Poniedziałek
Tydzień zaczyna się od zwiększonego ruchu. Zbliżające się święta chyba spowodowały że na ulicach coraz większy ruch, a korkujące się miasteczko rozświetliło się nieco za sprawą iluminacji.
Wtorek
Wyjeżdżam w dwugodzinną trasę. Jadę takimi drogami, że aż się gubię i dwukrotnie korzystam z nawigacji, by jakoś dojechać z powrotem :) Mijam piękne stare domki, kolorowe i zadbane, ale także zaniedbane i takie, że na dachówce rozgościł się mech. Droga równa jak stół, prawie nie ma ruchu. Miło.
Środa
Ostatni wykład. Może teraz odpocznie trochę moje gardło, bo ostatnio miało ciężki czas.
Czwartek
W drugiej pracy znowu armagedon, ale tym razem inaczej zakończony, ale o tym w innym wpisie.
Piątek
Przy parkowaniu spotykam takie auto, które z przodu w ogóle nie ma bieżnika na kołach. A z tyłu ma całkiem niezły.
Kojak, może to auto tajniaków. ;-)
OdpowiedzUsuńTak? Że skradają się tak po cichu na łysych oponach?
UsuńU mnie to samo - ruch na ulicach większy, a po sklepach to już w ogóle armagedon.
OdpowiedzUsuńI na parkingach zero wolnego miejsca. Zawsze się zastanawiam, co powoduje aż taki ruch i jakie ludzkie potrzeby :P
UsuńA wiesz jak się fajnie wtedy pracuje? Czas leci jakby dwa razy szybciej gdy się stoi w takich korkach :D
Może gościu z tymi oponami chciał trochę drifting poćwiczyć, do tego to na pewno dobre ;)
OdpowiedzUsuńTu nawet nie wiem jaki ruch, bo ja rowerkiem albo na piechotę, chociaż czasami zdarza się też coś w rodzaju korków rowerowych, na światłach, ale to raczej latem, przy optymalnej pogodzie. Zimą to aż tak wielu rowerzystów nie uświadczysz, choć jest ich trochę.
Ty to masz z tą drugą robotą.
Właśnie tak myślę. On pewnie uwielbia ruszać z piskiem opon, stąd łyse z przodu.
UsuńKorki rowerowe? A to ciekawe. Pierwszy raz o tym słyszę. U mnie coś takiego czasem się dzieje w piękne weekendy, kiedy to na jedyną (i wąską) ścieżkę rowerową wyjeżdżają ludzie. Ale, do prawdziwych korków daleko :)
W drugiej robocie podwyższają mi ciśnienie. Nie wiem jak długo tam zostanę.