Jedna z kursantek, która ma:
- kurs kategorii B
- wszystkie materiały szkoleniowe
- badanie lekarskie
- dwudaniowy obiad
- pełny catering
- transport door to door
- a to wszystko
za darmo - współfinansowane ze środków UE - a ta narzeka i żali się szefowi, że będzie miała kilka jazd poza obszarem zabudowanym (instruktor będzie przyjeżdżał po nią autem, ktoś inny ją później odwiezie). Ma pretensje, że nie będzie jeździła TYLKO po mieście -
przecież tam jest egzamin, a nie w trasie! - mówi
. Nie pomogło tłumaczenie, że nawet w programie szkolenia jest obowiązkowa jazda na drogach o podwyższonych prędkościach. Po dłuższej konwersacji szef ją "olał". A jej nadal źle.
Życie byłoby zbyt nudne, gdyby nie tacy ludzie :) Dobrze, że to nie mi przypadła przyjemność pracy z nią...
jak widać w każdej pracy mamy do czynienia z jakimiś dziwakami. Jak ja bym zaczęła opisywać jacy ludzie do nas przychodzą to by była encyklopedia cała przypadków dziwaków. Ogólnie to ludzie sobie na coraz więcej pozwalają moim zdaniem i coraz mniej do nich dociera no i oczywiście teraz każdy wszystko wie najlepiej ... ;]
OdpowiedzUsuńNiestety, znów masz rację! :(
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCóż tu można powiedzieć.
OdpowiedzUsuńEgzamin, droga Pani, prawdziwy egzamin z umiejętności jazdy samochodem, odbywa się po uzyskaniu uprawnień, i może trwać przez tysiące kilometrów. Niezaliczenie może w najlepszym wypadku doprowadzić do kosztownej naprawy pojazdu. W najgorszym - możliwości ponownego podejścia nie będzie.
Obawiam się, że ona tego nie przeczyta.
Usuńhe he no to faktycznie ciesz się ze z nią nie jeździsz albo nie masz kursanta który zadaje głupie pytania he ;) pozdrawiam Anka
OdpowiedzUsuńNie ma głupich pytań, a ja lubię wyzwania :D
Usuń