27 godzina jazdy. Dojeżdżamy do rowerzysty (pada deszcz, jest wietrznie i zimno - skąd on się tu wziął?), mamy trzeci bieg, ona w ogóle nie redukuje prędkości. Na środku niezbyt szerokiej jezdni znajduje się doskonale widoczna linia podwójna ciągła i przejście dla pieszych (odcinek drogi niedawno wyremontowany, białą farbę zobaczyłby chyba niedowidzący staruszek). Kursantka (19 lat) prędko rzuca: -
co z nim, wymijać?! Nie - równie szybko odpowiadam, ale nie jestem pewien czy to jest właściwa odpowiedź dla kursantki, która - skoro nie może wyprzedzić (bo to byłoby wyprzedzanie, a nie wymijanie - ale to taki szczegół, dla niej żadna różnica) - po prostu nic nie robi prócz próby rozjechania owego rowerzysty. Hamuję więc, wciskam sprzęgło i wrzucam dwójkę, po czym toczymy się za rowerzystą do momentu, aż nie powiem że TERAZ można już go wyprzedzić...
Epizod z rowerzystą przesądził o kwestii wykupienia dodatkowych jazd. Kwestie definicji wymijania i wyprzedzania już nie, bo rzadko kiedy nawet pod koniec kursu ludzie orientują się w czym tkwi różnica.
Tymczasem 9 grudnia miałem ostatnią kontrolę wzroku. Pani doktor była zachwycona moimi wynikami, zarówno ostrości widzenia jak i innych szczegółowych badań - np ciśnienia wewnątrzgałkowego. Ja również, świat bez okularów i szkieł jest fajniejszy i o wiele wygodniejszy. Jestem bardzo zadowolony z decyzji o przeprowadzeniu zabiegu. Będę bardzo miło wspominał ośrodek gdzie przeprowadzano zabiegi, jak i gabinety, w których były robione badania przed i po. A jeśli ktoś się waha - szczerze polecam :)