu, do dziś pamięta rady i wskazówki które mu dałem. Przez kilka chwil gdy stoimy przed czerwonym opowiada, że słyszał od znajomych o różnych instruktorach - w kontekście bylejakości. Ciekawe kto to był. Bardzo miło mi się zrobiło, aż tak że nie zapytałem go nawet jak się nazywa aby przypomnieć chociaż nazwisko.
Czwartek
wolne
Piątek
Upał od samego rana, na szczęście klimatyzacja daje radę. Szykuję ogórki:
czwartek, 20 czerwca 2019
Ot, normalna jazda
Z wyglądu okropna, można się przestraszyć. Wydaje się, jakby miała mnóstwo lat, ale z PESEL-u widać, że jest siedem lat młodsza ode mnie. Na jazdę przyszła z siostrą, która wyglądała jakby była jej matką. Nie zgodziłem się zabrać jej na pokład, co wywołało dość duże zdziwienie ich obu. Zaczynamy jazdę.
Kursantka boi się i cała chodzi w nerwach. Twierdzi, że cały czas jeździ (bez prawka), a ostatni egzamin teoretyczny miała kilka miesięcy temu. Zmieniła ośrodek i przyszła do mnie z dużego miasta, bo - jak twierdzi - tu łatwiej zdać. Nawet fajnie rusza, choć w jej mniemaniu auto za bardzo "warczy". Próbuję tłumaczyć, że to nie jest aż tak bardzo źle i najważniejsze że nie gaśnie i nie szarpie, ale widzę że nie trafiam do niej. Już na samym początku zapowiedziałem, aby bez skrępowania pytała jeśli czegoś nie rozumie. I zaczęło się - pytała o co drugi znak, ponieważ nie miała pojęcia co oznacza.
Jedziemy na plac - proszę aby podniosła pokrywę silnika, a ona patrzy na mnie swoimi wielkimi oczami i mówi, że nie rozumie. Po kilku chwilach dochodzimy do konsensusu - okazuje się że ktoś nauczył ją tylko jednego słowa "maska". To co ja nazwałem pokrywą silnika, dla niej było po prostu "maską", natomiast nie znała ona żadnego innego określenia opisującego ten element pojazdu.
Kursantka wciąż nieźle rusza, nawet parkowania nie są tragedią. Za to skrzyżowania o ruchu okrężnym już są. Nie ma pojęcia co znaczy "w prawo", "w lewo", "na wprost". Przez kilka takich skrzyżowań jedzie zupełnie inaczej niż moje polecenia, po czym przy sposobnej chwili zatrzymujemy się i rozmawiamy o tym problemie. Jak się okazuje, jej poprzedni instruktor zawsze wydawał polecenie typu "drugi zjazd z ronda", lub "pierwszy jazd z ronda". Dobrze, niech będzie i tak, ale czy polecenia wydawane przeze mnie są dla niej w jakimś stopniu niezrozumiałe (pytam ją o to). Odpowiada że rozumie, ale znów widzę że guzik prawda.
Przyzwyczaiłem się już, że tłumaczę jak w przedszkolu - a więc co to jest prawa strona, lewa i co znaczy "na wprost". Także przywykłem do pyskówek. Te pojawiają się, gdy kursantka nabiera pewności siebie i próbuje wymuszać pierwszeństwa w imię "przecież zdążyłabym!" (nacisk na wykrzyknik). Akurat się składa, że zabieram szefa i jedzie on z nami z tyłu (czasem w ten sposób kontroluje moją pracę) i w tym czasie kursantka próbuje wymusić pierwszeństwo. Hamuję gwałtownie, następnie pojawia się jej ostre "zdążyłabym!", a następnie głos szefa - "nawet ja bym nie wyjechał" - co na niej nie zrobiło żadnego wrażenia.
Do końca jazdy, aby dotrwać i być nadal miłym, spokojnym i opanowanym. Na szczęście czas leci szybko i udaje mi się dotrwać do końca - ocena szefa pozytywna. Kursantka gdyby była w miarę myśląca mogłaby spokojnie zdać egzamin. Na razie nie zapisała się na jazdę, a to oznacza że jeśli zażyczy sobie jazdę u mnie to najprędzej za mniej więcej miesiąc.
Kursantka boi się i cała chodzi w nerwach. Twierdzi, że cały czas jeździ (bez prawka), a ostatni egzamin teoretyczny miała kilka miesięcy temu. Zmieniła ośrodek i przyszła do mnie z dużego miasta, bo - jak twierdzi - tu łatwiej zdać. Nawet fajnie rusza, choć w jej mniemaniu auto za bardzo "warczy". Próbuję tłumaczyć, że to nie jest aż tak bardzo źle i najważniejsze że nie gaśnie i nie szarpie, ale widzę że nie trafiam do niej. Już na samym początku zapowiedziałem, aby bez skrępowania pytała jeśli czegoś nie rozumie. I zaczęło się - pytała o co drugi znak, ponieważ nie miała pojęcia co oznacza.
Jedziemy na plac - proszę aby podniosła pokrywę silnika, a ona patrzy na mnie swoimi wielkimi oczami i mówi, że nie rozumie. Po kilku chwilach dochodzimy do konsensusu - okazuje się że ktoś nauczył ją tylko jednego słowa "maska". To co ja nazwałem pokrywą silnika, dla niej było po prostu "maską", natomiast nie znała ona żadnego innego określenia opisującego ten element pojazdu.
Kursantka wciąż nieźle rusza, nawet parkowania nie są tragedią. Za to skrzyżowania o ruchu okrężnym już są. Nie ma pojęcia co znaczy "w prawo", "w lewo", "na wprost". Przez kilka takich skrzyżowań jedzie zupełnie inaczej niż moje polecenia, po czym przy sposobnej chwili zatrzymujemy się i rozmawiamy o tym problemie. Jak się okazuje, jej poprzedni instruktor zawsze wydawał polecenie typu "drugi zjazd z ronda", lub "pierwszy jazd z ronda". Dobrze, niech będzie i tak, ale czy polecenia wydawane przeze mnie są dla niej w jakimś stopniu niezrozumiałe (pytam ją o to). Odpowiada że rozumie, ale znów widzę że guzik prawda.
Przyzwyczaiłem się już, że tłumaczę jak w przedszkolu - a więc co to jest prawa strona, lewa i co znaczy "na wprost". Także przywykłem do pyskówek. Te pojawiają się, gdy kursantka nabiera pewności siebie i próbuje wymuszać pierwszeństwa w imię "przecież zdążyłabym!" (nacisk na wykrzyknik). Akurat się składa, że zabieram szefa i jedzie on z nami z tyłu (czasem w ten sposób kontroluje moją pracę) i w tym czasie kursantka próbuje wymusić pierwszeństwo. Hamuję gwałtownie, następnie pojawia się jej ostre "zdążyłabym!", a następnie głos szefa - "nawet ja bym nie wyjechał" - co na niej nie zrobiło żadnego wrażenia.
Do końca jazdy, aby dotrwać i być nadal miłym, spokojnym i opanowanym. Na szczęście czas leci szybko i udaje mi się dotrwać do końca - ocena szefa pozytywna. Kursantka gdyby była w miarę myśląca mogłaby spokojnie zdać egzamin. Na razie nie zapisała się na jazdę, a to oznacza że jeśli zażyczy sobie jazdę u mnie to najprędzej za mniej więcej miesiąc.
Upał trzyma |
wtorek, 18 czerwca 2019
Samsung Galaxy A40
Długo zastanawiałem się jaki telefon kupić, gdy mój poprzedni roztrzaskał się upadając na placu manewrowym. Do tej pory korzystałem ze swojego starego telefonu, który często dostawał zadyszki podczas codziennego, zwykłego korzystania.
Po przeanalizowania wszystkich za i przeciw wybrałem telefon Samsung Galaxy A40. Kosztujący poniżej tysiąca złotych telefon w tej chwili spełnia moje oczekiwania. W dzień robi bardzo ładne zdjęcia, ostre i nasycone kolory, rozmyte tło. Ma szerokokątny obiektyw, ale jeszcze nie próbowałem tych zdjęć robić.
W nocy jest różnie - czasem dłużej trwa złapanie ostrości, ale gdy obiekt jest daleko nie ma szans na zrobienie zdjęcia nadającego się do publikacji. No ale nie ma się co dziwić - to telefon za małe pieniądze. Miałem ochotę na S9, albo cenowo zbyt dużo.
Także zbliżenie cyfrowe praktycznie uniemożliwia fotografowanie np ptaków (tu mam na myśli możliwości aparatu fotograficznego Grażyny). Za to aparat szczególnie lubi kolor zielony, czerwony i niebieski które są wyjątkowo soczyste.
Mam nadzieję, że telefon trochę mi posłuży i nie rozbiję go zbyt szybko - okleiłem go z każdej strony - z przodu szkło hartowane, a z tyłu etui. Niestety teraz telefon prezentuje się sporo gorzej niż bez tych rzeczy, ale nic nie poradzę.
Zdjęcie w domu |
Po przeanalizowania wszystkich za i przeciw wybrałem telefon Samsung Galaxy A40. Kosztujący poniżej tysiąca złotych telefon w tej chwili spełnia moje oczekiwania. W dzień robi bardzo ładne zdjęcia, ostre i nasycone kolory, rozmyte tło. Ma szerokokątny obiektyw, ale jeszcze nie próbowałem tych zdjęć robić.
Późnym wieczorem |
W nocy jest różnie - czasem dłużej trwa złapanie ostrości, ale gdy obiekt jest daleko nie ma szans na zrobienie zdjęcia nadającego się do publikacji. No ale nie ma się co dziwić - to telefon za małe pieniądze. Miałem ochotę na S9, albo cenowo zbyt dużo.
W słoneczny dzień |
Także zbliżenie cyfrowe praktycznie uniemożliwia fotografowanie np ptaków (tu mam na myśli możliwości aparatu fotograficznego Grażyny). Za to aparat szczególnie lubi kolor zielony, czerwony i niebieski które są wyjątkowo soczyste.
Zacieniony park |
Mam nadzieję, że telefon trochę mi posłuży i nie rozbiję go zbyt szybko - okleiłem go z każdej strony - z przodu szkło hartowane, a z tyłu etui. Niestety teraz telefon prezentuje się sporo gorzej niż bez tych rzeczy, ale nic nie poradzę.
sobota, 15 czerwca 2019
Podsumowanie tygodnia 88
Poniedziałek
Dwie skargi w pracy. Jedna częściowo zasadna, druga wcale.
Wtorek
W drugiej pracy wciąż armagedon. Mój cel jest jeden - nie będę pracował jeszcze więcej za mniej (czego oczekują współpracownicy).
Środa
W Baleno przestała działać klimatyzacja. Jest to usterek fabryczna, typowa dla tego modelu. Oczywiście serwis wypiera się naprawy gwarancyjnej, pozostaje naprawa na swój koszt. I tak pojazd na którym pracuję wytrzymał całe dwa lata - moi koledzy już wcześniej musieli naprawiać ten element auta (również z własnej kieszeni). Wolne miejsca w warsztacie za co najmniej dwa tygodnie. Świetnie.
Czwartek
Od rana otwieram szyby, co na niezbyt wiele się zdaje.
Piątek
Aaaaa, ratunku! Jest mi tak gorąco, że porzucam klasyczno-swobodny strój na rzecz krótkich spodenek i sandałów.
Dwie skargi w pracy. Jedna częściowo zasadna, druga wcale.
Wtorek
W drugiej pracy wciąż armagedon. Mój cel jest jeden - nie będę pracował jeszcze więcej za mniej (czego oczekują współpracownicy).
Środa
W Baleno przestała działać klimatyzacja. Jest to usterek fabryczna, typowa dla tego modelu. Oczywiście serwis wypiera się naprawy gwarancyjnej, pozostaje naprawa na swój koszt. I tak pojazd na którym pracuję wytrzymał całe dwa lata - moi koledzy już wcześniej musieli naprawiać ten element auta (również z własnej kieszeni). Wolne miejsca w warsztacie za co najmniej dwa tygodnie. Świetnie.
Czwartek
Od rana otwieram szyby, co na niezbyt wiele się zdaje.
Piątek
Aaaaa, ratunku! Jest mi tak gorąco, że porzucam klasyczno-swobodny strój na rzecz krótkich spodenek i sandałów.
wtorek, 11 czerwca 2019
Sąsiad
Pisałem jakiś czas temu o tym, że mój sąsiad z piętra niżej przeprowadził się do innego miasta. Szkoda, bo starszy pan był bardzo miły, cichy, bezproblemowy i odbierał moje przesyłki mimo tego, że się wcale nie umawialiśmy, po czym oddawał mi je jak tylko wracałem z pracy późnym wieczorem.
Od mniej więcej dwóch miesięcy wprowadził się młody pan. Nie pisałbym o tym, gdyby nie pewien szczegół. Nie mam pojęcia kim jest, lub gdzie pracuje - ale jego cechą szczególną jest zapach. Zawsze gdy wracam z pracy, lub gdy rano wychodzę już samo przejście przez klatkę schodową niesie za sobą tak intensywny zapach perfum, że wciąż mnie to niesamowicie zadziwia. Młody chyba perfumuje siebie i całe swoje (co prawda małe) mieszkanie. Gdy zbliżam się do jego drzwi zapach jest bardzo intensywny. Z pewnością ze wszystkich mieszkańców mojej klatki on jest najbardziej pachnący.
Ale to jeszcze nic. Wyobraźcie sobie, któregoś dnia z rana mając otwarty balkon ścielę łóżko i co czuję? Tak, znowu te same perfumy - Młody musiał wyjść na balkon (piętro niżej od mojego), bo zapach roznosi mi się w całym dużym pokoju! Dyskretnie zerkam wychodząc na balkon - a jakże - odpoczywa w rozkładanym fotelu.
Co ciekawe, jak tylko Młody się wprowadził miałem dzwonić do spółdzielni po tym, jak po powrocie z pracy późnym wieczorem słyszałem szum w rurach pobieranej wody. Trwało to tak długo, że byłem mocno zaniepokojony i sądziłem, że nastąpiła jakaś awaria z wodociągami, lub że to może coś u mnie! Po bardzo długim czasie woda przestała lecieć. I od tego momentu dźwięk długo pobieranej wody słyszę co mniej więcej 2-3 dni. Nie niepokoi mnie już to bo wiem, że to nie awaria a zabiegi pielęgnacyjne Młodego.
Ludzie wciąż mnie zadziwiają. Czasem słyszę o tym, jak niektórzy ze swojego mieszkania/domu urządzają chlew, nie dbają o czystość i o tym, jak cierpią na tym ci którzy mieszkają obok niego. Że gromadzą się tam różne gryzonie i inne robactwa. Dobrze, że mój sąsiad przegina w tę drugą stronę.
Od mniej więcej dwóch miesięcy wprowadził się młody pan. Nie pisałbym o tym, gdyby nie pewien szczegół. Nie mam pojęcia kim jest, lub gdzie pracuje - ale jego cechą szczególną jest zapach. Zawsze gdy wracam z pracy, lub gdy rano wychodzę już samo przejście przez klatkę schodową niesie za sobą tak intensywny zapach perfum, że wciąż mnie to niesamowicie zadziwia. Młody chyba perfumuje siebie i całe swoje (co prawda małe) mieszkanie. Gdy zbliżam się do jego drzwi zapach jest bardzo intensywny. Z pewnością ze wszystkich mieszkańców mojej klatki on jest najbardziej pachnący.
Ale to jeszcze nic. Wyobraźcie sobie, któregoś dnia z rana mając otwarty balkon ścielę łóżko i co czuję? Tak, znowu te same perfumy - Młody musiał wyjść na balkon (piętro niżej od mojego), bo zapach roznosi mi się w całym dużym pokoju! Dyskretnie zerkam wychodząc na balkon - a jakże - odpoczywa w rozkładanym fotelu.
Co ciekawe, jak tylko Młody się wprowadził miałem dzwonić do spółdzielni po tym, jak po powrocie z pracy późnym wieczorem słyszałem szum w rurach pobieranej wody. Trwało to tak długo, że byłem mocno zaniepokojony i sądziłem, że nastąpiła jakaś awaria z wodociągami, lub że to może coś u mnie! Po bardzo długim czasie woda przestała lecieć. I od tego momentu dźwięk długo pobieranej wody słyszę co mniej więcej 2-3 dni. Nie niepokoi mnie już to bo wiem, że to nie awaria a zabiegi pielęgnacyjne Młodego.
Ludzie wciąż mnie zadziwiają. Czasem słyszę o tym, jak niektórzy ze swojego mieszkania/domu urządzają chlew, nie dbają o czystość i o tym, jak cierpią na tym ci którzy mieszkają obok niego. Że gromadzą się tam różne gryzonie i inne robactwa. Dobrze, że mój sąsiad przegina w tę drugą stronę.
niedziela, 9 czerwca 2019
Kurs dla ...(8)
Dawno nie pisałem co z moim kursem dla kandydatów na egzaminatorów. A więc po kolei, w punktach:
- skończyłem teorię, rozpocząłem zajęcia praktyczne
- praktyka jest fajowa, ale także mocno stresująca
- teoria a praktyka to dwie zupełnie inne bajki
- bardzo mi się podoba ten zawód, tylko dlaczego za tak małe pieniądze?
Niebawem jadę do Warszawy celem poćwiczenia różnych rzeczy przed egzaminem. Może uda mi się przy okazji nieco zobaczyć coś pięknego w stolicy?
sobota, 8 czerwca 2019
Podsumowanie tygodnia 87
Poniedziałek
Kolizja w innym autem, niestety gość uciekł a ja nie zdążyłem zanotować numerów. Same straty.
Wtorek
W drugiej pracy armagedon. Ale gdy na "dzień dobry"uśmiechnięci współpracownicy zapytali jak oceniam z zewnątrz ich pracę odpowiedziałem mniej więcej tak: "mimo tego że już wiele tu widziałem, niektórzy z was wciąż mnie zaskakują brakiem organizacji pracy". No i wpadłem. Trzeba było zachować to dla siebie.
Środa
Długie godziny w trasie. Tego dnia przejeżdżam ponad 500 km.
Czwartek
W drugiej pracy. Dzwonią do mnie, czy nie mógłbym przyjść wcześniej lub zostać dłużej, bo współpracownik (dzwoniący) ma problem i pomyślał że ja mógłbym pomóc... Haaa, jasne :P Oczywiście nie mógłbym.
Piątek
W ramach testowania nowego telefonu zrobiłem zdjęcie dużej muchy (?), która usiadła na lusterku w czasie powolnej jazdy na parkingu. Zbliżyłem i zrobiłem takie zdjęcie:
Fajnie rozmyło tło. Zdjęcie bez edycji jedynie zmniejszyłem rozmiar.
Kolizja w innym autem, niestety gość uciekł a ja nie zdążyłem zanotować numerów. Same straty.
Wtorek
W drugiej pracy armagedon. Ale gdy na "dzień dobry"uśmiechnięci współpracownicy zapytali jak oceniam z zewnątrz ich pracę odpowiedziałem mniej więcej tak: "mimo tego że już wiele tu widziałem, niektórzy z was wciąż mnie zaskakują brakiem organizacji pracy". No i wpadłem. Trzeba było zachować to dla siebie.
Środa
Długie godziny w trasie. Tego dnia przejeżdżam ponad 500 km.
Czwartek
W drugiej pracy. Dzwonią do mnie, czy nie mógłbym przyjść wcześniej lub zostać dłużej, bo współpracownik (dzwoniący) ma problem i pomyślał że ja mógłbym pomóc... Haaa, jasne :P Oczywiście nie mógłbym.
Piątek
W ramach testowania nowego telefonu zrobiłem zdjęcie dużej muchy (?), która usiadła na lusterku w czasie powolnej jazdy na parkingu. Zbliżyłem i zrobiłem takie zdjęcie:
Fajnie rozmyło tło. Zdjęcie bez edycji jedynie zmniejszyłem rozmiar.
czwartek, 6 czerwca 2019
Nocne szaleństwa
Weekend spędziłem w dużym mieście. Jest zupełnie inne od mojego - malutkiego, przytulnego i takiego, w którym znam z widzenia większość ludzi. Po całym tygodniu pracy od 7.00 do późnych wieczornych, myślałem że w weekend odpocznę, ale...tu życie rozkręca się właśnie wieczorem. Wychodzę więc na spacer - zatłoczone ulice młodych i starszych ludzi robią na mnie duże wrażenie. W moim miasteczku o tej porze można spotkać co najwyżej kogoś śpiącego na ławeczce.
Głośne rozmowy ludzi mieszają się z szumem wszechobecnych samochodów i cichną dopiero, gdy docieram w niespiesznym tempie na stare miasto. Tu czuję fantastyczne zapachy jedzenia - mnogość restauracji, ogródków kawiarnianych, lodów i atrakcji - wciąż otwartych i zapraszających do siebie.
Trafiam na ulicę, która przyozdobiona jest kolorowymi literkami, a na ścianach budynków wyświetlane są iluminacje. Nie umiem ich odczytać, może znaczą coś więcej niż tylko kolorowa dekoracja? Na balkonie (zdjęcie powyżej) rozłożył się jakiś zespół, niektórzy ludzie stoją, inni siedzą na ławkach a jeszcze inni przynieśli ze sobą koc i rozłożyli się na trawie - tak - mimo że to centrum miasta jest tu sporo zieleni.
Do moich uszu dobiega coraz wyraźniej dźwięk Chopinowskich nut. Gdy podchodzę bliżej okazuje się, że w jednej z bram wstawiono mini fortepian i ktoś pięknie na nim gra. Polonez A-dur - uwielbiam! Zatrzymuję się na dłużej, choć wszystko naokoło ciągnie mnie bardzo.
Idę powoli dalej, choć chyba wolałbym zostać - ale wszystko to kusi mnie i coś podpowiada, bym szedł dalej bo później już tego nie będzie. Tym razem schodząc po starych schodkach w dół wąskiej uliczki natrafiam na podświetlone rybki, które ktoś wykonał ze szkła.
Kamienice mienią się różnymi kolorami, tłum ludzi jeszcze bardziej gęstnieje - choć godzina coraz bardziej późna! Co chwilę mijam miejsca ze street foodem - aż zaczynam być głodny.
Dochodzę do fontanny, która za dnia wygląda dość zwyczajnie, a w nocy przepięknie. Fantastyczne efekty połączone są z laserami oraz muzyką.
Trafiam także do kościoła, gdzie odbywał się jakiś koncert na harfę i coś jeszcze ale nie mam pojęcia co to było. Do domu wracam bardzo późnym wieczorem - zwykle o tej porze już dawno śpię. To był fantastyczny weekend, a teraz lecę przygotować śniadanie na jutro bo raniutko wstaję :)
PS. odebrałem już nowy telefon, który robi jakościowo lepsze zdjęcia (te powyżej robiłem starym telefonem).
Głośne rozmowy ludzi mieszają się z szumem wszechobecnych samochodów i cichną dopiero, gdy docieram w niespiesznym tempie na stare miasto. Tu czuję fantastyczne zapachy jedzenia - mnogość restauracji, ogródków kawiarnianych, lodów i atrakcji - wciąż otwartych i zapraszających do siebie.
Trafiam na ulicę, która przyozdobiona jest kolorowymi literkami, a na ścianach budynków wyświetlane są iluminacje. Nie umiem ich odczytać, może znaczą coś więcej niż tylko kolorowa dekoracja? Na balkonie (zdjęcie powyżej) rozłożył się jakiś zespół, niektórzy ludzie stoją, inni siedzą na ławkach a jeszcze inni przynieśli ze sobą koc i rozłożyli się na trawie - tak - mimo że to centrum miasta jest tu sporo zieleni.
Do moich uszu dobiega coraz wyraźniej dźwięk Chopinowskich nut. Gdy podchodzę bliżej okazuje się, że w jednej z bram wstawiono mini fortepian i ktoś pięknie na nim gra. Polonez A-dur - uwielbiam! Zatrzymuję się na dłużej, choć wszystko naokoło ciągnie mnie bardzo.
Idę powoli dalej, choć chyba wolałbym zostać - ale wszystko to kusi mnie i coś podpowiada, bym szedł dalej bo później już tego nie będzie. Tym razem schodząc po starych schodkach w dół wąskiej uliczki natrafiam na podświetlone rybki, które ktoś wykonał ze szkła.
Kamienice mienią się różnymi kolorami, tłum ludzi jeszcze bardziej gęstnieje - choć godzina coraz bardziej późna! Co chwilę mijam miejsca ze street foodem - aż zaczynam być głodny.
Dochodzę do fontanny, która za dnia wygląda dość zwyczajnie, a w nocy przepięknie. Fantastyczne efekty połączone są z laserami oraz muzyką.
Trafiam także do kościoła, gdzie odbywał się jakiś koncert na harfę i coś jeszcze ale nie mam pojęcia co to było. Do domu wracam bardzo późnym wieczorem - zwykle o tej porze już dawno śpię. To był fantastyczny weekend, a teraz lecę przygotować śniadanie na jutro bo raniutko wstaję :)
PS. odebrałem już nowy telefon, który robi jakościowo lepsze zdjęcia (te powyżej robiłem starym telefonem).
sobota, 1 czerwca 2019
Podsumowanie tygodnia 86
Poniedziałek
Kupiłem bilet na koncert Basi w Katowicach. Jeszcze nigdy nie byłem w sali NOSPR-u, więc tym bardziej chętnie się tam wybiorę. Koncert dopiero 22 listopada, są jeszcze ostatnie bilety gdyby ktoś chciał. Powoli rozglądam się za hotelem.
Wtorek
W drugiej pracy próbują mnie kąsać z każdej strony. Zresztą nie tylko tam, wciąż nie wiem z której strony można się spodziewać.
Środa
Z samego rana zaczepia mnie administrator - starszy człowiek, który często kręci się wokół biurowca, ale rzadko kiedy daje sobie powiedzieć "dzień dobry" (tym bardziej zaskakuje mnie jego zaczepka): "pan to musi mieć nerwy ze stali".
Czwartek
12 godzin jazdy pewnej kursantki. Wyjeżdżamy w trasę, droga jednojezdniowa poza obszarem zabudowanym. Pytam ją ile może jechać maksymalnie na tej drodze. Jej odpowiedzi: 80 km/h (neguję), 70 km/h (neguję), 100 km/h (neguję i więcej nie pytam). Prawidłowa odpowiedź 90 km/h.
Piątek
Kursantka od sałaty nie zdała drugiego egzaminu wewnętrznego z jazdy. No cóż, będzie musiała ćwiczyć dalej.
Kupiłem bilet na koncert Basi w Katowicach. Jeszcze nigdy nie byłem w sali NOSPR-u, więc tym bardziej chętnie się tam wybiorę. Koncert dopiero 22 listopada, są jeszcze ostatnie bilety gdyby ktoś chciał. Powoli rozglądam się za hotelem.
Wtorek
W drugiej pracy próbują mnie kąsać z każdej strony. Zresztą nie tylko tam, wciąż nie wiem z której strony można się spodziewać.
Środa
Z samego rana zaczepia mnie administrator - starszy człowiek, który często kręci się wokół biurowca, ale rzadko kiedy daje sobie powiedzieć "dzień dobry" (tym bardziej zaskakuje mnie jego zaczepka): "pan to musi mieć nerwy ze stali".
Czwartek
12 godzin jazdy pewnej kursantki. Wyjeżdżamy w trasę, droga jednojezdniowa poza obszarem zabudowanym. Pytam ją ile może jechać maksymalnie na tej drodze. Jej odpowiedzi: 80 km/h (neguję), 70 km/h (neguję), 100 km/h (neguję i więcej nie pytam). Prawidłowa odpowiedź 90 km/h.
Piątek
Kursantka od sałaty nie zdała drugiego egzaminu wewnętrznego z jazdy. No cóż, będzie musiała ćwiczyć dalej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)