Poniedziałek
Po oddaniu krwi idę na obiad. Wydawało mi się że spokojnie zjem dwudaniowy (zupa ryżowa + burger) ale okazało się to ponad moje siły. Oczywiście mógłbym próbować jeść do oporu, ale to niezbyt zdrowe. Wydaje mi się że niewiele osób jest w stanie zjeść taką dużą porcję, a zwłaszcza tą ilość frytek. Zestaw taki (woda/zupa/burger z frytkami i sosem pomidorowym) kosztuje niecałe 35 zł. Ja część jedzenia zabrałem do domu.
Wtorek
Wyjątkowo zamiast hulajnogi jako środek transportu do pracy wybieram własne autko. Ale - ulica gdzie mam garaż jest remontowana. Zwykle da się nią przejechać manewrując pomiędzy robotnikami i maszynami, ale tego dnia niestety nie. Już w nocy padał rzęsisty deszcz, a zdarty asfalt spowodował coś jakby koryto rzeki, po którym płynęło mnóstwo błota i trochę wody. Po wyjechaniu z garażu miałem mieszane uczucia czy przebrnę te 300 (na oko) metrów do asfaltu. Udało mi się przejechać 10-20 metrów jadąc trochę bokiem i musiałem zatrzymać się i przepuścić auta z przeciwka. Jedno jakoś przejechało, ale drugie ugrzęzło w jasnożółtym korycie błotnym tuż przede mną. Bez szans na wyminięcie. Cudem udało mi się zawrócić i wstawić auto do garażu (z całkowicie brudnymi kołami), po czym pobiegłem po hulajnogę. Nic że deszcz - jakoś do pracy trzeba dojechać.
Środa
Wizyta u lekarza. Oczywiście czas wejścia nie zgadzał się z zaplanowanym - czekałem pół godziny dłużej, ale rozumiem to. Obiekt prywatny i pierwszy minus - krzyż na ścianie. Na stoliku gazety do poczytania (m.in "Gość Niedzielny"), co mocno zniechęciło mnie do kontynuowania leczenia w tym miejscu. Rejestratorka Magda bardzo miła, przyniosła mi krzesło (było trochę ludzi) - nie dość że sprawnie obsługiwała ludzi to jeszcze odbierała telefony. Mogłaby pracować w naszym Departamencie, wydawała się być bardzo sprytną osobą. Dodatkowo sytuację nieco polepszył lekarz, profesjonalny i konkretny, do tego przeznaczył mi więcej czasu niż standardowo w takich sytuacjach. No, ale cena także była dużo wyższa. Ostatecznie umawiam się na kolejną wizytę z tym, że sprawdzę jeszcze inne miejsca tego typu i jakby co to odwołam.
Czwartek
Pobory na koncie. Nowe, po podwyżce. Nie ma tragedii choć liczyłem na nieco więcej. Za miesiąc będzie kolejna podwyżka, taka bardziej symboliczna ale jednak.
Piątek
Do Departamentu przyjeżdża zespół ratownictwa medycznego. Jeden z klientów na sali poczuł się słabo, więc ktoś z obsługi przy okienkach postanowił wezwać pomoc. Oczywiście nie może takie coś wpłynąć na naszą pracę, więc tylko widziałem taką sytuację ale szczegółów nie znam. W każdym razie zabrali gościa do szpitala. Oczywiście rozpoczęło się już dochodzenie - zespół do spraw kontroli zabezpieczył monitoring i rozpoczął wnikliwe śledztwo. A nuż to wina pracownika Departamentu!
Po pracy wracam w lekkim deszczu do domu (na hulajnodze), ale jest bardzo przyjemnie ciepło. Suszę ubrania i zaczynam kolejny wspaniały weekend!