Poniedziałek
Z samego rana dostaję od kursantki duży kawałek tortu i trochę sernika. Zwłaszcza to drugie mi smakuje.
Wtorek
Podczas jazdy mam trudną rozmowę z kursantką, która zawsze znajduje uzasadnienie dla swoich błędów. Wiadomo, że wszystko ma swoje granice - tak i tu postawiłem jej ultimatum. Albo nauczy się w końcu przepisów i chociaż podciągnie się do poziomu typowego dla dzisiejszej zdolnej młodzieży, albo dalsza część kursu z kim innym.
Środa
A do wyjazdu na Majorkę pozostało tylko 63 dni :)
Czwartek
Długi dzień. Wieczorem odpoczywam chwilę w wygodnym fotelu na balkonie. Słyszę dwie melodie - podejrzewam że to pachnący sąsiad z dołu słucha Moon River (poszukałem, to dokładnie ta wersja), a na samym dole gdzieś w trawie siedzi sobie świerszcz, który próbuje dać swój koncert.
Piątek
Intensywne praktyki w ośrodku egzaminowania. Ale także trochę pracy. Weekend szykuje się kulturalny i cyrkowy.
sobota, 27 lipca 2019
wtorek, 23 lipca 2019
Praktyki egzaminatorskie
Moje praktyki idą pełną parą. Raz lepiej, raz gorzej - staram się wyciągać wnioski i prowadzić to lepiej niż poprzednio. Ostatnio zaliczyłem wpadkę na egzaminie teoretycznym, choć nie wiem do końca czy to z mojej winy czy człowieka. Egzaminator który nadzorował moje praktyki też nie wiedział, ale pomógł mi wyjść z opresji. Może zauważył mój stan przedzawałowy?
Następnym razem muszę być jeszcze bardziej czujny, wtedy nawet jeśli człowiek popełni błąd, to ja mu zwrócę uwagę, a i siebie będę uważniej kontrolować. Dziennie przeprowadzam cztery egzaminy teoretyczne, więc szybko mi idzie (muszę mieć 10).
I wciąż mi się to podoba, zwłaszcza praktyka. Stresuje bardzo, ale to głównie dlatego, że muszę zapamiętać i stosować wszelkie "zasady" egzaminatora, u którego robię praktyki. Tzn. wszystko musi być takie, jak on sobie tego życzy mimo, że przepisy nie określają tego aż tak dokładnie. Fajnie też spotkać się z kolegami z kursu i wymienić wrażeniami, bo każdy z nas prawie kipi od nadmiaru emocji :)
Następnym razem muszę być jeszcze bardziej czujny, wtedy nawet jeśli człowiek popełni błąd, to ja mu zwrócę uwagę, a i siebie będę uważniej kontrolować. Dziennie przeprowadzam cztery egzaminy teoretyczne, więc szybko mi idzie (muszę mieć 10).
I wciąż mi się to podoba, zwłaszcza praktyka. Stresuje bardzo, ale to głównie dlatego, że muszę zapamiętać i stosować wszelkie "zasady" egzaminatora, u którego robię praktyki. Tzn. wszystko musi być takie, jak on sobie tego życzy mimo, że przepisy nie określają tego aż tak dokładnie. Fajnie też spotkać się z kolegami z kursu i wymienić wrażeniami, bo każdy z nas prawie kipi od nadmiaru emocji :)
niedziela, 21 lipca 2019
Jazdy po Warszawie
Weekendowy wyjazd do stolicy. Bez pośpiechu, w tempie slow drive (za to denerwując wszystkich szybkich z tyłu). Nauka miejsc, które mógłbym wykorzystać podczas egzaminu weryfikacyjnego. Wieczorem spotkanie z G. i P. - bardzo miłymi i otwartymi ludźmi, z którymi mógłbym pojechać na koniec świata :) Przepyszna kolacja, długie rozmowy, odpoczynek, fantastyczne śniadanie i znowu nauka.
Pogodowo średnio, ale było także słońce i chwila na spacer wśród zieleni i kwiatów:
Pogodowo średnio, ale było także słońce i chwila na spacer wśród zieleni i kwiatów:
Choć stolica wciąż mnie deprymuje, u G. i P. czuję się niezwykle dobrze. Rzadko spotyka się ludzi aż tak dobrych i życzliwych dla innych. Dziękuję Wam za wszystko, było mi bardzo miło :)
sobota, 20 lipca 2019
Podsumowanie tygodnia 93
Poniedziałek
Belferka, której tak trudno było opanować sztukę jazdy chyba dała sobie spokój. Nie ma jej ani u mnie, ani u moich współpracowników. No chyba że poszła do innej szkoły jazdy - tego nie wiem.
Wtorek
Na praktykach egzaminatorskich - dziś było trzaśnięcie drzwiami. Ja też bym ją oblał, a już za to co powiedziała na końcu - po egzaminie - lepiej aby nie podchodziła już więcej.
Środa
Robię ogórki małosolne. Poprzednie udały mi się całkiem nieźle, tym razem dałem jeszcze więcej kopru i innej zieleniny.
Czwartek
Belferka jednak jest. Uczy się u kolegi.
Piątek
Dobrze że już piątek, może trochę odpocznę przez weekend.
Belferka, której tak trudno było opanować sztukę jazdy chyba dała sobie spokój. Nie ma jej ani u mnie, ani u moich współpracowników. No chyba że poszła do innej szkoły jazdy - tego nie wiem.
Wtorek
Na praktykach egzaminatorskich - dziś było trzaśnięcie drzwiami. Ja też bym ją oblał, a już za to co powiedziała na końcu - po egzaminie - lepiej aby nie podchodziła już więcej.
Środa
Robię ogórki małosolne. Poprzednie udały mi się całkiem nieźle, tym razem dałem jeszcze więcej kopru i innej zieleniny.
Czwartek
Belferka jednak jest. Uczy się u kolegi.
Piątek
Dobrze że już piątek, może trochę odpocznę przez weekend.
niedziela, 14 lipca 2019
Niedzielne gotowanie
Na tygodniu w ogóle nie mam czasu na gotowanie, ani na przygotowanie sobie czegoś fajnego do jedzenia. W soboty i niedziele nie pracuję i wtedy udaje mi się przygotować coś prostego, ale smacznego.
Dziś postanowiłem zrobić łososia w sosie kurkowym z młodymi ziemniakami oraz mizerią. Wiadomo - sezon na kurki, więc trzeba korzystać :)
Na patelni podsmażam odrobinę cebuli oraz czosnku. Dodaję oliwę z oliwek i masło, bo uważam że mają najlepszy smak do delikatnego sosu.
Potem dodaję kurki, trochę soli i pieprzu czarnego (możliwe że lepszy byłby biały, muszę to jeszcze wypróbować), oraz soku z cytryny. Na koniec odrobina gęstej śmietany, oraz trochę zieleniny - głównie natki z pietruszki. Sos gotowy :)
Łososia traktuję solą i pieprzem, oraz rozmarynem i masłem. Powoli smażę pod przykryciem cały czas pilnując, aby nie wysuszyć łososia - kiedyś smażyłem kawałek przez pół godziny, ale wyszły z tego wióry.
Dziś kilka minut z jednej i drugiej strony i gotowe.
A jeśli młode ziemniaki - to koniecznie z koprem. Dużą ilością kopru!
No i z masłem naturalnie :) W międzyczasie robię mizerię - ogórki z cebulką i szczypiorem i danie gotowe!
A na deser racuchy z jabłkiem i cynamonem. Robię je pierwszy raz, więc jeszcze trochę jest do dopracowania. Najpierw ciasto naleśnikowe (niestety zamiast mleka którego nie mam używam wody), a w nim zanurzam pokrojone w plastry jabłko.
Słodką odmianę jonagold dokładnie obtaczam w cieście i smażę na oleju rzepakowym na rumiany kolor.
Potem odrobina cynamonu i cukru pudru i deser gotowy! A teraz idę zmywać naczynia.
Dziś postanowiłem zrobić łososia w sosie kurkowym z młodymi ziemniakami oraz mizerią. Wiadomo - sezon na kurki, więc trzeba korzystać :)
Na patelni podsmażam odrobinę cebuli oraz czosnku. Dodaję oliwę z oliwek i masło, bo uważam że mają najlepszy smak do delikatnego sosu.
Potem dodaję kurki, trochę soli i pieprzu czarnego (możliwe że lepszy byłby biały, muszę to jeszcze wypróbować), oraz soku z cytryny. Na koniec odrobina gęstej śmietany, oraz trochę zieleniny - głównie natki z pietruszki. Sos gotowy :)
Łososia traktuję solą i pieprzem, oraz rozmarynem i masłem. Powoli smażę pod przykryciem cały czas pilnując, aby nie wysuszyć łososia - kiedyś smażyłem kawałek przez pół godziny, ale wyszły z tego wióry.
Dziś kilka minut z jednej i drugiej strony i gotowe.
A jeśli młode ziemniaki - to koniecznie z koprem. Dużą ilością kopru!
No i z masłem naturalnie :) W międzyczasie robię mizerię - ogórki z cebulką i szczypiorem i danie gotowe!
A na deser racuchy z jabłkiem i cynamonem. Robię je pierwszy raz, więc jeszcze trochę jest do dopracowania. Najpierw ciasto naleśnikowe (niestety zamiast mleka którego nie mam używam wody), a w nim zanurzam pokrojone w plastry jabłko.
Słodką odmianę jonagold dokładnie obtaczam w cieście i smażę na oleju rzepakowym na rumiany kolor.
Potem odrobina cynamonu i cukru pudru i deser gotowy! A teraz idę zmywać naczynia.
sobota, 13 lipca 2019
Podsumowanie tygodnia 92
Poniedziałek
Chłodno, przyjemnie. O wiele lepiej niż te upały.
Wtorek
Praktyk egzaminatorskich ciąg dalszy. Nigdy nie myślałem, że wynik egzaminu może zależeć od tak niecodziennych i niekiedy absurdalnych splotów sytuacji.
Środa
Nowi kursanci. Grzeczni i spokojni. Cieszy mnie to bardzo :)
Czwartek
Jeżdżę z kursantką, która prosi o wyłączenie radia. Jest już wieczór i będąc na placu jest taka cisza, że słychać jak burczy mi w brzuchu.
Piątek
Aromat cebuli. I tak pozostaje cały dzień, bo ani wietrzenie ani perfumowanie auta nie pomaga.
Chłodno, przyjemnie. O wiele lepiej niż te upały.
Wtorek
Praktyk egzaminatorskich ciąg dalszy. Nigdy nie myślałem, że wynik egzaminu może zależeć od tak niecodziennych i niekiedy absurdalnych splotów sytuacji.
Środa
Nowi kursanci. Grzeczni i spokojni. Cieszy mnie to bardzo :)
Czwartek
Jeżdżę z kursantką, która prosi o wyłączenie radia. Jest już wieczór i będąc na placu jest taka cisza, że słychać jak burczy mi w brzuchu.
Piątek
Aromat cebuli. I tak pozostaje cały dzień, bo ani wietrzenie ani perfumowanie auta nie pomaga.
środa, 10 lipca 2019
Kurs dla...[9]
Jestem w trakcie odbywania praktyk w "moim" ośrodku egzaminowania. Na szczęście to jeden z większych w regionie, dlatego nie ma problemu z możliwością dostosowania ich do moich ram czasowych. I tak wciąż pracując (mam mnóstwo kursantów) dobrnąłem już prawie do połowy tych praktyk.
Podczas kursu muszę mieć co najmniej 20 obserwacji egzaminów teoretycznych oraz tyle samo egzaminów praktycznych - na placu manewrowym oraz w ruchu drogowym. Ponieważ dziennie mamy 5-6 egzaminów teoretycznych, dość łatwo je "zrobić", gorzej z praktyką - jeśłi trafią się osoby gorzej jeżdżące zdarza się, że nie wyjeżdżają nawet z placu manewrowego, co mi nic nie daje - ponieważ nie mam zaliczonego miasta. I tak czasem w ciągu dwóch godzin mam 6 egzaminów, a czasem nie mam wcale.
Egzaminowani zwykle reagują uśmiechem, gdy jestem przedstawiany jako obserwator, który siedzi sobie cichutko w aucie. Ale są także tacy, którzy uważają że nie udało im się zdać z tego powodu, że ktoś siedział z tyłu. Absurd, ale jak wiadomo - różni są ludzie. Nie mają prawa odmówić odbywania mi praktyk - mało tego - po zaliczeniu obserwacji będę przeprowadzał takie egzaminy: 10 teoretycznych oraz 10 praktycznych pod nadzorem egzaminatora, który będzie czuwał na poprawnością procedur. Bardzo mi się to wszystko podoba, egzaminatorzy mnóstwo tłumaczą, pokazują i objaśniają. Oczywiście każdy z nich trochę inaczej prowadzi egzamin, tak więc doświadczenie bardzo cenne.
Podczas kursu muszę mieć co najmniej 20 obserwacji egzaminów teoretycznych oraz tyle samo egzaminów praktycznych - na placu manewrowym oraz w ruchu drogowym. Ponieważ dziennie mamy 5-6 egzaminów teoretycznych, dość łatwo je "zrobić", gorzej z praktyką - jeśłi trafią się osoby gorzej jeżdżące zdarza się, że nie wyjeżdżają nawet z placu manewrowego, co mi nic nie daje - ponieważ nie mam zaliczonego miasta. I tak czasem w ciągu dwóch godzin mam 6 egzaminów, a czasem nie mam wcale.
Egzaminowani zwykle reagują uśmiechem, gdy jestem przedstawiany jako obserwator, który siedzi sobie cichutko w aucie. Ale są także tacy, którzy uważają że nie udało im się zdać z tego powodu, że ktoś siedział z tyłu. Absurd, ale jak wiadomo - różni są ludzie. Nie mają prawa odmówić odbywania mi praktyk - mało tego - po zaliczeniu obserwacji będę przeprowadzał takie egzaminy: 10 teoretycznych oraz 10 praktycznych pod nadzorem egzaminatora, który będzie czuwał na poprawnością procedur. Bardzo mi się to wszystko podoba, egzaminatorzy mnóstwo tłumaczą, pokazują i objaśniają. Oczywiście każdy z nich trochę inaczej prowadzi egzamin, tak więc doświadczenie bardzo cenne.
niedziela, 7 lipca 2019
Zielono mi
Od kilku dni zajmuję się kwiatami koleżanki. Wyjechała ona na dwa tygodnie na urlop zostawiając mi klucze i prosząc o zajęcie się mieszkaniem. Cały jej balkon jest pełen zieleni i innych kolorów, które domagają się dużej ilości wody - zwłaszcza gdy jest tak gorąco jak ostatnio.
Niestety tak mi akurat wypadło, że musiałem na trzy dni wyjechać. Ostatniego dnia przed wyjazdem podlałem jej kwiaty bardzo obficie, ale po powrocie zastałem większość leżących. Opadły z braku wody. Już się przeraziłem, że nie uda mi się ich uratować, ale jednak udało się. Prawie godzinę zajęło mi podlewanie ich po mojej trzydniowej nieobecności. Kwiaty wypiły tyle, ile im dałem wody!
I w końcu udaje mi się odpocząć od tych dwóch niesamowicie dziwnych i pretensjonalnych osób, które miałem we wtorek i środę w ubiegłym tygodniu. Z dzisiejszego punktu widzenia to kolejne doświadczenie, które - mam nadzieję - pomoże mi w podobnych sytuacjach w przyszłości, bo na pewno takie (lub gorsze) jeszcze się pojawią.
Niestety tak mi akurat wypadło, że musiałem na trzy dni wyjechać. Ostatniego dnia przed wyjazdem podlałem jej kwiaty bardzo obficie, ale po powrocie zastałem większość leżących. Opadły z braku wody. Już się przeraziłem, że nie uda mi się ich uratować, ale jednak udało się. Prawie godzinę zajęło mi podlewanie ich po mojej trzydniowej nieobecności. Kwiaty wypiły tyle, ile im dałem wody!
I w końcu udaje mi się odpocząć od tych dwóch niesamowicie dziwnych i pretensjonalnych osób, które miałem we wtorek i środę w ubiegłym tygodniu. Z dzisiejszego punktu widzenia to kolejne doświadczenie, które - mam nadzieję - pomoże mi w podobnych sytuacjach w przyszłości, bo na pewno takie (lub gorsze) jeszcze się pojawią.
sobota, 6 lipca 2019
Podsumowanie tygodnia 91
Poniedziałek
Upał do 38 stopni, a ja większość dnia spędzam na rozgrzanym placu manewrowym na zewnątrz auta. Wieczorem ból głowy.
Wtorek
"Pyknie albo nie pyknie" - mówi kursantka przed egzaminem, z którą mam "przyjemność" jeździć. Cały kurs pewnie przebimbała, a teraz przyszła na dwie godziny i myśli że to wystarczy...
Środa
Ochłodzenie, które daje trochę ulgi.
Czwartek
Na jednej z ulic trwa mały remont. Oznakowanie takie:
Piątek
Jadę w trasę. W trzy godziny kursant pokonuje ponad 150 km. Nauczył się trochę wyprzedzać, zachowywać odstęp, tłumaczyłem mu n/t znaków poziomych i pionowych.
Upał do 38 stopni, a ja większość dnia spędzam na rozgrzanym placu manewrowym na zewnątrz auta. Wieczorem ból głowy.
Wtorek
"Pyknie albo nie pyknie" - mówi kursantka przed egzaminem, z którą mam "przyjemność" jeździć. Cały kurs pewnie przebimbała, a teraz przyszła na dwie godziny i myśli że to wystarczy...
Środa
Ochłodzenie, które daje trochę ulgi.
Czwartek
Na jednej z ulic trwa mały remont. Oznakowanie takie:
Piątek
Jadę w trasę. W trzy godziny kursant pokonuje ponad 150 km. Nauczył się trochę wyprzedzać, zachowywać odstęp, tłumaczyłem mu n/t znaków poziomych i pionowych.
wtorek, 2 lipca 2019
Złośnik
Na dwie godziny jazdy przychodzi młody człowiek. Choć określenie "człowiek" może nie jest na miejscu. Wydaje się, że jego jedynym celem jest zrobienie wszystkiego na odwrót, ze złością i furią. Nie przypominam sobie dotychczas takiego ciężkiego i nieobliczalnego przypadku. Za chwilę będzie miał osiemnaście lat i chce zdobyć prawo jazdy. Czy mu się to uda? Prawdopodobnie tak, bo myślę że tylko na jazdach tak cwaniakuje. Kolega, który z nim miał kilka godzin wcześniej odetchnął z ulgą, gdy dowiedział się że dalsze szkolenie będę prowadził ja. Ale po tym, co wydarzyło się podczas tych dwóch godzin jazdy, zgłosiłem w biurze konieczność zmiany instruktora (w kontaktach z biurem zachowuje się na granicy najniższego poziomu kultury).
Na młodym "człowieku" nie zrobiło to żadnego wrażenia - czyli tak jak myślałem. Mnie natomiast zastanawia fakt, że przyszedł do mnie z polecenia pewnej osoby, oraz to że z widzenia znam jego matkę. Nie ma nad nim kontroli, a na odebranie wychowania już za późno. Instruktor który ma z nim jeździć nie cieszy się z tego powodu - mówiąc bardzo ogólnie.
Zdumiewa mnie jego chamstwo i agresja w dalszym ciągu, choć od tej jazdy minęło kilka dni. Nigdy w życiu nie chciałbym go spotkać więcej, mieć jakiegokolwiek kontaktu. Prawdopodobnie ma sam ze sobą problemy, z których raczej się już nie wychodzi. Podwyższona samoocena, nadpobudliwość, intensywna euforia, ponad przeciętna nerwowość, brak racjonalnego myślenia. Muszę znaleźć sposób, aby wyrzucić go ze swojej pamięci. Jazdy z ubiegłego wtorku i środy to nic w porównaniu do tego.
Idę zrobić sobie dobrą herbatę :( I może jakaś spokojna muzyka?
Na młodym "człowieku" nie zrobiło to żadnego wrażenia - czyli tak jak myślałem. Mnie natomiast zastanawia fakt, że przyszedł do mnie z polecenia pewnej osoby, oraz to że z widzenia znam jego matkę. Nie ma nad nim kontroli, a na odebranie wychowania już za późno. Instruktor który ma z nim jeździć nie cieszy się z tego powodu - mówiąc bardzo ogólnie.
Zdumiewa mnie jego chamstwo i agresja w dalszym ciągu, choć od tej jazdy minęło kilka dni. Nigdy w życiu nie chciałbym go spotkać więcej, mieć jakiegokolwiek kontaktu. Prawdopodobnie ma sam ze sobą problemy, z których raczej się już nie wychodzi. Podwyższona samoocena, nadpobudliwość, intensywna euforia, ponad przeciętna nerwowość, brak racjonalnego myślenia. Muszę znaleźć sposób, aby wyrzucić go ze swojej pamięci. Jazdy z ubiegłego wtorku i środy to nic w porównaniu do tego.
Idę zrobić sobie dobrą herbatę :( I może jakaś spokojna muzyka?
Subskrybuj:
Posty (Atom)