Poniedziałek, 20 sierpnia
|
San, Przemyśl |
Wyjazd z domu po godzinie 9.30 - nawigacja z najnowszą
AutoMapą ustawiona i w drogę! Pierwszym ciekawym miejscem w podróży był Przemyśl. Miasto początkowo nie zachęciło mnie niczym szczególnym (podczas przeglądania informacji o zabytkach i miejscach wartych odwiedzin), ale po dojechaniu na miejsce zmieniłem zdanie! Przemyśl to bardzo zadbane, przyjazne i miłe miejsce do ... wszystkiego! Niesamowite wrażenie robi już centrum miasta - niezbyt rozległe, a przytulne i gościnne z wąskimi kamienistymi uliczkami. Dodatkowo jest tam coś, co sprawia że chce się tam być - jakiś pozytywny zapach miasta. Zapach ulicy, tego bruku, jedzenia (pełno tam kawiarenek, pizzerii itp) i świeży powiew znad rzeki przecinającej miasto - Sanu!A nad wszystkim góruje zamek - akurat remontowany i nieczynny dla zwiedzających.
|
Rynek, Przemyśl |
Na obiad wybraliśmy się do restauracji Barcelonka - znanej z programu
Kuchenne rewolucje Magdy Gessler (oczywiście, gdyby nie tv pewnie byśmy się tam nie pojawili). Ja zamówiłem Placek po bieszczadzku (mała porcja okazała się być bardzo wielką) - za 12 zł! To bardzo smaczne i bogate danie z dużą ilością placka ziemniaczanego, chudego mięsa, sosu i innych dodatków! Polecam to miejsce.
|
Zabytkowe kamienice, Przemyśl |
Niestety, trzeba było jechać dalej więc zobaczyliśmy tylko mały ułamek tego miasta. Następny cel - Polańczyk. Po drodze mnóstwo serpentyn - jeszcze nie jechałem taką drogą - z ciągłymi wzniesieniami i spadkami. Tu ujawniła się słabość silnika Suzuki. Niby ma 94 KM, ale moment obrotowy to tylko 118 Nm osiąganych od 4800obr/min. Efekt tego taki, że przy dwóch osobach na pokładzie auto bardzo szybko słabło nawet przy małych wzniesieniach. Ostre zakręty wymuszały zmniejszenie prędkości do 40-50 km/h - a to wymagało nawet jazdy na drugim biegu!
|
Jezioro Solińskie, Polańczyk |
Już wcześniej zauważyłem że Swift jest wrażliwy na obciążenie pojazdu, więc gdybym jechał w Bieszczady w cztery osoby (fakt - nie wiem jakby się zmieściły), to musiałaby być taka podróż straszną udręką. Zaletą była względna cisza przy prędkościach 90-100 km/h, sprawna klimatyzacja (szczególnie z ciemnymi szybami) oraz całkiem niezłe trzymanie drogi - nawet na tych ostrych zakrętach. Do Polańczyka dotarliśmy.pod wieczór. Miejsce noclegu na świetnym osiedlu położonym na górce, skąd był piękny widok na jezioro Solińskie.
|
Punkt widokowy, Polańczyk |
Wtorek, 21 sierpnia
|
Jezioro Solińskie, Polańczyk |
Oczywiście wyjście na cypel w Polańczyku ulicą Zdrojową - pełną kramów, restauracji, budek z serem i gadżetami pamiątkowymi. Mnóstwo ludzi, przeróżne tablice rejestracyjne i niezwykle mała plaża - tzn miejsce w którym można się kąpać! Plaża (kamienista) oczywiście strzeżona przez ratowników, a "małość" wyznaczonego miejsca wynika z tego, że jezioro Solińskie jest dość niebezpiecznym jeziorem - pełnym urwisk i nagłych uskoków. Często nawet 2.5 - 3 metry od brzegu jest tak głęboko że nie mogłem nogą dotknąć do podłoża. Pogoda dopisała, więc pod koniec dnia wyjście na parę punktów widokowych nieopodal miejsca nocowania - niesamowite widoki! Ale także bolące nogi - nie jestem przyzwyczajony do takich wędrówek i nawet małe wzniesienia "lekko" mnie męczyły...
|
Plaża w Polańczyku |