Płytę można już zamawiać, chwilowo w Empiku jest nawet mała promocja. Premiera 18. maja. Ja już czekam na swoje zamówienie. Wydaje się, że tego lata motyle będą nie tylko w moim brzuchu...
niedziela, 29 kwietnia 2018
Butterflies - Basia Trzetrzelewska
Po dziewięciu latach Basia wydaje nową płytę - Butterflies. Jeden z utworów które można odsłuchać jest poniżej.
Płytę można już zamawiać, chwilowo w Empiku jest nawet mała promocja. Premiera 18. maja. Ja już czekam na swoje zamówienie. Wydaje się, że tego lata motyle będą nie tylko w moim brzuchu...
Płytę można już zamawiać, chwilowo w Empiku jest nawet mała promocja. Premiera 18. maja. Ja już czekam na swoje zamówienie. Wydaje się, że tego lata motyle będą nie tylko w moim brzuchu...
sobota, 28 kwietnia 2018
Podsumowanie tygodnia 29
Poniedziałek
Niebawem majowe święta. 1 i 3 nie pracuję, dodatkowo wziąłem jeszcze 2 wolny. I mam trzy dni. Wiem, jak na mnie źle to działa, ale muszę odpocząć bo inaczej będzie kiepsko. Może uda mi się uciec od pracy przez te trzy dni...I myśli ostatnio spokojniejsze...
Wtorek
Ale ciężki dzień. Zużyłem większość pokładów swojej cierpliwości, która powinna mi wystarczyć do końca tygodnia. Dawno nie dostałem tak w kość... Ale nie pokazałem niczego, tylko czuję się taki "zużyty".
Środa
Dziś mam wolne, bo komuś pomagam. Jadę daleko (choć dla mnie mogłoby być dalej), bo po prostu wiozę. Na drodze tłok, nerwowo i niebezpiecznie. SMS który dostaję kilka dni wcześniej "Uważaj na siebie" nabiera teraz realnego znaczenia - w kontekście mnie oczywiście.
Czwartek
Zaczynam kolejne wykłady. Na sali 28 osób, aż się boję jak zaczną się zapisywać na jazdę. W firmie zatrudniają nowego człowieka, mam z nim dzielić auto. Chyba na powitanie powiem mu, żeby oddawał mi zawsze czyste auto - wtedy nasza współpraca będzie przebiegała poprawnie...
Piątek
Tymczasem we wszystkich spodniach (i paskach przede wszystkim) zapinam o jedną dziurkę mniej. Schudłem. I to nie tylko w jednych spodniach zauważyłem, tylko we wszystkich które mam i akurat używam. Uff, fajnie - lepiej mi, ciekawe ile ważę - nie mam wagi w domu, ale pewnie odrobinę mniej. Staram się zdrowo odżywiać, nie pić coli i unikać fas-foodów - oczywiście czasem się zdarzy, ale przecież wszystko jest dla ludzi...
Niebawem majowe święta. 1 i 3 nie pracuję, dodatkowo wziąłem jeszcze 2 wolny. I mam trzy dni. Wiem, jak na mnie źle to działa, ale muszę odpocząć bo inaczej będzie kiepsko. Może uda mi się uciec od pracy przez te trzy dni...I myśli ostatnio spokojniejsze...
Wtorek
Ale ciężki dzień. Zużyłem większość pokładów swojej cierpliwości, która powinna mi wystarczyć do końca tygodnia. Dawno nie dostałem tak w kość... Ale nie pokazałem niczego, tylko czuję się taki "zużyty".
Środa
Dziś mam wolne, bo komuś pomagam. Jadę daleko (choć dla mnie mogłoby być dalej), bo po prostu wiozę. Na drodze tłok, nerwowo i niebezpiecznie. SMS który dostaję kilka dni wcześniej "Uważaj na siebie" nabiera teraz realnego znaczenia - w kontekście mnie oczywiście.
Czwartek
Zaczynam kolejne wykłady. Na sali 28 osób, aż się boję jak zaczną się zapisywać na jazdę. W firmie zatrudniają nowego człowieka, mam z nim dzielić auto. Chyba na powitanie powiem mu, żeby oddawał mi zawsze czyste auto - wtedy nasza współpraca będzie przebiegała poprawnie...
Piątek
Tymczasem we wszystkich spodniach (i paskach przede wszystkim) zapinam o jedną dziurkę mniej. Schudłem. I to nie tylko w jednych spodniach zauważyłem, tylko we wszystkich które mam i akurat używam. Uff, fajnie - lepiej mi, ciekawe ile ważę - nie mam wagi w domu, ale pewnie odrobinę mniej. Staram się zdrowo odżywiać, nie pić coli i unikać fas-foodów - oczywiście czasem się zdarzy, ale przecież wszystko jest dla ludzi...
czwartek, 26 kwietnia 2018
Sytuacje na kursie
Ponieważ sam jestem dziwakiem, nie ruszają mnie inne dziwactwa. Może dlatego reaguję tak spokojnie...
1) Np kursantka, która mimo wysokiej temperatury prowadzi auto w rękawiczkach. Jak twierdzi, pocą jej się dłonie - dla mnie nie jest to problem bo i tak chusteczkami przecieram kierownicę, ale skoro tak chce - nic mi do tego. Nie przeszkadza mi także to, że ubrana jest jakby było minus dziesięć, niech tam - ja włączam klimatyzację bo mi gorąco i uczę.
Ale gdy byłem ostatnio z nią na placu, podszedł kolega. Patrzył na nią dziwnie, na mnie jeszcze bardziej. Czułem, że chce o to zapytać, ale powstrzymał się. I dobrze. Ciekawe na jak długo...
2) Tak samo nie rusza mnie kolejny kursant. Przychodzi na jazdę, wcześniej uczyłem jego rodziców ( niecały rok temu zrobili prawo jazdy, oboje już zdali - matka za trzecim, ojciec za pierwszym) i jedyne co chce, to ruszać z impetem. W każdej sytuacji wdusza gaz pewnie ponad połowę, szybko puszcza sprzęgło i katapultujemy się do przodu.
Nie pomagało tłumaczenie, więc musiałem ostrzej. Zrobiłem mu ostatnio małą awanturę, bo jakaś dyscyplina musi być. Ja wiem, że u innych instruktorów miałby spokój i nikt by się nim nie przejmował, tam byłby na stopie koleżeńskiej, mógłby wozić swoje laski w aucie i szaleć po mieście z łokciem na drzwiach. Ale jest u mnie - pewnie rodzice mu kazali wybrać mnie - w końcu jednak przyszedł na kurs nauki jazdy, a nie jak najszybszego ruszania z piskiem opon. Mimo wszystko lubię go i staram się ze wszystkich sił żeby nauczyć go kultury, zasad i współżycia na drodze.
3) I następna kursantka. Podjeżdżam w umówione miejsce, wysiadam zza kierownicy i zapraszam ją, a ona mówi że nie wsiądzie. Staję zaskoczony niedowierzając co słyszę i proszę o powtórzenie. Ona twierdzi, że wewnątrz coś "lata" i że się boi no i ma uczulenie. Naprawdę nic nie zauważyłem, sprawdzam czy wewnątrz jest jakaś mucha czy inny owad latający - ale nic nie znajduję. A ona nadal mówi, że widziała jak podjeżdżałem "to coś" było w aucie. No tak, ten latający owad to byłem ja, bo w aucie naprawdę nic nie ma.
W drodze kompromisu ustalamy, że otworzę na chwilę wszystkie drzwi i "to coś" wyleci może, a jeśli nie to odwołujemy jazdę. Poskutkowało, z tym warunkiem że mamy pozamykać wszystkie okna i unikać otwierania drzwi. Dobrze że mam klimatyzację...
1) Np kursantka, która mimo wysokiej temperatury prowadzi auto w rękawiczkach. Jak twierdzi, pocą jej się dłonie - dla mnie nie jest to problem bo i tak chusteczkami przecieram kierownicę, ale skoro tak chce - nic mi do tego. Nie przeszkadza mi także to, że ubrana jest jakby było minus dziesięć, niech tam - ja włączam klimatyzację bo mi gorąco i uczę.
Ale gdy byłem ostatnio z nią na placu, podszedł kolega. Patrzył na nią dziwnie, na mnie jeszcze bardziej. Czułem, że chce o to zapytać, ale powstrzymał się. I dobrze. Ciekawe na jak długo...
2) Tak samo nie rusza mnie kolejny kursant. Przychodzi na jazdę, wcześniej uczyłem jego rodziców ( niecały rok temu zrobili prawo jazdy, oboje już zdali - matka za trzecim, ojciec za pierwszym) i jedyne co chce, to ruszać z impetem. W każdej sytuacji wdusza gaz pewnie ponad połowę, szybko puszcza sprzęgło i katapultujemy się do przodu.
Nie pomagało tłumaczenie, więc musiałem ostrzej. Zrobiłem mu ostatnio małą awanturę, bo jakaś dyscyplina musi być. Ja wiem, że u innych instruktorów miałby spokój i nikt by się nim nie przejmował, tam byłby na stopie koleżeńskiej, mógłby wozić swoje laski w aucie i szaleć po mieście z łokciem na drzwiach. Ale jest u mnie - pewnie rodzice mu kazali wybrać mnie - w końcu jednak przyszedł na kurs nauki jazdy, a nie jak najszybszego ruszania z piskiem opon. Mimo wszystko lubię go i staram się ze wszystkich sił żeby nauczyć go kultury, zasad i współżycia na drodze.
3) I następna kursantka. Podjeżdżam w umówione miejsce, wysiadam zza kierownicy i zapraszam ją, a ona mówi że nie wsiądzie. Staję zaskoczony niedowierzając co słyszę i proszę o powtórzenie. Ona twierdzi, że wewnątrz coś "lata" i że się boi no i ma uczulenie. Naprawdę nic nie zauważyłem, sprawdzam czy wewnątrz jest jakaś mucha czy inny owad latający - ale nic nie znajduję. A ona nadal mówi, że widziała jak podjeżdżałem "to coś" było w aucie. No tak, ten latający owad to byłem ja, bo w aucie naprawdę nic nie ma.
W drodze kompromisu ustalamy, że otworzę na chwilę wszystkie drzwi i "to coś" wyleci może, a jeśli nie to odwołujemy jazdę. Poskutkowało, z tym warunkiem że mamy pozamykać wszystkie okna i unikać otwierania drzwi. Dobrze że mam klimatyzację...
wtorek, 24 kwietnia 2018
Pragnienie
Robię zmianę. Chłopak, który kończy jazdę wsiada na tył i prosi żeby go podwieźć. Za kierownicą przygotowuje się młoda dziewczyna, ale nawet ja zauważam że w ciąży. Przed ruszeniem ogląda się do tyłu i zwraca uwagę chłopakowi, żeby zapiął pasy. Ten wyraźnie niezadowolony zapina, ale po chwili zaczyna dialog...
- a jak to tak, Ty bez pasów a mnie upominasz?
- tak, bo ja mogę (odpowiada kursantka, ja się nie wtrącam na razie)
- a dlaczego Ty możesz bez a ja muszę zapinać? (pyta jeszcze bardziej poirytowany niż wcześniej)
- bo...jestem w ciąży (odpowiada ona)
- też bym chciał...(skwitował chłopak)
- nie żartuj, naprawdę chciałbyś być w ciąży? (pytam z niedowierzaniem)
- no gdybym mógł wtedy nie zapinać pasów, to tak (odpowiedział)
- a jak to tak, Ty bez pasów a mnie upominasz?
- tak, bo ja mogę (odpowiada kursantka, ja się nie wtrącam na razie)
- a dlaczego Ty możesz bez a ja muszę zapinać? (pyta jeszcze bardziej poirytowany niż wcześniej)
- bo...jestem w ciąży (odpowiada ona)
- też bym chciał...(skwitował chłopak)
- nie żartuj, naprawdę chciałbyś być w ciąży? (pytam z niedowierzaniem)
- no gdybym mógł wtedy nie zapinać pasów, to tak (odpowiedział)
sobota, 21 kwietnia 2018
Podsumowanie tygodnia 28
Poniedziałek
Szykuje się ciężki tydzień, mnóstwo ludzi czeka w kolejce na jazdy.
Wtorek
Egzamin wewnętrzny praktyczny. W końcu ktoś zdał. 18-letni, grzeczny i słuchający mnie. Przyszedł od innego instruktora i już został. Miał spore braki, ale jak ktoś chce - da radę. No i zdał egzamin, w firmie uważają go za geniusza (sekretarka: zdałeś u Tomka? Niesamowite, musisz jeździć genialnie...)
Środa
Trasa. Łapię oddech, zachwycam się zielenią i chmurami.
Czwartek
Dwa egzaminu z jazdy i oba negatywne. Jeden przy samym końcu (nieustąpienie pierwszeństwa), drugi na wzniesieniu (początek egzaminu).
Piątek
Po jazdach ledwo żyję, a jeszcze czeka mnie godzina innej pracy i długi wyjazd...
Szykuje się ciężki tydzień, mnóstwo ludzi czeka w kolejce na jazdy.
Wtorek
Egzamin wewnętrzny praktyczny. W końcu ktoś zdał. 18-letni, grzeczny i słuchający mnie. Przyszedł od innego instruktora i już został. Miał spore braki, ale jak ktoś chce - da radę. No i zdał egzamin, w firmie uważają go za geniusza (sekretarka: zdałeś u Tomka? Niesamowite, musisz jeździć genialnie...)
Środa
Trasa. Łapię oddech, zachwycam się zielenią i chmurami.
Czwartek
Dwa egzaminu z jazdy i oba negatywne. Jeden przy samym końcu (nieustąpienie pierwszeństwa), drugi na wzniesieniu (początek egzaminu).
Piątek
Po jazdach ledwo żyję, a jeszcze czeka mnie godzina innej pracy i długi wyjazd...
czwartek, 19 kwietnia 2018
Szał
Odbierając auto po innym instruktorze wpadam w szał. Nie dość że wszystkie szyby umorusane tak, że mało co widać, na dywanikach tyle ziemi że można sadzić trawę, to wszędzie okruszki po spożywanym śniadaniu, obiedzie i kolacji zapewne. Jak można zostawić taki chlew (przepraszam, tam pewnie czyściej) i oddać komuś tak zapuszczone auto?
Ale to nie wszystko. Otwieram schowek. I co tam się znajduje? Nie zgadniecie. Kilka małych opakowań z...marchewkami. Takimi gotowymi do spożycia, umytymi i pokrojonymi w plastry. Sprzedają takie w chyba każdym markecie, te są chyba z Biedronki. Z tym, że nie miały już koloru marchewkowego - tylko raczej szaro-siwy. Pleśń rozgościła się w nich na dobre. Wyrzucam je, tak samo jak kilka tekturowych kubków po kawach z Orlenu, pomiętych paragonów i pustej butelce po wodzie mineralnej.
Ja nie chcę robić afery, bo wyjdzie na to że pracuję tam nieco ponad rok i już się rządzę... więc pokornie jadę na myjnię, odkurzam i myję szyby, wycieram zafajdane progi (o które wybrudziłem spodnie), dezynfekuję schowek i inne elementy dotykane przez kursantów używając antybakteryjnych chusteczek, które szybko z koloru białego zamieniają się w czarny. Teraz względnie pachnie w aucie, a jutro mogę nim spokojnie pracować...(w weekend znów oddaję auto...).
Ale, jeśli to się będzie powtarzać częściej nie zostawię tak tego.
Ale to nie wszystko. Otwieram schowek. I co tam się znajduje? Nie zgadniecie. Kilka małych opakowań z...marchewkami. Takimi gotowymi do spożycia, umytymi i pokrojonymi w plastry. Sprzedają takie w chyba każdym markecie, te są chyba z Biedronki. Z tym, że nie miały już koloru marchewkowego - tylko raczej szaro-siwy. Pleśń rozgościła się w nich na dobre. Wyrzucam je, tak samo jak kilka tekturowych kubków po kawach z Orlenu, pomiętych paragonów i pustej butelce po wodzie mineralnej.
Ja nie chcę robić afery, bo wyjdzie na to że pracuję tam nieco ponad rok i już się rządzę... więc pokornie jadę na myjnię, odkurzam i myję szyby, wycieram zafajdane progi (o które wybrudziłem spodnie), dezynfekuję schowek i inne elementy dotykane przez kursantów używając antybakteryjnych chusteczek, które szybko z koloru białego zamieniają się w czarny. Teraz względnie pachnie w aucie, a jutro mogę nim spokojnie pracować...(w weekend znów oddaję auto...).
Ale, jeśli to się będzie powtarzać częściej nie zostawię tak tego.
środa, 18 kwietnia 2018
No trudno
Zdumiewają mnie nadal, jedyni krzyczą, inni słuchają, jeszcze inni mają ciągłe wymówki. Ale ostatnio pojawił się nowy trend - olewanie wszystkich i wszystkiego metodą "no trudno".
P., ale czerwone światło oznacza że powinniśmy stanąć przed sygnalizatorem, wiesz?
- no trudno...
Kobieta na przejściu, hamuj bo rozjedziemy!
- no trudno...
Po kilku chwilach spokoju, ciąg dalszy.
P. - linia podwójna ciągła oznacza zakaz najeżdżania i przekraczania jej - to ważne, bo po coś te linie tu są. Było o tym na wykładzie.
- no trudno...
Gdy na jednym ze skrzyżowań auto gaśnie mu chyba trzy razy już nawet nic nie mówię znając jego "no trudno".
Po kilkunastu dniach przyszedł na egzamin wewnętrzny. Kilka ostatnich godzin miał z kim innym i byłem nawet ciekaw, czy może poprawił swoją jazdę (bo przecież nie kulturę - na to nie liczę w ogóle). Egzaminu nie zdał, ale wtedy ja mu powiedziałem: "no trudno - teraz godziny dodatkowe trzeba wziąć..."
P., ale czerwone światło oznacza że powinniśmy stanąć przed sygnalizatorem, wiesz?
- no trudno...
Kobieta na przejściu, hamuj bo rozjedziemy!
- no trudno...
Po kilku chwilach spokoju, ciąg dalszy.
P. - linia podwójna ciągła oznacza zakaz najeżdżania i przekraczania jej - to ważne, bo po coś te linie tu są. Było o tym na wykładzie.
- no trudno...
Gdy na jednym ze skrzyżowań auto gaśnie mu chyba trzy razy już nawet nic nie mówię znając jego "no trudno".
Po kilkunastu dniach przyszedł na egzamin wewnętrzny. Kilka ostatnich godzin miał z kim innym i byłem nawet ciekaw, czy może poprawił swoją jazdę (bo przecież nie kulturę - na to nie liczę w ogóle). Egzaminu nie zdał, ale wtedy ja mu powiedziałem: "no trudno - teraz godziny dodatkowe trzeba wziąć..."
sobota, 14 kwietnia 2018
Podsumowanie tygodnia 27
Poniedziałek
Wymieniam opony. Letnie są cichsze i mają ładniejszy wzór bieżnika.
Wtorek
Kolejny egzamin z jazdy. Kursantka popełnia sporo błędów, a największy to fakt że hamuje na lewym pasie tak gwałtownie, że tylko cudem udaje mi się opanować auto i uciec na prawą żeby ci z tyłu nas nie rozjechali...Oczywiście ma negatywny. Wysiada z trzaskaniem drzwi.
Środa
Sekretarka marudzi, że przeze mnie nie może wypuścić ludzi na egzaminy w WORD. Bo jak mają negatywne, to muszą poprawiać. Ale przecież to nie moja wina...
Czwartek
Tomek, (...) się na ciebie obraził, bo oblałeś mu kursantkę na wewnętrznym - oznajmił z dziwnym uśmiechem szef. I od razu przeszedł do innej sprawy, co potraktowałem jako fakt że nie muszę czegokolwiek tłumaczyć...
Piątek
Pytanie na pierwszej godzinie jady: jest prawy kierunkowskaz, jest lewy i jakie są jeszcze? Yyy, zaniemówiłem. Znowu.
Na 8 egzaminów wewnętrznych praktycznych (w tym tygodniu) wszyscy nie zdali. Chyba odsuną mnie o tych obowiązków tak czuję...
Wymieniam opony. Letnie są cichsze i mają ładniejszy wzór bieżnika.
Wtorek
Kolejny egzamin z jazdy. Kursantka popełnia sporo błędów, a największy to fakt że hamuje na lewym pasie tak gwałtownie, że tylko cudem udaje mi się opanować auto i uciec na prawą żeby ci z tyłu nas nie rozjechali...Oczywiście ma negatywny. Wysiada z trzaskaniem drzwi.
Środa
Sekretarka marudzi, że przeze mnie nie może wypuścić ludzi na egzaminy w WORD. Bo jak mają negatywne, to muszą poprawiać. Ale przecież to nie moja wina...
Czwartek
Tomek, (...) się na ciebie obraził, bo oblałeś mu kursantkę na wewnętrznym - oznajmił z dziwnym uśmiechem szef. I od razu przeszedł do innej sprawy, co potraktowałem jako fakt że nie muszę czegokolwiek tłumaczyć...
Piątek
Pytanie na pierwszej godzinie jady: jest prawy kierunkowskaz, jest lewy i jakie są jeszcze? Yyy, zaniemówiłem. Znowu.
Na 8 egzaminów wewnętrznych praktycznych (w tym tygodniu) wszyscy nie zdali. Chyba odsuną mnie o tych obowiązków tak czuję...
wtorek, 10 kwietnia 2018
Częsty błąd
Prozaiczny wydawałoby się, ale trochę kosztowny (140 zł). Mianowicie - chodzi o kwestię włączania świateł na placu manewrowym. Kursanci najpierw włączają światła, a dopiero potem robią całą resztę. Jak łatwo się domyślić, jeśli większość z nich zastosuje taką kolejność - akumulator po najwyżej miesiącu nadaje się do wymiany.
Włączenie najpierw świateł a dopiero potem ustawianie fotela, lusterek i tego wszystkiego jest...beznadziejnym posunięciem. Akumulator, który i tak co chwilę dostaje mnóstwo kopniaków (najgorzej jak ktoś próbuje uruchomić auto na biegu z wciśniętym hamulcem - po kilku takich próbach bateria wręcz pęcznieje i nadaje się do wyrzucenia) powinien być szanowany, bo kosztuje nie małe pieniądze. Niestety instruktorzy pracując na firmowych (a więc nie swoich) autach mają to gdzieś i uczą zachowań "na małpę" - zawsze włącz światła - będziesz mieć spokój. Im wcześniej to zrobisz tym mniejsze ryzyko że zapomnisz... (jakie to głupie...)
I to nic że świeci oślepiające słońce - takim kursantom wpaja się, że muszą włączyć światła mijania - nie rozumieją i nie widzą potrzeby korzystania z nowoczesnego oświetlenia do jazdy dziennej w technice led. Jakże często słyszę (...) kazał włanczać światła na trzy razy do przodu... (pisownia celowa). Zauważyłem, że spora część kursantów od niego nawet nie wie jak te światła się nazywają - po prostu mechanicznie przekręcają "na trzy razy do przodu"... ratunku...
Na szczęście, nie jestem sam na placu boju. Wyobraźcie sobie, że w "moim" WORD-dzie coraz częściej egzaminatorzy oblewają właśnie za kolejność - czyli jeśli ktoś najpierw włączy światła, a potem silnik - ma błąd (tabela nr 4 do rozporządzenia w sprawie egzaminowania[...], pozycja 2, pkt 1 i 2). Wiem że nie powinno, ale cieszy mnie to...
A już szczytem była pewna pani, która ostatnio na egzaminie wykazała się nadgorliwością. W piękną, słoneczną pogodę chciała być bardziej święta od papieża i ... włączyła światła - zamiast spokojnie nie ruszać dźwigni i zostawić led-y do jazdy dziennej ona włączyła "na trzy razy do przodu". Ale, biedna kobicina nie zauważyła że owa dźwignia była lekko odepchnięta od kierownicy i w efekcie włączyła - ale zamiast świateł mijania - drogowe. Oczywiście nie popatrzyła na zestaw kontrolek znajdujący się 40 cm przed jej wielkimi oczami dodatkowo wspomaganymi okularami, który wręcz krzyczał że coś jest nie tak. Nie zdała, nawet nie wyjechała z placu. I dobrze, szkoda że egzamin kosztuje tylko 140 zł...
Włączenie najpierw świateł a dopiero potem ustawianie fotela, lusterek i tego wszystkiego jest...beznadziejnym posunięciem. Akumulator, który i tak co chwilę dostaje mnóstwo kopniaków (najgorzej jak ktoś próbuje uruchomić auto na biegu z wciśniętym hamulcem - po kilku takich próbach bateria wręcz pęcznieje i nadaje się do wyrzucenia) powinien być szanowany, bo kosztuje nie małe pieniądze. Niestety instruktorzy pracując na firmowych (a więc nie swoich) autach mają to gdzieś i uczą zachowań "na małpę" - zawsze włącz światła - będziesz mieć spokój. Im wcześniej to zrobisz tym mniejsze ryzyko że zapomnisz... (jakie to głupie...)
I to nic że świeci oślepiające słońce - takim kursantom wpaja się, że muszą włączyć światła mijania - nie rozumieją i nie widzą potrzeby korzystania z nowoczesnego oświetlenia do jazdy dziennej w technice led. Jakże często słyszę (...) kazał włanczać światła na trzy razy do przodu... (pisownia celowa). Zauważyłem, że spora część kursantów od niego nawet nie wie jak te światła się nazywają - po prostu mechanicznie przekręcają "na trzy razy do przodu"... ratunku...
Na szczęście, nie jestem sam na placu boju. Wyobraźcie sobie, że w "moim" WORD-dzie coraz częściej egzaminatorzy oblewają właśnie za kolejność - czyli jeśli ktoś najpierw włączy światła, a potem silnik - ma błąd (tabela nr 4 do rozporządzenia w sprawie egzaminowania[...], pozycja 2, pkt 1 i 2). Wiem że nie powinno, ale cieszy mnie to...
A już szczytem była pewna pani, która ostatnio na egzaminie wykazała się nadgorliwością. W piękną, słoneczną pogodę chciała być bardziej święta od papieża i ... włączyła światła - zamiast spokojnie nie ruszać dźwigni i zostawić led-y do jazdy dziennej ona włączyła "na trzy razy do przodu". Ale, biedna kobicina nie zauważyła że owa dźwignia była lekko odepchnięta od kierownicy i w efekcie włączyła - ale zamiast świateł mijania - drogowe. Oczywiście nie popatrzyła na zestaw kontrolek znajdujący się 40 cm przed jej wielkimi oczami dodatkowo wspomaganymi okularami, który wręcz krzyczał że coś jest nie tak. Nie zdała, nawet nie wyjechała z placu. I dobrze, szkoda że egzamin kosztuje tylko 140 zł...
sobota, 7 kwietnia 2018
Podsumowanie tygodnia 26
Wtorek
Praca. Życie. Względny spokój.
Środa
Nadal ochota na pracę. Mimo podłości innych.
Czwartek
Po południu krwotok. Na szczęście czytałem niedawno co robić w takich sytuacjach, więc pomogłem mu dość sprawnie (nie wiedziałem że w sytuacjach awaryjnych wydaję tak zdecydowane polecenia nie znoszące sprzeciwu). Jeździmy, ale muszę uważać czy wszystko z nim ok, po jazdach odwożę do domu niedaleko, jakieś 30 km i przy okazji jadę w trasę. Tym razem nie żadne autostrady - zwykłe powiatówki. Szeroki horyzont, powoli zieleniejąca się zieleń, bociany na gniazdach i tylko nasz cień auta. Spokój. I kursant zadowolony że pusta droga. Coś tam w radiu gra, ale słyszę już delikatne uderzenia fruwających robaczków o szybę...cieplej i słoneczniej...
Piątek
Dzień na pełnych obrotach. Kilka razy tuż przed zderzeniem, adrenalina... O dziwo, mimo nieprzespanej nocy reaguję szybko, trzeźwo i skutecznie. Ale, chyba niebawem wyłamię ten hamulec...(za dużo siły)
No i kursant z wczorajszego krwotoku - zdał dziś egzamin i podziękował. Dla takiego zwykłego "dziękuję" warto... Gdy wiozłem go na egzamin spytałem "czy wszystko ok - wiesz o co pytam" (przy innym kursancie nie lubię wprost), odpowiedział że tak i ma chusteczki gdyby coś (wczoraj nie miał, ale ja tak)...
Praca. Życie. Względny spokój.
Środa
Nadal ochota na pracę. Mimo podłości innych.
Czwartek
Po południu krwotok. Na szczęście czytałem niedawno co robić w takich sytuacjach, więc pomogłem mu dość sprawnie (nie wiedziałem że w sytuacjach awaryjnych wydaję tak zdecydowane polecenia nie znoszące sprzeciwu). Jeździmy, ale muszę uważać czy wszystko z nim ok, po jazdach odwożę do domu niedaleko, jakieś 30 km i przy okazji jadę w trasę. Tym razem nie żadne autostrady - zwykłe powiatówki. Szeroki horyzont, powoli zieleniejąca się zieleń, bociany na gniazdach i tylko nasz cień auta. Spokój. I kursant zadowolony że pusta droga. Coś tam w radiu gra, ale słyszę już delikatne uderzenia fruwających robaczków o szybę...cieplej i słoneczniej...
Piątek
Dzień na pełnych obrotach. Kilka razy tuż przed zderzeniem, adrenalina... O dziwo, mimo nieprzespanej nocy reaguję szybko, trzeźwo i skutecznie. Ale, chyba niebawem wyłamię ten hamulec...(za dużo siły)
No i kursant z wczorajszego krwotoku - zdał dziś egzamin i podziękował. Dla takiego zwykłego "dziękuję" warto... Gdy wiozłem go na egzamin spytałem "czy wszystko ok - wiesz o co pytam" (przy innym kursancie nie lubię wprost), odpowiedział że tak i ma chusteczki gdyby coś (wczoraj nie miał, ale ja tak)...
środa, 4 kwietnia 2018
Wiosna
Po świętach, uff. To nic że dużo pracy, to nawet lepiej. Mnóstwo pierwszych godzin zaliczyłem wczoraj i dziś. Gardło boli, kręgosłup też, ale jest ok. Każdego po kolei męczę jak powinien ustawić fotel, jak zmieniać biegi, jak hamować itp itd. Większości w ogóle to nie interesuje, niektórzy są zaskoczeni że aż tyle muszą zrobić zanim zaczną jechać... Najlepsi są ci, którzy co chwilę mi mówią "ja wiem", "ja znam to"... ale jestem niewzruszony i mówię swoje dalej. A potem jak pytam co i jak to najczęściej nie wiedzą. To nic, przecież ja od tego jestem...
I zrobiło się tak ciepło, że prawie od samego rana włączam klimatyzację. Niestety w Baleno wnętrze nagrzewa się bardzo szybko, wystarczy odrobina słońca i już jest gorąco (wczoraj termometr w aucie pokazał maksymalnie 16 stopni, ale dziś już 21).
Opony nadal zimowe, huczą już niemiłosiernie, ale na razie nie mamy czasu aby je zmienić - może w weekend? Niech się już robi zielono, niech już liście kołyszą się na wietrze...
I zrobiło się tak ciepło, że prawie od samego rana włączam klimatyzację. Niestety w Baleno wnętrze nagrzewa się bardzo szybko, wystarczy odrobina słońca i już jest gorąco (wczoraj termometr w aucie pokazał maksymalnie 16 stopni, ale dziś już 21).
Opony nadal zimowe, huczą już niemiłosiernie, ale na razie nie mamy czasu aby je zmienić - może w weekend? Niech się już robi zielono, niech już liście kołyszą się na wietrze...
poniedziałek, 2 kwietnia 2018
Chyba że...
...po południu wsiądę i odjadę daleko, żeby znaleźć się po drugiej stronie tęczy. Jest tam prosta droga, kraina spokojna i błękitne niebo. I nikt nie zapyta, nie zdziwię nikogo. Jedynie cichutkie dźwięki rozkołysanej trąbki ukołyszą mnie na zawsze, może spełni się sen, spokojny tak... Po drugiej stronie wszystkie słabości rozmyją się jak niegroźna mgła nad szczytami gór, jak łagodny szept. Nie ma tam nikogo, prócz mnie...
Zostawię za sobą białe obłoki, szare dni i ciągnące się niechciane (...). Wtulę się w czarny sen o zmroku...zasnę w nieskończoności, chyba że... Ty mnie polubisz i w tym śnie obudzisz. Łagodne światło Twoich oczu, blask i serca ukłucie ale...nie boli...
...do rozsądku mi przemówisz, serca spokój przywrócisz, wyciągniesz z dna. A kiedy znów popełnię błąd, gdy słabe dni znów wbiją w kąt, każdą myśl, każdy czyn podzielimy na dwa, trwożny czas już nie złapie nas... Położę głowę na Twym ramieniu, w słońcu biały zabłyszczy bez, po deszczu cały w chmurze łez...
Zostawię za sobą białe obłoki, szare dni i ciągnące się niechciane (...). Wtulę się w czarny sen o zmroku...zasnę w nieskończoności, chyba że... Ty mnie polubisz i w tym śnie obudzisz. Łagodne światło Twoich oczu, blask i serca ukłucie ale...nie boli...
...do rozsądku mi przemówisz, serca spokój przywrócisz, wyciągniesz z dna. A kiedy znów popełnię błąd, gdy słabe dni znów wbiją w kąt, każdą myśl, każdy czyn podzielimy na dwa, trwożny czas już nie złapie nas... Położę głowę na Twym ramieniu, w słońcu biały zabłyszczy bez, po deszczu cały w chmurze łez...
Subskrybuj:
Posty (Atom)