Mało tego, rowerzyści równie beztrosko przejeżdżają przez przejścia dla pieszych. Jest to szczególnie niebezpieczne, gdyż pieszego o wiele łatwiej zauważyć a szybko zbliżającego się rowerzysty niekoniecznie. Ciekawe, ile jeszcze będzie wypadków zanim rządzący oraz organy kontroli ruchu drogowego zauważą ten problem. Obecnie w ogóle nie ma żadnych kampanii dotyczących bezpieczeństwa na drogach - ani w internecie, ani w tv/radiu. Czyli jest idealnie?
Podobnie w kwestii hulajnóg, które hurtowo zalewają większe miasta. Takie, które można w każdej chwili wypożyczyć, bez żadnych zabezpieczeń typu kask ochronny. Ułańska fantazja udziela się w każdym rodzaju pojazdu - aby szybciej, aby do przodu - a nie ważne którędy i czy można. Bo skoro nikt nie pilnuje, to czym się krępować?
Summertime is for cyclists,the same here too!
OdpowiedzUsuńBusy roads Tomek! Have a lovely week!
Dimi...
Thank you Dimi, have a nice evening :)
UsuńKiedyś organizowanie kursów i egzaminów na kartę rowerową w szkołach podstawowych to była norma. Teraz pewnie jeśli ktoś nie robił prawa jazdy zielonego pojęcia nie ma jak się powinien poruszać po drogach na rowerze.
OdpowiedzUsuńJa przejeżdżam koło placu zabaw, na którym jest droga i chyba nawet parę znaków, jakoś nie zwróciłem uwagi. Na można chyba można ćwiczyć zasady zachowania. W Japonii też chyba uczą tego w szkole, jak i w innych krajach.
UsuńO roli rodziców już nie wspomnę, ale ci pewnie i tak nie mają czasu, od kiedy jest tyle kanałów w TV i w dodatku internet ;o)
Dariusz - w dzisiejszych czasach kursy na kartę rowerową to zbędny zachód :P
Usuńbluesand - przy "moim" WORD-zie też jest miasteczko ruchu rowerowego. Przed pandemią wykorzystywane bardzo bardzo rzadko, a obecnie wcale. Zarasta.
Myślę, że problem jest w miarę złożony, przybyło samochodów, przybyło rowerzystów, ale nie przybyło aż tyle dróg, ani samochodowych, ani rowerowych, więc czasami trwa walka.
OdpowiedzUsuńOszołomy siedzą zarówno w samochodach, jak i na siodełkach rowerów, ciekawe jak to jest rozwiązane w takiej Holandii, gdzie jest masami rowerów, z tego co słyszałem.
Kiedyś istniały pewnie podobne problemy z ludźmi jeżdżącymi konno, którym się hołota pod kopyta pchała ;o)
Wszystkiego przybyło, tylko nie oleju w głowie...
UsuńNa dzwonek rowerowy najlepiej nie reagować i przyjąć tylko do wiadomości, że jedzie. Sam jeżdżę dużo rowerem i w zasadzie nie używam dzwonka, dlatego że po nim ludzie są nieprzewidywalni. Albo skręcą w lewo, albo w prawo, zaburzając moją koncepcję ich minięcia. Z tego powodu jak ktoś dzwoni, to lezę jak lazłem, dlatego, że pewnie on dzwoni, by mnie tylko ostrzec, bym nagle nie skręcił w lewo lub w prawo, bo koncepcje mojego minięcia ma już w głowie upatrzoną. Nagłym ruchem mogę ją tylko zburzyć doprowadzając do kolizji.
OdpowiedzUsuńWiesz, sedno mojego wpisu dotyczyła tego, że po chodniku nie należy jeździć rowerem.
UsuńNie należy, ale sam czasem korzystam, bo to lepsze jak ulica obok, więc... no co zrobić...
UsuńNa razie bez-mandatowo?
UsuńAle chociaż Ci podziękował.
OdpowiedzUsuńA tak i od razu było milej :)
Usuń