poniedziałek, 30 grudnia 2019

Zupa kukurydziana

Korzystając z wolnego w ostatni piątek po świętach, postanowiłem ugotować sobie zupę. Rosół już robiłem, pomidorową także, zwykłą jarzynową też - więc pomyślałem że spróbuję zrobić zupę z kukurydzą, kurczakiem i warzywami.

Najpierw wstawiłem wodę (z kilkoma liśćmi laurowymi oraz ziarnkami pieprzu) żeby zrobić rosół - czyli zwykłą bazę zupy. Do tego celu używam gotowego bulionu Winiary. Ma całkiem niezły skład i jest dość esencjonalny. no chyba że dodam zbyt dużo wody, ale to oczywiste.
Źródło: winiary.pl
Gdy tylko woda (1 litr) się zagotowuje, dodaję pół słoiczka bulionu i czekam aż znowu zawrze. W międzyczasie przygotowuję kurczaka. Filet z piersi wcześniej marynuję w oleju z curry i pieprzem cytrynowym, odstawiam na minimum godzinę. Następnie smażę na średnim ogniu ale nie do samego końca. Gdy mięso jest już prawie usmażone przykrywam i wyłączam gaz. Pozostawiam do czasu, aż kurczak dojdzie wewnątrz, czyli na około 10-15 minut.

W tym czasie do gotującego się rosołu dodaję ekologiczne warzywa, pochodzące z uprawy bez jakiejkolwiek chemii, czyli marchewkę (3), pietruszkę (3), większego ziemniaka, średniego pora oraz  selera (jeśli mam, bo nie zawsze uda się go zdobyć). Gotuję do miękkości warzyw z tym, że te ekologiczne są nieco twardsze niż zwykłe - sklepowe.

Kiedy warzywa są już odpowiednio miękkie dodaję śmietanę 30 % i kukurydzę. Znowu doprowadzam do lekkiego wrzenia. Do zupy na żadnym etapie nie dodaję ani soli ani innych przypraw.

Kurczaka kroję w małe kawałki i kładę go na talerz, po czym zalewam gorącą zupą. Smacznego!


sobota, 28 grudnia 2019

Podsumowanie tygodnia 115

Poniedziałek

Na mieście bardzo duży ruch. Kilometr drogi pokonywałem w około 25 minut. Oczywiście tylko wtedy, gdy wybrałem główną drogę, ponieważ mogłem też pojechać bocznymi i byłoby trochę szybciej.

Parkingi przy sklepach były pełne ponad ilość miejsc. Część kierowców parkowała gdziekolwiek i jakkolwiek.

Wtorek

Pracuję tylko cztery godziny. Ruch mniejszy niż wczoraj, na parkingach przy sklepach o wiele spokojniej.

Środa/Czwartek 

Święta.

Piątek

Wziąłem wolne. Budzę się około 9.30 (aż nieprawdopodobne). Korzystając z wolnego czasu trochę gotuję, potem robię małe zakupy (parking wielkiej galerii handlowej zapełniony maksymalnie, długo szukałem wolnego miejsca) i odpoczywam. Święta trochę mnie zmęczyły.

Tymczasem śniegu brak. Zdjęcie poniżej pochodzi prawdopodobnie z 2016 roku. Zrobiłem je na lokalnej, gminnej drodze gdzie ledwo dojechałem do celu - tak wiele śniegu było na drodze.

czwartek, 26 grudnia 2019

Telefon 2

Przychodzę do drugiej pracy. Co prawda najważniejsze wydarzenie jest dopiero o godzinie 10, ale jestem już na 9 ponieważ współpracownicy oczekują ode mnie wykonania pewnych czynności, o które już wcześniej była awantura. Ale mimo tego że jestem punktualnie (w grafiku mam od 9.00), oraz że poszedłem do najodleglejszego pokoju aby właśnie tam popracować, nie dane mi to było. Co chwilę przychodził któryś współpracownik i zawracał mi głowę czymkolwiek. Bo fakt, że przyszedłem rozniósł się po zakładzie w prędkości światła. Aż wpadł ten jeden, który z pretensjami wyskoczył natychmiast:

- Tomek, ty faworyzujesz innych współpracowników, a dla mnie nie chcesz zrobić tego co robisz dla innych. To niesprawiedliwe, nie może tak być absolutnie! Albo robisz wszystkim albo nikomu!

- nie, dla nikogo nie robię tego. Dokładnie - nie robię tego nikomu.

- no jak nie, jak wiem że robisz. Z. i P. mi o tym powiedzieli.

- to nie jest prawda. Wierz komu chcesz, nie zamierzam ciebie przekonywać na siłę. Ale wiesz co? Nawet gdybym wykonał ten projekt o którym mówisz, byłaby to jedynie moja dobra wola, ponieważ w moim zakresie obowiązków tego nie ma. Ba, z umowy jednoznacznie wynika że to Ty i inni współpracownicy powinni zagwarantować mi [tu wyliczam kolejne punkty i pokazuję mu umowę i zakres obowiązków]

- ale jak to? Naprawdę? Co to za umowa? Trzeba to zmienić natychmiast!

-słucham? Żartujesz sobie? Taką umowę mam u was już od samego początku. Nikt tu nie zwraca uwagę na takie rzeczy jak zakres obowiązków.

[chwila ciszy]

- Tomek, przepraszam Cię za te słowa, ja nie wiedziałem. Co zrobić aby nasza współpraca była lepsza?

- jesteście bardzo niezorganizowani, panuje tu chaos. Ja myślałem, że pracuję z ludźmi na poziomie. W tym zakładzie pracy nic się nie poprawi. Wy jesteście pomiędzy sobą tak skłóceni i tak rywalizujecie, że tu nic nie zmieni się na lepsze. Albo pójdę do managera i on zareaguje, albo po prostu znajdziecie sobie inną osobę do spełnienia waszych żądań. 

Potem wpadł drugi i trzeci, natomiast żenujący ton ich żądań pozostał niezmienny.

I na tym zakończyły się rozmowy (tu przedstawione w dużym skrócie, emocji i słów było więcej), a mi zostało niewiele czasu na zrobienie tego, po co przyszedłem. Po godzinie 10-tej podczas firmowej uroczystości potwierdziło się to co powiedziałem mojemu współpracownikowi. Po 11-tej wyszedłem z poczuciem, że przez chwilę (do końca roku) będę miał spokój, ale w styczniu problem powróci ze zdwojoną siłą i kolejnymi ich głupimi pomysłami.

Zdałem sobie sprawę z czegoś bardzo istotnego, że ich poziom intelektualny jest niższy niż mój. Nie mogłem w to uwierzyć, wszak to oni powinni być profesjonalistami w swoich kategoriach. Długo nad tym pracowali, później ktoś kilkukrotnie weryfikował predyspozycje do wykonywania zawodu. Tymczasem nie myślą, nie przewidują, nie analizują swojego zachowania i nie są w stanie racjonalnie podejmować decyzji. Kierują nimi najniższe instynkty - dowalić komu się da, zatopić współpracownika jak najszybciej, oczernić go podkładając bombę, a gdy komuś coś się udaje należy natychmiast z całą stanowczością go/to skrytykować. Oczywiście nie wszyscy tacy są, ale jakieś 70-80% załogi. Do tego, gdy coś im powiem, ubiorą to w zupełnie inne słowa, przeinaczą fakty tak, aby tylko wywołać kolejny skandal. Bowiem to miejsce żyje takimi właśnie skandalami, plotkami, podkładaniem sobie coraz większych bomb.

To ostatnimi czasy bardzo typowe. Widzę to na forach, w komentarzach internetowych. Taki jad wylewający się z ludzi, niechęć i wrogość do drugiej osoby, zazdrość gdy ktoś ma lepiej lub więcej. Sądziłem, że za internetowymi nickami kryją się sfrustrowani z problemami w dzieciństwie, ale jest inaczej.

Mój plan na styczeń - robić to co mam robić, nie wdawać się w dyskusje (one nic nie dają, moi współpracownicy nie rozumieją argumentów) i olewać wszelkie ich zachcianki, fochy i żądania. Jeśli to się nie uda (a jest duże ryzyko), pójdę do managera (z tego co widzę, nie ma on najmniejszej ochoty na wchodzenie w ten temat), a jeśli to nie pomoże po prostu podziękuję. Ale na razie moja cierpliwość jeszcze wytrzymuje (gorzej z ciśnieniem, które dobija po "akcjach" współpracowników do niebezpiecznych wartości).


wtorek, 24 grudnia 2019

Wesołych!

Wesołych i pogodnych świąt! Życzę moim czytelnikom, aby spędzili ten czas w miłej atmosferze, w gronie takich osób wśród których czują się najlepiej, życzę spokoju i odpoczynku od codzienności.

U mnie w tym roku nie było problemów z prezentami. Większość z tych, które zrobiłem/kupiłem dla najbliższych i tych nieco dalszych jest po prostu praktyczna. Dużo zależy od osoby obdarowanej, bo niektórzy oczekują jednak odrobiny szaleństwa, jakiegoś pikantnego szczegółu, albo większej inicjatywy obdarowującego. Jestem przekonany, że właśnie w tym roku udało mi się celnie dobrać prezenty do konkretnych osób. Zacząłem już od listopada, co dało mi spokój i opanowanie podczas wybierania prezentów.

Najbardziej zaskoczyły mnie drogie perfumy, które dostałem wczoraj od pewnej osoby, jaką zaliczyłbym do dalszych znajomych. Zapach bardzo mi się podoba, ale wciąż jeszcze czuję lekkie zakłopotanie - tak drogie prezenty dostaję tylko od najbliższych osób. Kilka praktycznych rzeczy do kuchni, trochę gotówki, karta prezentowa do jednej z księgarni, piękna świeca oraz życzenia i kartki pocztowe od znajomych.

Tymczasem to nie koniec. Po świętach planuję krótki wyjazd, podczas którego spodziewam się kolejnych upominków. Udanych świąt! :)


niedziela, 22 grudnia 2019

Egzamin na prawo jazdy 2020

Nasi mistrzowie nocnego procedowania prawa, są w stanie zrobić wiele. Czy dobrze, tego nie wiem. Już kilka miesięcy temu pojawił się projekt nowego rozporządzenia w sprawie egzaminowania. W skrócie - od nowego roku osoby zdające będą krócej oczekiwać na egzamin. Tzn egzamin ma rozpocząć się o wyznaczonej godzinie, nie później niż 15 minut później.

Do tej pory bywało różnie, czasem czekało się nawet i godzinę (lub więcej) na swoją kolej. Szczególnie problem dotyczył dużych ośrodków egzaminowania. Co ważne, dotyczy to także egzaminu teoretycznego - ponieważ do chwili obecnej nie było sprecyzowane jak dużo może spóźnić się osoba zdająca egzamin.

Kolejną nowością, która z dużym prawdopodobieństwem pojawi się niebawem to wzrost kosztu podejścia do egzaminu. Przypomnę że w roku 2011 egzamin teoretyczny kosztował 22 zł, a praktyczny 112. Od roku 2013 do dzisiaj egzamin teoretyczny kosztuje 30 zł, a praktyczny 140 (kategoria B), czyli była to bardzo nieznaczna podwyżka, a ceny paliwa, koszty prowadzenia ośrodka oraz koszty zatrudnienia poszybowały mocno w górę. O ile wzrośnie opłata od przyszłego roku dokładnie nie wiadomo, ale pojawiają się głosy że maksymalnie do 400 zł. Myślę że tak gwałtownie raczej cena nie podskoczy, ale spodziewałbym się mniej więcej podwyżki o 100 lub 150% w stosunku do obecnych.

Jak tylko odpowiednie rozporządzenie pojawi się na stronach rządowych, dam znać.

sobota, 21 grudnia 2019

Podsumowanie tygodnia 114

Poniedziałek

Tydzień zaczyna się od zwiększonego ruchu. Zbliżające się święta chyba spowodowały że na ulicach coraz większy ruch, a korkujące się miasteczko rozświetliło się nieco za sprawą iluminacji.

Wtorek

Wyjeżdżam w dwugodzinną trasę. Jadę takimi drogami, że aż się gubię i dwukrotnie korzystam z nawigacji, by jakoś dojechać z powrotem :) Mijam piękne stare domki, kolorowe i zadbane, ale także zaniedbane i takie, że na dachówce rozgościł się mech. Droga równa jak stół, prawie nie ma ruchu. Miło.

Środa

Ostatni wykład. Może teraz odpocznie trochę moje gardło, bo ostatnio miało ciężki czas.

Czwartek

W drugiej pracy znowu armagedon, ale tym razem inaczej zakończony, ale o tym w innym wpisie.

Piątek

Przy parkowaniu spotykam takie auto, które z przodu w ogóle nie ma bieżnika na kołach. A z tyłu ma całkiem niezły.


poniedziałek, 16 grudnia 2019

Telefon

W drugiej pracy burza. Tym razem współpracownicy nie pokłócili się między sobą, a na cel wzięli sobie mnie. Wszystko zaczęło się dzień wcześniej od nieodebrania telefonu, który wykonał do mnie współpracownik. Prawdę mówiąc, w ogóle nie usłyszałem tego telefonu, ponieważ są takie sytuacje kiedy wyciszam telefon. Każdy w miarę rozumny człowiek wie, że gdy jest się zapracowanym to nie ma czasu na oddzwanianie - a jak ktoś ma naprawdę ważną rzecz to dzwoni ponownie lub pisze SMS. Ponadto, jego numeru nie miałem w telefonie więc na liście nieodebranych pojawił się jako zwykły ciąg cyfr.

Kilka godzin później tego samego dnia zadzwonił kolejny współpracownik (z tej samej firmy). Ponieważ wciąż byłem w pracy celowo nie odebrałem, a poza tym - zbliża się okres w którym jedyną czynnością jest dokładanie pracy oraz wciskanie jej do domu (normalnie jak u Aberka :P). Dwa razy w roku mam armagedon, ponieważ współpracownicy rywalizują między sobą, idą na ilość a nie na jakość. Zasypują mnie wtedy nowymi projektami, podczas mojej obecności w pracy nie wystarcza im czasu, żądają ode mnie abym zostawał po godzinach, brał część pracy do domu lub przychodził wcześniej. Celowo nie odebrałem tego telefonu - raz że było już późno, dwa że byłem zajęty (wciąż pracowałem), trzy - że spodziewałem się tego że dorzucą mi kolejny projekt "na już".

No i zaczęło się. Następnego dnia będąc w owej firmie dostało mi się. Dwoje współpracowników, od których nie odebrałem wpadło do pokoju jak poparzeni i od razu przystąpili do ataku: jak śmiałem nie odebrać telefonu! Jak mogłem nie oddzwonić! Jestem niewrażliwym typem, z którym współpraca jest bezsensowna! Dostałem wykład, że gdy współpracownik dzwoni to NALEŻY NIEZWŁOCZNIE odebrać telefon - w każdej sytuacji. Oraz o tym, że gdy jest taka potrzeba należy bez mrugnięcia okiem ZOSTAĆ w pracy dłużej. Bo czasem są takie sytuacje które tego wymagają (wg nich oczywiście).

Moja asertywność jakoś dała radę i po kolei odrzucałem ich kolejne żądania. A gdy się dowiedzieli że nie mam w planach zostawać ani o sekundę dłużej osłupieli i z miną złowrogiego bulteriera opisywali moje cechy. Nie zamierzam ich tu cytować, ale nie było tam nic pozytywnego.

Po kilkudziesięciu minutach jeden ze współpracowników przyszedł do mojego pokoju ponownie - tym razem aby wypełnić przewidziany grafikiem czas na współpracę przy nowych projektach. Akurat potrzebował do tego celu użyć jednego z komputerów stojącego obok mojego stanowiska. Ale akurat teraz komputer odmówił posłuszeństwa, na co rozeźlony (i na mnie i na komputer) współpracownik rzucił głośnym tonem: "włącz go natychmiast!". Słucham? - odpowiedziałem spokojnie. "Włącz ten cholerny komputer!" - odpowiedział nadal nerwowo i głośno. "To nie należy do moich obowiązków - nie zamierzam nawet dotykać tego komputera" - odpowiedziałem. Współpracownik zaczerwnieł się ze złości, i znowu nakreślił moje cechy osobowościowe, po czym wyszedł trzaskając drzwiami, aby po chwili wrócić ze swoim laptopem. No i niestety przez kolejne pół godziny pracowaliśmy razem nad tym nowym projektem...

Po moim wyjściu (punktualnym) współpracownicy udali się do szefa. No oczywiście ze skargą. Tymczasem wynagrodzenie w tym miejscu pracy to niecała 1/3 moich dochodów miesięcznych, więc dlatego jeszcze się z tym męczę i nadal pracuję. Ale z drugiej strony to nie jest aż tak dużo, więc nie zamierzam płakać ani czegoś żałować gdybym odszedł, nawet i od jutra.

Myślę, że ciąg dalszy nastąpi. I to może już jutro, lub w czwartek.

sobota, 14 grudnia 2019

Podsumowanie tygodnia 113

Poniedziałek

Wstrząs w firmie. Jedna z osób z grona instruktorów została usunięta. Ja o sprawie wiedziałem od kilku tygodni, więc dla mnie nie było zdziwienia. Co ciekawe, w "sprawie" zaangażowane były nowe technologie (nie sądziłem że w moim małym miasteczku takie rzeczy), był też wątek osobistej tragedii.

Wtorek

Jeżdżę tylko cztery godziny, ale to ciężkie godziny. Najpierw starszy człowiek z czymś jakby ADHD, potem jeszcze starsza osoba z problemami.

Środa

Wyjeżdżając z WORD-u widzę takiego pięknego ptaka, który sobie siedział na ogrodzeniu. Miałem nawet wrażenie, że był jeszcze bardziej duży i kolorowy. Oczywiście nie miałem czasu aby go sfotografować, ale jestem pewien, że gdybym jechał z Grażyną to z zachwytem oznajmiłaby konieczność natychmiastowego zatrzymania się celem uchwycenia tego pięknego ptaka aparatem.

źródło: ptakimiasta.pl
Czwartek

Burza w drugiej pracy, ale o tym w innym wpisie.

Piątek

Temat dnia: jazda w trudnych warunkach (gołoledź: ruszanie, hamowanie i skręcanie). Ponadto rozpoznawanie śliskości oraz ocena zachowania innych użytkowników dróg.

czwartek, 12 grudnia 2019

Gorąca czekolada

To już moje trzecie podejście do tego tematu. Pierwsza wersja była całkiem niezła, smaczna i może tylko trochę zbyt słodka, ale zbyt rzadka. Do podgrzanego mleka i śmietanki (30%) powoli dokładałem pokruszoną czekoladę, która się rozpuszczała. Ciągle mieszając dodałem prawie dwie tabliczki czekolady - co jak na ilość porcji nie była jakoś strasznie duża. Jedyny mankament - miałem ochotę na czekoladę gęstą, co się zupełnie nie udało a dokładanie kolejnych tabliczek uznałem za szaleństwo.

Drugie podejście - za radą znajomej - dodałem mleka w proszku. Niestety zupełnie zmieniło to smak - na coś takiego jak masa czekoladowa do wafli, lub po prostu - blok czekoladowy. Wszystko oczywiście wyszło gęste tak jak chciałem, ale to nie był już smak gorącej czekolady.

I wreszcie trzecia próba. Mniej mleka i śmietanki podgrzane w jednym garnku, a czekolada rozpuszczona na parze w drugim naczyniu. O rany, jakie to pyszne!!! Niestety miałem tylko jedną czekoladę, następnym razem spróbuję dodać jej więcej - powinno być jeszcze lepsze. No i zrobiłem sam bitą śmietanę, która z odrobiną pudru smakowała wyśmienicie. Niestety na czekoladzie rozpuściła się w kilka chwil. Muszę nad tym jeszcze popracować :)

Wersja nr 2

poniedziałek, 9 grudnia 2019

W błoto

Pracuję z panem Z. To starszy człowiek, niedawno stracił uprawnienia (chyba za alkohol, nie dopytywałem bo to nie moja sprawa). Całkiem nieźle sobie radzi, choć czasem popełnia trochę błędów. Dziś miałem z nim jedną godzinę jazdy i mniej więcej tydzień temu także jedną. Podczas tej dzisiejszej jazdy przyznał się, że między jedną a drugą jazdą u mnie wziął jeszcze dwie godziny w innej firmie (to oczywiście nic złego, tylko on decyduje z kim jeździ).

Ale nie był z nich zadowolony - wydał 100 zł, a jego instruktor po prostu przesiedział ten czas w samochodzie. Z. po jeździe miał mnóstwo pytań - głównie co do jazdy w innej firmie. Trochę trudno było mi odpowiadać, bo nie wiedziałem dokładnie o co mu chodzi. Aż musiał mi narysować to o co pytał (swoją drogą nie musiałem mu tego tłumaczyć - bo co mnie to obchodzi co on robił w tej innej firmie - ale jeśli jemu jakoś to pomoże, to czemu mam mu nie pomóc?).

Po jazdach zajął mi sporo czasu - ale nie chciałem go wyganiać z auta. Zapytałem go, czemu nie wypytywał o to wszystko tego instruktora z innej firmy - odpowiedział, że ten nie był zainteresowany tłumaczeniem.

Ja zawsze staram się na bieżąco tłumaczyć co i jak, oraz reagować na błędy. Na koniec jazdy raz jeszcze pytam czy wszystko jest jasne, czy są rzeczy które nie są zrozumiałe - wtedy chętnie wyjaśnię jeszcze raz. I uważam, że tak właśnie powinno być w każdej szkole jazdy, u każdego instruktora.


niedziela, 8 grudnia 2019

Miejsce

Kiedy pracuję w nowym aucie muszę się przyzwyczajać do mniejszej ilości miejsca. Dość dziwnie zamontowano tu dodatkowe dźwignie dla instruktora. Mniejsza swoboda ruchów tak bardzo mi nie przeszkadza, ale wolałbym mieć trochę więcej miejsca.




Z drugiej strony, muszę przyzwyczaić się do większych gabarytów auta, co zwłaszcza na wąskich uliczkach oraz podczas parkowania w ciasnych miejscach daje się we znaki.

sobota, 7 grudnia 2019

Podsumowanie tygodnia 112

Poniedziałek

Przez dwie godziny pracuję z kursantką od innego instruktora. Jeździ nie najgorzej, a mniej więcej w połowie mówi tak "a słyszałam że pan strasznie krzyczy...". No ja różne rzeczy robię, ale żeby krzyczeć? :P

Wtorek

Z samego rana idę do drugiej pracy, gdy przy jednym z bloków widzę dwóch młodych dzieciaków palących papierosy. Do tego oczywiście gołe kostki, a przymrozek trzyma. Takie widoki wciąż mnie dziwią.

Środa

Kolejna akcja policji. Tym razem pod hasłem "przejście dla pieszych" - uważam że wszystkie akcje są kompletnie bez sensu. Policja powinna zajmować się tym do czego została powołana, a nie tworzyć jakieś "akcje". Gdy teraz kontrolowali pieszych, zupełnie nie zwracali uwagi na to, że przy tych przejściach stało mnóstwo nieprawidłowo (zbyt blisko) zaparkowanych pojazdów. No ale akcja przejście to nie akcja parkowania. Proste?

Czwartek

Niespodzianka w WROD-zie. Zupełnie się tego nie spodziewałem. Ale miło!

Piątek

Nowym autem jadę w trasę. Mnóstwo rzeczy do omówienia - zachowanie właściwych odstępów pomiędzy pojazdami, technika pokonywanie zakrętów, rzeczy związane ze znakami drogowymi, specyfika jazdy poza obszarem zabudowanym, i wiele wiele innych. To zdecydowanie nie jest łatwiejsze niż po mieście. Ale fajnie - lubię to :)

wtorek, 3 grudnia 2019

Korzyści

Jeszcze nie podszedłem do egzaminu na egzaminatora - ponieważ czekam na wyznaczenie terminu. Prawdopodobnie w maju, może wcześniej - zależy od ministerstwa - a jak wiadomo tam zapadają różne decyzje.

W każdym razie, od pewnego czasu korzystam z tego, że ukończyłem kurs dla kandydatów na egzaminatorów. Po pierwsze poszerzyłem swoją wiedzę i to znacznie. Po drugie bardziej wiem jak poprowadzić szkolenie dla kandydatów na kierowców, aby egzamin zakończył się sukcesem, po trzecie - mam więcej argumentów, które wykorzystuję podczas szkolenia w zakresie techniki i taktyki jazdy. Po czwarte - mam więcej kursantów, którzy chcą się u mnie szkolić, po piąte - o tym akurat nie mogę napisać, ale to dla mnie duże wyróżnienie, po szóste - mam bardzo dobry kontakt z egzaminatorami, więc jeśli tylko coś potrzebuję to idę do nich śmiało.

Cieszy mnie to bardzo, ogólnie jestem zadowolony z podjętej decyzji co do tego kursu.


sobota, 30 listopada 2019

Podsumowanie tygodnia 111

Poniedziałek

Jedną godzinę jeżdżę z kursantką, która już kończy kurs - a do tej pory jeździła z kim innym. Dziwi mnie, że kilka razy ma ochotę na takie rzeczy jak wyprzedzanie na przejściu dla pieszych, albo przekraczając linię podwójną ciągłą. Do tego co chwilę gaśnie jej auto, no ale widać potrzebuje jeszcze ćwiczyć. Tymczasem ona jest zdziwiona że nie pozwalam jej na takie wyprzedzanie na przejściu, albo na najeżdżanie na podwójną. Czyli ten poprzedni instruktor pozwalał na to, czy jak - bo ja czegoś nie rozumiem.

Wtorek

W drugiej pracy kłótnie i sprzeczki. W sumie bezsensowne. Ale też zaczyna robić się po prostu chamsko.



Środa

Wykorzystując nowy samochód podczas szkolenia tłumaczę jak używać takich rzeczy jak tempomat, czy system wspomagania ruszania na wzniesieniu. W tym pierwszym przypadku najczęściej wyjeżdżam poza miasto.

Czwartek

Mój współpracownik nieźle mnie wkurza. Nie dość że przez niego muszę skrócić czas spędzony na basenie, to jeszcze się okazuje że później nie zrobił tego na co się ze mną umawiał.

Piątek

Jem pyszne kanapki. Rany, jakie one są smaczne!!!

wtorek, 26 listopada 2019

Nowości w pracy

Od kilku dni pracuję na nowym samochodzie. Jest faktycznie nowy - przejechał nieco ponad 2 tysiące kilometrów gdy zaczynałem na nim pracę. Wszystko chodzi w nim  bardzo sztywno i cicho. Początkowo nie miałem okazji aby samemu nim pokierować, ale dziś już tak - skrzynia jest bardzo precyzyjna, choć czasem jedynka wchodzi dość ciasno.


Wewnątrz trochę jeszcze czuję plastik i gumę z wycieraczek pod nogami. Auto nie ma zbyt dużej ilości nowinek, można by nawet powiedzieć że jak na dzisiejsze standardy jest już lekko archaiczne, no ale każdy kupuje przecież to na co ma ochotę :)

Bardzo dużo spala paliwa. Oczywiście większość czasu spędzam w mieście, no ale prawie 10 litrów benzyny na 100 km to raczej ujma jeśli chodzi o dzisiejsze standardy. No i emisja spalin - także na wysokim poziomie niestety. Zegary umieszczono w głębokich tubach, co powoduje że z pozycji pasażera (instruktora) prawie nic nie widać. Także usytuowanie kontrolek (kierunkowskazy/światła) jest takie, że ode mnie nic nie widać i każdorazowo muszę zaglądać czy kursant włączył właściwy kierunkowskaz. Zdjęcie poniżej zrobiłem lekko od lewej strony i już prędkościomierz jest zasłonięty.



Z ciekawszych rzeczy - dość dziwnie zamontowane zostały dodatkowe dźwignie do sprzęgła i hamulca - są nienaturalnie wysoko, co ogranicza mi przestrzeń na nogi i powoduje że chcąc np zahamować muszę podnosić wysoko nogę. Może niebawem zrobię zdjęcie i pokażę o co chodzi.

poniedziałek, 25 listopada 2019

Basia w Katowicach

Już w wakacje kupiłem bilety na koncert Basi Trzetrzelewskiej. Choć ode mnie do Katowic to dość długa droga, a mój kręgosłup średnio wytrzymuje takie "przejażdżki" i tak postanowiłem - muszę być na tym koncercie, a przy okazji odwiedzić Walpa i zobaczyć NOSPR i w ogóle - choć raz w życiu być w Katowicach :)


W ten sobotni wieczór Basia pierwszy raz występowała w Katowickiej sali NOSPR-u. Jeszcze sporo przed godziną 19 w budynku było mnóstwo ludzi, a z każdą minutą tłum gęstniał. Ja także byłem wcześniej, miałem czas zajrzeć do księgarni muzycznej, połazić po piętrach i pooglądać gmach od wewnątrz. Zaskoczyły mnie mini kawiarenki, które usytuowane były w kilku różnych miejscach. Oferowały domowe ciasta, wino, herbaty i kawy, oraz zimne napoje.


Tuż po 19. rozpoczął się koncert. Basia jak zwykle ma przepiękny głos, niesamowitą charyzmę oraz świetny kontakt z publicznością. Byłem zachwycony tym wszystkim bardzo! Klimat inny niż rok temu w Stodole w Warszawie (tam publiczność była na stojąco), ale tu również było fantastycznie! Gromkie i długie brawa wzruszały artystkę, która występowała ponad dwie godziny.


Po koncercie ustawiłem się w długiej kolejce po autograf. Był także czas na krótką rozmowę z Basią. To wrażenia, które pozostaną na długo. Po koncercie miałem zaplanowany nocleg, a następnego dnia powrót do domu.



sobota, 23 listopada 2019

Podsumowanie tygodnia 110

Poniedziałek

Zwykły dzień, tylko cieplej niż normalnie.

Wtorek

Dla zdrowia we wtorki i czwartki zamiast jeździć do pracy autem chodzę pieszo. Nie wiem ile mam dokładnie, ale mapa google pokazuje około 4 km. Zajmuje mi to niecałą godzinę drogi :)

Środa

Próbuję wytłumaczyć pewnemu kursantowi, że przy tej ilości godzin jazd (17) powinien już umieć znaki. Ale mam wrażenie że mnie nie posłucha i nic z tym nie zrobi.

Czwartek

Wariactwo w drugiej pracy. I takie ludzkie odruchy - "sam nie mam, to i ty nie możesz mieć".

Piątek

Smaczny dzień, jak zwykle dostaję przepyszne kanapki. Są naprawdę wyśmienite!

*** *** ***

A właśnie w tej chwili jadę na koncert Basi do Katowic i pozdrawiam moich Czytelników serdecznie. Miłego weekendu!


poniedziałek, 18 listopada 2019

Zaskoczenie

Nerwowość w pracy pełną gębą. Nie dotyczy mnie to, ale aż głupio mi się robi gdy kolega instruktor podczas podwożenia mnie strasznie krzyczy na kursanta. Zdziwiło mnie takie zachowanie bardzo przyznam. Myślałem, że to już minione czasy, a teraz gdy klient płaci i wymaga - przynajmniej profesjonalizmu, kultury i względnej ogłady - tak aby instruktor nie był przepocony i jakoś wyglądał.

Akurat miałem okazję jeździć z tym kursantem. Fakt że popełnia mnóstwo błędów, no ale on przecież dopiero się uczy. Jeden szybciej przyswaja wiadomości, drugi wolniej. Ten kursant na pewno należy do tej drugiej grupy, co nie znaczy że można tak po nim jechać. I to mimo tego że ma już około 20 godzin wyjeżdżonych, w końcu nie każdemu wystarcza standardowe 30 godzin.

Więc albo kolega zrobił tak celowo przy mnie (fakt, bardzo mnie nie lubi), albo ma taki styl pracy codziennie, albo udzieliła mu się nerwowość - choć on także jest nieco poza tą sytuacją - tak jak i ja. Tak czy siak - jestem tym zdziwiony i zażenowany - bo niestety tego podwożenia nie uniknę.


sobota, 16 listopada 2019

Podsumowanie tygodnia 109

Poniedziałek

W pracy szykuje się niezła zawierucha. Raczej mnie nie dotknie, choć nie wiadomo tak naprawdę czym i jak się to skończy. W każdym razie, do kulminacji burzy zostało najwyżej kilka dni.

Wtorek

W drugiej pracy nieoczekiwanie chcą, bym przyszedł dodatkowo poprawić ich jeden projekt. oczywiście nie zgadzam się.

Środa

Wymieniam opony na zimowe w swoim prywatnym aucie. Co prawda zimy nadal nie widać, a w weekend ma być nawet 17 stopni Celsjusza!


Czwartek

W drugiej pracy "uroczystość" z zaproszonymi gośćmi. Moi współpracownicy prezentują projekt, który wykonaliśmy wspólnie, ale o podziękowaniach zapomnieli. Wychodzę bez pożegnania.

Piątek

Na jazdę przychodzi kursant od innego instruktora, który za kilkadziesiąt minut ma egzamin praktyczny. Wydaje się być pewny siebie, ale nie potrafi nawet włączyć świateł drogowych. Do tego na siłę próbuje nawiązać dialog, a wszyscy inni wokół jeżdżą źle - czyli schemat który słyszę często. Mimo wszystko godzina jazdy szybko mija, więc piątek jest udanym dniem :)

poniedziałek, 11 listopada 2019

Słodkie wypieki

Zachęcony udanymi wypiekami postanowiłem zrobić nieco większą ilość kruchych maślanych. Nie przewidziałem, że może nie udać się to tak jak ostatnio... Zaopatrzyłem się w mały wałek oraz kilka form do wykrawania.


Kupiłem inną mąkę - ostatnio robiłem wykorzystując typ 550 a teraz 450 - oczywiście dopiero w trakcie przygotowywania ciasta zauważyłem, że coś jest nie tak.


No, ale przecież to nic takiego - musiałem ostrożniej wałkować ciasto, bo kleiło się do wałka i odstawało. Za nic nie chciało współpracować.


Zaniepokojony pracowałem dalej.


Rozwałkowanie i wykrojenie każdego ciasteczka o grubości mniejszej niż pół centymetra jest czasochłonne i wymagające precyzji.


Niektóre ciastka oprószyłem dodatkowo cukrem, inne pozostawiłem "gołe".


Blacha powoli zapełniała się ciastkami gotowymi do wypieku. Włączyłem piekarnik i wstawiłem pierwszą partię. Z uwagi na bardzo małą grubość, pieczenie trwało kilka minut - ale ważne jest w miarę równomierne podpieczenie z obu stron, dlatego musiałem pilnować i zamieniać blachy (góra/dół).


Pierwsze ciasteczka studzą się już na talerzu. Zapach w całym domu - maślany i świąteczny.



Po ostudzeniu wkładam je do blaszanych pojemników oraz jednego szklanego.


Podsumowując - ciasteczka smakują wyśmienicie, ale sam proces produkcji i dobór optymalnych składników, oraz proporcji wymaga jeszcze udoskonalenia.

sobota, 9 listopada 2019

Podsumowanie tygodnia 108

Poniedziałek

Spokojny dzień. Nikt się nie kłóci, nikt nie pyskuje.

Wtorek

Wykład. Lubię taką formułę pracy bardziej niż jazdę.

Środa

Mój kursant zdaje egzamin praktyczny przy pierwszym podejściu. Miło.

Czwartek

Od 13 do 15 mam gościa, który niezbyt współpracuje. Pominę wiele szczegółów z tej męki, ale napiszę tylko o jednym. Kursant (7 godzina jazdy) nie rozumie jakie są rodzaje parkowania na egzaminie. Mało tego, on nawet nie rozumie różnicy pomiędzy wyrazem "równolegle" a "prostopadle". Więc bardzo spokojnie wyciągam kalendarz i na pustej stronie rysuję co i jak z tym parkowaniem. Ponieważ o kryteriach także nie słyszał, omawiam także ten aspekt parkowania. W pewnym momencie, kursant ostentacyjnie wyjmuje swój telefon i zaczyna coś na nim
pykać". Niewzruszony robię swoje dalej. Gdy kończę mówię do niego: "jak skończysz to spróbujmy zaparkować" - na co on rzuca telefon na małą półkę obok dźwigni zmiany biegów i z impetem rusza.

Piątek

Przygotowuję zupę pomidorową - pierwszy raz w życiu - wyszła bardzo bardzo smaczna! Z marchewką, pietruszką, pomidorami z puszki oraz makaronem w kształcie ryżu :)



niedziela, 3 listopada 2019

Maślane ciasteczka

Znów zachciało mi się domowych ciastek. Takich o zapachu masła i cukru waniliowego. Kojarzą mi się z dzieciństwem, a także ze świętami (tak mi się przynajmniej wydaje). Kiedyś robiłem ciastka maszynkowe, a tym razem zrobiłem nieco inne ciasto.


Bez jaj, tylko masło, mąka, cukier oraz odrobina śmietany. Ale to ciężko wyrobić, suche to strasznie i trzeba długo i dużo wyrabiać, no ale raz na jakiś czas można :)


Potem ciasto podzieliłem na mniejsze części, które rozwałkowywałem butelką po winie, które dostałem kiedyś od pewnej kursantki. Jakie to szczęście że nie wyrzuciłem tej butelki! Jest równa i idealnie nadaje się do rozwałkowania ciasta :)


Czy widać, że w butelce jest jeszcze odrobina winka? 


Stolnicę też dostałem (od cudArtenki), tak samo jak pudełko z ciastkami i angielską herbatką od Uli. Ciastka te i herbaty już dawno nie ma, ale pudełko idealnie nadaje się na moje wypieki.


Każde ciastko wykrawałem wąskim kubkiem, posypywałem cukrem i na blachę do pieczenia. Ależ to pracochłonne. Ważne, by poznać "klimat" piekarnika. Bo mój w głębi piecze bardziej niż przy drzwiach, mam też wrażenie że dół jest mocniejszy niż góra - w każdym razie ciastka trzeba pilnować bo inaczej zrobią się spalone.


Zapach pieczenia unosi się w całym mieszkaniu. To tylko mała porcja na spróbowanie, czy jednak lepsze będą maszynkowce - ale po pierwszych testach jestem zadowolony - ciastka są przepysznie obłędne!


Kruche i delikatne, a jednocześnie bardzo maślane i słodkie! Genialne! Ostatnio zostałem poczęstowany "ciastkami maślanymi" z jednej z droższych cukierni w większym mieście. Były dobre, ale nie aż tak jak moje - no i kosztowały 49,90 zł/kg!


Zapraszam, póki jeszcze są - mam wrażenie że po dwóch dniach są jeszcze smaczniejsze niż po upieczeniu! :)

sobota, 2 listopada 2019

Podsumowanie tygodnia 107

Poniedziałek

W Lidlu już czekoladowe mikołaje i inne świąteczne rzeczy. Wcześnie. To najwyższy czas na gromadzenie prezentów pod choinkę dla najbliższych.


Wtorek

W drugiej pracy mam jałowy dialog:

- Tomek, no weź coś pomyśl i zrób ten projekt w taki i taki sposób
- nie, to nie jest możliwe technicznie
- zobacz, chcę to mieć tak i tak 
- nie
- i nic się nie da zrobić?
- to nie jest możliwe
- ale myślałam że zrobisz to bez problemu
- nie

Środa

Załatwiam przedłużenie świadectwa instruktora techniki jazdy.

Czwartek

Starość.. Znowu pomyliłem dość ważne dla mnie sprawy. Dobrze, że udało się jakość wyjść z twarzą z tego wszystkiego. I z uśmiechem, bo inaczej byłoby ciężko.

Piątek

Wolne.

środa, 30 października 2019

Jej doskonałość

Środa to miał być spokojny dzień. Sprawdziłem to w grafiku - zapisanych miałem tylko moich kursantów, których już nieco znam, więc praktycznie zero stresu. Niestety okazało się, że ktoś odwołał jazdę i w jego miejsce firma przydzieliła mi kogoś innego - dziewczynę na pierwszą jazdę.

No to zaczynamy. Od początku widać było dużą dozę zarozumiałości, która wynikała z jej wysokiej samooceny. Na przykład - mówi mi że wie jak przygotować się do jazdy, ale jak proszę o zwykłe przesunięcie fotela to już nie wie jak to zrobić. Oczywiście umie już jeździć (jak twierdzi), ale nie bardzo wie jak uruchomić silnik. Rozbawiło mnie jej pytanie "a jak się driftuje?" - odpowiedziałem, że to na kursie driftowania musiałaby zapytać, bo tu jest na nauce jazdy.

Gdy próbuję nauczyć ją ruszania na wzniesieniu od razu mówi: "ja doskonale wiem jak się to robi". Doskonale! Ale trzy razy silnik jej gaśnie, a za czwartym tak próbuje ruszać że po szybkim puszczeniu sprzęgła i zwiększeniu obrotów silnika w dość niekontrolowany sposób, aż coś z przodu zapiszczało. Jej doskonałość obalam pytaniem w jaki sposób właściwie wykonać takie zadanie, ale w odpowiedzi napotykam ciszę. Wobec tego rezygnuję z dawania jej aż takiej swobody i od tego momentu narzucam i wymagam tego co ja chcę.

Niestety, czas płynie tak powoli - dwie godziny trwa baaaardzo długo... :(

Archiwalne zdjęcie z drona

poniedziałek, 28 października 2019

Nie skręcający

Od kilku godzin pracuję z młodym, który prawie wcale nie skręca kierownicą. Tzn dojeżdżamy do skrzyżowania, daję polecenie aby pojechać w prawo, a on wjeżdża na skrzyżowanie jakby się czaił, niby coś tam próbuje skręcić ale ostatecznie nie robi nic i rusza jadąc prosto. Z tym, że skrzyżowanie ma kształt litery "T" - dla niego oczywiście to nic nie znaczy, bo celuje prosto w krawężnik. Tak samo jest przy skrętach w lewo.

Co ciekawe, gdy po takich incydentach tłumaczę i mówię co ma zrobić, dostaję od niego informacje zwrotne że rozumie i wie jak powinno to wyglądać, ale nie wie czemu robi inaczej. Po kilku takich manewrach i moich hamowaniach i łapaniach kierownicy znów jadę z nim na plac aby poćwiczył skręty. Wtedy wychodzi mu całkiem nieźle. Ale po powrocie na skrzyżowania znowu jakby gubił się i nie skręca.

I w sumie to nie wiem czemu tak ma. Dziś w czasie jazdy popytałem go o znaki, to nawet je widzi i prawie zna. W porównaniu z innymi kursantami wypada w tym lepiej, ale te skręty mnie niepokoją. W pewnym momencie zamiast w prawo wjechał mi na sam środek trzy-pasowej drogi i jechał mając linię między kołami.

Mam pewien plan na ten czwartek, kiedy młody ma jazdę. Spróbuję pomóc mu trochę inaczej i wtedy zobaczę czy to coś da.


sobota, 26 października 2019

Podsumowanie tygodnia 106

Poniedziałek

Na jednej z jazd pytam kursanta co to za znak.


Ma około 10 godzin jazd za sobą, a także zajęcia teoretyczne (wykłady).
Jego odpowiedź: pagórki. Zapytałem, czy jest pewien. Po chwili ciszy dał drugą odpowiedź: wzniesienia.

Wtorek

Krótka próba ujednolicenia szkolenia, która chyba nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Delikatnie nakreśliłem wymogi prawne w paru kwestiach, ale współpracownicy stwierdzili że i tak będą uczyć inaczej bo tak wg nich jest lepiej.

Środa

Pierwsza jazda z pewnym kursantem. Prócz nietypowego imienia wyróżnia się opanowaniem i zupełnym brakiem agresji. Dodatkowo nie muszę przy nim otwierać okna.

Czwartek

Za kilka dni kończą mi się badania lekarskie i psychologiczne. Korzystając z tego że zaczynam później udaje mi się uzyskać nowe orzeczenia lekarskie - ważne znowu 5 lat.

Piątek

Myślami jestem już w innym miejscu, na szczęście 9 godzin mija szybko i rozpoczynam przyjemny weekend.