niedziela, 27 stycznia 2019

Cele

1) Zrobić dobry rosół. Taki na prawdziwych kawałkach mięsa, z dużą ilością warzyw. Ale przede wszystkim z sercem! No i świeżym koprem :)

2) Ukończyć i zdać egzamin dla kandydatów na egzaminatora. Poszerzyć zakres wiedzy, także praktycznej.

3) Pomyśleć o sensownym i realnym zabezpieczeniu finansowym na stare lata, o ile dożyję.

4) Zmienić auto, jeśli finanse pozwolą (punkt 2). I love hybrid!

5) Upiec tartę jabłkową. Z odrobiną cynamonu i lekko kwaśnymi jabłkami.

No to do dzieła! :)


sobota, 26 stycznia 2019

Podsumowanie tygodnia 68

Poniedziałek

Do wakacyjnego wyjazdu na Majorkę pozostało jedynie 243 dni :)

Wtorek

Dojeżdżając do skrzyżowania wydaję polecenie - na wprost. A kursant pyta: ale w lewoprosto czy w prawoprosto? Ostatecznie pokazałem mu dłonią dokąd ma jechać. I tak pojechał inaczej.

Środa

Baleno zamarzło. Choć na zewnątrz -5 nie mogę dostać się do wnętrza. Zamek centralny działa, ale drzwi wydają się być zamarznięte. Próbuję otworzyć na siłę ale z wyczuciem i udaje mi się - ale jedynie drzwi od strony pasażera. Wsiadam więc tamtędy i jadę po kursanta a w międzyczasie drzwi odpuściły.

Czwartek

I znowu to Baleno... Od kilku tygodni obserwuję pewną nieprawidłowość - otóż w czasie jazdy samoczynnie otwiera się klapka od wlewu paliwa. Co rusz ją zamykam, ale co najmniej raz dziennie otwiera się sama. Jakieś czary?

Piątek

Wczoraj i dzisiaj odpoczywam, plus sobota i niedziela to cztery dni - nieźle jak na mnie :)

czwartek, 24 stycznia 2019

Prawo jazdy dla każdego?

Nieco głośniej gra u mnie muzyka Mozarta - dokładnie XVI sonata C-dur. Czasem słyszę jakieś głosy dziecięce (chyba z piętra niżej, tam gdzie kiedyś mieszkali starsi i bardzo mili ludzie) - więc chyba przeżyją jeśli usłyszą kilka dźwięków Mozarta?

Zaparzyłem czarną aromatyzowaną herbatę, jem ciastka przywiezione jeszcze z ostatniego pobytu w Grecji i odpoczywam. Dziś i jutro mam wolne od jazdy - większe projekty w drugiej pracy są tak rozłożone, że właśnie dziś i jutro jestem po prostu tam.

Tymczasem moja ulubiona kursantka (belferka, o której pisałem niedawno) nie rokuje dobrze. Ma już za sobą 24 godziny, ale...

Wszystko już umiem


Jej filozofia jest prosta: wszystko umiem, wszystko wiem i jestem the best! A jeśli jakimś cudem czegoś nie wiem, to zapytam instruktora, choć i tak wejdę mu w połowie zdania ze swoim "tak tak, ja to wiem panie Tomku!". Tak więc grunt to mieć dobrą samoocenę, przecież kierowanie autem to pikuś, nie takie rzeczy w życiu się robiło!

Ach, te lusterka!


Po wejściu do auta trzeba ustawić fotel i lusterka. Jej zajmuje to około 10 minut. Zapytacie jak to możliwe? Hmm, wszystko jest możliwe. Najpierw ustawia lewe - nieźle jej nawet idzie. Potem próbuje ustawić prawe, ale nigdy nie zauważa że nadal kręci lewym lusterkiem. W efekcie zupełnie przestawi lewe, po czym próbuje prawe. A potem od nowa. I tak owe 10 minut. Cierpliwość potrzebna od zaraz, ale bez problemu daję radę - wszak to dopiero początek :)

Jedziemy, ale gdzie?


Gdy już ruszymy kursantka nic nie zrobi sama. Tzn muszę jej wszystko mówić, choć nawet gdy powiem to pewności że zrobi to poprawnie nie ma. Np bardzo często myli trójkę z jedynką (współczuję skrzyni) oraz dwójkę z czwórką. Nie - to nie jest tak że my tego nie ćwiczymy na sucho przed każdą jazdą - ćwiczymy. Ale patrz punkt pierwszy - ona to wszystko już wie! Oczywiście zdarzy się pomylić hamulec z gazem, ale jeżdżę w pasach więc względnie bezpiecznie. Gorzej dla tych z tyłu, no ale mam "L" na dachu, więc powinni uważać. I tak zamiast prawego kierunkowskazu włącza lewy, choć czasem już jej nie mówię w ogóle bo lepiej aby żadnego nie włączyła zamiast tego co nie trzeba.

Dziwne ronda


Skrzyżowania o ruchu okrężnym to rzecz nie do przeskoczenia. Prawa i lewa strona, jakieś wysepki na środku - kto to w ogóle widział takie dziwactwa?! Jeszcze NIGDY nie przejechała poprawnie przez rondo, oczywiście z ciągłym moim podpowiadaniem i mówieniem co ma zrobić. Ona i tak pojedzie nie tam gdzie trzeba, lub ze złego pasa ruchu. Naturalnie przed rondem i już po tłumaczę jak powinno to wyglądać.

Znaki? Ale po co?


Znaki są. Jakieś. I stoją czasami. Już wiem, że nie mogę jej pytać jaki znak minęliśmy, bo ona tego nie wie. Więc obniżyłem próg (staram się być elastyczny, dobrze?) i pytam zawczasu. Na przykład - co oznacza strzałka pod tym znakiem?


Jej odpowiedź: "że jedziemy prosto!". Nie mam więcej pytań. Kiedyś, wyrzuciłbym z auta, ale trzeba być elastycznym, prawda? :P

A teraz czas na plac manewrowy


A tu już korzysta nie z mojej wiedzy, tylko z tego co znalazła w internecie. Mianowicie próbuje skręcać przy drugiej tyczce, a przy czwartej prostuje. Tzn próbuje prostować, bo zwykle zamiast odkręcać koła ona je dokręca jeszcze bardziej. No cóż, powiedziałem jej co sądzę o takich metodach i wyraźnie ale wciąż grzecznie odciąłem się od odpowiedzialności za takie wykonanie zadania.

Jeśli chodzi o sprawdzanie świateł i płynów sprawa wygląda tak. Zrobiliśmy to gdzieś na początku jej kursu, potem powiedziała że "następnym razem", potem że źle się czuje i nie chce wychodzić z auta, następnie stwierdziła że ona sobie czytała o tym w domu (!), potem jeszcze byliśmy w trasie więc też sprawdzanie nam uciekło, potem powiedziała że jest lekko przeziębiona i znów nie chce wychodzić na zewnątrz. No i ostatnio mieliśmy sprawdzić światła i płyny, ale...ona zrezygnowała z ostatniej pół godziny jazdy i zadecydowała że już chce wysiąść.

I co dalej?


Na każdej jeździe robię podsumowanie, omawiam co i jak należy zrobić - siłą rzeczy muszę to jakoś streszczać wszak u niej należy poprawić WSZYSTKO. Ktoś może zadać pytanie - czy ona się w ogóle nadaje? Wg mnie jeśli ona sama chce i deklaruje, że weźmie godziny dodatkowe aby się tego wszystkiego nauczyć to ja nie chcę stawać jej na drodze do upragnionego prawa jazdy. Moją rolą nie jest eliminowanie takich ludzi, ja ze wszystkich sił próbuję ją nauczyć jeździć :)

wtorek, 22 stycznia 2019

Egzaminacyjnie

Dzień egzaminacyjny, od samego rana mam umówione trzy osoby, które właśnie kończą zajęcia praktyczne - a to oznacza że powinny mieć przeprowadzony egzamin wewnętrzny - właśnie z jazdy.

Godzina 7.00

Kursant przychodzi punktualnie, jedziemy na plac aby rozpocząć egzamin. Oczywiście on prowadzi, nie chcę zabierać jego czasu jazdy. Po dotarciu na miejsce, zadania na placu wykonuje bezbłędnie - aż miło będzie pojeździć z takim po mieście - pomyślałem. I faktycznie, początek jest całkiem niezły, ale po około 8 minutach zbliżamy się do skrzyżowania, przed którym jest znaczne rozszerzenie jezdni i dość długie przejście dla pieszych. Z lewej strony z przeciwka nadjeżdża rejsowy autobus która zasłania panią zbliżającą się do przejścia dla pieszych.

Oczywiście ja ją zauważam i od razu się domyślam - za chwilę chyba będzie koniec egzaminu. Nie mylę się - kursant wjeżdża na przejście w momencie, gdy kobieta postawiła drugi lub trzeci krok na przejściu. Naturalnie - nie powinna była wchodzić, wszak wspomniany autobus zasłonił jej możliwość obserwacji drogi, no ale weszła - także mój egzaminowany jej nie zauważył. Negatywny.


Godzina 11.00

Standardowo - najpierw jedziemy na plac. Tam kursant ma sprawdzić poziom płynu hamulcowego oraz światła przeciwmgłowe tylne. Tym razem chyba nawet nie wyjedziemy na miasto - najpierw kursant ma problem aby otworzyć pokrywę silnika (zapomniał w którym miejscu należy ją odblokować - najpierw wewnątrz auta, a gdy już to znalazł to na zewnątrz), a gdy się to już udaje myli płyn hamulcowy z chłodzącym. Powtarzamy zadanie i tym razem błąd. Negatywny.

15.00

Ostatni egzamin i dobrze, bo już lekko zmęczony jestem. Kursantka prowadzi auto w stronę placu. Tu sprawdza płyn do spryskiwaczy oraz światła awaryjne, następnie wykonuje jazdę "po łuku". Ostatnie zadanie na placu to ruszanie na wzniesieniu. Niewielkie nachylenie, ale lekko zaśnieżone - nie tak aby się nie dało wyjechać, no ale nie jest suchy asfalt. Pierwsza próba - gaśnie jej auto. Druga - to samo. Negatywny.

Z moich obserwacji wynika że tylko chłopak z 7.00 ma szansę na zdanie, reszta nie. Chłopak z 11 powinien wziąć się do nauki, poczytać skoro wciąż nie wie jak się otwiera silnik, no i przede wszystkim - patrzeć na znaki. Mimo negatywnych ze wszystkimi jeździłem kilkanaście minut po mieście i zauważyłem że tylko ten z rana w miarę patrzył na  znaki. Dziewczyna to już w ogóle na pamięć. Widać to tak bardzo, że gdyby podeszła do praktycznego w WORD, skompromitowałaby się tylko.

niedziela, 20 stycznia 2019

Dźwiękoszczelny mur

Niektórzy już tak mają - mówią naprawdę dużo. Ostatnio trafiła mi się emerytowana nauczycielka, która na każdej jeździe opowiada mnóstwo różnych historii ze swego (i nie tylko) życia. Jak to dobrze, że do perfekcji opanowałem sprawność szybkiego wyłączenia się i zupełnego odizolowania fonicznego od drugiej osoby. Niewidzialny mur nie przepuszcza najmniejszego nawet szmeru, odpływam we własnych myślach dnia codziennego, lub fantazji na różnorakie tematy. A jednocześnie udaję że słucham i nawet coś tam zapytam.

Ale wracając do gadatliwej belferki. Ostatnio postanowiliśmy pojechać w trasę. Na mieście w ogóle sobie nie radzi - o wszystko pyta i jak jej nie powiem co ma zrobić (wcisnąć sprzęgło, hamulec, zrobić redukcję, włączyć kierunkowskaz, nie rozjechać pieszego itp. itd.) to ona nic. Jako że w programie jest że kursant musi mieć co najmniej cztery godziny poza miastem więc pojechaliśmy w trasę, a wtedy zaczęło się...

Pierwszy wątek to zaginięcie i śmierć jej syna (pamiętam jedynie początek i jakieś strzępy dramatycznej historii, potem wyłączyłem się i ocknąłem aż skończyła ten temat), następnie szkolny wyjazd do Grecji, a ostatni to historia bezdomnego psa który przybłędał się pod jej domostwo. Coś tam obiło mi się o uszy jaki to on (pies) nieufny i bojaźliwy. Ponad dwie godziny nawijania - gdybym miał tego wszystkiego wysłuchać zmęczyłoby mnie to niesamowicie.



sobota, 19 stycznia 2019

Podsumowanie tygodnia 67

Poniedziałek

W drugiej pracy kolejny przełom. Prawie wszyscy moi współpracownicy (a jest ich ponad 14) zrozumieli, że zamiast ilości liczy się jakość. To niesamowite dla nich odkrycie, ale dzięki temu spokojnie wyrabiam (y) się w czasie i nie ma w ogóle stresu.

Wtorek

Mam pilną potrzebę użycia apteczki. Nie dla siebie, dla kursanta. Otwieram pierwszy raz pudełko (zdjęcie poniżej), a tam: kilka plastrów, bandaż, agrafka (!) i jedna kolorowa karteczka z instrukcji z pierwszej pomocy. Szok. Całość kosztowała pewnie 15-20 zł.


Ostatecznie użyłem kilku plastrów, a potem do szpitala.

Środa

Robię egzamin wewnętrzny z teorii. Dziewczyna zdobywa 23 punkty na maksymalnie 74.

Czwartek

Podczas trzech-czterech godzin mam dodatkowego pasażera. Kandydata na instruktora, który u mnie odbywa praktyki. Nie jest z naszego ośrodka, ale zadzwonił i zapytał czy może - więc się zgodziłem (uprzednio pytając szefa). Powiedziałem mu że może też pojeździć z innymi instruktorami. Ale on umówił się już na piątek i na przyszły tydzień. Do mnie.

Piątek

Czy to koniec zimy? Od kilku dni odwilż, śnieg topnieje w oczach.

środa, 16 stycznia 2019

Dom wariatów

Po pracy jak najszybciej o niej zapomnieć. Odpocząć i skupić się na przyjemnościach, zjeść niespiesznie dobrą kolację, wypić ciepłą herbatę. Na szczęście nie muszę się przygotowywać do kolejnych zajęć, więc całe długie wieczory są dla mnie. Tylko dla mnie :)


A w pracy od samego rana różny przekrój ludzi, charakterów i temperamentów. Próbuję się do tego wszystkiego dostosować, jak najmniej lub wcale nie komentować i nie mówić zbyt dużo. Za to inni mówią sporo. Np taka jedna kursanta opowiada przeróżne historie swego (i nie tylko) życia a także o butach, które mają bardzo śliskie podeszwy. I co z nimi robi? Podkleja taśmą obustronnie klejącą.

Hmmm. Myślicie że to dobry sposób?

niedziela, 13 stycznia 2019

Awaria - c.d.

Jak pisałem ostatnio, moje prywatne autko odmówiło posłuszeństwa. We wtorek miałem chwilę aby zaprowadzić go do mechanika, ale podczas odśnieżania zauważyłem taką kartkę za wycieraczką:


Spoglądam więc nerwowo na przód auta i widzę to:



No tak, kolejny problem - ale także ktoś uczciwy. Auto odpaliłem na pych z pomocą kolegi z pracy, a podczas wyjeżdżania z parkingu zatrzymała mnie jakaś pani, która okazała się sprawczynią kolizji (postanowiłem zadzwonić do niej później). Przepraszała i tłumaczyła jak do tego doszło, ale ja spieszyłem się do mechanika i powiedziałem że zadzwonię jutro.

Z pomocą R. zaprowadziłem auto - następnego dnia okazało się że auto już zrobione. Zaśniedział jakiś przewód i dlatego rozrusznik nie działał. Zapłaciłem 20 zł i na razie jeżdżę.

Pani od kolizji zapłaciła za uszkodzony element pojazdu.

A teraz kilka (alfabetycznych) osobistych konkluzji:

1) Aberfeldy - a wiesz że swoim Swiftem byłem ostatnio przy salonie Toyoty? Na pewno zorientował się że "coś się szykuje" :D

2) Adamie Madulski - już sobie wyobrażam jak wciskam przycisk "Power", który nigdy nie odmawia posłuszeństwa. I nic się nie psuje. Ale to komfort psychiczny! Można jechać na koniec świata i z powrotem takim autem!

3) Adi - teraz auto sygnalizuje mi o kolejnej usterce. Raczej nie będę jej naprawiał, obniżę odpowiednio cenę. I mam nadzieję że auto jeszcze trochę pojeździ.

4) Basiu - hybryda sama włączy odpowiednie światła. Ot, znak czasu i techniki.

5) Blask - popierasz mnie z tym pomysłem? Ja zawsze tak długo się zastanawiam i jestem taki niezdecydowany, ależ to straszne!

6) bluesand - nawet jeśli kupię używany, to nadal będzie na gwarancji. Więc gdyby coś, to nie zostanę sam w szczerym polu.

7) cudARTeńka - co wtorek w ciszy na basen?

8) Dariusz - możesz mieć rację, z tym swoim "na złom" :P Niesamowicie trafiłeś z tym komentarzem.

9) Grażyno - być może auto kupię w stolicy. Przy okazji pomyślałem że mógłbym odwiedzić Ciebie i P. Baaaardzo miło się przebywa w waszym towarzystwie! :) W ogóle, ta stolica ma jednak dużo zalet których tu na prowincji nie ma.

10) Nie Anioł - robię teraz jakieś 10 tys rocznie swoim autem, firmowym kilka razy więcej :)

11) Polly - jak widzisz wszystko mi sprzyja do tego zakupu hybrydy, nie? Tak bardzo chciałbym ją mieć...

12) wadera - bóstwem będzie moja nowa hybryda :D

A teraz kończę, bo po śniadaniu wybieram się na długi spacer do lasu (ale wcześniej przeleję małe co nieco na Orkiestrę). Tak jak za tydzień i jeszcze za dwa. Może mnie nie zastrzelą?

sobota, 12 stycznia 2019

Podsumowanie tygodnia 66

Poniedziałek

W ramach interakcji werbalnych pytam kursantów jak tam po świętach. I tak jeden z nich mi opowiada co tam u niego, ale za chwilę pyta: a co u pana? Ups, tego się nie spodziewałem.

Wtorek

Basenowe postanowienie wypełnione. Przez prawie 40 minut pływałem w tą i z powrotem. Może motywował mnie gość który pływał na tym samym torze i w ogóle nie odpoczywał. Albo spojrzenia R. która chyba także pilnowała abym zbyt długo nie odpoczywał :P

Środa

W mojej drugiej pracy przełom. Nikt już nie wymaga abym zostawał po godzinach, nawet wychodzę teraz wcześniej niż powinienem. Oczywiście zarabiam tam 300 zł mniej niż w ubiegłym roku, ale przynajmniej się nie napracuję - większość projektów pamiętam z ubiegłych lat.

Czwartek

Pracuję z kursantką, która ostatnią jazdę miała dwa lata temu. W ogóle nie zna zasad pierwszeństwa, a "najciekawiej" było na placu. Chciała abym wytłumaczył jej ma "zrobić" łuk. Tzn gdzie mają być tyczki, kiedy i ile skręcać kierownicą itd. Ponieważ ja nie uczę małp, próbowałem jej przedstawić kryteria zgodnie z którymi powinna kierować, ale ona stwierdziła że "to strata czasu" i że musi znaleźć kogoś, kto jej wytłumaczy "pamięciowo". Cudownie, staram się trzymać jak najdalej.

Piątek

Wyjeżdżam w trasę. Mróz trzyma, na jezdni w miarę dobra przyczepność, ruch jak diabli. Naprawdę trzeba uważać, bo łatwo o wypadek.

wtorek, 8 stycznia 2019

Awaria

Suzuki Swift - mój prywatny samochodzik ma już prawie 7 lat. Ponad cztery przepracował ze mną w nauce jazdy, starałem się zawsze o niego dbać. Ostatnio robię nim 7-8 tysięcy rocznie - więc najczęściej stoi - choć regularnie staram się nim jeździć. Zaliczył w swoim życiu kilkanaście stłuczek, których za bardzo nie widać w tym jedną porządną - dzięki niej mam odrobinę mniejszy bagażnik (uderzenie w tył) - ale naprawiłem to co się dało. Wymieniłem zderzak (bo był roztrzaskany), różne mocowania i prawie nie ma śladu.

Na liczniku nieco ponad 140 000 km i właśnie w sobotę znów rozkraczył się. Znów - tzn. trzeci raz mam awarię która uniemożliwia poruszanie się nim - czyli jest bardzo istotna z punktu widzenia przydatności pojazdu. Alternator, akumulator i rozrusznik - to są elementy felerne, które powodują tyle kłopotów.


A więc w sobotę jak gdyby nigdy nic pojechałem do większego miasta, zaparkowałem i koniec - auto nie chciało uruchomić silnika. Czyżby domagało się emerytury w tak młodym wieku? Przyznam, że awaria pojazdu jest tym, co chyba najbardziej mnie stresuje w kwestii posiadania go. Parkowania w ciasnych miejscach, trudne drogi, śliskość na jezdni - to dla mnie nic w porównaniu do świadomości tego, że w każdym momencie auto może się zepsuć. To pewnie jakaś fobia - naukowcy na pewno jakoś to już nazwali. Może wyjściem byłoby jakieś dodatkowe ubezpieczenie (poza OC)?

W każdym razie ta usterka ma też swój plus. Muszę wcześniej zmienić samochód. Planowałem to zrobić w połowie roku, ale w tej sytuacji każdy dalszy (i bliższy) wyjazd będzie powodował wewnętrzne tsunami - odpali czy nie, dojadę czy stanę w środku trasy?

Wg różnych statystyk osprzęt silnika jest najczęstszą przyczyną awarii - akumulator, rozrusznik i alternator - czyli idealnie jak u mnie. Pamiętam, że jedynie Fiat Punto był bardziej problematyczny niż Suzuki. Czas naprawić Swifta i rozejrzeć się za hybrydą :)

niedziela, 6 stycznia 2019

Postanowienia

W nowym roku próbuję odżywiać się zdrowiej, czyli więcej warzyw i owoców. Przedwczoraj robiłem sałatkę z rukolą i pomidorami (te smakują jak tektura, wiem że nie sezon ale żeby były aż tak słabe?!). A wczoraj po sałatce greckiej nadal czułem głód, ale pod rękę nawinął mi się mikołaj. Tak, taki z czekolady - dostałem go kilka dni temu więc co - miał się zmarnować? Tak więc owoce, warzywa i mikołaj...

Po pracy można mnie spotkać na basenie, wróciłem do ćwiczeń - kręgosłup upominał się tego od dłuższego czasu. Z tym, że kiedyś pływałem przed 7 rano (już sama godzina była wykańczająca), a teraz robię to po pracy - też wykańczające - ale po wszystkim siedzę w bąbelkach jacuzzi i próbuję równomiernie oddychać. Ludzi nie ma zbyt dużo, więc jedyne co mnie trochę krępuje to gapiący się ratownicy. Co najmniej czterech, a czasem i więcej jak przychodzą z innych "rejonów" na pogaduchy. Wiem że nie mogą czytać gazet, czy przeglądać telefonów - ale oni wyjątkowo dokładnie obserwują całą nieckę basenową i ludzi tam pływających. Mało tego - usadowili się akurat przy dwóch wejściach do basenu :/

Okolice Polańczyka, wrzesień 2016
Nawet wpadłem ostatnio na pomysł, aby na basen chodzić z kimś. Tylko z kim? S. dawny kumpel - odpada, teraz zajmuje się domem i młodą żoną. D. kolega z pracy - a w życiu, wolałbym już sam iść na basen. M. koleżanka - o nie, z nią też nie chcę - ona zachowuje się jak słoń w składzie porcelany. To może R. no może, ale ona w tym czasie w pracy. Tak więc posucha, nie ma z kim iść :(

Jeśli ktoś chętny (i lubi pływać) to zapraszam!

sobota, 5 stycznia 2019

Podsumowanie tygodnia 65

Poniedziałek

Pracuję tylko sześć godzin, ale powrót do domu zajmuje mi ponad godzinę drogi (kończę daleeeeeeko w trasie).

Wtorek

wolne

Środa

Pierwsze dwie osoby nie przychodzą na jazdę. Gdybym wiedział nie zrywałbym się kilka minut po szóstej...

Czwartek

Zima na całego. Wszędzie biało, śnieg tworzy zaspy. Ślisko i niebezpiecznie.

Wieczór w mieście
Piątek

Dzień coraz dłuższy - może to mało widać, ale działa to na moją psychikę. Pozytywnie.

czwartek, 3 stycznia 2019

Obserwacje

- poranek mroźny i jeszcze ciemny. Przed 7.00 podjeżdżam w umówione miejsce - to stacja paliw i budynek KFC który jest tuż obok. Fast food otwiera się o pełnej godzinie (właśnie o 7) i ze zdziwieniem obserwuję, jak tuż po otwarciu wchodzą tam pierwsi chętni. Dla mnie to trochę niepojęte, by już wcześnie rano pakować w siebie tak niezdrowe jedzenie. Śniadanie w KFC? Nie, dziękuję. Tymczasem kolejni raczej młodzi szturmują drzwi, które prawie się nie zamykają. Czasem zdarzy mi się coś tam zjeść na szybko - ale to nie częściej niż raz w miesiącu.

- na ulicy widzę chłopaka, który mimo śniegu i kilku stopni mrozu ubrany jest w krótkie spodenki. Może jest sportowcem, a może nie - bo wcale nie wygląda jakby biegał. Widzę, że także inni zwracają na niego uwagę przyglądając się uważniej. W moim małym miasteczku wszelkie takie sytuacje są tak niecodzienne, inne i wyjątkowe, że wzbudzają nie lada zainteresowanie. Pewnie w takiej Warszawie nikt nie zwróciłby uwagi na gościa w spodenkach na śniegu i mrozie.

- zatrzymałem pojazd za znakiem zakaz zatrzymywania* i wyszedłem do biura - zawsze tak robię. Po kilku minutach wracam do auta, obok stoi radiowóz. No tak - pomyślałem - w końcu się doigrałem. Ale - w radiowozie jest tylko kierowca i nic ode mnie nie chce. On także stanął na zakazie, a nawet gorzej - ponieważ zupełnie zablokował przejazd - no ale kto będzie "trąbił" na gliniarzy? Po kilku chwilach do radiowozu wraca drugi policjant, trzymając w dłoni kebaba i odjeżdżają. Też bym coś zjadł...

* a dzieje się to na drodze niepublicznej, więc tak naprawdę znak nie obowiązuje

A na koniec jeszcze jeden kwiatek, z poranka:


wtorek, 1 stycznia 2019

Noworocznie

Do kolekcji kartek dołączyły kolejne. W tym roku dostałem ich sześć - bywało kiedyś więcej, bywało mniej - ale nie ilość jest tu najważniejsza. Tak jak życzenia od "znajomych" - jeden sms (odpisałem) i kilka wiadomości na portalu społecznościowym, których nawet nie otwierałem.

kartki świąteczno-noworoczne
Prezenty ekscytujące, zaskakujące ale bardzo miłe. Niektóre przede wszystkim praktyczne.

koreczki
Wczorajszy wieczór bezalkoholowy. Za to "sportowy", ponieważ biegałem. Cały wieczór, intensywnie i zawzięcie. Biegałem tak, że aż palec bolał od przełączania kanałów tv. Biegałem palcem na pilocie, bo żadna stacja nie przyciągnęła mojej uwagi na dłużej niż pięć minut. W menu zapiekanki, koreczki i krakersy z pastą z tuńczyka.

krakersy
Za to na drogach prawie pusto. Prawie, ponieważ sarenki dostojnie spacerowały wzdłuż i wszerz jezdni. Kiedyś było ich zdecydowanie mniej, teraz wieczorem i w nocy jadę maksymalnie 70 km/h bo dzikie zwierzęta są wszędzie - jedynie na ogrodzonej ekspresówce pozwalam sobie szybciej.

zapiekanki
Miłego Nowego Roku :) Idę piec ciastka.