Poniedziałek
W drugiej pracy względny spokój, ale idę do managera bo jest problem ze sprzętem na którym pracuję. Mówię co i jak, że trzeba niebawem wezwać fachowca i naprawić - właśnie teraz, żeby nie trzeba było za jakiś czas robić większego remontu. Ale manager spojrzał na mnie drwiącym wzrokiem i odpowiedział trzema słowami: "nie da się". Bo nie ma kasy, bo jak pójdzie do swojego szefa po środki to on go wyśmieje i że trzeba robić na tym co jest. No ok, ja jakoś to wytrzymam, ale dla dobra innych którym realizuję projekty, oraz ludzi którzy znają się bardziej niż moi współpracownicy - to zdecydowanie nie spełnia oczekiwań.
Wtorek
Z samego rana słyszę śpiew kosa. Wiosna? Od razu milej! :)
Środa
Znów druga praca. W poniedziałek poinformowano mnie że czwartkowy projekt generalny jest o 10.00 i tak też ustawiłem sobie kursantów. Dziś dostałem od nich sms, że jednak o 9.00 Myślę, że to już elementy złośliwości wobec mnie.
Czwartek
Koniec dnia okropny. Nowa kursantka zaczyna naukę, ale nie robi tego co mówię, a jeśli cokolwiek robi to większość źle.
Piątek
Wieczorny wyjazd weekendowy. Szykuje się basen, sauna, spacer i kto wie co jeszcze - może trochę odpocznę.
sobota, 29 lutego 2020
czwartek, 27 lutego 2020
Prawdopodobnie
Nowe osoby na kursie, a wśród nich K. Jest trochę specyficzna, bo prezentuje doskonale typ dzisiejszej zbuntowanej młodzieży. W dużym skrócie - uważa że wszyscy w okół czepiają się nie dając jej spokoju, telefon jest jednym z jej najważniejszych przedmiotów wśród których się obraca, a słownictwo przyjmuje taki poziom slangu, że często nie rozumiem co do mnie mówi. Ale to mało ważne - bo to ona ma rozumieć co ja mówię - a odwrotnie nie musi działać już tak doskonale.
Ad rem - mam z nią już wyjeżdżone 8 godzin, jakoś udało nam się znaleźć nić porozumienia. Na dzisiejszą jazdę zaproponowałem (adekwatnie do jej postępów) skupienie się na na jednych z trudniejszych manewrów i miejsc w mieście. Zawsze przed jazdą informuję kursanta co będziemy dziś robić, na czym się powinien skupić i czego będę wymagał. K. posłusznie zgodziła się na mój plan, więc zaczęliśmy.
Po dwóch godzinach krótkie podsumowanie (bo wszelkie wątpliwości staram się rozwiewać na bieżąco). Nie było idealnie, trudniejsze manewry wymagają większej podzielności uwagi, więcej samodzielności, szybszej oceny sytuacji i jeszcze trochę przed nią - ale ma dopiero 10 godzin (łącznie z dzisiejszymi). To, co szczególnie mi się podoba to jej obserwacja otoczenia przejść dla pieszych - robi to tak dokładnie, przyjmując przy okazji pozycję dynamiczną - mało osób aż tak się przykłada do tego tematu. Z drugiej strony jest jej technika pracy rąk. Tyle o tym mówię, tyle już ćwiczyła i dalej kaleczy. Niech się uczy dalej, prawdopodobnie zda za pierwszym razem.
Ad rem - mam z nią już wyjeżdżone 8 godzin, jakoś udało nam się znaleźć nić porozumienia. Na dzisiejszą jazdę zaproponowałem (adekwatnie do jej postępów) skupienie się na na jednych z trudniejszych manewrów i miejsc w mieście. Zawsze przed jazdą informuję kursanta co będziemy dziś robić, na czym się powinien skupić i czego będę wymagał. K. posłusznie zgodziła się na mój plan, więc zaczęliśmy.
Po dwóch godzinach krótkie podsumowanie (bo wszelkie wątpliwości staram się rozwiewać na bieżąco). Nie było idealnie, trudniejsze manewry wymagają większej podzielności uwagi, więcej samodzielności, szybszej oceny sytuacji i jeszcze trochę przed nią - ale ma dopiero 10 godzin (łącznie z dzisiejszymi). To, co szczególnie mi się podoba to jej obserwacja otoczenia przejść dla pieszych - robi to tak dokładnie, przyjmując przy okazji pozycję dynamiczną - mało osób aż tak się przykłada do tego tematu. Z drugiej strony jest jej technika pracy rąk. Tyle o tym mówię, tyle już ćwiczyła i dalej kaleczy. Niech się uczy dalej, prawdopodobnie zda za pierwszym razem.
wtorek, 25 lutego 2020
Nauka jazdy w trasie
Zdając sobie sprawę z tego jak ważne jest szkolenie poza obszarem zabudowanym staram się z każdym kursantem wyjechać co najmniej dwa razy po dwie godziny na drogę, na której można jechać z większą prędkością. Łącznie daje to około czterech godzin poza miastem.
1) praktyczne zastosowanie znaków drogowych, ich znaczenie w formie czysto praktycznej (przy dużych prędkościach), zakres obowiązywania, odległości od miejsc niebezpiecznych, możliwość wykonywania manewrów takich jak wyprzedzanie. To, że kursant potrafi nazwać poszczególny znak to nie wszystko - o ile w powolnym ruchu miejskim taka wiedza może wystarczyć o tyle przy większych prędkościach umiejętność sprawnego odczytania - np oznakowania poziomego - jest bardzo istotna. Kwestii związanych ze znakami jest tak dużo, że często nie wystarcza mi czasu aby omówić wszystko tak jakbym tego chciał;
2) technika i taktyka jazdy. Przygotowanie do pokonania zakrętów, ewentualne zagrożenia ze strony innych użytkowników drogi, właściwe przygotowanie do jazdy na niebezpiecznych zjazdach i stromych podjazdach, jak najrzadsze korzystanie z układu hamulcowego, przewidywanie sytuacji;
3) jazda energooszczędna i dynamika - właściwe wykorzystywanie przełożeń skrzyni biegów, jazda niskoemisyjna i optymalny zakres obrotów dla takiej jazdy, wskazanie na inną charakterystykę pracy silnika w kontekście dużej dynamiki. Możliwości elastycznego przyspieszania i redukcji przełożeń;
4) zachowanie właściwych odstępów od poprzedzających pojazdów w różnych warunkach drogowych i atmosferycznych, zagrożenia typowo poza-miejskie (dzikie zwierzęta, silny wiatr, opady deszcze/śniegu, zjawisko szadzi, deformacje nawierzchni [koleiny] i ich wpływ na stabilność jazdy, zjawisko aquaplaningu), hamowanie z większych prędkości;
To tylko niektóre tematy, które należy zrealizować podczas jazdy za miastem. Gdy pytam kursantów którzy już jeździli z kimś czy byli "w trasie" odpowiadają że tak. A gdy dopytuję co się nauczyli, lub co ćwiczyli - to mówią - po prostu instruktor kazał mi jechać. I to wszystko.
1) praktyczne zastosowanie znaków drogowych, ich znaczenie w formie czysto praktycznej (przy dużych prędkościach), zakres obowiązywania, odległości od miejsc niebezpiecznych, możliwość wykonywania manewrów takich jak wyprzedzanie. To, że kursant potrafi nazwać poszczególny znak to nie wszystko - o ile w powolnym ruchu miejskim taka wiedza może wystarczyć o tyle przy większych prędkościach umiejętność sprawnego odczytania - np oznakowania poziomego - jest bardzo istotna. Kwestii związanych ze znakami jest tak dużo, że często nie wystarcza mi czasu aby omówić wszystko tak jakbym tego chciał;
2) technika i taktyka jazdy. Przygotowanie do pokonania zakrętów, ewentualne zagrożenia ze strony innych użytkowników drogi, właściwe przygotowanie do jazdy na niebezpiecznych zjazdach i stromych podjazdach, jak najrzadsze korzystanie z układu hamulcowego, przewidywanie sytuacji;
3) jazda energooszczędna i dynamika - właściwe wykorzystywanie przełożeń skrzyni biegów, jazda niskoemisyjna i optymalny zakres obrotów dla takiej jazdy, wskazanie na inną charakterystykę pracy silnika w kontekście dużej dynamiki. Możliwości elastycznego przyspieszania i redukcji przełożeń;
4) zachowanie właściwych odstępów od poprzedzających pojazdów w różnych warunkach drogowych i atmosferycznych, zagrożenia typowo poza-miejskie (dzikie zwierzęta, silny wiatr, opady deszcze/śniegu, zjawisko szadzi, deformacje nawierzchni [koleiny] i ich wpływ na stabilność jazdy, zjawisko aquaplaningu), hamowanie z większych prędkości;
To tylko niektóre tematy, które należy zrealizować podczas jazdy za miastem. Gdy pytam kursantów którzy już jeździli z kimś czy byli "w trasie" odpowiadają że tak. A gdy dopytuję co się nauczyli, lub co ćwiczyli - to mówią - po prostu instruktor kazał mi jechać. I to wszystko.
Etykiety:
bezpieczeństwo,
droga,
ecodriving,
jazda,
stres,
szkolenie,
znaki
sobota, 22 lutego 2020
Podsumowanie tygodnia 123
Poniedziałek
Ostatni wykład. Tym razem na samym końcu siedzi młody chłopak, który chyba ledwo żyje. Po kilku minutach ewidentnie zasypia. Postanawiam nic nie robić, niech sobie odpoczywa.
Wtorek
W nocy przymrozek. Rano kilka minut po ósmej jadę za egzaminacyjną ciężarówką z przyczepą, z której spadają raz większe a raz mniejsze kawałki lodu - zwłaszcza na nierównościach.
Środa
Tekst dnia (kursantka na pierwszej godzinie jazdy) - ja już kierowałam, jak mój chłopak grzebał w telefonie to kazał mi trzymać kierownicę.
Czwartek i Piątek - wolne.
Początkowo zapowiadało się na super fajny wyjazd. Te dwa dni wolnego musiałem "zaklepać" już ponad miesiąc temu, byłem już spakowany i w zasadzie czekałem na samochód tylko. Niestety, 15 minut przed wyjazdem okazało się że nie jadę. Rozbity usiadłem na kanapie i nie wiedziałem co robić. Ostatecznie umyłem swój samochód i trochę przy nim pogrzebałem, bo pracuje nierówno od pewnego czasu.
Następnego dnia (piątek) obudziłem się przed 6 i zacząłem myśleć o tym co robić tego dnia, początkowo skupiłem się na śniadaniu - grillowane pomidory dodałem do rukoli, parmezanu, czarnych oliwek i oliwy, którą mam jeszcze z ostatniego wyjazdu na Majorkę.
Od pewnego czasu zacząłem bardziej dbać o siebie i jeść lepsze rzeczy.
Dalsza część dnia zagospodarowała się sama - wyjazd do nieodległego klimatycznego miasteczka, spacer i kolacja w jednej z fajniejszych restauracji. A co z sobotą i niedzielą?
Ostatni wykład. Tym razem na samym końcu siedzi młody chłopak, który chyba ledwo żyje. Po kilku minutach ewidentnie zasypia. Postanawiam nic nie robić, niech sobie odpoczywa.
Wtorek
W nocy przymrozek. Rano kilka minut po ósmej jadę za egzaminacyjną ciężarówką z przyczepą, z której spadają raz większe a raz mniejsze kawałki lodu - zwłaszcza na nierównościach.
Środa
Tekst dnia (kursantka na pierwszej godzinie jazdy) - ja już kierowałam, jak mój chłopak grzebał w telefonie to kazał mi trzymać kierownicę.
Czwartek i Piątek - wolne.
Początkowo zapowiadało się na super fajny wyjazd. Te dwa dni wolnego musiałem "zaklepać" już ponad miesiąc temu, byłem już spakowany i w zasadzie czekałem na samochód tylko. Niestety, 15 minut przed wyjazdem okazało się że nie jadę. Rozbity usiadłem na kanapie i nie wiedziałem co robić. Ostatecznie umyłem swój samochód i trochę przy nim pogrzebałem, bo pracuje nierówno od pewnego czasu.
Następnego dnia (piątek) obudziłem się przed 6 i zacząłem myśleć o tym co robić tego dnia, początkowo skupiłem się na śniadaniu - grillowane pomidory dodałem do rukoli, parmezanu, czarnych oliwek i oliwy, którą mam jeszcze z ostatniego wyjazdu na Majorkę.
Od pewnego czasu zacząłem bardziej dbać o siebie i jeść lepsze rzeczy.
Dalsza część dnia zagospodarowała się sama - wyjazd do nieodległego klimatycznego miasteczka, spacer i kolacja w jednej z fajniejszych restauracji. A co z sobotą i niedzielą?
czwartek, 20 lutego 2020
70 i więcej
- wciąż próbuje przejechać na czerwonym świetle
- wciąż auto zbyt często gaśnie jej podczas ruszania
- wciąż myli trójkę z jedynką
- nadal fatalnie wybiera miejsca do zawracania
- nadal nie umie włączyć wycieraczek
- nadal nie używa czwartego biegu
- nadal gdy hamuje to z dużą siłą
+ opanowała już jazdę "po łuku" (plac)
+ nauczyła się jak włączać poszczególne światła
+ dynamika jazdy jest większa niż 30 km/h (a może to nadal minus?)
+ włącza już kierunkowskazy przed parkowaniem
+ rozumie że to nie czas na egzamin
70 i więcej:
// lat
// godzin jazd
- wciąż auto zbyt często gaśnie jej podczas ruszania
- wciąż myli trójkę z jedynką
- nadal fatalnie wybiera miejsca do zawracania
- nadal nie umie włączyć wycieraczek
- nadal nie używa czwartego biegu
- nadal gdy hamuje to z dużą siłą
+ opanowała już jazdę "po łuku" (plac)
+ nauczyła się jak włączać poszczególne światła
+ dynamika jazdy jest większa niż 30 km/h (a może to nadal minus?)
+ włącza już kierunkowskazy przed parkowaniem
+ rozumie że to nie czas na egzamin
70 i więcej:
// lat
// godzin jazd
wtorek, 18 lutego 2020
Ciśnienie
Wchodząc do bloku zaczepia mnie sąsiadka z dołu. Pani Basia jest chyba w moim wieku, albo rok młodsza (tak na oko oczywiście). Zdaje się, że czekała na mnie bo wychodzi tylko aby mnie zapytać o właściwe ciśnienie w ogumieniu. Coś tam zrobiło się z kołem i powietrze zeszło prawie do zera. Ona to zauważyła i przez prawie godzinę pompowała - uwaga - ręczną pompką - taką jak do roweru! Napompowała do 3.2 atmosfer!
Szok! To trochę za dużo, ale kazałem jej tak już zostawić i obserwować. Powiedziała, że jest zmęczona i ledwo żyje, nie dziwię się jej. Jakiś czas temu miała jakiegoś faceta który zapewne by jej pomógł, miała także dorosłego syna - który również poradziłby sobie z tym problemem, ale obecnie pozostała w mieszkaniu jedynie z chorą mamą (to wiem z obserwacji "własnych" :P), pewnie dlatego postanowiła zaczepić właśnie mnie.
Zapytałem, czy potrzebuje uzupełnić powietrza w pozostałych kołach, a na wszelki wypadek dałem swój numer telefonu aby w razie czego dzwoniła - w końcu mogę na chwilę przyjechać nawet z kursantem i po prostu pomóc (w domu jestem tylko wieczorami). Sąsiadka bardzo się ucieszyła, oraz zaproponowała przejście na "ty". W końcu mieszkamy w tym bloku razem ponad 10 lat.
Przy następnej okazji gdy ją spotkam zapytam czy wszystko ok z pojazdem. I nie mogę zapomnieć aby mówić jej po imieniu.
Szok! To trochę za dużo, ale kazałem jej tak już zostawić i obserwować. Powiedziała, że jest zmęczona i ledwo żyje, nie dziwię się jej. Jakiś czas temu miała jakiegoś faceta który zapewne by jej pomógł, miała także dorosłego syna - który również poradziłby sobie z tym problemem, ale obecnie pozostała w mieszkaniu jedynie z chorą mamą (to wiem z obserwacji "własnych" :P), pewnie dlatego postanowiła zaczepić właśnie mnie.
Zapytałem, czy potrzebuje uzupełnić powietrza w pozostałych kołach, a na wszelki wypadek dałem swój numer telefonu aby w razie czego dzwoniła - w końcu mogę na chwilę przyjechać nawet z kursantem i po prostu pomóc (w domu jestem tylko wieczorami). Sąsiadka bardzo się ucieszyła, oraz zaproponowała przejście na "ty". W końcu mieszkamy w tym bloku razem ponad 10 lat.
Przy następnej okazji gdy ją spotkam zapytam czy wszystko ok z pojazdem. I nie mogę zapomnieć aby mówić jej po imieniu.
niedziela, 16 lutego 2020
Karta pocztowa
To pierwsza kartka z USA - kraju, który od zawsze mnie fascynował. Mam nadzieję, że kiedyś się tam wybiorę, że do tego momentu świat nie oszaleje do końca i taki wyjazd dojdzie do skutku. Kartkę dostałem od Radka, który kilka dni temu wrócił z wycieczki. W sumie kartka szła 9 dni, co jest dla mnie bardzo krótkim czasem. Moje kartki z Majorki zostały dostarczone w ponad miesiąc i myślałem że już nie dotrą.
Tymczasem ta kartka bardzo mi się podoba, podobno to obraz, który namalowała kobieta z ulicy. To przepiękne uczucie dostać kartkę, mieć świadomość że są ludzie którzy zamiast wiadomości SMS/mail wysilą się, kupią lub sami zrobią kartkę, napiszą od siebie kilka słów, kupią znaczek zaadresują i wyślą. Bardzo mi się to podoba! :)
Tymczasem ta kartka bardzo mi się podoba, podobno to obraz, który namalowała kobieta z ulicy. To przepiękne uczucie dostać kartkę, mieć świadomość że są ludzie którzy zamiast wiadomości SMS/mail wysilą się, kupią lub sami zrobią kartkę, napiszą od siebie kilka słów, kupią znaczek zaadresują i wyślą. Bardzo mi się to podoba! :)
sobota, 15 lutego 2020
Podsumowanie tygodnia 122
Poniedziałek
Muszę ograniczyć słuchania Trójki. Robi się coraz bardziej reżimowa.
Wtorek
Mocno wieje. Do tego na zmianę jest słońce, deszcz i śnieg. Jeden z kursantów nie przychodzi na jazdę, gdy dzwonimy do niego mówi, że nie przyjdzie "bo dzisiaj tak mocno wieje!".
Środa
Obroty silnika coraz bardziej falują. Na razie nie mówię tego szefowi, zresztą on również jeździ tym autem więc może już zauważył.
Czwartek
"Znowu" śnieg. Niestety tylko z rana, ale od kilku dni jest mokro - więc może nie będzie tak dużej suszy jak straszą?
Piątek
Trochę trudniejszy dzień. Zmęczenie większe niż zwykle, ale tak czasem bywa.
Muszę ograniczyć słuchania Trójki. Robi się coraz bardziej reżimowa.
Wtorek
Mocno wieje. Do tego na zmianę jest słońce, deszcz i śnieg. Jeden z kursantów nie przychodzi na jazdę, gdy dzwonimy do niego mówi, że nie przyjdzie "bo dzisiaj tak mocno wieje!".
Środa
Obroty silnika coraz bardziej falują. Na razie nie mówię tego szefowi, zresztą on również jeździ tym autem więc może już zauważył.
Czwartek
"Znowu" śnieg. Niestety tylko z rana, ale od kilku dni jest mokro - więc może nie będzie tak dużej suszy jak straszą?
Piątek
Trochę trudniejszy dzień. Zmęczenie większe niż zwykle, ale tak czasem bywa.
środa, 12 lutego 2020
Końcówka kursu
Ostatnio miałem przyjemność pracować z G. To prawie moja kursantka, ponieważ jeździła też z paroma innymi instruktorami. Pod koniec szkolenia poprosiła o jazdy tylko ze mną, bo jak stwierdziła - moje tłumaczenia najlepiej rozumie. Zostało jej niecałe dziesięć godzin, więc trzeba ostro zabrać się do roboty. G zapytała czy zechcę z nią jeździć. Nie miałem pojęcia, że mogłaby w to wątpić, a przecież (dla mnie) to oczywiste.
Od razu ustaliłem, że już nie będzie taryfy ulgowej, tylko robimy najtrudniejsze miejsca, oraz że czeka nas niełatwa praca. Po kilku lekcjach podszkoliliśmy parkowania oraz zawracania. Z tym drugim miała większy problem, bowiem z trudem podejmowała decyzję o wyborze miejsca do wykonania manewru. Nie dawałem za wygraną - na zmianę były próby praktyczne z tłumaczeniem w jaki sposób zrobić to najlepiej. Na początku G. wybierała okropne miejsca - ciasne, z bardzo słabą widocznością lub takie, w których nie dało się tego zrobić zgodnie z przepisami. Ale po kilkunastu manewrach nabrała wprawy na szybkie i dobre wybieranie miejsca do zawracania. Obecnie nie ma z tym problemów.
Dziś, na końcowych jazdach popełniła dwa błędy w czasie dwóch godzin jazd. Po wjechaniu na skrzyżowanie o ruchu okrężnym zapomniała jakie było polecenie - w mniej więcej połowie skrzyżowania zapytała "gdzie jedziemy?" - oczywiście nie odpowiedziałem. Zrobiła drugie "kółko", ale niestety pojechała nie tam gdzie trzeba. Drugi błąd był poważniejszy - na środku skrzyżowania przepuszczała auta jadące z przeciwka (ona skręcała w lewo). Po przepuszczeniu wszystkich nie zwiększyła wystarczająco obrotów silnika i pojazd zgasł. Po jego uruchomieniu powtórzyła ten błąd. Zanim ponownie uruchomiła silnik pojazdy z prawej i lewej miały już zielone i właśnie wjeżdżały na skrzyżowanie. Musiałem interweniować. Ponieważ był to egzamin wewnętrzny, zakończył się negatywnie.
W związku z tym będziemy pracować nadal, bo G. jeszcze trochę brakuje do tego aby podejść do egzaminu. W planach mamy 4 dodatkowe godziny - G. znów zapytała czy wciąż nie mam jej dość. Naprawdę pracuje mi się z nią wyśmienicie i w sumie ma same zalety. Jest grzeczna, nie muszę przy niej otwierać okna, słucha mnie i nie dyskutuje, jest punktualna. Czego chcieć więcej?
Od razu ustaliłem, że już nie będzie taryfy ulgowej, tylko robimy najtrudniejsze miejsca, oraz że czeka nas niełatwa praca. Po kilku lekcjach podszkoliliśmy parkowania oraz zawracania. Z tym drugim miała większy problem, bowiem z trudem podejmowała decyzję o wyborze miejsca do wykonania manewru. Nie dawałem za wygraną - na zmianę były próby praktyczne z tłumaczeniem w jaki sposób zrobić to najlepiej. Na początku G. wybierała okropne miejsca - ciasne, z bardzo słabą widocznością lub takie, w których nie dało się tego zrobić zgodnie z przepisami. Ale po kilkunastu manewrach nabrała wprawy na szybkie i dobre wybieranie miejsca do zawracania. Obecnie nie ma z tym problemów.
Dziś, na końcowych jazdach popełniła dwa błędy w czasie dwóch godzin jazd. Po wjechaniu na skrzyżowanie o ruchu okrężnym zapomniała jakie było polecenie - w mniej więcej połowie skrzyżowania zapytała "gdzie jedziemy?" - oczywiście nie odpowiedziałem. Zrobiła drugie "kółko", ale niestety pojechała nie tam gdzie trzeba. Drugi błąd był poważniejszy - na środku skrzyżowania przepuszczała auta jadące z przeciwka (ona skręcała w lewo). Po przepuszczeniu wszystkich nie zwiększyła wystarczająco obrotów silnika i pojazd zgasł. Po jego uruchomieniu powtórzyła ten błąd. Zanim ponownie uruchomiła silnik pojazdy z prawej i lewej miały już zielone i właśnie wjeżdżały na skrzyżowanie. Musiałem interweniować. Ponieważ był to egzamin wewnętrzny, zakończył się negatywnie.
W związku z tym będziemy pracować nadal, bo G. jeszcze trochę brakuje do tego aby podejść do egzaminu. W planach mamy 4 dodatkowe godziny - G. znów zapytała czy wciąż nie mam jej dość. Naprawdę pracuje mi się z nią wyśmienicie i w sumie ma same zalety. Jest grzeczna, nie muszę przy niej otwierać okna, słucha mnie i nie dyskutuje, jest punktualna. Czego chcieć więcej?
A dodatkowo dziś przed jazdą powtórzyliśmy "obsługę" auta. Czyli włączanie wycieraczek, przewietrzanie i ogrzewanie wnętrza. Ponieważ wiem jak trudno zapamiętać te wszystkie elementy, pod koniec jazdy raz jeszcze poświęciłem 3-4 minuty na utrwalenie tych zagadnień. Im więcej takich ćwiczeń, tym więcej udaje się jej zapamiętać.
niedziela, 9 lutego 2020
Noc poza miastem
Często wracam wieczorami do domu. Droga krajowa (1+1) nie sprzyja rozwijaniu dużych prędkości - jest na niej spory ruch, dużo skrzyżowań, co chwilę ograniczenie prędkości do 70 km/h lub mniej, kilka fotoradarów - ale bardzo mało zakrętów.
Moje dziadkowe tempo jazdy musi denerwować innych. Jak jest maksymalnie 90 km/h to jadę właśnie tyle, gdy jest 70 - zwalniam do mniej więcej tej prędkości. Nie spiesząc się podążam swoim tempem tym bardziej, że okolica przez którą przejeżdżam aż roi się od saren, łosi i innych zwierząt przebiegających przez jezdnię, ponadto cenię sobie ciszę w pojeździe - więc najzwyczajniej nie mam ochoty pędzić.
Powoduje to, że w zasadzie nie ma pojazdu który by mnie nie wyprzedził. Robią to wszyscy i wszędzie. A więc osobówki, ciężarówki, wszelkie "busy" (te mkną obok mnie bardzo szybko) i autobusy - normalnie wszystko mnie wyprzedza.
Nie zwracają przy tym uwagi na miejsce do wyprzedzenia - nic nie stanowi dla nich problemu linia ciągła, znak zakazujący wyprzedzania, przejście dla pieszych czy nawet fakt, że razem zbliżamy się do wysepki rozdzielającej prawy pas od lewego. Po prostu wtedy wyprzedzający przejeżdża z jej lewej strony (niejako pod prąd) i pędzi dalej. Przyzwyczaiłem się i nie robi to na mnie wrażenia, aczkolwiek co jakiś czas obserwuję rozbite auta w rowach lub na drzewach, a wysepki na środku drogi są regularnie niszczone.
Innym aspektem jazdy poza miastem jest podjeżdżanie pod sam zderzak. Prędkość 80-90 km/h a pojazd jadący za mną jest kilka metrów od mojego bagażnika. Czując dużą presję ("jak on może tak powoli jechać!") niejednokrotnie jestem poganiany - najczęściej światłami. Ostatnio kierowca ciężarówki jadący za mną musiał być bardzo poirytowany, ponieważ mrugał wszystkimi światłami jakie miał (łącznie z całym rzędem mocnych świateł na górze pojazdu). A ja i tak jechałem szybciej niż on mógł w tym momencie.
Ostatnio jadąc do Warszawy zostałem bardzo szybko wyprzedzony przez dwa pojazdy. Za kolejnym zakrętem zobaczyłem je ponownie - stały na poboczu, a ten drugi miał włączone niebieskie sygnały. Niestety wciąż ich jest zbyt mało a kary za wykroczenia to śmiech na sali.
Moje dziadkowe tempo jazdy musi denerwować innych. Jak jest maksymalnie 90 km/h to jadę właśnie tyle, gdy jest 70 - zwalniam do mniej więcej tej prędkości. Nie spiesząc się podążam swoim tempem tym bardziej, że okolica przez którą przejeżdżam aż roi się od saren, łosi i innych zwierząt przebiegających przez jezdnię, ponadto cenię sobie ciszę w pojeździe - więc najzwyczajniej nie mam ochoty pędzić.
Powoduje to, że w zasadzie nie ma pojazdu który by mnie nie wyprzedził. Robią to wszyscy i wszędzie. A więc osobówki, ciężarówki, wszelkie "busy" (te mkną obok mnie bardzo szybko) i autobusy - normalnie wszystko mnie wyprzedza.
Nie zwracają przy tym uwagi na miejsce do wyprzedzenia - nic nie stanowi dla nich problemu linia ciągła, znak zakazujący wyprzedzania, przejście dla pieszych czy nawet fakt, że razem zbliżamy się do wysepki rozdzielającej prawy pas od lewego. Po prostu wtedy wyprzedzający przejeżdża z jej lewej strony (niejako pod prąd) i pędzi dalej. Przyzwyczaiłem się i nie robi to na mnie wrażenia, aczkolwiek co jakiś czas obserwuję rozbite auta w rowach lub na drzewach, a wysepki na środku drogi są regularnie niszczone.
Innym aspektem jazdy poza miastem jest podjeżdżanie pod sam zderzak. Prędkość 80-90 km/h a pojazd jadący za mną jest kilka metrów od mojego bagażnika. Czując dużą presję ("jak on może tak powoli jechać!") niejednokrotnie jestem poganiany - najczęściej światłami. Ostatnio kierowca ciężarówki jadący za mną musiał być bardzo poirytowany, ponieważ mrugał wszystkimi światłami jakie miał (łącznie z całym rzędem mocnych świateł na górze pojazdu). A ja i tak jechałem szybciej niż on mógł w tym momencie.
Ostatnio jadąc do Warszawy zostałem bardzo szybko wyprzedzony przez dwa pojazdy. Za kolejnym zakrętem zobaczyłem je ponownie - stały na poboczu, a ten drugi miał włączone niebieskie sygnały. Niestety wciąż ich jest zbyt mało a kary za wykroczenia to śmiech na sali.
sobota, 8 lutego 2020
Podsumowanie tygodnia 121
Poniedziałek
Tego dnia zdaje czterech moich kursantów, którzy podchodzą do egzaminów praktycznych. Te genialne wiadomości cieszą niesamowicie!
Wtorek
Mam pierwszą jazdę z nowym kursantem. Podczas dwóch godzin po mieście auto nie gaśnie mu ani razu, w sumie to jeździ lepiej niż niektórzy po całym kursie.
Basen daruję sobie, bo jazdy i praca (inna) zajmuje mi od 7.00 do 19.00
Środa
W drugiej pracy czas wzmożonych projektów. Czyli znowu nerwowo.
Czwartek
Cały dzień mocno leje, a czasem nawet ze śniegiem. Oczywiście wszystko się rozpuszcza, a na ulicach mnóstwo wody.
Piątek
To co wczoraj napadało w nocy złapał mróz. Z samego rana na ulicach bardzo ślisko, ale wcześniej musiałem się dostać do auta które nieźle przymarzło.
Tego dnia zdaje czterech moich kursantów, którzy podchodzą do egzaminów praktycznych. Te genialne wiadomości cieszą niesamowicie!
Wtorek
Mam pierwszą jazdę z nowym kursantem. Podczas dwóch godzin po mieście auto nie gaśnie mu ani razu, w sumie to jeździ lepiej niż niektórzy po całym kursie.
Basen daruję sobie, bo jazdy i praca (inna) zajmuje mi od 7.00 do 19.00
Środa
W drugiej pracy czas wzmożonych projektów. Czyli znowu nerwowo.
Czwartek
Cały dzień mocno leje, a czasem nawet ze śniegiem. Oczywiście wszystko się rozpuszcza, a na ulicach mnóstwo wody.
Piątek
To co wczoraj napadało w nocy złapał mróz. Z samego rana na ulicach bardzo ślisko, ale wcześniej musiałem się dostać do auta które nieźle przymarzło.
środa, 5 lutego 2020
Koszulka
Pierwszy miesiąc nowego roku finansowo był zaskakująco niezły. Oczywiście zawsze mógłby być lepszy, ale nie należy marudzić - raz że dla mnie wystarczy a dwa że sporo ludzi ma gorzej. Miesiąc ten minął mi prawie niezauważony - to znaczy że nie odczuwam, abym się jakoś szczególnie wysilał. Ba, nawet zaznałem więcej przyjemności podczas szkolenia niż wcześniej (tak mi się przynajmniej wydaje). Może dlatego że luźniej traktuję pracę, albo dlatego że trafili mi się w miarę nieźli kursanci, albo dopiero teraz powoli dochodzi do mnie normalność atmosfery w pracy. Najpewniej wszystko się na to złożyło.
Tymczasem w drugiej pracy nie miałem możliwości porozmawiania z managerem, ponieważ wziął długi urlop. W tym czasie cały czas iskrzyło, ale w końcu współpracownicy jakoś pofolgowali i już nie wymagają tego, czego nie mam na umowie. Wciąż myślę o pomyśle Aberka, o zrobieniu (zamówieniu) koszulki ze specjalnym tekstem - tu jego komentarz pod tym wpisem: Może obstaluj sobie koszulkę z wydrukowaną swoją listą obowiązków i pokazuj ją palcem za każdym razem, kiedy ktoś przyleci z jakimiś żądaniami? Na dole dopisz: "Jeśli nie odpowiadają ci te punkty, to patrz na odwrocie". A na pasku do spodni z tyłu zamów napis "Cmoknij poniżej". ;-)
A w trzeciej pracy (o której piszę najmniej, ponieważ jestem tam bardzo rzadko) ludzie porywają się z motyką na księżyc. Ja wiem że by chcieli, bo kto by nie chciał? Ale trzeba jednak zejść na ziemię u spojrzeć na możliwości i ograniczenia które posiadają (niestety). Jednakowoż - skoro chcą, to ja muszę się postarać i zorganizować to co trzeba. Obawiam się jednak że to zapał, który po zetknięciu z trudnościami spowoduje odwrót, a mi dołoży tylko (niepotrzebnej) pracy.
Tymczasem w drugiej pracy nie miałem możliwości porozmawiania z managerem, ponieważ wziął długi urlop. W tym czasie cały czas iskrzyło, ale w końcu współpracownicy jakoś pofolgowali i już nie wymagają tego, czego nie mam na umowie. Wciąż myślę o pomyśle Aberka, o zrobieniu (zamówieniu) koszulki ze specjalnym tekstem - tu jego komentarz pod tym wpisem: Może obstaluj sobie koszulkę z wydrukowaną swoją listą obowiązków i pokazuj ją palcem za każdym razem, kiedy ktoś przyleci z jakimiś żądaniami? Na dole dopisz: "Jeśli nie odpowiadają ci te punkty, to patrz na odwrocie". A na pasku do spodni z tyłu zamów napis "Cmoknij poniżej". ;-)
A w trzeciej pracy (o której piszę najmniej, ponieważ jestem tam bardzo rzadko) ludzie porywają się z motyką na księżyc. Ja wiem że by chcieli, bo kto by nie chciał? Ale trzeba jednak zejść na ziemię u spojrzeć na możliwości i ograniczenia które posiadają (niestety). Jednakowoż - skoro chcą, to ja muszę się postarać i zorganizować to co trzeba. Obawiam się jednak że to zapał, który po zetknięciu z trudnościami spowoduje odwrót, a mi dołoży tylko (niepotrzebnej) pracy.
Z ostatniej wycieczki |
niedziela, 2 lutego 2020
Milion
Już dawno* premier ogłosił, że w 2025 roku na polskich drogach będzie jeździć milion aut elektrycznych. Kto w to uwierzył nie mam pojęcia, ale myślę że nikt o zdrowym umyśle. Do zakupów aut elektrycznych miały zachęcać dopłaty, które zaplanowano na kwotę maksymalną 37 500 zł, ale nie więcej niż 30 % wartości pojazdu. Sam pojazd nie mógł kosztować więcej niż 125 000 zł. Ale najważniejsza część dopłat runęła jak domek z kart. Otóż rząd wycofuje się z dopłat w tej wysokości i ma zamiar znacznie jr ograniczyć**.
Czy dopłaty to dobry pomysł - zależy od punktu widzenia. Jeśli ktoś planuje zakup to na pewno chciałby skorzystać, z drugiej strony dlaczego wszyscy inni podatnicy (no bo przecież politycy nie dopłacą z własnych kieszeni) mieliby się dorzucać do nowego samochodu dla kogokolwiek?
Pomijam tu kwestie ekologiczności pojazdów elektrycznych oraz śladu węglowego, ale gdyby taki milion aut spróbować w Polsce naładować, oznaczałoby to niezły krach energetyczny. Do niedawna część punktów ładowania była bezpłatna (m.in na stacjach paliw Lotos, czy punkty Innogy), obecnie wprowadzono opłaty. W Polsce jedną z największych sieci do ładowania pojazdów elektrycznych posiada GreenWay. Niestety, chcąc skorzystać z opcji szybkiego ładowania koszt przejechania 100 km może być sporo wyższy niż w przypadku kosztów paliwa dla silnika benzynowego (nie wspominając o LPG).
Tymczasem wg Strategii Zrównoważonego Rozwoju Transportu do 2030 może będzie ich 600 000 (i to łącznie z hybrydami) [źródło]. Co będzie dalej? Elektromobilność ma w Polsce pod górkę i zapewne wartość powyższa też jest przesadzona.
* ponad trzy lata temu
** były przygotowane już gotowe wnioski formularzy, sprzedawcy zapowiadali cenę po rządowym upuście, część klientów złożyła już nawet zamówienia na pojazdy w konkretnych cenach, ciekawe co z tego wyniknie.
Czy dopłaty to dobry pomysł - zależy od punktu widzenia. Jeśli ktoś planuje zakup to na pewno chciałby skorzystać, z drugiej strony dlaczego wszyscy inni podatnicy (no bo przecież politycy nie dopłacą z własnych kieszeni) mieliby się dorzucać do nowego samochodu dla kogokolwiek?
Pomijam tu kwestie ekologiczności pojazdów elektrycznych oraz śladu węglowego, ale gdyby taki milion aut spróbować w Polsce naładować, oznaczałoby to niezły krach energetyczny. Do niedawna część punktów ładowania była bezpłatna (m.in na stacjach paliw Lotos, czy punkty Innogy), obecnie wprowadzono opłaty. W Polsce jedną z największych sieci do ładowania pojazdów elektrycznych posiada GreenWay. Niestety, chcąc skorzystać z opcji szybkiego ładowania koszt przejechania 100 km może być sporo wyższy niż w przypadku kosztów paliwa dla silnika benzynowego (nie wspominając o LPG).
Tymczasem wg Strategii Zrównoważonego Rozwoju Transportu do 2030 może będzie ich 600 000 (i to łącznie z hybrydami) [źródło]. Co będzie dalej? Elektromobilność ma w Polsce pod górkę i zapewne wartość powyższa też jest przesadzona.
* ponad trzy lata temu
** były przygotowane już gotowe wnioski formularzy, sprzedawcy zapowiadali cenę po rządowym upuście, część klientów złożyła już nawet zamówienia na pojazdy w konkretnych cenach, ciekawe co z tego wyniknie.
sobota, 1 lutego 2020
Podsumowanie tygodnia 120
Poniedziałek
Lekki przymrozek i nieco ślisko. Korzystam z okazji i omawiam tematy związane z tymi zagrożeniami na drodze. I tak pewnie nikt tego nie zapamięta, ale trudno - ja zrobię swoje.
Wtorek
Mam pierwszą jazdę z kursantką. Jakoś daje radę, ale jest bardzo zestresowana. Możliwe że także tym, że od razu wyjechałem z nią na miasto. Myślała że pierwsza jazda będzie na placu a także sądziła że będę tłumaczył całe dwie godziny (a ona nie będzie musiała jeździć).
Środa
Znowu ślisko z rana. Próbuję pokazać w praktyce jak działają systemy takie jak ABS, ASR, ESP, ale jak ktoś słabo radzi sobie na suchej nawierzchni to na śliskiej nie radzi sobie w ogóle nie mówiąc o możliwości zaprezentowania w/w systemów.
Czwartek
Ta sama kursantka co we wtorek. To jej druga jazda, akurat pytam o znak:
Jej odpowiedź: STOP
Piątek
Koniec motywującego chodzenia na basen ze znajomą. Od teraz chodzę sam.
Lekki przymrozek i nieco ślisko. Korzystam z okazji i omawiam tematy związane z tymi zagrożeniami na drodze. I tak pewnie nikt tego nie zapamięta, ale trudno - ja zrobię swoje.
Wtorek
Mam pierwszą jazdę z kursantką. Jakoś daje radę, ale jest bardzo zestresowana. Możliwe że także tym, że od razu wyjechałem z nią na miasto. Myślała że pierwsza jazda będzie na placu a także sądziła że będę tłumaczył całe dwie godziny (a ona nie będzie musiała jeździć).
Środa
Znowu ślisko z rana. Próbuję pokazać w praktyce jak działają systemy takie jak ABS, ASR, ESP, ale jak ktoś słabo radzi sobie na suchej nawierzchni to na śliskiej nie radzi sobie w ogóle nie mówiąc o możliwości zaprezentowania w/w systemów.
Czwartek
Ta sama kursantka co we wtorek. To jej druga jazda, akurat pytam o znak:
Jej odpowiedź: STOP
Piątek
Koniec motywującego chodzenia na basen ze znajomą. Od teraz chodzę sam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)