Poniedziałek
Dzień z myślami odległymi, ale pozytywnie...
Wtorek
Zwykle w ten dzień z rana byłem w drugiej pracy, ale do września mam spokój. A i od września nie wiadomo. Oczywiście zrobią mi ostatni przelew za czerwiec i przez wakacje nic...
Środa
"Małżeństwo we troję" - niesamowicie wciągająca książka. Wręcz genialna! Uwielbiam książki - te które mi się podobają ;-)
Czwartek
Zaczynam od 7.00 poza miastem. Przejeżdżam obok mobilnych koszarów myśląc o... Widzę krzątających się ludzi przy sprzęcie, w śmigłowcach pracują już silniki wydając niski i głęboki dźwięk... Powietrze jest rześkie i jakby bardzo nasycone tlenem - może dlatego że poza miastem?
Piątek
Znów czas wypłaty. W tych dwóch tygodniach zrobiłem tylko 62,5 godziny, ale w miesiącu łącznie to już 155,5m a wliczając do tego wykłady 171.5. Do tego kilka dni w drugiej pracy i jeszcze w trzeciej... :)
sobota, 30 czerwca 2018
środa, 27 czerwca 2018
Smacznego!
Jeśli ktoś jest głodny, lepiej żeby nie czytał dalej... Dzisiejszy wpis będzie o jedzeniu - a co! Od pewnego czasu, gotuję w domu więcej - a dokładniej - częściej. Bo porcje są raczej małe - wiem że nie jest to zbyt ekonomiczne, ale lepiej jeść mniej ale lepiej, prawda? Tak jak lepiej jest mniej a częściej - z tym to gorzej, choć ostatnio kończę wcześniej pracę i wtedy szaleję w kuchni...
Śniadania to ważny posiłek, nawet gdy wstaję przed 6 rano staram się zjeść coś dobrego, ponadto często jest tak że gdy ja wstaję, to ktoś obok jeszcze smacznie śpi...Zostawiam wtedy śniadanie na stole...
Wędzone ryby, różne sery i wędliny bardzo lubię...
Owoce i warzywa są także istotne, dlatego skoro sezon na pomidory - to proszę bardzo. U góry sałatka z czerwoną cebulką i odrobina oliwy i pieprzu - do śniadania.
Powyżej pełne zestawy - z herbatą i sokiem. Preferuję chrupiące bułki z piekarni i kabanosy - ich nigdy nie może zabraknąć w mojej lodówce. Nigdy... Gdyby nie było kabanosów, byłby koniec świata!
Kolory ważne tak jak smak - wszak najpierw jemy oczami...
Czasem zostawiam wersję z termosem, bo gdy jestem w pracy, moja druga połówka będzie mieć nadal gorącą herbatę do śniadania.. (ogórki powyżej własnej produkcji).
Zamiast sałaty masłowej (jak się już znudzi) używam rukoli. A jedzenie pomidorów pomaga ograniczyć ryzyko zawału...
Zdarza się że na kanapce jest więcej warzyw niż sera/wędliny... Naprawdę, kiedyś nie chciało mi się robić tego wszystkiego, zdarzało mi się na śniadanie jeść odsmażane mrożone frytki a popijać colą... Albo nie jeść nic.
W tym roku pierwszy raz zrobiłem syrop truskawkowy. O rany, ale nabrudziłem w kuchni - gotowałem (?) truskawki z cukrem, potem zamknąłem syrop w słoiczkach i gotowe. Oczywiście konsultowałem z mamą co i jak zrobić, ale następnym razem spokojnie będę umiał. Szkoda tylko że truskawki w tym roku jakoś krótko i drogo...
Herbata Chopin (po lewej), syrop truskawkowy rozcieńczony wodą oraz jogurt. Ale nie taki zwykły ze sklepu - za pomocą blendera miksuję truskawki i banany. To chyba bardziej mus owocowy niż jogurt - najlepiej smakuje schłodzony...
Zbyt rzadko robię sok pomarańczowy. Czasem kupuję pomarańcze i wyciskam, ale muszę to praktykować częściej... Sok taki smakuje o wiele lepiej niż ten ze sklepu...
A skoro mowa o deserach - tu pustka, wszystkie ciastka kupne - nie umiem za bardzo piec...
A szkoda, uwielbiam szarlotki i serniki, zresztą prawie wszystkie lubię - oby tylko nie miały nic wspólnego z kawą... (czyli żadne tiramisu :P). Umiem jedynie blok czekoladowy, ale to tak proste że chyba każdy potrafi...
Mimo wszystko jedzenie najbardziej smakuje w ogrodzie, lub na balkonie... (w zależności gdzie jesteśmy...)
Czasem zamiast pełnego dania obiadowego robię szybką sałatkę grecką. Podstawą jest dobry ser oraz oliwa. No i smaczne pomidory, trochę czerwonej cebuli (więcej, bo lubię...) ogórek i czarne oliwki. Przyprawy i gotowe, szybko i pożywnie.
Albo sałatka z tuńczykiem - bardzo prosta w przygotowaniu. Tuńczyk plus sałatka (również z puszki). Szybkie i zdrowe danie...
Obiady w domu... Nigdy wcześniej nie wkładałem serca w to co przygotowuję... Ale teraz, wszystko się zmieniło... Powyżej makaron z suszonymi pomidorami, chudym boczkiem i rukolą.
Pierś z kurczaka najczęściej przyrządzam bez jakiegokolwiek tłuszczu w pergaminie z delikatnymi przyprawami, aby nie przytłumić smaku mięsa. Smażenie niezbyt długo na wolnym ogniu wydobywa odpowiedni smak i aromat, oraz soczystość mięsa. No i czas na fasolkę szparagową - taką zwykłą, z masłem i bułką tartą (i całym sercem...).
Rzadko teraz robię frytki, jeśli już to staram się albo je upiec, albo odsączyć tłuszcz maksymalnie... Przyszedł czas na młode ziemniaki - obowiązkowo okraszone masłem i koprem (po zrobieniu zdjęcia kopru dołożyłem więcej), do tego sadzone jajka i pomidor w śmietanie... Zatem - smacznego!
Śniadania to ważny posiłek, nawet gdy wstaję przed 6 rano staram się zjeść coś dobrego, ponadto często jest tak że gdy ja wstaję, to ktoś obok jeszcze smacznie śpi...Zostawiam wtedy śniadanie na stole...
Wędzone ryby, różne sery i wędliny bardzo lubię...
Owoce i warzywa są także istotne, dlatego skoro sezon na pomidory - to proszę bardzo. U góry sałatka z czerwoną cebulką i odrobina oliwy i pieprzu - do śniadania.
Powyżej pełne zestawy - z herbatą i sokiem. Preferuję chrupiące bułki z piekarni i kabanosy - ich nigdy nie może zabraknąć w mojej lodówce. Nigdy... Gdyby nie było kabanosów, byłby koniec świata!
Kolory ważne tak jak smak - wszak najpierw jemy oczami...
Czasem zostawiam wersję z termosem, bo gdy jestem w pracy, moja druga połówka będzie mieć nadal gorącą herbatę do śniadania.. (ogórki powyżej własnej produkcji).
Zamiast sałaty masłowej (jak się już znudzi) używam rukoli. A jedzenie pomidorów pomaga ograniczyć ryzyko zawału...
Zdarza się że na kanapce jest więcej warzyw niż sera/wędliny... Naprawdę, kiedyś nie chciało mi się robić tego wszystkiego, zdarzało mi się na śniadanie jeść odsmażane mrożone frytki a popijać colą... Albo nie jeść nic.
W tym roku pierwszy raz zrobiłem syrop truskawkowy. O rany, ale nabrudziłem w kuchni - gotowałem (?) truskawki z cukrem, potem zamknąłem syrop w słoiczkach i gotowe. Oczywiście konsultowałem z mamą co i jak zrobić, ale następnym razem spokojnie będę umiał. Szkoda tylko że truskawki w tym roku jakoś krótko i drogo...
Herbata Chopin (po lewej), syrop truskawkowy rozcieńczony wodą oraz jogurt. Ale nie taki zwykły ze sklepu - za pomocą blendera miksuję truskawki i banany. To chyba bardziej mus owocowy niż jogurt - najlepiej smakuje schłodzony...
Zbyt rzadko robię sok pomarańczowy. Czasem kupuję pomarańcze i wyciskam, ale muszę to praktykować częściej... Sok taki smakuje o wiele lepiej niż ten ze sklepu...
A skoro mowa o deserach - tu pustka, wszystkie ciastka kupne - nie umiem za bardzo piec...
A szkoda, uwielbiam szarlotki i serniki, zresztą prawie wszystkie lubię - oby tylko nie miały nic wspólnego z kawą... (czyli żadne tiramisu :P). Umiem jedynie blok czekoladowy, ale to tak proste że chyba każdy potrafi...
Mimo wszystko jedzenie najbardziej smakuje w ogrodzie, lub na balkonie... (w zależności gdzie jesteśmy...)
Czasem zamiast pełnego dania obiadowego robię szybką sałatkę grecką. Podstawą jest dobry ser oraz oliwa. No i smaczne pomidory, trochę czerwonej cebuli (więcej, bo lubię...) ogórek i czarne oliwki. Przyprawy i gotowe, szybko i pożywnie.
Albo sałatka z tuńczykiem - bardzo prosta w przygotowaniu. Tuńczyk plus sałatka (również z puszki). Szybkie i zdrowe danie...
Obiady w domu... Nigdy wcześniej nie wkładałem serca w to co przygotowuję... Ale teraz, wszystko się zmieniło... Powyżej makaron z suszonymi pomidorami, chudym boczkiem i rukolą.
Pierś z kurczaka najczęściej przyrządzam bez jakiegokolwiek tłuszczu w pergaminie z delikatnymi przyprawami, aby nie przytłumić smaku mięsa. Smażenie niezbyt długo na wolnym ogniu wydobywa odpowiedni smak i aromat, oraz soczystość mięsa. No i czas na fasolkę szparagową - taką zwykłą, z masłem i bułką tartą (i całym sercem...).
Rzadko teraz robię frytki, jeśli już to staram się albo je upiec, albo odsączyć tłuszcz maksymalnie... Przyszedł czas na młode ziemniaki - obowiązkowo okraszone masłem i koprem (po zrobieniu zdjęcia kopru dołożyłem więcej), do tego sadzone jajka i pomidor w śmietanie... Zatem - smacznego!
poniedziałek, 25 czerwca 2018
Oczekiwanie
W pracy nieźle, tym bardziej że zacząłem dziś od 7.00 a skończyłem o 18.00. Myślami byłem w zupełnie innym miejscu - nie to abym się dziś nie przykładał - absolutnie. Po prostu moje serce było dziś zupełnie gdzie indziej już od samego rana... A gdy po południu dotarły do mnie dwie pierwsze wiadomości tuż "po", znów dotknęły moich najczulszych miejsc, oczy zrobiły się lekko wilgotne, a na sercu tak ciepło...
Kolejne wiadomości jeszcze bardziej utuliły mnie, oraz sprawiły że myśli z tyłu głowy odeszły w zapomnienie. Nie powinienem pozwolić im dojść aż tak daleko - choć łatwo się mówi, a gorzej robi. Tak, wiem że tylko w głowie układam te scenariusze i tylko tam tkwi problem, wiem że mogę liczyć na życzliwe osoby, ale czasem wolę pomilczeć (w różnych miejscach).
Na znajomym blogu kilka dni temu zainteresowała mnie książka "Małżeństwo we troje". Wadera od razu podrzuciła link, w którym książka była przeceniona o 50 % w dodatku z bezpłatną dostawą. Ani sekundy się nie zastanawiałem tylko od razu zamówiłem. Dziś już mam ją w domu, zaparzyłem więc dobrą herbatę i z marszu przeczytałem pierwsze opowiadanie - tak bardzo mnie wciągnęło.
Jutro jednak nie mam tego długiego wyjazdu o którym pisałem ostatnio. Ktoś się rozmyślił, bez mojej sugestii że w jeden dzień to może się nie udać, a na więcej czasu nie będę mógł sobie pozwolić. To dobrze, gdy moje myśli tak daleko ciężko byłoby skupić się na drodze...
A teraz czekam na to co będzie dalej. Mam nadzieję - wierzę w to że będzie dobrze, że będzie lepiej i że wszystko ułoży się tak, jak najlepiej moglibyśmy sobie to mogli wymarzyć...
Kolejne wiadomości jeszcze bardziej utuliły mnie, oraz sprawiły że myśli z tyłu głowy odeszły w zapomnienie. Nie powinienem pozwolić im dojść aż tak daleko - choć łatwo się mówi, a gorzej robi. Tak, wiem że tylko w głowie układam te scenariusze i tylko tam tkwi problem, wiem że mogę liczyć na życzliwe osoby, ale czasem wolę pomilczeć (w różnych miejscach).
Na znajomym blogu kilka dni temu zainteresowała mnie książka "Małżeństwo we troje". Wadera od razu podrzuciła link, w którym książka była przeceniona o 50 % w dodatku z bezpłatną dostawą. Ani sekundy się nie zastanawiałem tylko od razu zamówiłem. Dziś już mam ją w domu, zaparzyłem więc dobrą herbatę i z marszu przeczytałem pierwsze opowiadanie - tak bardzo mnie wciągnęło.
Jutro jednak nie mam tego długiego wyjazdu o którym pisałem ostatnio. Ktoś się rozmyślił, bez mojej sugestii że w jeden dzień to może się nie udać, a na więcej czasu nie będę mógł sobie pozwolić. To dobrze, gdy moje myśli tak daleko ciężko byłoby skupić się na drodze...
A teraz czekam na to co będzie dalej. Mam nadzieję - wierzę w to że będzie dobrze, że będzie lepiej i że wszystko ułoży się tak, jak najlepiej moglibyśmy sobie to mogli wymarzyć...
niedziela, 24 czerwca 2018
Skała
Dzień długi, za długi. Dobrze, że noc będzie krótsza. Próbuje zająć myśli książkami - pierwsza nijak nie przyciąga mojej uwagi mimo zachęcającego tytułu (Polskie Archiwum X), druga jeszcze gorzej. Co chwilę zerkam na wyświetlacz telefonu - mimo wszystko podświetla co jakiś czas informację o nadejściu wiadomości. Dobrze, uspokaja mnie to przynajmniej częściowo, choć z tyłu głowy czają się myśli te mniej optymistyczne.
Kilka dni temu dostałem płytę Skała (Kayah) - ale lepiej abym jej teraz nie wyjmował z opakowania. Nie w tym czasie, może kiedyś... Aby nie myśleć cały czas o tym "co jeśli..." próbuję czytać rozporządzenia, potem przeglądam oferty zakupowe w sieci, a następnie buszuję po nowościach w dziale jazzowym na empik.pl. Na nic to wszystko, moje myśli są zupełnie gdzie indziej...
Dzisiejsza noc, jutrzejszy dzień - nie będą łatwe...A potem, kto wie...
Sprawa komplikuje się tym bardziej, że prawdopodobnie we wtorek czeka mnie kilkugodzinny wyjazd, ktoś mnie poprosił i nie mogę odmówić. Będę musiał jakoś załatwić dzień wolny w pracy i pojechać. I niestety tego samego dnia wrócić, nie wiem jak to wytrzymam - łącznie ponad 1000 km takim małym toczydełkiem to niezły wyczyn, no ale życie...
Daleko mi do skały...
Kilka dni temu dostałem płytę Skała (Kayah) - ale lepiej abym jej teraz nie wyjmował z opakowania. Nie w tym czasie, może kiedyś... Aby nie myśleć cały czas o tym "co jeśli..." próbuję czytać rozporządzenia, potem przeglądam oferty zakupowe w sieci, a następnie buszuję po nowościach w dziale jazzowym na empik.pl. Na nic to wszystko, moje myśli są zupełnie gdzie indziej...
Dzisiejsza noc, jutrzejszy dzień - nie będą łatwe...A potem, kto wie...
Sprawa komplikuje się tym bardziej, że prawdopodobnie we wtorek czeka mnie kilkugodzinny wyjazd, ktoś mnie poprosił i nie mogę odmówić. Będę musiał jakoś załatwić dzień wolny w pracy i pojechać. I niestety tego samego dnia wrócić, nie wiem jak to wytrzymam - łącznie ponad 1000 km takim małym toczydełkiem to niezły wyczyn, no ale życie...
Daleko mi do skały...
sobota, 23 czerwca 2018
Podsumowanie tygodnia 37
Poniedziałek
Jestem w WORD. Spotykam egzaminatora nadzorującego, który rozmawia z kimś w biurze obsługi. Widząc mnie zmienia temat i mówi, że bardzo schudłem! Staję jak wryty i nie wiem co odpowiedzieć...Ale to miłe.
Wtorek
Ojciec jednego z kursantów podchodzi gdy kończę pracę. Pyta o postępy syna a przy okazji zostawia czteropak jakiegoś piwa. Zajmując mi kilka minut opowiada także o swoich problemach... Szkoda tylko że zamiast tego piwa nie przyniósł czegoś słodkiego :P Oddam ten czteropak piwa (nie wiem co to za piwo, nie spoglądałem nawet) za darmo - odbiór tylko osobisty...
Środa
Czas wypłaty, to czas spokoju. Nie tak jak w poprzedniej pracy...o nic nie muszę się wykłócać, dobrze że są uczciwi pracodawcy...
Czwartek
Jadę w trasę. W końcu klimatyzacja chłodzi efektywniej i dobrze, bo ciągle muszę pilnować kursanta który ma ochotę na jazdę po rowach i poboczach...
Piątek
Pytam kursanta o prędkości maksymalne w mieście. Odpowiada że od 22.00 można jechać szybciej. Ponieważ myli się o godzinę pytam czemu akurat od 22.00. Odpowiada że wtedy jest cisza nocna i dlatego można szybciej... I weź tu zrozum człowieka...
Jestem w WORD. Spotykam egzaminatora nadzorującego, który rozmawia z kimś w biurze obsługi. Widząc mnie zmienia temat i mówi, że bardzo schudłem! Staję jak wryty i nie wiem co odpowiedzieć...Ale to miłe.
Wtorek
Ojciec jednego z kursantów podchodzi gdy kończę pracę. Pyta o postępy syna a przy okazji zostawia czteropak jakiegoś piwa. Zajmując mi kilka minut opowiada także o swoich problemach... Szkoda tylko że zamiast tego piwa nie przyniósł czegoś słodkiego :P Oddam ten czteropak piwa (nie wiem co to za piwo, nie spoglądałem nawet) za darmo - odbiór tylko osobisty...
Środa
Czas wypłaty, to czas spokoju. Nie tak jak w poprzedniej pracy...o nic nie muszę się wykłócać, dobrze że są uczciwi pracodawcy...
Czwartek
Jadę w trasę. W końcu klimatyzacja chłodzi efektywniej i dobrze, bo ciągle muszę pilnować kursanta który ma ochotę na jazdę po rowach i poboczach...
Piątek
Pytam kursanta o prędkości maksymalne w mieście. Odpowiada że od 22.00 można jechać szybciej. Ponieważ myli się o godzinę pytam czemu akurat od 22.00. Odpowiada że wtedy jest cisza nocna i dlatego można szybciej... I weź tu zrozum człowieka...
czwartek, 21 czerwca 2018
Tylko spokój...
Kilka tygodni temu pisałem o drugiej pracy, w której prawie wszyscy byli zdziwieni a bardziej wkurzeni na mnie, że nie chcę zostawać po godzinach. Oczywiście w ramach wolontariatu (choć i tak pracowałem dłużej za te same pieniądze). Po względnie spokojnych czasach znów to samo, ale...
...tym razem doniesiono na mnie do samej góry - czyli szefostwa. Jeden ze "współpracowników" (co do którego nie spodziewałbym się zupełnie...) oskarżył mnie o opuszczenie stanowiska pracy "po czasie". No właśnie - po czasie - ponieważ i tak zostałem kilkanaście minut dłużej. Wg skarżącego po prostu wstałem i wyszedłem - ale przecież wymieniliśmy swoje zdania na ten temat i sądziłem iż zrozumiał, że i tak jestem dłużej, więc może mieć pretensje jedynie do siebie.
Nie wyrobił się w czasie, może ma złą organizację pracy? A może założył zbyt dużo do wykonania? A może powinien się lepiej przygotować do pracy a nie zajmować mojego czasu? I mało ważne, czy ten czas jest cenny czy nie - za każdym razem gdy idę do tej drugiej pracy, nie mogę patrzeć jak go marnują - z tych wszystkich względów o których napisałem. Wynika to również z głupiej rywalizacji pomiędzy współpracownikami. Narzucają sobie coraz więcej projektów, ale nie biorą pod uwagę że ja tam jestem w konkretnych godzinach a nie tak jak oni - od rana do wieczora.
Ponieważ jestem tam jedynie na "doczepkę" i "przylepkę", moja reputacja jest niżej niż woźnej w szkole, zatem nawet gdy proponuję zmiany służące im - w celu lepszego wykorzystania mojego czasu, jestem traktowany z lekceważącym uśmiechem. A szefostwo się nie wtrąca, wszak i tak już odchodzi więc nie chce się zajmować czymkolwiek. Tyle razy mówiłem, pokazywałem gdzie i co można usprawnić, ale jak grochem o ścianę. O skardze na mnie dowiedziałem się od życzliwej osoby, bo szefostwo choć miało dużo okazji ku temu nie zaczepiło mnie w ogóle.
Z końcem czerwca i tak kończy mi się umowa, nie wiem czy będę tam dalej współpracował, ale i tak dopiero od września - więc mam trochę czasu na przemyślenia...
...tym razem doniesiono na mnie do samej góry - czyli szefostwa. Jeden ze "współpracowników" (co do którego nie spodziewałbym się zupełnie...) oskarżył mnie o opuszczenie stanowiska pracy "po czasie". No właśnie - po czasie - ponieważ i tak zostałem kilkanaście minut dłużej. Wg skarżącego po prostu wstałem i wyszedłem - ale przecież wymieniliśmy swoje zdania na ten temat i sądziłem iż zrozumiał, że i tak jestem dłużej, więc może mieć pretensje jedynie do siebie.
Nie wyrobił się w czasie, może ma złą organizację pracy? A może założył zbyt dużo do wykonania? A może powinien się lepiej przygotować do pracy a nie zajmować mojego czasu? I mało ważne, czy ten czas jest cenny czy nie - za każdym razem gdy idę do tej drugiej pracy, nie mogę patrzeć jak go marnują - z tych wszystkich względów o których napisałem. Wynika to również z głupiej rywalizacji pomiędzy współpracownikami. Narzucają sobie coraz więcej projektów, ale nie biorą pod uwagę że ja tam jestem w konkretnych godzinach a nie tak jak oni - od rana do wieczora.
Ponieważ jestem tam jedynie na "doczepkę" i "przylepkę", moja reputacja jest niżej niż woźnej w szkole, zatem nawet gdy proponuję zmiany służące im - w celu lepszego wykorzystania mojego czasu, jestem traktowany z lekceważącym uśmiechem. A szefostwo się nie wtrąca, wszak i tak już odchodzi więc nie chce się zajmować czymkolwiek. Tyle razy mówiłem, pokazywałem gdzie i co można usprawnić, ale jak grochem o ścianę. O skardze na mnie dowiedziałem się od życzliwej osoby, bo szefostwo choć miało dużo okazji ku temu nie zaczepiło mnie w ogóle.
Z końcem czerwca i tak kończy mi się umowa, nie wiem czy będę tam dalej współpracował, ale i tak dopiero od września - więc mam trochę czasu na przemyślenia...
wtorek, 19 czerwca 2018
Egzamin wewnętrzny
Kursantka, 26 lat. Brzydka, strasznie zaniedbana, ale grzeczna. Ma ostatnią jazdę, więc muszę przeprowadzić jej egzamin, po zaliczeniu placu wyjeżdżamy na miasto. Oto jej pierwsze piętnaście minut jazdy (przy otwartym oknie oczywiście):
11.00 - wyjeżdżając przy ośrodku beztrosko mija linię warunkowego zatrzymania pomimo tego, że są pojazdy którym powinna ustąpić;
11.03 - dwa skrzyżowania dalej dochodzi do czegoś gorszego - próbuje wymusić pierwszeństwo (znów hamuję);
11.07 - ignoruje znak stop i doskonale widoczną linię bezwzględnego zatrzymania;
11.10 - próba wjechania na czerwonym świetle;
11.14 - czerwone światło w połączeniu ze strzałką warunkową i brak zatrzymania - dość powszechny błąd, ale bardzo poważny;
Po tych wyczynach oczywiście egzamin zakończył się negatywnie... Nie wiem co z nią dalej. Teraz powinna zdać ten egzamin wewnętrzny, aby mogła dalej kontynuować proces zdobywania prawa jazdy...
11.00 - wyjeżdżając przy ośrodku beztrosko mija linię warunkowego zatrzymania pomimo tego, że są pojazdy którym powinna ustąpić;
11.03 - dwa skrzyżowania dalej dochodzi do czegoś gorszego - próbuje wymusić pierwszeństwo (znów hamuję);
11.07 - ignoruje znak stop i doskonale widoczną linię bezwzględnego zatrzymania;
11.10 - próba wjechania na czerwonym świetle;
11.14 - czerwone światło w połączeniu ze strzałką warunkową i brak zatrzymania - dość powszechny błąd, ale bardzo poważny;
Po tych wyczynach oczywiście egzamin zakończył się negatywnie... Nie wiem co z nią dalej. Teraz powinna zdać ten egzamin wewnętrzny, aby mogła dalej kontynuować proces zdobywania prawa jazdy...
niedziela, 17 czerwca 2018
Nowe
Mimo że o tym wiedziałem, to właśnie teraz zauważam to bardziej niż zwykle (albo po prostu dopiero teraz otwieram oczy?). Może teraz rodzę się na nowo i zaczynam rozumieć rzeczy, które do tej pory wydawały mi się jakby były za mgłą? W każdym razie - wciąż dla wielu z którymi mam jakiś kontakt, jestem totalną zagadką. Np w drugiej pracy nie lubią mnie, bo nie chcę przychodzić wcześniej mimo że potrzebują. Ale nie tylko z tego powodu - jestem tam osobą zupełnie z zewnątrz. Wszyscy prócz mnie znają się, odwiedzają w domach (no może nie wszyscy, ale większość), znają swoich mężów/żony, świętują swoje imieniny i ogólnie - żyją zahaczając o życie innych. Nie lubią mnie także dlatego, że nic o mnie nie wiedzą.
Ile to już razy słyszałem zaczepki do rozmowy, do wyciągnięcia co, gdzie i z kim robię w weekend. I takie niewinne "co u ciebie" - na co odpowiadam zawsze "u mnie? świetnie!" wywołuje jeszcze więcej niechęci. Interlokutor chciałby usłyszeć o problemach, pikantnych scenach, sensacjach, katastrofach i tragediach, które właśnie wydarzyły się w moim życiu, a takie "świetnie" jest po prostu nudne! Skąd to wiem? Bo słyszę ich rozmowy nawzajem, widzę ich podniecenie gdy jedna osoba opowiada drugiej co się u niej działo...
Tymczasem nie tylko otwieram szerzej oczy, ale także idę coraz bardziej wyprostowany nie oglądając się za siebie, nie bojąc się tego co za mną ale i przede mną. Zdaję sobie sprawę że sam nigdy do tego bym nie doszedł, że nadal zbliżający się weekend (a więc czas nie pracujący) bardziej dołowałby niż był czasem na regenerację, przysparzałby więcej smutków niż radości. Od pewnego czasu coraz bardziej czuję, jakbym się właśnie rodził na nowo. Rzeczy i tematy, które wydawały mi się być niesamowicie trudne ale i intymne, stają się przejrzyste i proste. Mało tego - nie są już skrywane gdzieś daleko w ciemnym kącie, tylko mają się całkiem dobrze zajmując miejsce bliżej pierwszego rzędu przynosząc mi spokój. Staram się czasem stanąć z boku i sam siebie obserwować i...naprawdę patrzę z niedowierzaniem...ale i nadzieją...:)
Węzeł gordyjski jeden po drugim rozwiązuje się z aksamitną łatwością. Maska spływa z twarzy odsłaniając prawdziwe oblicze, zaczynam oddychać spokojniej. Oczywiście wszystko to nie dzieje się samo, bo za sprawą (...). Może przeżywam drugą młodość? Istnieje coś takiego w ogóle?
Także w mojej głównej pracy - czyli w nauce jazdy, ludzie obserwują i szukają drogi. Nie mam na myśli kursantów, bo ich trzymam od siebie w odległości oceanu. Ale ludzi z biura, zwłaszcza K. Pracuje u nas od kilku miesięcy i kiedy tylko może próbuje zagadnąć jakiś temat. Ale nie byle jaki - o nie, zagaduje tak, aby spróbować poprowadzić rozmowę na interesujące ją tory. Oczywiście robi to jedynie w sprzyjających dla niej okolicznościach - a więc w biurze nie mogą być klienci ani inni instruktorzy. Więc, gdy przychodzę ze sprawą i jesteśmy sami, już wiem że za chwilę znów spróbuje się czegoś dowiedzieć...
Nie tak dawno zaczepiła o sprawę religii i kościoła. Potem był wątek wolnych sobót i niedziel (przecież to bardzo interesujące co robię w tym czasie :P), a gdy ostatnio przypadkiem palnąłem, że skoro kursant nie przyszedł to wyskoczę na bazarek po parę rzeczy do obiadu, była zaskoczona że gotuję... Lepiej więc odpowiadać półsłówkami, bo nie zamierzam się otwierać przed kimkolwiek bardziej niż sam tego chcę.
I tylko ta jedna jedyna Osoba może wiedzieć wszystko, znać każdą myśl, marzenie i pragnienie... Wiedzieć jaki mam dziś nastrój i dlaczego akurat taki. Może czuć moje ciepło, dotyk i słyszeć bicie serca, ta jedna wyjątkowa Osoba może wszystko. Ma wszystkie pasująca do mnie klucze, którymi może otworzyć każdą szufladkę - także tą, która do tej pory kojarzyła się z niezbyt dobrymi wspomnieniami. Która jeszcze do niedawna sprawiała mnóstwo cierpienia mimo mijających lat...a dziś - jest lekka jak piórko. Tak...właśnie tak...
Ile to już razy słyszałem zaczepki do rozmowy, do wyciągnięcia co, gdzie i z kim robię w weekend. I takie niewinne "co u ciebie" - na co odpowiadam zawsze "u mnie? świetnie!" wywołuje jeszcze więcej niechęci. Interlokutor chciałby usłyszeć o problemach, pikantnych scenach, sensacjach, katastrofach i tragediach, które właśnie wydarzyły się w moim życiu, a takie "świetnie" jest po prostu nudne! Skąd to wiem? Bo słyszę ich rozmowy nawzajem, widzę ich podniecenie gdy jedna osoba opowiada drugiej co się u niej działo...
Tymczasem nie tylko otwieram szerzej oczy, ale także idę coraz bardziej wyprostowany nie oglądając się za siebie, nie bojąc się tego co za mną ale i przede mną. Zdaję sobie sprawę że sam nigdy do tego bym nie doszedł, że nadal zbliżający się weekend (a więc czas nie pracujący) bardziej dołowałby niż był czasem na regenerację, przysparzałby więcej smutków niż radości. Od pewnego czasu coraz bardziej czuję, jakbym się właśnie rodził na nowo. Rzeczy i tematy, które wydawały mi się być niesamowicie trudne ale i intymne, stają się przejrzyste i proste. Mało tego - nie są już skrywane gdzieś daleko w ciemnym kącie, tylko mają się całkiem dobrze zajmując miejsce bliżej pierwszego rzędu przynosząc mi spokój. Staram się czasem stanąć z boku i sam siebie obserwować i...naprawdę patrzę z niedowierzaniem...ale i nadzieją...:)
Węzeł gordyjski jeden po drugim rozwiązuje się z aksamitną łatwością. Maska spływa z twarzy odsłaniając prawdziwe oblicze, zaczynam oddychać spokojniej. Oczywiście wszystko to nie dzieje się samo, bo za sprawą (...). Może przeżywam drugą młodość? Istnieje coś takiego w ogóle?
Także w mojej głównej pracy - czyli w nauce jazdy, ludzie obserwują i szukają drogi. Nie mam na myśli kursantów, bo ich trzymam od siebie w odległości oceanu. Ale ludzi z biura, zwłaszcza K. Pracuje u nas od kilku miesięcy i kiedy tylko może próbuje zagadnąć jakiś temat. Ale nie byle jaki - o nie, zagaduje tak, aby spróbować poprowadzić rozmowę na interesujące ją tory. Oczywiście robi to jedynie w sprzyjających dla niej okolicznościach - a więc w biurze nie mogą być klienci ani inni instruktorzy. Więc, gdy przychodzę ze sprawą i jesteśmy sami, już wiem że za chwilę znów spróbuje się czegoś dowiedzieć...
Nie tak dawno zaczepiła o sprawę religii i kościoła. Potem był wątek wolnych sobót i niedziel (przecież to bardzo interesujące co robię w tym czasie :P), a gdy ostatnio przypadkiem palnąłem, że skoro kursant nie przyszedł to wyskoczę na bazarek po parę rzeczy do obiadu, była zaskoczona że gotuję... Lepiej więc odpowiadać półsłówkami, bo nie zamierzam się otwierać przed kimkolwiek bardziej niż sam tego chcę.
I tylko ta jedna jedyna Osoba może wiedzieć wszystko, znać każdą myśl, marzenie i pragnienie... Wiedzieć jaki mam dziś nastrój i dlaczego akurat taki. Może czuć moje ciepło, dotyk i słyszeć bicie serca, ta jedna wyjątkowa Osoba może wszystko. Ma wszystkie pasująca do mnie klucze, którymi może otworzyć każdą szufladkę - także tą, która do tej pory kojarzyła się z niezbyt dobrymi wspomnieniami. Która jeszcze do niedawna sprawiała mnóstwo cierpienia mimo mijających lat...a dziś - jest lekka jak piórko. Tak...właśnie tak...
sobota, 16 czerwca 2018
Podsumowanie tygodnia 36
Poniedziałek
Przez godzinę jeżdżę z panią która ma 28 jazdę i za chwilę kończy kurs. Nie potrafi nawet ruszyć. Nie mówiąc o tak skomplikowanych czynnościach jak kręcenie kierownicą, czy hamowanie. Chyba się obraziła jak powiedziałem co o tym sądzę. Natomiast w piątek widziałem jak zapisywała się na egzamin teoretyczny - czyli ktoś wypuścił ją z kursu...
Wtorek
Jazdy zaczynam dopiero od 13, kiedy słońce przygrzewa chyba najbardziej. Prawie nie wychodzę z klimatyzowanego wnętrza auta. Minusem to, że kręgosłup boli bardziej niż zwykle.
Środa
Po deszczu na placu mnóstwo ślimaków. Przenoszę je z pasa ruchu na bok (i w końcu mam trochę ruchu :P)
Czwartek
W drugiej pracy niezły armagedon - w zasadzie już od ponad dwóch tygodni. Mimo że prawie wszyscy chcieliby abym przeszedł wcześniej lub został dłużej, staram się być asertywny. I zamykam się jeszcze bardziej.
Piątek
Kursantka która ma problem z pierwszeństwem przejazdu (pisałem o niej w ostatnim wpisie) odwołuje już kolejną jazdę. Jej przerwa w jeździe staje się coraz dłuższa, a to raczej nie służy procesowi nauki...
Przez godzinę jeżdżę z panią która ma 28 jazdę i za chwilę kończy kurs. Nie potrafi nawet ruszyć. Nie mówiąc o tak skomplikowanych czynnościach jak kręcenie kierownicą, czy hamowanie. Chyba się obraziła jak powiedziałem co o tym sądzę. Natomiast w piątek widziałem jak zapisywała się na egzamin teoretyczny - czyli ktoś wypuścił ją z kursu...
Wtorek
Jazdy zaczynam dopiero od 13, kiedy słońce przygrzewa chyba najbardziej. Prawie nie wychodzę z klimatyzowanego wnętrza auta. Minusem to, że kręgosłup boli bardziej niż zwykle.
Środa
Po deszczu na placu mnóstwo ślimaków. Przenoszę je z pasa ruchu na bok (i w końcu mam trochę ruchu :P)
Czwartek
W drugiej pracy niezły armagedon - w zasadzie już od ponad dwóch tygodni. Mimo że prawie wszyscy chcieliby abym przeszedł wcześniej lub został dłużej, staram się być asertywny. I zamykam się jeszcze bardziej.
Piątek
Kursantka która ma problem z pierwszeństwem przejazdu (pisałem o niej w ostatnim wpisie) odwołuje już kolejną jazdę. Jej przerwa w jeździe staje się coraz dłuższa, a to raczej nie służy procesowi nauki...
wtorek, 12 czerwca 2018
Trudne skrzyżowanie
Już prawie umie ruszać. Już na dziesięć razy uda się dwa, czasem nawet trzy. Na koncie ma już 18 godzin jazd, zapowiedziałem że ustawowe 30 to trochę za mało. Jest grzeczna i tylko to powoduje że wciąż daję jej szansę, choć... nie wiem czy sam w ogóle wierzę...
Początki były trudne, ale dziś...jest trochę łatwiej. Podjeżdżamy do skrzyżowania, które jest niecałe 2 km od jej domu. Sytuacja jak na rysunku poniżej, moje proste pytanie - która strona jedzie pierwsza?
Odpowiedź kursantki - prawa strona ma pierwszeństwo. Stajemy kilka metrów za skrzyżowaniem i tłumaczę, rysuję. Kursantka wydaje się rozumieć, więc za chwilkę znów wracam na skrzyżowanie, tylko od innej strony. Pytanie identyczne.
Odpowiedź - my jedziemy pierwsi.
No nie, ale nie poddaję się. Znów stajemy i tłumaczę, a potem znowu wracam na skrzyżowanie - tylko od innej strony. Identyczne pytanie.
A ona mówi że ten z lewej. Ale to naprawdę nic...nie zrażony znów proszę o zatrzymanie przy prawej krawędzi...i wyjmuję czystą kartkę, rysuję i tłumaczę. Może ja to źle robię? Po upewnieniu się że kursantka zrozumiała i przekręcaniu kartki w każdą stronę w celu odpytania jej, znowu przyjeżdżamy na to samo skrzyżowanie (chyba je znienawidzi) i pytam która strona jedzie pierwsza...
Odpowiedź - my jedziemy pierwsi... I już zrezygnowałem z tego miejsca, może jednak innym razem to poćwiczymy, teraz chyba czas już na parkowanie...
Początki były trudne, ale dziś...jest trochę łatwiej. Podjeżdżamy do skrzyżowania, które jest niecałe 2 km od jej domu. Sytuacja jak na rysunku poniżej, moje proste pytanie - która strona jedzie pierwsza?
Odpowiedź kursantki - prawa strona ma pierwszeństwo. Stajemy kilka metrów za skrzyżowaniem i tłumaczę, rysuję. Kursantka wydaje się rozumieć, więc za chwilkę znów wracam na skrzyżowanie, tylko od innej strony. Pytanie identyczne.
No nie, ale nie poddaję się. Znów stajemy i tłumaczę, a potem znowu wracam na skrzyżowanie - tylko od innej strony. Identyczne pytanie.
A ona mówi że ten z lewej. Ale to naprawdę nic...nie zrażony znów proszę o zatrzymanie przy prawej krawędzi...i wyjmuję czystą kartkę, rysuję i tłumaczę. Może ja to źle robię? Po upewnieniu się że kursantka zrozumiała i przekręcaniu kartki w każdą stronę w celu odpytania jej, znowu przyjeżdżamy na to samo skrzyżowanie (chyba je znienawidzi) i pytam która strona jedzie pierwsza...
Odpowiedź - my jedziemy pierwsi... I już zrezygnowałem z tego miejsca, może jednak innym razem to poćwiczymy, teraz chyba czas już na parkowanie...
niedziela, 10 czerwca 2018
Stop
Drugie i znowu nieudane podejście kursantki do egzaminu praktycznego. Tym razem tłumaczenie było następujące - przecież pusto było, po co miałam stawać przed znakiem STOP?!
No tak, po co? Oblała 20 m od ośrodka egzaminowania. Może za trzecim razem zmądrzeje? Mimo wszystko egzaminy powinny być droższe... Teraz podejście do egzaminu praktycznego na kategorię B kosztuje 140 zł i od dawna ta cena nie zmieniła się. Może gdyby koszt był dwu lub trzykrotnie wyższy, ludzie podchodziliby poważniej do egzaminów?
Mandat za takie wykroczenie to tylko 100 zł plus 2 pkt karne.
No tak, po co? Oblała 20 m od ośrodka egzaminowania. Może za trzecim razem zmądrzeje? Mimo wszystko egzaminy powinny być droższe... Teraz podejście do egzaminu praktycznego na kategorię B kosztuje 140 zł i od dawna ta cena nie zmieniła się. Może gdyby koszt był dwu lub trzykrotnie wyższy, ludzie podchodziliby poważniej do egzaminów?
Mandat za takie wykroczenie to tylko 100 zł plus 2 pkt karne.
sobota, 9 czerwca 2018
Podsumowanie tygodnia 35
Poniedziałek
Kolega, z którym kiedyś pracowałem w tej samej firmie wyjechał za granicę. Do pracy oczywiście. Teraz w trzy miesiące zarabia tyle co ja w dwa lata. Spytał, czy nie chcę przyjechać...Nie, nie chcę. Tyle co tu zarobię, wystarczy mi...
Wtorek
Telefon. Męski głos bez zbędnego wstępu pyta, czy nie chcę przyjść do pracy. Jestem totalnie zaskoczony, bo ja nigdzie nie szukałem nowej pracy... Nie chodzi o naukę jazdy, lecz o nieco inne zajęcie. Odpowiadam szybko i zdecydowanie że dziękuję, bo nie mam już kiedy, poza tym chcę trochę pobyć w domu...
Środa
Czy rozrzutnością jest fakt wybrania się po pracy na obiad? Za naprawdę dobre jedzenie zapłaciłem 1/4 dziennego (dzisiejszego) wynagrodzenia. Dużo? Mało? Nie mam pojęcia... W inne dni zarabiam różnie - czasem więcej, nigdy mniej niż dziś...
Czwartek
Kursant chwali się, że zamiast do szkoły chodzi na całe dnie do pracy. Tzn zaczyna o 5.00 a kończy po 23.00. Fakt, jego dniówka jest prawie dwa razy większa niż moja, no ale ja pracuję krócej...
Piątek
Hasła piątkowe są takie: szczęście, małpa, truskawki, ogród, pragnienie... I choć przez większość dnia byłem w pracy, nie mają one żadnego związku z tymże... :)
Kolega, z którym kiedyś pracowałem w tej samej firmie wyjechał za granicę. Do pracy oczywiście. Teraz w trzy miesiące zarabia tyle co ja w dwa lata. Spytał, czy nie chcę przyjechać...Nie, nie chcę. Tyle co tu zarobię, wystarczy mi...
Wtorek
Telefon. Męski głos bez zbędnego wstępu pyta, czy nie chcę przyjść do pracy. Jestem totalnie zaskoczony, bo ja nigdzie nie szukałem nowej pracy... Nie chodzi o naukę jazdy, lecz o nieco inne zajęcie. Odpowiadam szybko i zdecydowanie że dziękuję, bo nie mam już kiedy, poza tym chcę trochę pobyć w domu...
Środa
Czy rozrzutnością jest fakt wybrania się po pracy na obiad? Za naprawdę dobre jedzenie zapłaciłem 1/4 dziennego (dzisiejszego) wynagrodzenia. Dużo? Mało? Nie mam pojęcia... W inne dni zarabiam różnie - czasem więcej, nigdy mniej niż dziś...
Czwartek
Kursant chwali się, że zamiast do szkoły chodzi na całe dnie do pracy. Tzn zaczyna o 5.00 a kończy po 23.00. Fakt, jego dniówka jest prawie dwa razy większa niż moja, no ale ja pracuję krócej...
Piątek
Hasła piątkowe są takie: szczęście, małpa, truskawki, ogród, pragnienie... I choć przez większość dnia byłem w pracy, nie mają one żadnego związku z tymże... :)
środa, 6 czerwca 2018
Kolorowe miasto
Zdziwiło mnie, gdy przeczytałem w komentarzach pod poprzednim wpisem, że w innych rejonach kraju nie ma takich makowych pól. U mnie są nie tylko poza miastem, ale także na poboczach prawie w centrum miasta.
Ostatnio nawet pytałem kursantkę, czy ma ochotę pojeździć po tych czerwonych pięknych makach (bo ciągle ściągało ją na pobocze) - odpowiedziała że nie - bo szkoda kwiatów :) Po obu stronach pobocza są zielono-czerwone...oby tylko nikt nie wpadł na pomysł aby to skosić...
Być może uda mi się jeszcze w sobotę coś sfotografować z góry, zobaczymy...
Przyznaję, że fajniej się pracuje w takich okolicznościach, a uśmiech sam pojawia się na twarzy :)
Ostatnio nawet pytałem kursantkę, czy ma ochotę pojeździć po tych czerwonych pięknych makach (bo ciągle ściągało ją na pobocze) - odpowiedziała że nie - bo szkoda kwiatów :) Po obu stronach pobocza są zielono-czerwone...oby tylko nikt nie wpadł na pomysł aby to skosić...
Być może uda mi się jeszcze w sobotę coś sfotografować z góry, zobaczymy...
Przyznaję, że fajniej się pracuje w takich okolicznościach, a uśmiech sam pojawia się na twarzy :)
wtorek, 5 czerwca 2018
Czerwone pola
W poniedziałek udało mi się na chwilę wyjechać poza miasto. Miałem upatrzone jedno pole makowe, wziąłem więc drona i pojechaliśmy.
Niestety, potrzebowałbym trochę więcej czasu aby ładniej ustawić obiektyw nad polem, więc to co widać jest jakie jest - i pogoda nie była idealna, bo chmurzyło się na burzę.
Przy okazji - nawet przy silnym wietrze zdjęcia nie są poruszone, co jest bardzo dużą zaletą drona.
Zdjęcie powyżej z wysokości około 80 m.
A to już z prawie 200. Wiało tam bardzo, co chwilę miałem komunikaty ostrzegające przed silnym wiatrem. Mam wrażenie, że w ubiegłym roku czerwonych pół było więcej...
Niestety, potrzebowałbym trochę więcej czasu aby ładniej ustawić obiektyw nad polem, więc to co widać jest jakie jest - i pogoda nie była idealna, bo chmurzyło się na burzę.
Przy okazji - nawet przy silnym wietrze zdjęcia nie są poruszone, co jest bardzo dużą zaletą drona.
Zdjęcie powyżej z wysokości około 80 m.
A to już z prawie 200. Wiało tam bardzo, co chwilę miałem komunikaty ostrzegające przed silnym wiatrem. Mam wrażenie, że w ubiegłym roku czerwonych pół było więcej...
Subskrybuj:
Posty (Atom)