Ponieważ pierwsze godziny z kursantami są za mną, mogę nieco odetchnąć i zająć się innymi rzeczami niż nauka ruszania i zatrzymywania. Kursantka, która ostatnio na oddychała (patrz post poniżej) dziś ma już za sobą 20 wyjeżdżonych godzin.
Szczerze mówiąc, myślałem że się jednak tego nie nauczy - ale zawzięta "baba" dopięła swego i już jakoś sobie radzi. Co prawda, będzie musiała dokupić kilka(naście) godzin by pójść na egzamin, ale w ogóle rokuje nadzieję na kierowcę - a to już coś.
Jazda z nią jest bardzo przyjemnym czasem, pomimo takich "kwiatków" jak te: pomyłki hamulca z gazem - co powoduje że tuż za skrzyżowaniem gdy wszyscy z tyłu liczą na rozpędzanie pojazdu my się zatrzymujemy (:P), lub zatrzymanie pojazdu na środku skrzyżowania o ruchu okrężnym ! No cóż zdarza się. Czas, nawet dwu-godzinny upływa bardzo szybko, a to z tego powodu, że pani L bardzo stara się by jeździć jak najlepiej, słucha wszystkich moich uwag, zadaje interesujące pytania i ma naprawdę sporą wiedzę z zakresu jazdy samochodem i obowiązujących przepisów. Oczywiście gorzej z praktyką, ale czego wymagać od nieco już bardziej doświadczonej osoby która nigdy w życiu nie prowadziła pojazdu ?
Cieszę się, że nie reaguje na wszelkie trąbienia, ponaglenia i tym podobne agresje ze strony innych "wspaniałych" i "odlotowych" "kierowców". Zamiast tego spokojnie robi swoje i aby wyjaśnić - nie ruszamy ostatni ze skrzyżowań, nie jesteśmy zawalidrogą.
Myślę, że w niedługim czasie będziemy walczyć na egzaminie państwowym.
A za rogiem czekają nowi klienci, z którym znów niebawem zacznę pracę od samego początku, więc kolejny wpis pewnie znajdzie się tu najprędzej za miesiąc.
Pozdrowienia :)
Echhh z każdego można (chyba) zrobic kierowcę;]
OdpowiedzUsuńTeż pozdrowienia ;)
Ojj, nie wiem czy z każdego, ale ja się nie znam ;-)
OdpowiedzUsuń