wtorek, 30 listopada 2010

Zaskoczenie [2]

Zaspy wszędzie, ślisko wszędzie. Co to będzie !

Kursanci nie odwołują jazd (dziś sporadycznie tylko jedna osoba zadzwoniła i przesunęła zajęcia na piątek), poza tym korki korki i jeszcze raz korki.

Wczoraj 500 metrów na głównej drodze jechałem 40 minut. A raczej stałem. Powodów było kilka. Pierwszy to pojazd typu TIR*, który miał problem z małym wzniesieniem. Przy próbie ruszania ustawił się w poprzek jezdni, co skutecznie zablokowało ruch. Jak już się uporał, to wtedy autobus miejski powtórzył jego historię. Na dodatek, na prawym pasie zepsuł się bus. Po 40 minutach pokonałem owe 500 metrów - trochę krawężnikiem, trochę po zaspach, ale udało się :)

A dziś jeździłem z panią z 42 roku. Myślałem, że będzie okropnie jeździć, bo miała spore problemy z hamowaniem (na hamulec dusiła do końca lub wcale). Ale pozytywnie mnie zaskoczyła i w zasadzie jeździła dziś najlepiej ze wszystkich ! Więc umówiłem się z nią na jutro (zwykle robiłem 2 dni przerwy bym mógł dojść do siebie :P) - niech pokaże - jak to napisał pewien czytelnik tego bloga - młodzieży, która "wszystko umie" - jak się jeździć powinno :)

* - na życzenie Hebiusa TIR jest bez kropek pomiędzy literkami :P
PS. Zdjęć do poprzedniego wpisu nie mam, może innym razem coś fajnego "ustrzelę".

poniedziałek, 29 listopada 2010

I znów odpoczywam :)

No i przyszła zima :) Śnieg pada od wczesnych godzin nocnych, dziś rano ośnieżyłem auto i jeździłem w sumie trzy godziny. W czasie tych godzin maksymalnie 20 km przejechałem, choć i tego nie jestem pewien.

Nie ma szans by z kursantem zaparkować, nawet na głównych drogach jest tyle śniegu że praktycznie jedzie się koleinami. Jest wąsko i bardzo ślisko. Nawet pod małe wzniesienia nie mogą wyjechać pojazdy ciężarowe T.I.R, dodatkowo sytuację komplikują autobusy stojące w poprzek jezdni.

Kilku kolegów z pracy musiało użyć łopat, bo ugrzęźli w zaspach. Oczywiście co jakiś czas trzeba stawać i usuwać lód z wycieraczek i lusterek.

WORD w Lublinie odwołał dziś egzaminy praktyczne - właśnie z powodu opadów atmosferycznych. Moje pozostałe jazdy na dziś też są już odwołane, później zrobię kilka zdjęć ulic, wrzucę tu wieczorkiem.

niedziela, 28 listopada 2010

A wieczorkiem ...

A wieczorkiem instruktor odpoczywa. Nie tylko gotuje i sprząta, ale także czyta. Prócz tego co muszę, czytuję także coś co lubię.

Przedwczoraj zamówiłem nowość rynkową - powieść H. Mankella - Niespokojny człowiek.

Z opisu na stronie fankultury.pl:

Nowa bestsellerowa powieść z komisarzem Wallanderem i jego ostatnie śledztwo!
W latach 80. XX wieku w Szwecji miały miejsce incydenty z nieznanymi obiektami pływającymi, pojawiającymi się na Bałtyku. Niespokojny człowiek to kryminał polityczno-szpiegowski oparty na wydarzeniach z czasów schyłku zimnej wojny.
 Uwielbiam książki szpiegowskie, moja biblioteczka jest ich pełna.

piątek, 26 listopada 2010

Gdzie ta zima ?

Po zimie nie ma już śladów - ale to zapewne tylko chwilowe. To i dzień był "pełny" - aż za bardzo nawet. Zmęczony byłem już koło godziny 13.00. W sumie bardzo standardowy - może tylko fakt, że kobieta przy omijaniu innej kobiety przed skrzyżowaniem zaczepiła lusterkiem o drugie lustro. Nie zatrzymała się przy tym, więc ta druga zaczęła ją ścigać. Nie wiem jak się skończyło, bo one skręciły w lewo a ja pojechałem prosto.

Tak czy siak, to ta która omijała jechała bardzo blisko innych pojazdów, blisko tak bardzo że aż uderzyła w lusterko.

A popołudniu wykłady. Mała grupa, bo tylko 18 osób, prawie kameralnie :) Fajnie, bo można bardziej dotrzeć do słuchaczy, o dziwo ludzie nie byli bierni i nawet odpowiadali na moje pytania. Po wykładzie oczywiście ból gardła. I zmęczenie, chyba położę się dziś wcześniej, weekend "naukowy", a od poniedziałku powrót do pracy.

czwartek, 25 listopada 2010

Zima

Dzisiejszy dzień przywitał mnie warstwą kilku centymetrów śniegu. Oczywiście lekko dodatnia temperatura powoduje że wszystko powoli topnieje, ale na pojeździe śniegu więcej niż np na chodniku.

Więc rano poszedłem przygotować pojazd do pracy, dobrze że wziąłem telefon, bo od razu się rozdzwonił. To kursanci, którzy odwoływali jazdy. Oficjalnie mówią że są przeziębieni/chorzy. Ale pewnie faktyczny powód to śnieg za oknem.

Tak więc mam dziś prawie wolny dzień, bo pracuję tylko 1 (jedną) godzinę :)

wtorek, 23 listopada 2010

Podwójna radość

Miałem tu dziś nie wpisywać, ale muszę to uzewnętrznić - dziś zdały dwie moje kursantki ! Co prawda, dopiero za trzecim podejściem - ale jakie to było zadowolenie - przeniosło się na mnie w pełni (chyba).

Szkoda, że już nie będą ze mną jeździły - bardzo miło wspominam te zajęcia - konkretne, z humorem, z dystansem, zawsze punktualne, słowne i nigdy nie mówiły "nie" - idealne !

Zżyłem się z nimi obiema. Jedna to moja sąsiadka (no, mieszka blok dalej), a druga to szefowa ze szkoły. Sąsiadka niebawem wyjeżdża do większego miasta w poszukiwaniu pracy, ale mam nadzieję ją jeszcze spotkać. Szefową widuję dwa razy w tygodniu, miło będzie porozmawiać z nią jako kierowcą - a nie kursantką :)

Obie dziękowały za naukę, dziś odbierałem je z WORD - żałuję że się nie pozwoliłem sobie na nieco szaleństwa - miałem ochotę je wyściskać, ale znów się powstrzymałem - ludzie czekający na egzamin pewnie patrzyliby jak na wariata.

A gdyby nawet to co z tego ?

piątek, 19 listopada 2010

Wandalizm - w świetle słonecznym

Rano obejrzałem dokładnie auto. Brudne, ale nic poza tym.

Więc uszkodzono tylko jeden element - dyszę spryskiwacza (zdjęcie). Ktoś* wyjął to z mocowań (bez jakichkolwiek narzędzi jest to spokojnie do wykonania) dyszę, a wężyk wystawił wysoko w górę.

Dziś obdzwoniłem sklepy motoryzacyjne, będę musiał dobrać coś z bardzo podobnych dysz do innych pojazdów, lub zamówię to na portalu aukcyjnym. Zadzwoniłem także do ASO, by spytać ile takie coś kosztuje. Nie zdziwiłem się jeśli chodzi o cenę - 80 zł (słownie: osiemdziesiąt złotych). Miły pan z drugiej strony słuchawki poinformował, że to i tak ta tańsza wersja, gdyż akurat w tym modelu Toyoty Yaris dysza nie jest regulowana na wysokość (!).

Śmiać się, czy płakać ? W każdym razie, zostawiam ASO na boku, ale tylko na chwilę, gdyż coraz częściej słyszę paskudnie brzmiący zgrzyt przy uruchamianiu zimnego silnika (rano). Coś szykuje się do wymiany, alternator czy coś tam - nie znam się. Może to przez uruchamianie już pracującego silnika, co kursantom się zdarza ? Nie wiem, mniejsza o to. Zima się zbliża, więc pewnie będzie się ów zgrzyt pojawiać częściej, a wtedy coś z tym zrobię (wizyta/telefon do ASO).

Tymczasem, idę (www) się zorientować  na kogo oddam głos pojutrze.

* - moja szefowa twierdzi, że to wysoce prawdopodobne iż akt wandalizmu dokonał uczeń szkoły, w której pracuję (tym bardziej, że już od pewnego czasu ma u mnie nie najlepsze oceny). Ale, nie ma co tego "roztrząsać", nie ma żadnych konkretnych dowodów na to.

czwartek, 18 listopada 2010

Wandalizm

Niestety, dziś wieczorem (lub po południu) pojazd którym zwykle pracuję uległ presji wandala (wandali).

Jak zwykle, zaparkowałem pojazd w samym centrum miasta i poszedłem do szkoły. Po kilku godzinach w momencie otwierania auta zauważyłem, że coś z nim nie tak. Po chwili moje odczucia się potwierdziły. Ktoś uszkodził [****] - w sumie to nie jakaś kosztowna rzecz (chyba że kupię w ASO*), ale jednak. Wkurzyłem się i to bardzo, jak można komuś niszczyć auto ?

Trudno, poszukam w internecie i będę musiał coś kupić i wymienić. Jutro zobaczę (w świetle dziennym) czy nie ma innych uszkodzeń.

Ulica nie ma monitoringu, ja mogę podejrzewać pewną osobę - ale nikogo za rękę nie złapałem ...

* ASO - autoryzowana stacja obsługi.

środa, 17 listopada 2010

Rowerzyści

W okresie letnio-jesiennym powstało w mieście kilka dróg rowerowych, wraz z nimi także przejazdy dla rowerzystów. W mieście gdzie pracuję, do tej pory istniały jedynie przejścia dla pieszych, więc i kursanci przyzwyczajeni do tego typu sytuacji. Ale zupełnie nie potrafią uzmysłowić sobie, że obok przejścia może być przejazd.

Moje jazdy już od dłuższego czasu skupiają się na zwróceniu uwagi na przejazdy dla rowerzystów. Kursanci szczególnie nie myślą o tym przy wykonywaniu skrętów z jednej ulicy w poprzeczną. Przepuszczają pojazdy jadące z przeciwka (przy skrętach w lewo), uważają na pieszych, pilnują oznakowania poziomego (linie, powierzchnie wyłączone) i ... tyle. Albo aż tyle. Nie, wolę określenie TYLKO tyle.

A rowerzyści z racji prędkości pojawiają się czasem nieoczekiwanie, prawie nagle. Oczywiście, wystarczyłoby spojrzeć nieco dalej niż 10 m przed maską eLki by wyeliminować niebezpieczne zjawisko. Chyba jednak będę musiał na to przeznaczyć więcej czasu z kursantami, bo prócz mnie rzadko kiedy przyszli kierowcy się rozglądają.

Z drugiej strony muszę przyznać, że dość łatwo udaje się wyegzekwować traktowanie rowerzysty jako pełnoprawnego uczestnika ruchu drogowego. Mam na myśli sytuacje, kiedy należy  ustąpić pierwszeństwa takiemu dwu-kołowcowi. Na początku kursu ludzie myślą, że przed rowerzystą zdążą zawsze, że "
jakoś to będzie" (w myśl zasady, że skoro pilnują innych aut, to rowerzystów już nie muszą), ale są sposoby i na odpowiednie wytłumaczenie iż tak nie powinno być.

Teraz, kiedy sezon rowerowy martwy, można przyjrzeć się bliżej problemowi i spróbować zaradzić sytuacji, a przy okazji - wzmocnić ten temat na wykładach.

Na koniec - ciekawa fotka. Kto odpowie, po co jest ten znak poniżej "droga jednokierunkowa" ?

sobota, 13 listopada 2010

Wzrost kompetencji ... [2]

Jak wspomniałem w poprzednim wpisie, wkład własny instruktora wynosił 128 zł. To niewiele, ponieważ całe szkolenie kosztuje ponad 1000 zł za osobę. Pisałem już także o tym, że wiele zależy od wykładowcy, od tego czy realizuje dany scenariusz, czy wywiązuje się z programu szkolenia. Dziś już wiem, że pierwsze dwie godziny wykładu powinny m.in zawierać tematykę odpowiedzialności instruktora i podstawy androgogiki. Powinny.

Z kolei bardzo zainteresował mnie wykład z psychologii. Bardzo pozytywna energia prowadzącej wykład/dyskusję chyba udzielił się także uczestnikom. I to pomimo tego, że były to ostatnie zajęcia tego dnia (godziny popołudniowe po całodziennym szkoleniu). Po krótkim wstępie każdy z uczestników oceniał swoją jazdę w skali od 1 do 10 (1 - źle, 10 - bardzo dobrze). Jak się można domyśleć, większość oceniła się wysoko lub bardzo wysoko. Nie od dziś wiadomo, że polscy kierowcy swoją jazdę oceniają w samych superlatywach u innych tymczasem widząc sporo niedoskonałości jazdy.

Ciekawym zagadnieniem był też typ kierowcy "niedzielnego" i tzw "mad-max". Szkoda tylko, że tak mało czasu było na to przewidziane. Mam niedosyt. Oczywiście można zdobyć więcej informacji w specjalistycznej prasie, czy choćby w sieci, ale to nie to samo.

Na razie czytam dołączone materiały do kursu. Są interesujące i szybko je się wchłania. Niebawem trzeba będzie nad tym "e-learningiem" przysiąść :)

wtorek, 9 listopada 2010

Wzrost kompetencji ... [1]

Kilka dni temu uczestniczyłem w pierwszym etapie szkolenia pt Wzrost kompetencji kadry ośrodków szkolenia kierowców. Program ten współfinansowany jest przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.




Szkolenie jest podzielone na kilka etapów:

  1. szkolenie stacjonarne (w WORD);
  2. e-learning - szkolenie przed komputerem (od teraz do kwietnia - dowolny termin);
  3. warsztaty stacjonarne (w WORD);
Jak dotąd, zaliczyłem I etap. Finansowy wkład własny wynosi 128 zł, resztę finansuje UE. W cenie prócz samego szkolenia są materiały (bardzo interesujące - odsyłam TU jakby ktoś chciał dokładnie zobaczyć), wyżywienie na zajęciach stacjonarnych, zaświadczenie o ukończeniu szkolenia (Instytutu Transportu Samochodowego) oraz magnetyczną tablicę na pojazd potwierdzającą udział instruktora w projekcie.

W każdym mieście, gdzie jest to organizowane przebiega to dość podobnie, choć wiele zależy od wykładowców. U nas pierwsze zajęcia prowadził egzaminator, który ma średnią opinię (delikatnie mówiąc) wśród instruktorów. Ciężko określić jaki blok zajęć prowadził (metodyka, psychologia, prawo i dydaktyka), ponieważ mówił o wszystkim i niczym. Te dwie godziny były totalnie zepsute, zmarnowane. Szkoda że było to na samym początku, na szczęście później było o wiele lepiej.

A były to dwie godziny z innym egzaminatorem, który opowiadał o najczęstszych błędach popełnianych przez kursantów, o przyszłych zmianach w przepisach ruchu drogowego i o wielu innych ciekawych sprawach. Prócz tego, że poruszył interesujące kwestie, to jest osobą która potrafi porozumiewać się z grupą (na sali było około 28 osób) w sposób zrozumiały, komunikatywny. A to bardzo ważne ! W dodatku, facet ma opinię fachowca i wielki autorytet, stąd i atmosfera, skupienie słuchaczy i sam wykład - na zupełnie innym poziomie.

Następny wykład prowadził trener, który mówił m.in o sprawach związanych z odpowiednim podejściem do klienta, a także sposobach ich zdobywania. Dwie godziny jak z bicza strzelił.

Ostatnie zajęcia były prowadzone z psychologii. Szkoda że na samym końcu, ponieważ większość (o ile nie wszyscy) byli zmęczeni, a tu czekało kilka zadań do rozwiązania. Tu również czas minął bardzo szybko.

W międzyczasie przerwy na kawę, obiad. Ogólnie - bardzo miło. WORD udostępnił swe klimatyzowane sale wyposażone w naprawdę niezły sprzęt audiowizualny.

C.d.n.

niedziela, 7 listopada 2010

Tro-le-je

Tak jak wcześniej wspominałem - byłem wczoraj na szkoleniu z jazdy na trolejach (małe kółka montowane na tylnej osi pojazdów przednionapędowych, które symulują poślizg już przy małych prędkościach. Mogą być podwójne (bardziej trwałe - jak na zdjęciach) lub pojedyncze). W końcu sam to organizowałem - to trudno abym nie był :) Troleje wypożyczyłem z WORD-u już w piątek. W sobotę szybka zmiana kół na kółeczka i ... do dzieła ! :)

Pojeździłem sobie, popróbowałem jak się zachowuje auto przy hamowaniu w zakręcie, jeździłem (a raczej próbowałem) pomiędzy pachołkami - robiąc symulację omijania czegoś na jezdni. Oczywiście, co jakiś czas zamiast pomiędzy tyczkami, jeździłem po nich (niechcący). Jak się bardziej zwolni bez wciśnięcia sprzęgła, to silnik gasł (trzeba częściej niż normalnie używać sprzęgła, lub nie zwalniać - co nie jest łatwym zadaniem).

Poćwiczyłem, pokręciłem kierownicą jak nigdy (!), tył latał jak szalony, co chwile miałem go nie po tej stronie, po której chciałem. Bardzo ciekawe doświadczenie, tym bardziej przydatne przed nadchodzącą zimą.

No i wymarzłem się przy okazji. Bo trzeba było pilnować auta (tak ogólnie) jak jeździli pozostali. W międzyczasie musiałem załatwić szybki wyskok na uczelnię i zrobić ekspresową godzinkę jazdy. Dobrze, że miałem pomocnika który pomógł przy montażu i demontażu trolei, samemu byłoby dłużej i trudniej.

Przy okazji szkolenie wzbudziło spore zainteresowanie przypadkowych ludzi, którzy to zauważyli. W końcu to dość niecodzienna sytuacja, by nauka jazdy na aż tyle sobie pozwalała :)

środa, 3 listopada 2010

Po pracy

Dzień  wolny (poniedziałek) postanowiłem wykorzystać na spróbowanie przepisu, który już dawno chodzi mi po głowie. Może nie każdy wie, że instruktor to też człowiek :P

Przepis znalazłem gdzieś przypadkiem w sieci. Był to przepis na pieczoną szynkę w cieście francuskim. A więc, szynkę pokroiłem na cienkie paski (coś jak grubsze paluszki), zamarynowałem w przyprawach. Po około godzinie zawijałem ciastem (kupiłem gotowca - nie znam nikogo kto sam robiłby "francuza"), po czym wierzch potraktowałem białkiem (nie wiem po co - tak było w przepisie). No i do piekarnika.

Myślałem, że to bardziej wyrośnie, więc pozostawiałem większe odstępy. Ale teraz już wiem, że można było kłaść je bliżej siebie. Wszystko piekło się około 30-40 minut. Niestety nie miałem żółtego sera, bo pod koniec pieczenia można posypać startym parmezanem (np).

Do tego zrobiłem szybką sałatkę z kalafiora no i próbujemy. Całkiem niezłe, szynka mięciutka, ciasto rumiane - smaczne. Poczęstowałem tym innych - zaświadczam że wszyscy żyją, a nawet zachwalali :) Gdy będę robił to następny raz, kupię więcej ciasta i nieco szczelniej będę zawijał szynkę, przydałby się także dobry ser.

Ale to na kolejny wolny dzień ...