Wczoraj pracowałem 6 godzin. Dłużyło mi się niesamowicie, pomimo tego że na mieście ruch był spory i ogólnie to czas powinien szybko lecieć. Niestety, wiele zależy od tego z kim się jeździ.
Na mieście gęsty ruch, wszyscy pędzą (na groby - chyba dosłownie). Pod koniec jazdy odczuwam spore bóle brzucha (i kręgosłupa - ale to już standard nie warty uwagi), kursantka straszy mnie grypą jelitową, ale to TYLKO z głodu ;-)
Wieczorem telefon od pewnej kursantki. Pyta, czy może pojeździć w niedzielę (!). Od 18 (!!). Upewniam się, czy ona wie że jutro jest niedziela, ale wie. W końcu zadaje pytanie w ten sposób: - To nie jeździ pan w weekendy ?!? Nie - odpowiedziałem. W niedzielę nie jeżdżę, tym bardziej o takiej porze ...
Kobieta należy do tej grupy, która uważa że instruktor to osoba pracująca 24/24, zawsze chętna do jazdy, wręcz czekająca na telefon/sygnał. Są tacy, potrafią wysłać zdawkowego sms, lub telefonować o nie ludzkiej porze rano, wieczorem, w niedzielę i święta.
niedziela, 31 października 2010
sobota, 30 października 2010
Ubezpieczenie x 2
Nie chwaliłem się do tej pory, ale niedawno popełniłem straszną gafę. Mianowicie, przed końcem obowiązującej umowy ubezpieczającej pojazd, poszukałem tańszej oferty u innego ubezpieczyciela i oczywiście postanowiłem z niej skorzystać. Niestety, zapomniałem powiadomić firmę, w której dotychczas miałem wykupioną polisę. Wg obowiązującego w Polsce prawa, należy to zgłosić najpóźniej na dzień przed zakończeniem okresu rocznego jej obowiązywania (na piśmie) - czego nie uczyniłem. Przypomniało mi się, gdy dostałem stosowny list z agencji ubezpieczeniowej !
Tak więc, mam dwa ubezpieczenia na jeden pojazd ! Na razie, opłaciłem tylko tego "tańszego" ubezpieczyciela ...
Masssakra. Tym bardziej mnie to zdołowało, że sam mówię o takich sprawach na wykładach :(
Przez moment łudziłem się, że może o tym "jakoś zapomną", ale ostatecznie postanowiłem działać.
Przeszukałem internet (okazało się, że takich jak ja są setki - ludzi którzy zapomnieli lub nie wiedzieli, że ubezpieczenie nie kończy się samo - po roku !), natrafiłem tam na dwie wypowiedzi przedstawicieli firmy w której miałem wcześniej ubezpieczenie - mówili o tym, że starają się załatwiać sprawy po myśli klienta. Postanowiłem więc to wykorzystać i napisałem nieco dłuższy list opisujący moją sytuację. Że zapomniałem zgłosić zmianę firmy ubezpieczeniowej, że jest mi z tego powodu niezmiernie przykro i że proszę niniejszym o rozwiązanie umowy ubezpieczenia na mój pojazd bez naliczania opłat.
Przedwczoraj otrzymałem odpowiedź - zgadzają się na pozytywne rozpatrzenie mojej prośby !!! Bardzo się cieszę z tego powodu !!!
Tak więc, mam dwa ubezpieczenia na jeden pojazd ! Na razie, opłaciłem tylko tego "tańszego" ubezpieczyciela ...
Masssakra. Tym bardziej mnie to zdołowało, że sam mówię o takich sprawach na wykładach :(
Przez moment łudziłem się, że może o tym "jakoś zapomną", ale ostatecznie postanowiłem działać.
Przeszukałem internet (okazało się, że takich jak ja są setki - ludzi którzy zapomnieli lub nie wiedzieli, że ubezpieczenie nie kończy się samo - po roku !), natrafiłem tam na dwie wypowiedzi przedstawicieli firmy w której miałem wcześniej ubezpieczenie - mówili o tym, że starają się załatwiać sprawy po myśli klienta. Postanowiłem więc to wykorzystać i napisałem nieco dłuższy list opisujący moją sytuację. Że zapomniałem zgłosić zmianę firmy ubezpieczeniowej, że jest mi z tego powodu niezmiernie przykro i że proszę niniejszym o rozwiązanie umowy ubezpieczenia na mój pojazd bez naliczania opłat.
Przedwczoraj otrzymałem odpowiedź - zgadzają się na pozytywne rozpatrzenie mojej prośby !!! Bardzo się cieszę z tego powodu !!!
piątek, 29 października 2010
Grzybki
Szukałem ostatnio czegoś na prezenty i tak wpadłem na fajne dziadki do orzechów w kształcie grzybków :)
Zamówiłem 3, przysłali mi 4. Pewnie to taki przedświąteczny (mam na myśli święta grudniowe :P) bonus, bo zapłaciłem za 3 sztuki. No i dalej jestem na poszukiwaniach - bo jak to ja - wolę mieć prezenty kupione wcześniej, by potem śmiać się z tych co zamawiają w ostatniej chwili.
W pracy sporo luźniej, skończyły mi się wykłady. Szkoda tylko, że szef nie raczył mnie o tym poinformować. Przyszedłem jak zwykle przed umówioną godziną i wtedy dopiero się dowiedziałem. Gdybym wiedział wcześniej, inaczej zorganizowałbym sobie ten czas. A co do wykładów - nawet dobrze że ja mam je z głowy, bo będę mógł spokojnie zająć się sprawami które zaplanowałem już jakiś czas temu. Muszę odnowić kontakty ze znajomymi (przez ostatnie pół roku strasznie ich zaniedbałem), dokończyć nowy projekt związany ze stroną internetową, wybrać się w końcu na komendę, przygotować na szkolenie, przeczytać zaległe książki.
Tym bardziej będę miał więcej czasu, gdyż zrezygnowałem z "zaszczytnej" funkcji moderatora, na pewnym forum. Nie wnikając w szczegóły napiszę tylko, że nosiłem się z tym zamiarem dłuższy czas, a po przeglądnięciu ostatnich wpisów w tematach administracyjnych ostatecznie podjąłem decyzję. Z samego forum nie zamierzam odchodzić, ale i jakoś mniej ciekawie tam jest, nie ciągnie mnie w ogóle. Ile można czytać o kłótniach, sporach i wzajemnych oskarżeniach ?
Co jeszcze ? Finalizuję sprawę z trolejami (mówiłem już o szkoleniu na trolejach, prawda ?), za kilka dni będę miał fotki, oczywiście zdam relację. Jak zwykle, część "kolegów" strzela fochy, ale przywykłem. Robię swoje zdając sobie sprawę, że zawsze ktoś będzie niezadowolony.
Tymczasem na kurs przyszedł nowy kursant (u mnie to drugi facet wśród przytłaczającej ilości pań). Miał dopiero początkowe godziny, ale już muszę poprawiać jego trzymanie kierownicy jedną ręką, brak obserwacji znaków i korzystania z lusterek. Kolega, który z nim jeździł w zastępstwie za mnie potwierdził moje zdanie w tym temacie. Za to muszę go (kursanta) pochwalić - auto ani razu mu nie zgasło. Jeździ dość płynnie, choć nieco zbyt szybko. Ale, będę starał się go "wyprostować" :)
Zamówiłem 3, przysłali mi 4. Pewnie to taki przedświąteczny (mam na myśli święta grudniowe :P) bonus, bo zapłaciłem za 3 sztuki. No i dalej jestem na poszukiwaniach - bo jak to ja - wolę mieć prezenty kupione wcześniej, by potem śmiać się z tych co zamawiają w ostatniej chwili.
W pracy sporo luźniej, skończyły mi się wykłady. Szkoda tylko, że szef nie raczył mnie o tym poinformować. Przyszedłem jak zwykle przed umówioną godziną i wtedy dopiero się dowiedziałem. Gdybym wiedział wcześniej, inaczej zorganizowałbym sobie ten czas. A co do wykładów - nawet dobrze że ja mam je z głowy, bo będę mógł spokojnie zająć się sprawami które zaplanowałem już jakiś czas temu. Muszę odnowić kontakty ze znajomymi (przez ostatnie pół roku strasznie ich zaniedbałem), dokończyć nowy projekt związany ze stroną internetową, wybrać się w końcu na komendę, przygotować na szkolenie, przeczytać zaległe książki.
Tym bardziej będę miał więcej czasu, gdyż zrezygnowałem z "zaszczytnej" funkcji moderatora, na pewnym forum. Nie wnikając w szczegóły napiszę tylko, że nosiłem się z tym zamiarem dłuższy czas, a po przeglądnięciu ostatnich wpisów w tematach administracyjnych ostatecznie podjąłem decyzję. Z samego forum nie zamierzam odchodzić, ale i jakoś mniej ciekawie tam jest, nie ciągnie mnie w ogóle. Ile można czytać o kłótniach, sporach i wzajemnych oskarżeniach ?
Co jeszcze ? Finalizuję sprawę z trolejami (mówiłem już o szkoleniu na trolejach, prawda ?), za kilka dni będę miał fotki, oczywiście zdam relację. Jak zwykle, część "kolegów" strzela fochy, ale przywykłem. Robię swoje zdając sobie sprawę, że zawsze ktoś będzie niezadowolony.
Tymczasem na kurs przyszedł nowy kursant (u mnie to drugi facet wśród przytłaczającej ilości pań). Miał dopiero początkowe godziny, ale już muszę poprawiać jego trzymanie kierownicy jedną ręką, brak obserwacji znaków i korzystania z lusterek. Kolega, który z nim jeździł w zastępstwie za mnie potwierdził moje zdanie w tym temacie. Za to muszę go (kursanta) pochwalić - auto ani razu mu nie zgasło. Jeździ dość płynnie, choć nieco zbyt szybko. Ale, będę starał się go "wyprostować" :)
czwartek, 28 października 2010
Egzamin wewnętrzny
Kolejny - chciałoby się rzec. No, ale kogo interesuje - niech czyta :)
Kursant, 29 godzina jazdy, wiek około 20 lat (mogę się mylić). Nie miał dowodu osobistego, dlatego nie jestem pewien wieku.
Zaczynamy standardowo - od sprawdzenia niezbędnych elementów (...). Tu wszystko w porządku, jazda pasem ruchu do przodu i tyłu także, wzniesienie (ruszanie pod górę do przodu) również. Więc jedziemy na miasto.
1)
Przy dojeżdżaniu do pierwszego skrzyżowania proszę o skręt w prawo (na "strzałce warunkowej"). Kursant ma szczęście, ponieważ tuż przed jego dojechaniem do sygnalizatora zmienia mu się na zielone. Nawet nie stając, jedziemy dalej. Na kolejnym skrzyżowaniu proszę o skręt w prawo. Tuż za przejściem rozkraczył się jakiś dźwig - aby go minąć trzeba najechać na podwójną ciągłą linię, lub próbować się wciskać pomiędzy nim a linią. Kursant wybrał opcję drugą, co mi się średnio podobało, ale pojechaliśmy dalej.
2)
Następnie dość długo jedziemy na wprost, by dojechać do małego i trudnego "ronda". Kursant pokonuje go poprawnie, po czym wspinamy się na zakorkowany wiadukt. Prowadzę go tam, ponieważ muszę mieć w programie przejazd kolejowy, skrzyżowanie równorzędne i podwyższenie prędkości. Nie wiem czemu, ale zamiast jazdy po prawym pustym pasie, kursant wybiera zatłoczony lewy. Tym bardziej, że na końcu drogi jest opcja skrętu w prawo lub w lewo. No, ale przed skrzyżowaniem wydaję polecenie "W prawo", a kursant zjeżdża na pusty prawy pas.
3)
Hamowanie do zatrzymania, skrzyżowanie równorzędne i dynamika jazdy jest ok. Ale przy zawracaniu, zabrakło kierunkowskazu. Zadanie do poprawki. Przy okazji, wyjeżdżając z drogi podporządkowanej wyjechał tuż przed jadącym pojazdem. Ponieważ wykonał to dość dynamicznie, pozostawiłem to bez komentarza. W ogóle, kierowca mający już prawko nie zawracałby sobie taką sytuacją uwagi, ale na egzaminie mogłoby się to skończyć hamowaniem egzaminatora.
4)
Niestety, na drogach pustki, nic się nie dzieje. Kursant poprawnie prowadzi pojazd, nudy. Nawet na zwykle ruchliwym skrzyżowaniu miał prawie pusto, więc manewr zawracania na nim nie mógł się nie udać. Później poprawiamy zawracanie. Tym razem, kierunkowskaz był w użyciu. Na koniec pozostawiłem parkowanie. Wybrałem równolegle tyłem - kursant zaparkował niemal idealnie.
5)
Ponieważ wszystkie elementy egzaminu już zostały zrealizowane, czas na powrót w miejsce docelowe. I właśnie - na trzy skrzyżowania przed owym miejscem docelowym, kursant przy włączaniu kierunkowskazu przypadkowo zmienia światła mijania na pozycyjne (w Toyocie Yaris włącznik kierunkowskazów jest jednocześnie włącznikiem świateł). Oczywiście ja usłyszałem charakterystyczne "piknięcie" zmienianych świateł, a kursant nie. Pytam więc, czy ma wszystko w porządku z pojazdem. Odpowiada, że tak. Więc, niestety zjeżdżamy w pierwsze bezpieczne miejsce i koniec.
Wynik egzaminu - NEGATYWNY.
Kursant, 29 godzina jazdy, wiek około 20 lat (mogę się mylić). Nie miał dowodu osobistego, dlatego nie jestem pewien wieku.
Zaczynamy standardowo - od sprawdzenia niezbędnych elementów (...). Tu wszystko w porządku, jazda pasem ruchu do przodu i tyłu także, wzniesienie (ruszanie pod górę do przodu) również. Więc jedziemy na miasto.
1)
Przy dojeżdżaniu do pierwszego skrzyżowania proszę o skręt w prawo (na "strzałce warunkowej"). Kursant ma szczęście, ponieważ tuż przed jego dojechaniem do sygnalizatora zmienia mu się na zielone. Nawet nie stając, jedziemy dalej. Na kolejnym skrzyżowaniu proszę o skręt w prawo. Tuż za przejściem rozkraczył się jakiś dźwig - aby go minąć trzeba najechać na podwójną ciągłą linię, lub próbować się wciskać pomiędzy nim a linią. Kursant wybrał opcję drugą, co mi się średnio podobało, ale pojechaliśmy dalej.
2)
Następnie dość długo jedziemy na wprost, by dojechać do małego i trudnego "ronda". Kursant pokonuje go poprawnie, po czym wspinamy się na zakorkowany wiadukt. Prowadzę go tam, ponieważ muszę mieć w programie przejazd kolejowy, skrzyżowanie równorzędne i podwyższenie prędkości. Nie wiem czemu, ale zamiast jazdy po prawym pustym pasie, kursant wybiera zatłoczony lewy. Tym bardziej, że na końcu drogi jest opcja skrętu w prawo lub w lewo. No, ale przed skrzyżowaniem wydaję polecenie "W prawo", a kursant zjeżdża na pusty prawy pas.
3)
Hamowanie do zatrzymania, skrzyżowanie równorzędne i dynamika jazdy jest ok. Ale przy zawracaniu, zabrakło kierunkowskazu. Zadanie do poprawki. Przy okazji, wyjeżdżając z drogi podporządkowanej wyjechał tuż przed jadącym pojazdem. Ponieważ wykonał to dość dynamicznie, pozostawiłem to bez komentarza. W ogóle, kierowca mający już prawko nie zawracałby sobie taką sytuacją uwagi, ale na egzaminie mogłoby się to skończyć hamowaniem egzaminatora.
4)
Niestety, na drogach pustki, nic się nie dzieje. Kursant poprawnie prowadzi pojazd, nudy. Nawet na zwykle ruchliwym skrzyżowaniu miał prawie pusto, więc manewr zawracania na nim nie mógł się nie udać. Później poprawiamy zawracanie. Tym razem, kierunkowskaz był w użyciu. Na koniec pozostawiłem parkowanie. Wybrałem równolegle tyłem - kursant zaparkował niemal idealnie.
5)
Ponieważ wszystkie elementy egzaminu już zostały zrealizowane, czas na powrót w miejsce docelowe. I właśnie - na trzy skrzyżowania przed owym miejscem docelowym, kursant przy włączaniu kierunkowskazu przypadkowo zmienia światła mijania na pozycyjne (w Toyocie Yaris włącznik kierunkowskazów jest jednocześnie włącznikiem świateł). Oczywiście ja usłyszałem charakterystyczne "piknięcie" zmienianych świateł, a kursant nie. Pytam więc, czy ma wszystko w porządku z pojazdem. Odpowiada, że tak. Więc, niestety zjeżdżamy w pierwsze bezpieczne miejsce i koniec.
Wynik egzaminu - NEGATYWNY.
wtorek, 26 października 2010
Vat-em dobijanie
O dziwo, dopiero dziś mój szef dowiedział się, że od nowego roku wprowadzają podatek VAT (23 %). Czy on nie czyta prasy, nie ogląda TV ? Podatek, ma być wprowadzony dla firmy które rocznie mają przychód większy niż 150 000 złotych, więc i w naszej firmie będzie drożej (do tej pory, szkoły jazdy były zwolnione z podatku).
W tej chwili, kurs średnio kosztuje 1200 pln, więc po Nowym Roku będzie kosztował ponad 1400. Różnica spora tym bardziej, że w tej chwili już jest mniej kursantów niż np rok temu. Ciekawe, czy i u nas będą "zabiegi anty-vatowe". Pewnie tak, choć jeszcze się o nich nie mówi, bo kto przyjdzie zrobić kurs za taką cenę ? Małe ośrodki, jednoosobowe (góra dwu-osobowe) posiadające jedno/dwa auta, bedą mogły zaoferować niższą cenę.
A jeszcze rok temu, szef na każdym zebraniu zapowiadał, że niebawem pozostaną na rynku tylko najwięksi gracze ...
Na koniec fotka z dziś. Fajny sposób i miejsce parkowania ? Kierującemu gratulujemy :))
W tej chwili, kurs średnio kosztuje 1200 pln, więc po Nowym Roku będzie kosztował ponad 1400. Różnica spora tym bardziej, że w tej chwili już jest mniej kursantów niż np rok temu. Ciekawe, czy i u nas będą "zabiegi anty-vatowe". Pewnie tak, choć jeszcze się o nich nie mówi, bo kto przyjdzie zrobić kurs za taką cenę ? Małe ośrodki, jednoosobowe (góra dwu-osobowe) posiadające jedno/dwa auta, bedą mogły zaoferować niższą cenę.
A jeszcze rok temu, szef na każdym zebraniu zapowiadał, że niebawem pozostaną na rynku tylko najwięksi gracze ...
Na koniec fotka z dziś. Fajny sposób i miejsce parkowania ? Kierującemu gratulujemy :))
sobota, 23 października 2010
Zakodowane
Przeglądając lekturę kodów związanych z ograniczeniami w prawie jazdy, można się nieźle zdziwić.
Oto przykładowe kody, które ograniczają dokument uprawniający do kierowania pojazdem:
***
Suplement dla Hebiusa:
Przyszły kierowca, zanim zapisze się na kurs prawa jazdy musi stawić się na badaniach lekarskich. Tu lekarz (mający specjalne uprawnienia) może zadecydować o ograniczeniu w prowadzeniu pojazdu, może też skierować "klienta" na dodatkowe badania (lub po prostu odmówić wydania zaświadczenia potwierdzającego brak przeciwwskazań do prowadzenia określonych pojazdów). Jeśli się okaże np że ma wadę wzroku, w prawie jazdy będzie miał wpisany stosowny kod (jest na to odpowiednie miejsce), a nawet w dokumentach niezbędnych do przystąpienia do egzaminu (stąd i egzaminator będzie to wiedział).
Oto przykładowe kody, które ograniczają dokument uprawniający do kierowania pojazdem:
- 05.03 - jazda bez pasażerów;
- 05.08 - zakaz spożywania alkoholu;
- 25.07 - pedał przyspieszenia po lewej stronie hamulca;
- 30.01 - pedały równoległe;
- 30.06 - wypiętrzona podłoga;
- 43.01 - fotel kierowcy na dobrej wysokości obserwacyjnej i w normalnej odległości od kierownicy i pedałów;
- 43.02 - fotel kierowcy dostosowany do kształtu ciała;
***
Suplement dla Hebiusa:
Przyszły kierowca, zanim zapisze się na kurs prawa jazdy musi stawić się na badaniach lekarskich. Tu lekarz (mający specjalne uprawnienia) może zadecydować o ograniczeniu w prowadzeniu pojazdu, może też skierować "klienta" na dodatkowe badania (lub po prostu odmówić wydania zaświadczenia potwierdzającego brak przeciwwskazań do prowadzenia określonych pojazdów). Jeśli się okaże np że ma wadę wzroku, w prawie jazdy będzie miał wpisany stosowny kod (jest na to odpowiednie miejsce), a nawet w dokumentach niezbędnych do przystąpienia do egzaminu (stąd i egzaminator będzie to wiedział).
czwartek, 21 października 2010
Policja kontra eLki
Dzisiejszy dzień zacząłem wcześnie rano, było wietrznie i zimno, tylko gdzie ten śnieg ?
Potem miałem przerwę i znów dwie godziny jazdy. Jak tylko rozpocząłem, od razu na radiu instruktorzy ostrzegali się o kontroli eLek ! Za chwilę zadzwonił telefon - sekretarka obdzwaniała wszystkich i pytała czy mam wszystko w porządku z pojazdem i dokumentacją. A więc panika. Instruktorzy odwoływali jazdy, bo policja organizowała akcję pod kryptonimem "eLka".
Po kilku minutach dowiedziałem się, że policjanci jeżdżą z panami z wydziału komunikacji. No w końcu połączyli siły. No i zatrzymali kilka aut z firmy w której pracuję, w tym dwa firmowe pojazdy. W jednym brakowało informacji o adresie ośrodka szkolenia kierowców, instruktor nie posiadał karty szkoleniowej kursanta, a dodatkowo pojazd nie posiadał ważnych badań technicznych. Jak można się domyśleć, dowód rejestracyjny został zatrzymany a instruktor ukarany mandatem. W tym przypadku, nauka jazdy zakończyła się natychmiast.
Podczas innej kontroli, instruktor otrzymał upomnienie. Niestety, ja nie byłem kontrolowany. Miałem tylko dwie godziny jazdy (przedpołudniowe - od 11 do 13), więc pewnie dlatego. Może jutro ? Kto wie, z tego co wiem akcja ma potrwać kilak dni ... W każdym razie, mam ważne badania (robione co rok), ubezpieczenie pojazdu, ważne uprawnienia (legitymacja) i kartę kursanta.
Swoją drogą, widziałem dziś kilkanaście pojazdów różnych firm bez żadnych informacji n/t adresu. Pewnie jutro (kiedy już się dowiedzieli o kontroli) będzie ich zdecydowanie mniej ... Z drugiej strony, panika która dziś była w firmie jest żenująco śmieszna ...
Potem miałem przerwę i znów dwie godziny jazdy. Jak tylko rozpocząłem, od razu na radiu instruktorzy ostrzegali się o kontroli eLek ! Za chwilę zadzwonił telefon - sekretarka obdzwaniała wszystkich i pytała czy mam wszystko w porządku z pojazdem i dokumentacją. A więc panika. Instruktorzy odwoływali jazdy, bo policja organizowała akcję pod kryptonimem "eLka".
Po kilku minutach dowiedziałem się, że policjanci jeżdżą z panami z wydziału komunikacji. No w końcu połączyli siły. No i zatrzymali kilka aut z firmy w której pracuję, w tym dwa firmowe pojazdy. W jednym brakowało informacji o adresie ośrodka szkolenia kierowców, instruktor nie posiadał karty szkoleniowej kursanta, a dodatkowo pojazd nie posiadał ważnych badań technicznych. Jak można się domyśleć, dowód rejestracyjny został zatrzymany a instruktor ukarany mandatem. W tym przypadku, nauka jazdy zakończyła się natychmiast.
Podczas innej kontroli, instruktor otrzymał upomnienie. Niestety, ja nie byłem kontrolowany. Miałem tylko dwie godziny jazdy (przedpołudniowe - od 11 do 13), więc pewnie dlatego. Może jutro ? Kto wie, z tego co wiem akcja ma potrwać kilak dni ... W każdym razie, mam ważne badania (robione co rok), ubezpieczenie pojazdu, ważne uprawnienia (legitymacja) i kartę kursanta.
Swoją drogą, widziałem dziś kilkanaście pojazdów różnych firm bez żadnych informacji n/t adresu. Pewnie jutro (kiedy już się dowiedzieli o kontroli) będzie ich zdecydowanie mniej ... Z drugiej strony, panika która dziś była w firmie jest żenująco śmieszna ...
środa, 20 października 2010
(nie) Nieme wykłady
Czyżby ktoś z wykładów czytał ten marny blog ? Nie wiem, ale dziś kilka osób z grupy 30 biorących udział w wykładzie odpowiadały na moje pytania ! Niesamowite. Również to, że pewna pani odpowiedziała na dość trudne pytanie całkiem poprawnie. To budujące.
A poza tym, pracuję ze starszą panią. Ma już 10 godzin wyjeżdżone, ale technicznie jest słabiutka i to bardzo. Postępy są, ale bardzo powoli. Dobrze, że już jest pozytywnie nastawiona do godzin dodatkowych, zapewne jej się przydadzą.
Dziś też, na pewnym skrzyżowaniu młody jegomość bardzo się irytował tym, że mojej kursantce zgasł silnik (przy ruszaniu). Trąbił chyba ze trzy razy, po czym jak już nas wyprzedzał nie omieszkał znów zamanifestować swojej genialności umysłu i dłuuuuuuugo trzymał sygnał dźwiękowy.
Gdzie on się tego uczył ?
Tymczasem, meteorolodzy już na czwartek zapowiadają pierwsze opady śniegu. Czy rzeczywiście tak będzie, trudno przewidzieć, ale drogowcy z Lubelszczyzny zapewniają, że zima ich nie zaskoczy. No to zobaczymy ... ja już nie mogę się doczekać. Tylko muszę jeszcze jakiś koncentrat płynu do spryskiwaczy kupić, bo trochę namieszałem ;-)
A poza tym, pracuję ze starszą panią. Ma już 10 godzin wyjeżdżone, ale technicznie jest słabiutka i to bardzo. Postępy są, ale bardzo powoli. Dobrze, że już jest pozytywnie nastawiona do godzin dodatkowych, zapewne jej się przydadzą.
Dziś też, na pewnym skrzyżowaniu młody jegomość bardzo się irytował tym, że mojej kursantce zgasł silnik (przy ruszaniu). Trąbił chyba ze trzy razy, po czym jak już nas wyprzedzał nie omieszkał znów zamanifestować swojej genialności umysłu i dłuuuuuuugo trzymał sygnał dźwiękowy.
Gdzie on się tego uczył ?
Tymczasem, meteorolodzy już na czwartek zapowiadają pierwsze opady śniegu. Czy rzeczywiście tak będzie, trudno przewidzieć, ale drogowcy z Lubelszczyzny zapewniają, że zima ich nie zaskoczy. No to zobaczymy ... ja już nie mogę się doczekać. Tylko muszę jeszcze jakiś koncentrat płynu do spryskiwaczy kupić, bo trochę namieszałem ;-)
wtorek, 19 października 2010
Nieme wykłady
Wracając do pytania Łukasz z poprzedniego dnia:
Pojazd wykorzystywany do nauki jazdy powinien być (z pewnymi wyjątkami) oznaczony nazwą i adresem ośrodka szkolenia po obu stronach pojazdu (prawa i lewa strona). Wysokość liter nie może być mniejsza niż 6 cm. W rzeczywistości zdarza się, że prócz tablicy L na dachu (w nocy brak podświetlenia) i dodatkowych lusterek auto nie ma żadnej informacji skąd jest. Może niektórzy się wstydzą tego jak uczą ? Przecież samochód na mieście, to jeżdżąca reklama !
A z innej beczki - mam nową grupę na wykładach. Nic się nie odzywają, nic nie mówią, nie odpowiadają na banalne pytania, po prostu NIC ! Po ich wyrazie twarzy nawet nie wiem, czy rozumieją co do nich mówię i czy to dociera. Zero informacji zwrotnej. Beznadziejnie się wtedy prowadzi wykład.
Przyzwyczaiłem się, że przynajmniej kilka osób z grupy jest w stanie odpowiedzieć na jakieś proste pytanie. Teraz mam 29 osób - które nie chcą ze mną rozmawiać. A może się boją ?
A na koniec fotka - dziś do WORD-u zajechał taki oto autobus. Ciekawe, co on tam będzie robił, czyżby w końcu WORD dorobił się porządnego pojazdu na kategorię D ?
Pojazd wykorzystywany do nauki jazdy powinien być (z pewnymi wyjątkami) oznaczony nazwą i adresem ośrodka szkolenia po obu stronach pojazdu (prawa i lewa strona). Wysokość liter nie może być mniejsza niż 6 cm. W rzeczywistości zdarza się, że prócz tablicy L na dachu (w nocy brak podświetlenia) i dodatkowych lusterek auto nie ma żadnej informacji skąd jest. Może niektórzy się wstydzą tego jak uczą ? Przecież samochód na mieście, to jeżdżąca reklama !
A z innej beczki - mam nową grupę na wykładach. Nic się nie odzywają, nic nie mówią, nie odpowiadają na banalne pytania, po prostu NIC ! Po ich wyrazie twarzy nawet nie wiem, czy rozumieją co do nich mówię i czy to dociera. Zero informacji zwrotnej. Beznadziejnie się wtedy prowadzi wykład.
Przyzwyczaiłem się, że przynajmniej kilka osób z grupy jest w stanie odpowiedzieć na jakieś proste pytanie. Teraz mam 29 osób - które nie chcą ze mną rozmawiać. A może się boją ?
A na koniec fotka - dziś do WORD-u zajechał taki oto autobus. Ciekawe, co on tam będzie robił, czyżby w końcu WORD dorobił się porządnego pojazdu na kategorię D ?
niedziela, 17 października 2010
Jazdy nocne
Po katastrofie bus-a w której zginęło 18 osób, patrole policji w moim mieście (sądzę, że nie tylko w moim) są zwrócone ku właśnie takim pojazdom. Organizują kontrole na jedynym w mieście dworcu busowym (jeśli mogę to tak nazwać), lub zatrzymują je w ruchu. To ostatnio bardzo częsty widok zza mojego okna. Jakie to typowe, nieprawdaż ? Stała się tragedia, teraz będzie wielka akcja sprawdzania busów.
Za oknem także sporo jesiennej aury i liści na jezdni, która dzięki temu stała się bardziej śliska.
Tymczasem jutro czekają mnie jazdy nocne. Więc, nie dość że prawdopodobnie będzie ślisko, to jeszcze ciemno. Same atrakcje :-)
Za oknem także sporo jesiennej aury i liści na jezdni, która dzięki temu stała się bardziej śliska.
Tymczasem jutro czekają mnie jazdy nocne. Więc, nie dość że prawdopodobnie będzie ślisko, to jeszcze ciemno. Same atrakcje :-)
środa, 13 października 2010
Spokojniej ...
Dziś było spokojnie. Nawet bardzo spokojnie.
W międzyczasie załatwiłem sprawę szkolenia w Warszawie - jest już kilku chętnych, co dobrze rokuje gdyż wtedy można negocjować cenę szkolenia (większa grupa). W dodatku, szef zapowiedział iż dołoży nam do szkolenia. Ile - to napiszę jak juz ustalę na 100 %. Na razie wszystko idzie po mojej myśli :)
I w końcu będę mógł spotkać się z kumplami w stolicy ! :))
No i czas na fotkę:
W międzyczasie załatwiłem sprawę szkolenia w Warszawie - jest już kilku chętnych, co dobrze rokuje gdyż wtedy można negocjować cenę szkolenia (większa grupa). W dodatku, szef zapowiedział iż dołoży nam do szkolenia. Ile - to napiszę jak juz ustalę na 100 %. Na razie wszystko idzie po mojej myśli :)
I w końcu będę mógł spotkać się z kumplami w stolicy ! :))
No i czas na fotkę:
wtorek, 12 października 2010
Szalony wtorek
Szalony wtorek początkowo nie zapowiadał się aż tak, ale po kolei.
Rano wcześniej wyszedłem z domu, (od 7 jazdy) bo trzeba było skrobać szyby. Opadająca mgła dość grubo spowiła cały samochód szronem i lodem. Wylałem 1/4 butelki z chemią która miała oczyścić szyby z lodu, ale znów etykieta sobie a fakty sobie. Dokończyłem dzieła skrobaczką, ale przednia szyba i tak jest porysowana więc nieco ją oszczędziłem.
Pierwsza jazda dzisiejsza z osobą, której nie znam - jak się okazało pani nie zdała cztery razy, bo nie zatrzymuje się przed strzałką "warunkową" (sygnalizator S2). Od razu poprosiła, byśmy to szczególnie poćwiczyli. Tylko - czy można "ćwiczyć" zatrzymywanie przed sygnalizatorem ? No, ale klient płaci klient wymaga. No i faktycznie - po chwili dojeżdżamy do sygnalizatora, świeci się czerwone + strzałka a ona się nie zatrzymuje. Trochę mnie to dziwi, choć oczywiście nie daję tego poznać po sobie. [jak się okazało po 2.5 godz. - zdała egzamin].
Potem godzinne okienko, na którym postanowiłem zmienić ogumienie na zimowe. Pojechałem więc od razu do serwisu oponiarskiego i ... 40 minut czekałem, aż panowie skończą wymianę w autach będących na hali. Myślałem, że zdążę coś zjeść (np śniadanie ?) w tym czasie, ale 5 minut spóźniłem się na kolejną jazdę (od 9.00), więc jedzenie musiało poczekać.
Następnie, jazda od godziny 11 do 13 to "niezła jazda". W wielkim skrócie - kursantka robiła cały kurs u mnie, mniej więcej w połowie zrobiła małą awanturę dotyczącą jej jazdę - ponieważ nie było w tym mojej winy a jedynie jej wzburzenie - zaproponowałem zmianę instruktora. Prosiła wtedy by nie zmieniać, wycofała się ze słów które wtedy użyła. Względnie spokojnie było do dziś (wcześniej egzamin wewnętrzny z innym instruktorem). Najpierw pochwaliła się iż była w innej firmie (gdzie wykupiła dodatkowe jazdy), potem powiedziała iż więcej tam nie pójdzie (wyraźnie nie zadowolona z tamtej jazdy), po czym na sam koniec wjechała autem w ****** - tę część muszę wykropkować, gdyż osoba ta z premedytacją zrobiła coś czego nie powinna, żeby nie wiem jakie żale i pretensja do mnie miała. W każdym razie, rozstaliśmy się w niezbyt miłej atmosferze, co zdziwiło mnie szczególnie - gdyż wcześniej nic raczej (?) nie rokowało możliwości takiego zakończenia współpracy.
Zamiast dziękuję padły inne słowa, które nie nadają się do przytoczenia w tym miejscu. Cieszę się że i to nie wyprowadziło mnie z równowagi. Przy całej tej sytuacji, zachowałem spokój i opanowanie. Z tym, że czeka ją nieprzyjemna rozmowa - ale to w swoim czasie. A że teraz rozmyślam nad tym, pewnie będę miał nieprzespaną noc - szczegół.
Po 13 kupiłem pączka i rogalika z jakimś dziwnym nadzieniem, plus mały sok. Do 19 to mój jedyny posiłek.
Potem szybka wymiana żarówki - na szczęście nie zajęło mi to więcej niż 3 minuty (aż się sam zdziwiłem - pierwsza wymiana żarówki trwała 50 minut), a jeszcze później odmieniłem oblicze zewnętrzne Toyoty którą jeżdżę - mam nadzieję że na plus, choć to nieco kontrowersyjne ;-)
Ps. Niedawno dostałem sms od kursantki, która w czterech słowach przeprasza za swoje zachowanie i zapowiada (tu reszta słów), że chce się umówić na jazdę. Jak zwykle - nie odpisuję, ale wiem już za to kim będzie jej nowy instruktor - bo ja nim już nie będę.
Rano wcześniej wyszedłem z domu, (od 7 jazdy) bo trzeba było skrobać szyby. Opadająca mgła dość grubo spowiła cały samochód szronem i lodem. Wylałem 1/4 butelki z chemią która miała oczyścić szyby z lodu, ale znów etykieta sobie a fakty sobie. Dokończyłem dzieła skrobaczką, ale przednia szyba i tak jest porysowana więc nieco ją oszczędziłem.
Pierwsza jazda dzisiejsza z osobą, której nie znam - jak się okazało pani nie zdała cztery razy, bo nie zatrzymuje się przed strzałką "warunkową" (sygnalizator S2). Od razu poprosiła, byśmy to szczególnie poćwiczyli. Tylko - czy można "ćwiczyć" zatrzymywanie przed sygnalizatorem ? No, ale klient płaci klient wymaga. No i faktycznie - po chwili dojeżdżamy do sygnalizatora, świeci się czerwone + strzałka a ona się nie zatrzymuje. Trochę mnie to dziwi, choć oczywiście nie daję tego poznać po sobie. [jak się okazało po 2.5 godz. - zdała egzamin].
Potem godzinne okienko, na którym postanowiłem zmienić ogumienie na zimowe. Pojechałem więc od razu do serwisu oponiarskiego i ... 40 minut czekałem, aż panowie skończą wymianę w autach będących na hali. Myślałem, że zdążę coś zjeść (np śniadanie ?) w tym czasie, ale 5 minut spóźniłem się na kolejną jazdę (od 9.00), więc jedzenie musiało poczekać.
Następnie, jazda od godziny 11 do 13 to "niezła jazda". W wielkim skrócie - kursantka robiła cały kurs u mnie, mniej więcej w połowie zrobiła małą awanturę dotyczącą jej jazdę - ponieważ nie było w tym mojej winy a jedynie jej wzburzenie - zaproponowałem zmianę instruktora. Prosiła wtedy by nie zmieniać, wycofała się ze słów które wtedy użyła. Względnie spokojnie było do dziś (wcześniej egzamin wewnętrzny z innym instruktorem). Najpierw pochwaliła się iż była w innej firmie (gdzie wykupiła dodatkowe jazdy), potem powiedziała iż więcej tam nie pójdzie (wyraźnie nie zadowolona z tamtej jazdy), po czym na sam koniec wjechała autem w ****** - tę część muszę wykropkować, gdyż osoba ta z premedytacją zrobiła coś czego nie powinna, żeby nie wiem jakie żale i pretensja do mnie miała. W każdym razie, rozstaliśmy się w niezbyt miłej atmosferze, co zdziwiło mnie szczególnie - gdyż wcześniej nic raczej (?) nie rokowało możliwości takiego zakończenia współpracy.
Zamiast dziękuję padły inne słowa, które nie nadają się do przytoczenia w tym miejscu. Cieszę się że i to nie wyprowadziło mnie z równowagi. Przy całej tej sytuacji, zachowałem spokój i opanowanie. Z tym, że czeka ją nieprzyjemna rozmowa - ale to w swoim czasie. A że teraz rozmyślam nad tym, pewnie będę miał nieprzespaną noc - szczegół.
Po 13 kupiłem pączka i rogalika z jakimś dziwnym nadzieniem, plus mały sok. Do 19 to mój jedyny posiłek.
Potem szybka wymiana żarówki - na szczęście nie zajęło mi to więcej niż 3 minuty (aż się sam zdziwiłem - pierwsza wymiana żarówki trwała 50 minut), a jeszcze później odmieniłem oblicze zewnętrzne Toyoty którą jeżdżę - mam nadzieję że na plus, choć to nieco kontrowersyjne ;-)
Ps. Niedawno dostałem sms od kursantki, która w czterech słowach przeprasza za swoje zachowanie i zapowiada (tu reszta słów), że chce się umówić na jazdę. Jak zwykle - nie odpisuję, ale wiem już za to kim będzie jej nowy instruktor - bo ja nim już nie będę.
sobota, 9 października 2010
Odpoczynek
To niesamowite, ale miałem dziś wolny dzień ! Zero pracy, zero szkoły, zero studiów - maksimum luzu !
Obudziłem się wcześnie (zawsze, gdy mam wolne tak jest), poczytałem nieciekawą książkę (z musu, a raczej z tego, że obiecałem sobie ją przeczytać), posprzątałem w domu, zrobiłem zakupy, obejrzałem nieco telewizję. A przy okazji sprzątania w domu, znalazłem mnóstwo pomocy do pracy - od kart drogowych po wizytówki i firmowe naklejki, nawet nie wiedziałem że mam to w domu :P
Znalazłem też płyn do spryskiwaczy - zimowy, ale tylko do - 10 stopni. Musi być chyba trochę stary (nie sprawdzałem), bo ostatniej zimy na pewno takiego kiepskiego nie kupowałem.
Jutro już tak fajnie nie będzie, chyba że zdarzy się cud, ale ten wydarzył się dziś (odwołanie zajęć), więc na jutro nie mam już co liczyć.
Na koniec fotka:
Obudziłem się wcześnie (zawsze, gdy mam wolne tak jest), poczytałem nieciekawą książkę (z musu, a raczej z tego, że obiecałem sobie ją przeczytać), posprzątałem w domu, zrobiłem zakupy, obejrzałem nieco telewizję. A przy okazji sprzątania w domu, znalazłem mnóstwo pomocy do pracy - od kart drogowych po wizytówki i firmowe naklejki, nawet nie wiedziałem że mam to w domu :P
Znalazłem też płyn do spryskiwaczy - zimowy, ale tylko do - 10 stopni. Musi być chyba trochę stary (nie sprawdzałem), bo ostatniej zimy na pewno takiego kiepskiego nie kupowałem.
Jutro już tak fajnie nie będzie, chyba że zdarzy się cud, ale ten wydarzył się dziś (odwołanie zajęć), więc na jutro nie mam już co liczyć.
Na koniec fotka:
piątek, 8 października 2010
Przed weekendem
Dziś miałem znakomitą okazję do posłuchania dźwięku kierunkowskazów, ponieważ od samego rana miałem kursantki które "zostawiałem same sobie". Tzn że nic im nie podpowiadałem, a jedyne co mówiłem to polecenia (no i ewentualne omówienia błędów po fakcie).
Więc, miałem wyłączone radio i w tle co chwilę subtelne i piękne cykanie.
Potem okienko - bardzo było mi potrzebne, pobiegłem do sklepu nieopodal i wydałem to co zarobiłem, potem szybkie zakupy w spożywczym i wizyta w salonie prasowym - po Politykę z płytą. To taka bardzo mała namiastka braku koncertu, o którym wcześniej wspominałem (odwołano - też wspominałem).
Potem dalej jazda, ale w tle grał mi pan z okładki płyty :)
Następnie musiałem (już sam) skoczyć na drugą stronę miasta. W drodze powrotnej wpadłem w korek, który ciągnął się na całej długości ulicy, a ja stałem na jej samym końcu. Zrobiłem z auta salę koncertową, na ile to możliwe oczywiście. W lusterku było widać to co na zdjęciu (sorry za jakość - telefon) - mnóstwo aut.
No i koniec, nie licząc innych atrakcji dnia. Z tego wszystkiego zapomniałem pójść do apteki.
A w przyszłym tygodniu muszę wymienić opony na zimowe, bo płyn zimowy do spryskiwaczy już dolany, skrobaczka w gotowości, płyn do zmrożonych szyb także. Jeszcze posmaruję czymś uszczelki i chyba tyle ?
Mam nadzieję, że akumulator wytrzyma tę zimę. Zobaczymy. Jak nie, to będę wtedy się martwił. Na razie nie ma żadnych niepokojących objawów, choć myślę nad tym by go jeszcze podładować.
A teraz idę posłuchać Anderszewskiego :)
Więc, miałem wyłączone radio i w tle co chwilę subtelne i piękne cykanie.
Potem okienko - bardzo było mi potrzebne, pobiegłem do sklepu nieopodal i wydałem to co zarobiłem, potem szybkie zakupy w spożywczym i wizyta w salonie prasowym - po Politykę z płytą. To taka bardzo mała namiastka braku koncertu, o którym wcześniej wspominałem (odwołano - też wspominałem).
Potem dalej jazda, ale w tle grał mi pan z okładki płyty :)
Następnie musiałem (już sam) skoczyć na drugą stronę miasta. W drodze powrotnej wpadłem w korek, który ciągnął się na całej długości ulicy, a ja stałem na jej samym końcu. Zrobiłem z auta salę koncertową, na ile to możliwe oczywiście. W lusterku było widać to co na zdjęciu (sorry za jakość - telefon) - mnóstwo aut.
No i koniec, nie licząc innych atrakcji dnia. Z tego wszystkiego zapomniałem pójść do apteki.
A w przyszłym tygodniu muszę wymienić opony na zimowe, bo płyn zimowy do spryskiwaczy już dolany, skrobaczka w gotowości, płyn do zmrożonych szyb także. Jeszcze posmaruję czymś uszczelki i chyba tyle ?
Mam nadzieję, że akumulator wytrzyma tę zimę. Zobaczymy. Jak nie, to będę wtedy się martwił. Na razie nie ma żadnych niepokojących objawów, choć myślę nad tym by go jeszcze podładować.
A teraz idę posłuchać Anderszewskiego :)
czwartek, 7 października 2010
Kultura
Mam dość radia. Mówią ciągle o tym samym, a jak nie mówią to grają non stop te same utwory. Ile można ? Szkoda, że nie łapię jakiejś stacji z muzyką poważną, np dwójkę. Ciekawe, kiedy się zdecyduję na wersję cd ? Mam ich sporo, wystarczyłoby na tygodniowe jazdy po osiem godzin dziennie, a grałoby ciągle nowe.
Poza tym, odkryłem że nie włączanie radia ma więcej zalet niż tylko błoga cisza. Otóż, uwielbiam dźwięk włączonego kierunkowskazu ! Nie wiem, dlaczego dopiero to odkryłem, ale podoba mi się baaaaaaaaaardzo !
Tak, nie jestem normalny. Ale i nie zamierzam. Tymczasem stojąc przed skrzyżowaniem, cykający dźwięk jest bajecznie piękny. Koniecznie trzeba przy tym zamknąć okno, ale ostatnio i tak jest zimno, wiec to nic takiego.
Sytuacja z wczoraj mnie zaskoczyła i to zupełnie/całkowicie pozytywnie. Otóż, stoimy przed skrzyżowaniem ponieważ jest czerwony sygnał na sygnalizatorze. Wąska droga, ale w mieście dalej objazdy, wiec nawet szerokie pojazdy się tędy przemieszczają. Po lewej stronie zapadło się część pasa dla kierunku przeciwnego, jak to u nas bywa - dziura została zabezpieczona barierką i przez kilka dni nic się przy niej nie działo. No tak stoimy, a tu widzę iż z przeciwka nadjeżdża wielki autobus (jakieś elegancki, chyba kursowy wszak w mieście jeżdżą same stare graty). Kierowca dojechał i się zablokował. I nagle - uwaga - stojące za nami dwa (2 !) auta cofnęły, po chwili my, a kierowca autobusu powoli wymanewrował i pojechał. Normalnie do dziś jestem zdziwiony, że nikt nie trąbił, nie miał pretensji, nie wymachiwał ! I to pomimo tego, że nie pojechaliśmy na zielonym świetle, ponieważ akurat wszyscy cofali. A kierowca autobusu jeszcze podziękował (tym bardziej jestem przekonany że to nie był miejscowy pojazd :P).
Niebywałe, więc jednak można. Co na tym stracili inni ? 30-40 sekund dłużej na skrzyżowaniu. To chyba nie wiele, zważywszy na fakt że gdyby nie cofnęli nie pojechaliby wcale ? I po co się stresować, poganiać innych, gestykulować i mieć pretensje do całego świata ?
PS. Jednak jak spojrzałem w lusterko, okazało się że to autobus z mojego miasta ...
Poza tym, odkryłem że nie włączanie radia ma więcej zalet niż tylko błoga cisza. Otóż, uwielbiam dźwięk włączonego kierunkowskazu ! Nie wiem, dlaczego dopiero to odkryłem, ale podoba mi się baaaaaaaaaardzo !
Tak, nie jestem normalny. Ale i nie zamierzam. Tymczasem stojąc przed skrzyżowaniem, cykający dźwięk jest bajecznie piękny. Koniecznie trzeba przy tym zamknąć okno, ale ostatnio i tak jest zimno, wiec to nic takiego.
Sytuacja z wczoraj mnie zaskoczyła i to zupełnie/całkowicie pozytywnie. Otóż, stoimy przed skrzyżowaniem ponieważ jest czerwony sygnał na sygnalizatorze. Wąska droga, ale w mieście dalej objazdy, wiec nawet szerokie pojazdy się tędy przemieszczają. Po lewej stronie zapadło się część pasa dla kierunku przeciwnego, jak to u nas bywa - dziura została zabezpieczona barierką i przez kilka dni nic się przy niej nie działo. No tak stoimy, a tu widzę iż z przeciwka nadjeżdża wielki autobus (jakieś elegancki, chyba kursowy wszak w mieście jeżdżą same stare graty). Kierowca dojechał i się zablokował. I nagle - uwaga - stojące za nami dwa (2 !) auta cofnęły, po chwili my, a kierowca autobusu powoli wymanewrował i pojechał. Normalnie do dziś jestem zdziwiony, że nikt nie trąbił, nie miał pretensji, nie wymachiwał ! I to pomimo tego, że nie pojechaliśmy na zielonym świetle, ponieważ akurat wszyscy cofali. A kierowca autobusu jeszcze podziękował (tym bardziej jestem przekonany że to nie był miejscowy pojazd :P).
Niebywałe, więc jednak można. Co na tym stracili inni ? 30-40 sekund dłużej na skrzyżowaniu. To chyba nie wiele, zważywszy na fakt że gdyby nie cofnęli nie pojechaliby wcale ? I po co się stresować, poganiać innych, gestykulować i mieć pretensje do całego świata ?
PS. Jednak jak spojrzałem w lusterko, okazało się że to autobus z mojego miasta ...
wtorek, 5 października 2010
Początkujący ...
Dzień zaczynam od pracy z panią z 42 roku. Zadaje mądre pytania, choć średnio sobie radzi. Uczymy się ruszać i hamować. Zdarza się, że mocno wciska hamulec, efekt wiadomy. Jutro mamy dwie godziny, jedziemy na plac poćwiczyć pracę rąk. Przyznaję, że sprzęgłem nieźle operuje, tylko zapomina go używać przy zmianach biegów.
Potem pierwsze godziny jazdy, a jeszcze później znów to samo. Kursantka strasznie panikuje, mówi że boi się wszystkiego, ale radzi sobie bardzo dobrze. Zadowolona, że jeździ już w takim ruchu pomimo że to dopiero początki.
Następnie szukam szkolenia z zakresu bezpiecznej jazdy, w Warszawie wydaje się być ciekawsza oferta (także finansowo) i jednak sporo bliżej, niestety nie miałem kiedy pogadać z szefem. Więc tymczasowo sprawa "wisi".
Koło trzynastej kończę, mam zdarte gardło i znów się przeziębiłem. Na placu strasznie wieje, a ja jak zwykle się ciepło nie ubrałem. Potem biegnę do szkoły, po drodze kupuję obiad (zbyt wiele powiedziane - bułka z byle jakim sosem i parówką wewnątrz) i zaczynam zajęcia. O dziwo, moja ostatnia perswazja dla gadających poskutkowała, klasa siedziała bardzo cicho. Aż się zdziwiłem.
Czas do godziny 18 zleciał bardzo szybko. Kolacja i ... szukanie materiałów na zajęcia ...
Potem pierwsze godziny jazdy, a jeszcze później znów to samo. Kursantka strasznie panikuje, mówi że boi się wszystkiego, ale radzi sobie bardzo dobrze. Zadowolona, że jeździ już w takim ruchu pomimo że to dopiero początki.
Następnie szukam szkolenia z zakresu bezpiecznej jazdy, w Warszawie wydaje się być ciekawsza oferta (także finansowo) i jednak sporo bliżej, niestety nie miałem kiedy pogadać z szefem. Więc tymczasowo sprawa "wisi".
Koło trzynastej kończę, mam zdarte gardło i znów się przeziębiłem. Na placu strasznie wieje, a ja jak zwykle się ciepło nie ubrałem. Potem biegnę do szkoły, po drodze kupuję obiad (zbyt wiele powiedziane - bułka z byle jakim sosem i parówką wewnątrz) i zaczynam zajęcia. O dziwo, moja ostatnia perswazja dla gadających poskutkowała, klasa siedziała bardzo cicho. Aż się zdziwiłem.
Czas do godziny 18 zleciał bardzo szybko. Kolacja i ... szukanie materiałów na zajęcia ...
piątek, 1 października 2010
Doskonalenie techniki ...
Dziś w końcu rozpocząłem konkretnie starania, by zapisać się na kurs doskonalenia techniki jazdy. Marzę o tym już od dawna, ale teraz jest bardzo dobry moment na to. Dlaczego ? Bo w końcu mój szef potwierdził, że im więcej umieją jego pracownicy tym lepiej dla niego. I tym samym istnieje szansa (choć nikła), że dołoży trochę do tego szkolenia.
A więc, najprawdopodobniej będę to robił w Szkole Auto (firmowanej przez Skodę), na ich pojazdach. I etap (ten podstawowy) to 8 godzin szkolenia, z zakresu techniki kierowania, hamowania awaryjnego, jazdy w slalomie itp. Wszystko ma się odbywać na odpowiednich płytach poślizgowych, na nieczynnym lotnisku nieopodal Kąkolewa (wielkopolska). Trochę daleko, ale sama jazda tam to będzie nie lada frajda !
Teraz, tylko będę musiał te warunki przedstawić szefowi, dziś nie było go w pracy, więc dopiero w poniedziałek. No i spróbuję go przekonać, żeby trochę zainwestował w kadrę, może ktoś prócz mnie zechce jechać ... Zobaczymy :)
Cały I etap kończy się wydaniem certyfikatu, no i dodatkowe umiejętności - nie do przecenienia. Jak dobrze pójdzie, w tym lub na początku przyszłego miesiąca będę go miał.
A na koniec fotka:
I jaki numer ma droga na Siedlce ? :P
A więc, najprawdopodobniej będę to robił w Szkole Auto (firmowanej przez Skodę), na ich pojazdach. I etap (ten podstawowy) to 8 godzin szkolenia, z zakresu techniki kierowania, hamowania awaryjnego, jazdy w slalomie itp. Wszystko ma się odbywać na odpowiednich płytach poślizgowych, na nieczynnym lotnisku nieopodal Kąkolewa (wielkopolska). Trochę daleko, ale sama jazda tam to będzie nie lada frajda !
Teraz, tylko będę musiał te warunki przedstawić szefowi, dziś nie było go w pracy, więc dopiero w poniedziałek. No i spróbuję go przekonać, żeby trochę zainwestował w kadrę, może ktoś prócz mnie zechce jechać ... Zobaczymy :)
Cały I etap kończy się wydaniem certyfikatu, no i dodatkowe umiejętności - nie do przecenienia. Jak dobrze pójdzie, w tym lub na początku przyszłego miesiąca będę go miał.
A na koniec fotka:
I jaki numer ma droga na Siedlce ? :P
Subskrybuj:
Posty (Atom)