W drugiej pracy kolejne publiczne prezentacje, ledwie na nie zdążam. Jak zwykle zbyt późno wychodzę z domu, a potem muszę pędzić przez pół miasta... Na obiad surowa marchewka, całkiem niezła. Może by tak częściej to praktykować? Tanie, szybkie, z witaminami i nie trzeba zmywać!
Wieczorem kupuję trzecią buteleczkę syropu od kaszlu. Ale jest postęp - dwie poprzednie były od kaszlu suchego, teraz mokry. Nie ważne czy to lepiej czy gorzej, grunt że nie ma stagnacji.
A przy okazji kupuję pierwsze w tym roku kartki bożonarodzeniowe. Nawet ładne, powoli zbieram też rzeczy na prezenty dla najbliższych i znajomych. Właśnie teraz jest idealny czas na zakupy, kurierzy nie są jeszcze przeładowani przesyłkami, a w sklepach spory wybór.
Zdjęcia pochodzą z pewnej bardzo sympatycznej wycieczki, już kiedyś je publikowałem.
czwartek, 29 października 2015
środa, 28 października 2015
Zaczarowany telefon
Środa, akurat mam dwie godziny przerwy i jestem w domu - kończę szarlotkę i dopijam herbatę. Po chwili rozlega się dzwonek telefonu.
- dzień dobry, chciałabym się umówić na jazdę
- dobrze, pierwszy wolny termin jest 17-go listopada
- jak to?
- ?
- ale ja chcę w tym tygodniu
- pierwszy wolny termin jest 17-go listopada (wymawiam nieco wolniej)
- ale ja chcę już!
- niestety, wszystko jest zajęte
- no, może być w weekendy, a w weekendy to kiedy pan może najszybciej?
- ale pierwszy wolny termin jest 17-go listopada i nic wcześniej nie ustalę
- to znaczy że w każdy weekend ma pan zajęte?
- tak, do 17-go listopada wszystko jest zajęte
- nie wierzę, nie znajdzie pan nic wolnego nawet w sobotę/niedzielę?
- przykro mi, ale z każdym dniem kolejki oczekujących wydłużają się coraz bardziej
- no to trudno, niech będzie na 17-go listopada
I tak coraz częściej, zapewne aż do końca roku.
poniedziałek, 26 października 2015
Autumn
W weekend robię mnóstwo kilometrów, jest piękne słońce, niestety duży i mało płynny ruch. Jadę w rzędzie kilkudziesięciu pojazdów, z uwagi na drogę 1+1 nie ma większych szans na wyprzedzanie.
Realizując zasadę slow-drivingu, wybieram się w nowe miejsca, zachwycające brakiem komercjalizmu i żywymi kolorami jesieni oświetlonymi przez słońce.
Nie ma tu zbyt wielu ludzi, bowiem większość z turystów skupia się w miejscach z kramami, sklepami, restauracjami i innymi punktami współczesnego wydawania pieniędzy.
Cisza, spokój, zieleń, czerwień, z dala od lokalów wyborczych, przepiękna niedziela :)
Realizując zasadę slow-drivingu, wybieram się w nowe miejsca, zachwycające brakiem komercjalizmu i żywymi kolorami jesieni oświetlonymi przez słońce.
Nie ma tu zbyt wielu ludzi, bowiem większość z turystów skupia się w miejscach z kramami, sklepami, restauracjami i innymi punktami współczesnego wydawania pieniędzy.
Cisza, spokój, zieleń, czerwień, z dala od lokalów wyborczych, przepiękna niedziela :)
czwartek, 22 października 2015
Poranek
Dzisiejszy dzień należał do mgły, od samego rana to mgła grała pierwsze skrzypce, a słońce było nieobecne. Jak to w mieście, widoczność nie była ograniczona zbyt mocno. Ale już pierwszy kursant spytał: - Czy trzeba włączyć jakieś światła przeciwmgłowe? - czy on nie wie JAKIE ma światła?
No nie, pod koniec po raz kolejny sprawdzamy światła, kursant mi o nich opowiada. Czyli wie. To po co zadał takie pytanie na samym początku?
No nie, pod koniec po raz kolejny sprawdzamy światła, kursant mi o nich opowiada. Czyli wie. To po co zadał takie pytanie na samym początku?
Widok z okna, 6.45 |
wtorek, 20 października 2015
Przyjemności dnia
Od kilku dni mam nowych kursantów, wśród których wyróżnia się jeden - na pierwszy rzut oka - zupełnie nie wyróżniający.
Pamiętam go z wykładów tyle, że po prostu - był. Nie wiele mówił (nic?), o nic nie pytał, zero kontaktu - był, siedział, notował i słuchał. Ale od kilku dni ma już praktykę, a dokładnie trzy spotkania ze mną - na każdej po jednej godzinie.
To niesamowite, on już zrealizował większość programu! Na pierwszej jeździe zauważyłem, że nie trzeba mu tłumaczyć co to jest sprzęgło i do czego służy. Po krótkim instruktażu wstępnym, pojechaliśmy na miasto. Od razu wyjaśniałem, o co mi chodzi i co ma osiągnąć w czasie prowadzenia pojazdu.
Na pierwszej jeździe czuł się trochę mało pewnie, na drugiej doprecyzowałem szczegóły. Ale wczoraj miał trzecią jazdę - prawie nic nie musiałem mu mówić. On po prostu jechał! Ale jak!
Ruszanie jest bardzo płynne, w ogóle nie czuję momentu zmiany biegów, robi to niezmiernie miękko i sprawnie. Wymagane obroty silnika, które powinien osiągnąć zachowuje wzorowo. Równie płynnie przechodzi do czwartego biegu. Wydaje się, że auto przy jego jeździe frunie w powietrzu delikatnie przecinając strugi powietrza absolutnie się przy tym nie męcząc!
Potrafi również optymalnie hamować, oczywiście wykorzystując różne techniki hamowania. A najważniejsze - robi to z wyprzedzeniem, w ogóle nie zaskakując tych jadących za nami. Jak on tak szybko to złapał?!
Prócz tego wszystkiego nie muszę chyba dodawać, że świetnie parkuje, przepuszcza pieszych z najwyższą dozą kultury i wyczucia, a do tego wszystkiego jest miły i ...cichy. Rany, jak ja uwielbiam gdy kursanci NIC nie mówią w trakcie jazdy... Ja to wręcz kocham! Oczywiście pytania, tłumaczenie, wyjaśnianie - to zupełnie normalna rzecz, element szkolenia.
On po prostu, nie opowiada mi o sobie, o spędzonym dniu, wydarzeniach, znajomych, itp. itd. Ideał? Pochwaliłem go, bardzo. Aż sam siebie nie poznaję. Muszę mu niebawem coś wymyślić, coś, co wykracza poza standardowy program.
Pamiętam go z wykładów tyle, że po prostu - był. Nie wiele mówił (nic?), o nic nie pytał, zero kontaktu - był, siedział, notował i słuchał. Ale od kilku dni ma już praktykę, a dokładnie trzy spotkania ze mną - na każdej po jednej godzinie.
To niesamowite, on już zrealizował większość programu! Na pierwszej jeździe zauważyłem, że nie trzeba mu tłumaczyć co to jest sprzęgło i do czego służy. Po krótkim instruktażu wstępnym, pojechaliśmy na miasto. Od razu wyjaśniałem, o co mi chodzi i co ma osiągnąć w czasie prowadzenia pojazdu.
Na pierwszej jeździe czuł się trochę mało pewnie, na drugiej doprecyzowałem szczegóły. Ale wczoraj miał trzecią jazdę - prawie nic nie musiałem mu mówić. On po prostu jechał! Ale jak!
Ruszanie jest bardzo płynne, w ogóle nie czuję momentu zmiany biegów, robi to niezmiernie miękko i sprawnie. Wymagane obroty silnika, które powinien osiągnąć zachowuje wzorowo. Równie płynnie przechodzi do czwartego biegu. Wydaje się, że auto przy jego jeździe frunie w powietrzu delikatnie przecinając strugi powietrza absolutnie się przy tym nie męcząc!
Potrafi również optymalnie hamować, oczywiście wykorzystując różne techniki hamowania. A najważniejsze - robi to z wyprzedzeniem, w ogóle nie zaskakując tych jadących za nami. Jak on tak szybko to złapał?!
Prócz tego wszystkiego nie muszę chyba dodawać, że świetnie parkuje, przepuszcza pieszych z najwyższą dozą kultury i wyczucia, a do tego wszystkiego jest miły i ...cichy. Rany, jak ja uwielbiam gdy kursanci NIC nie mówią w trakcie jazdy... Ja to wręcz kocham! Oczywiście pytania, tłumaczenie, wyjaśnianie - to zupełnie normalna rzecz, element szkolenia.
On po prostu, nie opowiada mi o sobie, o spędzonym dniu, wydarzeniach, znajomych, itp. itd. Ideał? Pochwaliłem go, bardzo. Aż sam siebie nie poznaję. Muszę mu niebawem coś wymyślić, coś, co wykracza poza standardowy program.
niedziela, 18 października 2015
Spektakl
Niedzielne popołudnie, zbliża się wieczór a ja wracam do miasta. Za chwilę rozpocznie się przedstawienie, prawdziwy spektakl chmur, słońca i mgły. Jadę powoli, droga którą mam do pokonania ma tylko jeden (!) zakręt, a liczy dokładnie 30 km.
Slow driving staje się coraz bardziej popularny, dzięki takiej jeździe mam czas uczestniczyć w przepięknym przedstawieniu. Kurtyna w górę! Jadę wprost na zachód słońca, który jest niesamowity. Czerwone słońce, kolorem niepodobne do niczego innego po części schowało się za chmurą. Fantastyczny widok, siedzę w pierwszym rzędzie!
Na liczniku mam 80 km/h, wszyscy mnie wyprzedzają. Także na skrzyżowaniach, podwójnej ciągłej i przejściach dla pieszych. Ale nic to, ja mam czas. Oglądam piękne okolice, żółte liście spadające z drzew, odległe horyzonty i przede wszystkim - zachód słońca.
Górna połowa od dolnej równo przycięta jest chmurą, słońce dość szybko przechodzi coraz niżej. Niesamowitej atmosfery dodaje powoli zapadający zmrok w połączeniu z delikatną mgłą. Spektakl na całego!
Wolna jazda ma jeszcze więcej zalet. Prawie w ogóle nie emituje hałasu, włączona smooth-jazzowa muzyka sączy się z głośników niczym nie zakłócona. Fantastyczna oprawa, spektakl się powoli kończy - słońce schowało się poniżej horyzontu, a na niebie pozostała piękna łuna czerwieni.
Niesamowite, ale nie trzeba szukać daleko pięknych widowisk, wystarczy tylko otworzyć oczy :) Są na wyciągnięcie ręki dla każdego, kto potrafi patrzeć. Oczywiście nie mam zdjęć, bo prowadziłem auto. Zdjęcia pochodzą z ostatniego wyjazdu do Bułgarii.
Slow driving staje się coraz bardziej popularny, dzięki takiej jeździe mam czas uczestniczyć w przepięknym przedstawieniu. Kurtyna w górę! Jadę wprost na zachód słońca, który jest niesamowity. Czerwone słońce, kolorem niepodobne do niczego innego po części schowało się za chmurą. Fantastyczny widok, siedzę w pierwszym rzędzie!
Na liczniku mam 80 km/h, wszyscy mnie wyprzedzają. Także na skrzyżowaniach, podwójnej ciągłej i przejściach dla pieszych. Ale nic to, ja mam czas. Oglądam piękne okolice, żółte liście spadające z drzew, odległe horyzonty i przede wszystkim - zachód słońca.
Górna połowa od dolnej równo przycięta jest chmurą, słońce dość szybko przechodzi coraz niżej. Niesamowitej atmosfery dodaje powoli zapadający zmrok w połączeniu z delikatną mgłą. Spektakl na całego!
Wolna jazda ma jeszcze więcej zalet. Prawie w ogóle nie emituje hałasu, włączona smooth-jazzowa muzyka sączy się z głośników niczym nie zakłócona. Fantastyczna oprawa, spektakl się powoli kończy - słońce schowało się poniżej horyzontu, a na niebie pozostała piękna łuna czerwieni.
Niesamowite, ale nie trzeba szukać daleko pięknych widowisk, wystarczy tylko otworzyć oczy :) Są na wyciągnięcie ręki dla każdego, kto potrafi patrzeć. Oczywiście nie mam zdjęć, bo prowadziłem auto. Zdjęcia pochodzą z ostatniego wyjazdu do Bułgarii.
czwartek, 15 października 2015
Iskierki blask
Scena I
Na firance świt, a ja budzę się wyspany i gotowy na kolejny dzień - który będzie wspaniałym i pełnym miłych akcentów aż do późnego wieczora. Parząc herbatę do śniadania, otaczam się kolorowymi iskierkami, które dźwięcznie wypełniają moje mieszkanie. Codziennie zapraszam je do siebie, są bardzo taktowne, nigdy się nie awanturują, nie zostawiają po sobie brudnych naczyń. Rozejrzyj się, spójrz dookoła dokładnie, czy na Twej drodze nic nie błyska?
Od samego rana dostaję kilka miłych wiadomości od dobrych duszków, które szepczą mi miłe słowa. Jakie to szczęście otoczyć się tak wspaniałymi duszkami...
Scena II
Jak schwytany w locie wiatr, jak w szalonym tańcu grad, jak gromada chmur - wszystko jest możliwe. Świat ku szczęściu gna, a ja wraz z nim. Wystarczy chwila szalona, a iskierki staną na Twej drodze. Zły humor ucieka, iskierki tu rządzą i grają na nosie troskom! Czujesz? Widzisz?
Mając na wyciągnięcie ręki znajomych, kumpli, przyjaciół, nie może być inaczej.
Gałązka bzu, zapach powietrza po burzy, gorzkie wino... a w głowie mej osoba B., która zadomowiła się jakby była u siebie :) Szalona myśl, letni dzień, cud, zakochany sen, magia słów. Wielki młyn, poduszki len, słońca blask, święto gwiazd! Czy czujesz iskierki blask?
Scena IV
Królowa szczęścia daje znak, wierzę w każde jej słowo! Dzielone pół na pół, a jednak tak pełne, zawieszone w próżni półprzezroczystej... Wykwintne, splątane, w pełni blasku, w bryzgach fal, w szalonym tańcu... Jak szczęśliwy wiatr, tak i ja :)
Na firance świt, a ja budzę się wyspany i gotowy na kolejny dzień - który będzie wspaniałym i pełnym miłych akcentów aż do późnego wieczora. Parząc herbatę do śniadania, otaczam się kolorowymi iskierkami, które dźwięcznie wypełniają moje mieszkanie. Codziennie zapraszam je do siebie, są bardzo taktowne, nigdy się nie awanturują, nie zostawiają po sobie brudnych naczyń. Rozejrzyj się, spójrz dookoła dokładnie, czy na Twej drodze nic nie błyska?
Od samego rana dostaję kilka miłych wiadomości od dobrych duszków, które szepczą mi miłe słowa. Jakie to szczęście otoczyć się tak wspaniałymi duszkami...
Scena II
Jak schwytany w locie wiatr, jak w szalonym tańcu grad, jak gromada chmur - wszystko jest możliwe. Świat ku szczęściu gna, a ja wraz z nim. Wystarczy chwila szalona, a iskierki staną na Twej drodze. Zły humor ucieka, iskierki tu rządzą i grają na nosie troskom! Czujesz? Widzisz?
Mając na wyciągnięcie ręki znajomych, kumpli, przyjaciół, nie może być inaczej.
- wspaniali G. i P. których niedawno poznałem, nie dość że zafundowali mi mnóstwo pozytywnych wrażeń, to także śniadanie w stylu wenezuelskim którego nie zapomnę nigdy ,
- P. z którą mam niekończącą się historię, bardzo miłą i taką ... ciepłą :),
- R. dzięki której nauczyłem się zupełnie nowego życia... no i te chmury... ehhhhh,
- H. który na swój sposób jest mi bliski, pomimo różnych humorów ;-),
- R. który daje mi mnóstwo oparcia, wiekową mądrość i opanowanie,
- U. którą miałem przyjemność poznać niedawno, ona i jej pierogi są pyyyyszzznnnneee,
- B i B, którzy są ... po prostu są i pamiętają,
- i wiele innych osób, bez których nic nie byłoby takie cudowne...
Gałązka bzu, zapach powietrza po burzy, gorzkie wino... a w głowie mej osoba B., która zadomowiła się jakby była u siebie :) Szalona myśl, letni dzień, cud, zakochany sen, magia słów. Wielki młyn, poduszki len, słońca blask, święto gwiazd! Czy czujesz iskierki blask?
Scena IV
Królowa szczęścia daje znak, wierzę w każde jej słowo! Dzielone pół na pół, a jednak tak pełne, zawieszone w próżni półprzezroczystej... Wykwintne, splątane, w pełni blasku, w bryzgach fal, w szalonym tańcu... Jak szczęśliwy wiatr, tak i ja :)
środa, 14 października 2015
Szmer
Tak sobie tylko piszę, co mi chodzi po głowie - napisał Hebius w jednym z komentarzy na swoim blogu. Mam bardzo podobnie, tylko że u mnie wszystkie myśli i fakty są rozbiegane od czasu pierwszej soboty miesiąca.
Nie przypomina to spaceru pełnego zachwytu nad piękną jesienią, żółto-pomarańczowymi kolorami, a bardziej dysonans w każdym calu. Oczywiście, cechy zewnętrzne pozostały nietknięte, przywdziałem świetnie dopasowaną maskę, którą pielęgnuję. A w razie potrzeby poprawiam ją niezauważalnie. Świat kręci się dalej, nie dając ani minuty więcej na przemyślenia i ocenę tego co było, a maska doskonale przystosowała się do sytuacji. Może nawet posiada własną inteligencję? Jednocześnie coś nie pozwala zapomnieć...
Rano wciąż dokładam sobie harmonię smooth jazzowego wokalu Stacey Kent, a wieczorami staram się śledzić poczynania konkursowiczów grających muzykę Chopina. Muzyka ta jest niesamowicie poukładana, nawet podczas porannych improwizacji wszystko wydaje się być idealne, wykonane z głębokim rozmysłem. Oddając się dźwiękom wieczornym, także nic nie jest w stanie zakłócić wewnętrznego spokoju i opanowania.
Tymczasem pomiędzy jednym a drugim nieprzerwanie pojawia się głębia muzyki aleatorycznej, wciąż staram się poukładać wszystkie dźwięki w logiczną całość, ale nigdy nie zgadza mi się odpowiednia tonacja, dźwięków jest zbyt dużo lub zbyt mało. Jedne nie pasują do drugich, a wszystko tłoczy się w półprzezroczystej butelce, przez którą niezbyt wiele widać. Jak przez mgłę.
Tuż po wyjściu z mieszkania, maska w odpowiednich momentach napina właściwe mięśnie, dba o każdy szczegół, wygląda na świeżą i odprężoną, zadowoloną i spełnioną. Wszystko zdaje się być w jak najlepszym porządku, jednak to tylko pozory. Próbuję patrzeć, ale nie widzę. Próbuję nadal, szukam i myślę. Dysonans i chaos wciąż powraca...
Posłuchasz tego razem ze mną? Czy słyszysz ten szmer pomiędzy dźwiękami?
Nie przypomina to spaceru pełnego zachwytu nad piękną jesienią, żółto-pomarańczowymi kolorami, a bardziej dysonans w każdym calu. Oczywiście, cechy zewnętrzne pozostały nietknięte, przywdziałem świetnie dopasowaną maskę, którą pielęgnuję. A w razie potrzeby poprawiam ją niezauważalnie. Świat kręci się dalej, nie dając ani minuty więcej na przemyślenia i ocenę tego co było, a maska doskonale przystosowała się do sytuacji. Może nawet posiada własną inteligencję? Jednocześnie coś nie pozwala zapomnieć...
Rano wciąż dokładam sobie harmonię smooth jazzowego wokalu Stacey Kent, a wieczorami staram się śledzić poczynania konkursowiczów grających muzykę Chopina. Muzyka ta jest niesamowicie poukładana, nawet podczas porannych improwizacji wszystko wydaje się być idealne, wykonane z głębokim rozmysłem. Oddając się dźwiękom wieczornym, także nic nie jest w stanie zakłócić wewnętrznego spokoju i opanowania.
Tymczasem pomiędzy jednym a drugim nieprzerwanie pojawia się głębia muzyki aleatorycznej, wciąż staram się poukładać wszystkie dźwięki w logiczną całość, ale nigdy nie zgadza mi się odpowiednia tonacja, dźwięków jest zbyt dużo lub zbyt mało. Jedne nie pasują do drugich, a wszystko tłoczy się w półprzezroczystej butelce, przez którą niezbyt wiele widać. Jak przez mgłę.
Tuż po wyjściu z mieszkania, maska w odpowiednich momentach napina właściwe mięśnie, dba o każdy szczegół, wygląda na świeżą i odprężoną, zadowoloną i spełnioną. Wszystko zdaje się być w jak najlepszym porządku, jednak to tylko pozory. Próbuję patrzeć, ale nie widzę. Próbuję nadal, szukam i myślę. Dysonans i chaos wciąż powraca...
Posłuchasz tego razem ze mną? Czy słyszysz ten szmer pomiędzy dźwiękami?
poniedziałek, 12 października 2015
Dobranoc
Półprzezroczysta butelka skrywająca odbijające się od ścianek myśli, zdarzenia i fakty powoli staje się jakby mniej zatłoczona. Trudne do ogarnięcia sprzeczności, z czasem ulotniły się gdzieś pomiędzy snem a jawą, rzeczywistością a marzeniami, bielą i czernią, pomiędzy dniem i nocą.
Kakofonia obrazów, myśli i migawek ze spotkania powoli zanika, staje się mniej ważna i nie aż tak dominująca. Większość rozkołysanego i rozchwianego schematu codzienności zaczyna być bardziej stabilna, a to zapewne z powodu dużej ilości zadań w pracach, które spychają ten dziwny stan na plan dalszy, choć nie do końca.
Czy to dobrze? Na pewno nic nie będzie już takie jak do tej pory, świat się zmienia, ludzie także, każdy dzień przynosi coś nowego, innego, niepowtarzalnego, na każdym kroku można poznać nowe osoby. No i trzeba się w końcu wyspać, co udaje mi się coraz bardziej :)
Kakofonia obrazów, myśli i migawek ze spotkania powoli zanika, staje się mniej ważna i nie aż tak dominująca. Większość rozkołysanego i rozchwianego schematu codzienności zaczyna być bardziej stabilna, a to zapewne z powodu dużej ilości zadań w pracach, które spychają ten dziwny stan na plan dalszy, choć nie do końca.
Czy to dobrze? Na pewno nic nie będzie już takie jak do tej pory, świat się zmienia, ludzie także, każdy dzień przynosi coś nowego, innego, niepowtarzalnego, na każdym kroku można poznać nowe osoby. No i trzeba się w końcu wyspać, co udaje mi się coraz bardziej :)
czwartek, 8 października 2015
Ocean of sounds
Już dawno nie byłem aż tak rozstrojony. Wsłuchując się w poszczególne wewnętrzne dźwięki, brak w nich jakiejkolwiek logiki, nie przypominają ani udanej improwizacji, ani pięknej etiudy koncertowej, a z drugiej strony nie wydają się fałszywe - wręcz przeciwnie.
Bardziej jak porozrzucane nutki, które można posklejać w cokolwiek. Ani to jazz, ani to klasyka. Bliżej do Johna Cage`a i jego sztuki w sztuce, niż poukładanego i grzecznego Chopina. Chaos myśli, działań i sprzeczności kłębią się od soboty.
Poruszając się od ściany do ściany w zamkniętej półprzezroczystej butelce bez powietrza, powodują zadziwienie i stan na pograniczu osłupienia, niezrozumienia, a może chęci?
Rano jazz, wieczorem Chopin, a przez cały dzień aleatoryzm. W każdym momencie, bez wcześniejszego zaproszenia pojawia się kakofonia myśli, obrazków i migawek ze spotkania.
Dźwięki rozkołysanej Stacey Kent, które budzą mnie wraz ze wschodem słońca, oraz piękne etiudy i ballady z Konkursu Chopinowskiego, które otulają mnie do snu - są tylko mało znaczącą okładką. Czymś ulotnym, nieinteresującym faktem.
Czy nadchodząca noc będzie w końcu przespana? A może posłuchamy tych dźwięków razem?
Bardziej jak porozrzucane nutki, które można posklejać w cokolwiek. Ani to jazz, ani to klasyka. Bliżej do Johna Cage`a i jego sztuki w sztuce, niż poukładanego i grzecznego Chopina. Chaos myśli, działań i sprzeczności kłębią się od soboty.
Poruszając się od ściany do ściany w zamkniętej półprzezroczystej butelce bez powietrza, powodują zadziwienie i stan na pograniczu osłupienia, niezrozumienia, a może chęci?
Rano jazz, wieczorem Chopin, a przez cały dzień aleatoryzm. W każdym momencie, bez wcześniejszego zaproszenia pojawia się kakofonia myśli, obrazków i migawek ze spotkania.
Dźwięki rozkołysanej Stacey Kent, które budzą mnie wraz ze wschodem słońca, oraz piękne etiudy i ballady z Konkursu Chopinowskiego, które otulają mnie do snu - są tylko mało znaczącą okładką. Czymś ulotnym, nieinteresującym faktem.
Czy nadchodząca noc będzie w końcu przespana? A może posłuchamy tych dźwięków razem?
wtorek, 6 października 2015
W próżni 2
Moja druga praca powoli dodaje mi pojedyncze elementy radości i mniej niepokojów. Powoli zapamiętuję kto jest kim, a niemiłych zaskoczeń jest coraz mniej. Z zadziwiającym spokojem oczekuję pierwszego publicznego ogniwa tej pracy.
Ale nawet wtedy, nadal rozmyślam o spotkaniu z B. Jednak dziś "rozegrałbym" to inaczej, a niestety wynika to z mojej okropnej elastyczności, charakteru i braku wyczucia, taktu. Zamknięcie się w aucie, zbytnie oddanie pracy, wykształca umiejętności jedynie na poziomie tam używanym - czyli potrzeby aby komuś coś wytłumaczyć, pokazać.
Tymczasem każde spotkanie z obcą osobą, trwające dłużej niż czas obiadu/kawy to spore wyzwanie. Jestem mało elastyczny, słabo odbieram sygnały płynące z drugiej strony nie mówiąc już o jakiejkolwiek interakcji.
Idąc łatwą drogą tworzę plan, w którym nie dopuszczam większych zmian. Zamiast dać więcej luzu, robię coś odwrotnego. To straszna cecha, a już kilka tygodni temu ktoś mi zwrócił uwagę, że zbyt często używam wyrażenia "nie". O ile asertywność jest potrzebnym elementem relacji i dialogów, o tyle muszę przemyśleć jeszcze wiele punktów spotkania...
Ale nawet wtedy, nadal rozmyślam o spotkaniu z B. Jednak dziś "rozegrałbym" to inaczej, a niestety wynika to z mojej okropnej elastyczności, charakteru i braku wyczucia, taktu. Zamknięcie się w aucie, zbytnie oddanie pracy, wykształca umiejętności jedynie na poziomie tam używanym - czyli potrzeby aby komuś coś wytłumaczyć, pokazać.
Tymczasem każde spotkanie z obcą osobą, trwające dłużej niż czas obiadu/kawy to spore wyzwanie. Jestem mało elastyczny, słabo odbieram sygnały płynące z drugiej strony nie mówiąc już o jakiejkolwiek interakcji.
Idąc łatwą drogą tworzę plan, w którym nie dopuszczam większych zmian. Zamiast dać więcej luzu, robię coś odwrotnego. To straszna cecha, a już kilka tygodni temu ktoś mi zwrócił uwagę, że zbyt często używam wyrażenia "nie". O ile asertywność jest potrzebnym elementem relacji i dialogów, o tyle muszę przemyśleć jeszcze wiele punktów spotkania...
poniedziałek, 5 października 2015
W próżni
Zanim napiszę coś sensownego (o ile kiedykolwiek mi się to udało), dziś jedynie kilka słów.
Po wizycie B. czuję się jak zawieszony w próżni. Mam mętlik myśli, zdarzeń, dialogów. I nadal intensywnie myślę. Ludzie nadal bardzo mnie zadziwiają... A może to ja jestem dziwny?
Po wizycie B. czuję się jak zawieszony w próżni. Mam mętlik myśli, zdarzeń, dialogów. I nadal intensywnie myślę. Ludzie nadal bardzo mnie zadziwiają... A może to ja jestem dziwny?
niedziela, 4 października 2015
Więcej praw dla pieszych
Jak już zapewne wszyscy wiedzą, sejm kilka dni temu uchwalił nowelizację przepisów drogowych dotyczących poruszania się pieszych, dając im więcej przywilejów.
Nowy przepis, który wejdzie w życie od stycznia 2017 roku (tak, dokładnie tak) stanowi, że nawet jeśli pieszy nie jest jeszcze na przejściu dla pieszych a jedynie oczekuje na możliwość przejścia, ma pierwszeństwo przed pojazdem. Oznacza to, że dojeżdżając do przejścia i widząc czekających pieszych należy bezwzględnie się zatrzymać i umożliwić im przejście.
Przepis ten nie dotyczy motorniczych tramwajów, którzy - jak dotychczas - muszą zachować szczególną ostrożność, natomiast piesi w każdym przypadku przed wejściem na przejście muszą najpierw zatrzymać się wcześniej.
Oczywiście, w związku z tym zmieniła się definicja wymuszenia pierwszeństwa, która została rozszerzona o sytuację kiedy kierujący nie zatrzyma się przed oczekującym na wejście pieszym.
Tyle nowe przepisy, które wg mnie nie są dobrym rozwiązaniem poprawy bezpieczeństwa. Ponieważ mnóstwo paragrafów pozostaje u nas jedynie na papierze, a policja i inne służby rzadko kiedy reagują na wykroczenia oraz są bardzo tolerancyjne dla kierowców.
Nagminne jest wyprzedzanie na przejściu i bezpośrednio przed, zatrzymywanie i postój w miejscach niedozwolonych (przystanki autobusowe, pasy zieleni, chodniki, przejścia - wszystko) i wiele innych poważnych wykroczeń. Nowy przepis może doprowadzić do większej ilości zdarzeń polegających na najechaniu na tył - szczególnie na samochody nauki jazdy, które naturalnie będą respektowały przepis.
Z ostatniej chwili - Senat odrzucił projekt przygotowany przez Sejm. Na razie wróci on do ponownego rozpatrzenia.
źródło: www.familie.pl |
Nowy przepis, który wejdzie w życie od stycznia 2017 roku (tak, dokładnie tak) stanowi, że nawet jeśli pieszy nie jest jeszcze na przejściu dla pieszych a jedynie oczekuje na możliwość przejścia, ma pierwszeństwo przed pojazdem. Oznacza to, że dojeżdżając do przejścia i widząc czekających pieszych należy bezwzględnie się zatrzymać i umożliwić im przejście.
Przepis ten nie dotyczy motorniczych tramwajów, którzy - jak dotychczas - muszą zachować szczególną ostrożność, natomiast piesi w każdym przypadku przed wejściem na przejście muszą najpierw zatrzymać się wcześniej.
Oczywiście, w związku z tym zmieniła się definicja wymuszenia pierwszeństwa, która została rozszerzona o sytuację kiedy kierujący nie zatrzyma się przed oczekującym na wejście pieszym.
Tyle nowe przepisy, które wg mnie nie są dobrym rozwiązaniem poprawy bezpieczeństwa. Ponieważ mnóstwo paragrafów pozostaje u nas jedynie na papierze, a policja i inne służby rzadko kiedy reagują na wykroczenia oraz są bardzo tolerancyjne dla kierowców.
Nagminne jest wyprzedzanie na przejściu i bezpośrednio przed, zatrzymywanie i postój w miejscach niedozwolonych (przystanki autobusowe, pasy zieleni, chodniki, przejścia - wszystko) i wiele innych poważnych wykroczeń. Nowy przepis może doprowadzić do większej ilości zdarzeń polegających na najechaniu na tył - szczególnie na samochody nauki jazdy, które naturalnie będą respektowały przepis.
Z ostatniej chwili - Senat odrzucił projekt przygotowany przez Sejm. Na razie wróci on do ponownego rozpatrzenia.
piątek, 2 października 2015
Królewskie śniadanie
Kilka dni temu zostałem zaproszony na śniadanie. Nie jakieś tam zwykłe śniadanie, ale prawdziwe śniadanie angielskie! Z niecierpliwością oczekiwałem tego dnia, a poranne prasowanie koszuli wykonałem dokładniej niż zwykle ;-)
Delikatnie zrumieniony bekon - wyrazisty i soczysty, świetnie doprawiona fasolka, wyśmienite pieczarki w sosie (bliżej nie określonym, ale pyyyyszne), wspaniałe kiełbaski, sadzone jajka - smakowały po królewsku! Każdy kolejny kęs odkrywał jeszcze bogatszy smak poszczególnych składników, dokładności i uwagi podczas przygotowywania.
Do tego pyszne i chrupiące tosty z prawdziwym masłem oraz ... genialne pomidory na ciepło!
Skropione oliwą, oprószone bazylią, ziołami prowansalskimi - obłędnie pyszne, rozpływały się w ustach! A w połączeniu ze składnikami opisanymi powyżej smakowały jak mistrzowska polifonia - każdy głos był niezależny ale każdy odgrywał samodzielne kwestie.
Fantastycznie pyszne śniadanie zakończyła herbata (leśna łąka? - jak ktoś z komentujących pamięta to proszę o dopisanie ...) - aromatyczna, pełna smaku i zapachu. Muszę sobie sprawić taką herbatę, bo BARDZO mi się spodobała. Hmmm, czy nie jest mi zbyt dobrze?
Mniejsza z tym, do herbaty zjadłem bardzo dobrą szarlotkę i ... jeszcze dostałem prezenty! To herbata i ciasteczka z motowem Mini Morrisa, oraz whisky :)
A na wyjście dostałem pełny słoik pysznej fasolki oraz ugotowany wcześniej żurek - niesamowicie pięknie pachnący i pyszny - z białą kiełbasą, marchewką i ziemniakami. WYŚMIENITY! (zdjęcia brak - zjadłem go tak szybko....). Dziękuję!
To kiedy będzie następne takie królewskie śniadanie? :)
Delikatnie zrumieniony bekon - wyrazisty i soczysty, świetnie doprawiona fasolka, wyśmienite pieczarki w sosie (bliżej nie określonym, ale pyyyyszne), wspaniałe kiełbaski, sadzone jajka - smakowały po królewsku! Każdy kolejny kęs odkrywał jeszcze bogatszy smak poszczególnych składników, dokładności i uwagi podczas przygotowywania.
Do tego pyszne i chrupiące tosty z prawdziwym masłem oraz ... genialne pomidory na ciepło!
Skropione oliwą, oprószone bazylią, ziołami prowansalskimi - obłędnie pyszne, rozpływały się w ustach! A w połączeniu ze składnikami opisanymi powyżej smakowały jak mistrzowska polifonia - każdy głos był niezależny ale każdy odgrywał samodzielne kwestie.
Fantastycznie pyszne śniadanie zakończyła herbata (leśna łąka? - jak ktoś z komentujących pamięta to proszę o dopisanie ...) - aromatyczna, pełna smaku i zapachu. Muszę sobie sprawić taką herbatę, bo BARDZO mi się spodobała. Hmmm, czy nie jest mi zbyt dobrze?
Mniejsza z tym, do herbaty zjadłem bardzo dobrą szarlotkę i ... jeszcze dostałem prezenty! To herbata i ciasteczka z motowem Mini Morrisa, oraz whisky :)
A na wyjście dostałem pełny słoik pysznej fasolki oraz ugotowany wcześniej żurek - niesamowicie pięknie pachnący i pyszny - z białą kiełbasą, marchewką i ziemniakami. WYŚMIENITY! (zdjęcia brak - zjadłem go tak szybko....). Dziękuję!
To kiedy będzie następne takie królewskie śniadanie? :)
czwartek, 1 października 2015
XVII Konkurs Chopinowski
Wyśmienite, rumiane (bo podsmażone) pierogi od U., letnia łąka od R., a od TVP Kultura koncert inaugurujący XVII Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina. Fantastyczny zestaw, a przede mną mnóstwo roboty. I nic to, że już tak późno....
To dla zachowania równowagi umysłu odrobinę muzyki:
To dla zachowania równowagi umysłu odrobinę muzyki:
Subskrybuj:
Posty (Atom)