Poniedziałek
Poniedziałki są coraz bardziej trudne. Świadomość że znowu zaczyna się kolejny tydzień z klientami jest tak podła, że robi mi się niedobrze. Znajoma mówi, że to objawy depresji i że powinienem do lekarza iść.
Tymczasem ten dzień jest dla mnie wyjątkowy, bo to dzień urodzin. Dostaję kilka SMS-ów i życzeń telefonicznych. Miło.
Wieczorem idę popływać na basen, oraz wygrzać się na saunach. Jest mało ludzi i całkiem przyjemnie.
Wtorek
Z samego rana wiadomość od Uli. Pyta czy już dostałem przesyłkę, ale w skrzynce pocztowej pusto. W pracy kontrola i porządna reprymenda od przełożonego. Ostatnio powiedział że nie będzie ingerował w moje decyzje, ale najwyraźniej zmienił zdanie.
Po południu dostaję avizo z poczty.
Środa
Z samego rana odbieram przesyłkę od Uli. Nie bez przeszkód, bo chociaż całkiem miły pan bardzo się starał to nie mógł podłączyć tego urządzenia na którym się trzeba podpisać odbierając przesyłkę. Dwoił się i troił, aż w końcu wydał mi paczkę przez okienko swojej koleżanki. Wcześniej go tam nie widziałem, chyba to ktoś nowy. Ale w tym wieku?
W Departamencie nie miałem sposobności do zajrzenia, choć kusiło mnie bardzo! Wieczorem otworzyłem, a tam przepiękne kartki (2) ze świetnymi życzeniami - takimi trafionymi w sedno, książka oraz czekolada. Totalne zaskoczenie!
Czwartek
Protokół z kontroli wtorkowej. Przełożony spuszcza z tonu i stwierdza, że w sumie to miałem prawo podjąć taką decyzję i że ogólnie jest ok. No super. Najpierw zjechał mnie od góry do dołu, a potem bez żadnego przepraszam stwierdził że jest ok. Masakra.
Dostaję kartkę pocztową z Mazur od Darka i cudArteńki.
Po pracy jeżdżę rowerem po lesie. Piękne ścieżki zachęcają do rekreacji i odpoczynku.
Piątek
Niebawem wyjeżdżam na tygodniowe wakacje. Niby urlop wpisany w grafik, ale okazuje się że główny manager kręci nosem i wszystko to wisi na włosku. Po pracy idę na pizzę i lody a potem na miejscowe sauny.