sobota, 18 maja 2013

Wyciskacz

Zaczynam kurs z młodym chłopakiem, jego starszy brat robił u mnie kurs jakieś 2-3 lata temu (zdał za pierwszym razem), a ojciec ma bardzo dużą praktykę za kółkiem. Pochodzi więc z motoryzacyjnej rodziny i ... ma wielkie aspiracje.

Na początku kursu zaznaczył kilkakrotnie, bym zbyt wiele nie wymagał wszak on dopiero się uczy. Zdziwiło mnie to, bo wiadomo że to nauka, ale i dało do myślenia - "tu coś jest nie tak" ...
Przez pierwsze 10 godzin bardzo podobnie, tłumaczę mu dalej, on swoje (bym nie wymagał zbyt wiele). Pozwalam mu na różne rzeczy, nie zatrzymuje się przed sygnalizatorem z czerwonym światłem (po raz enty tłumaczę, że czerwone wymaga zatrzymania), w ogóle nie patrzy na znaki drogowe (tym samym nie istnieją dla niego ograniczenia prędkości, nie wie kto na skrzyżowaniu jedzie pierwszy itp itd), jeździ po krawężnikach (tylko tych mniejszych, przy większych koryguję jego tor jazdy chwytając za kierownicę) i tak mógłbym pisać i pisać.

W czasie jazd bardziej interesuje go to, by ktoś go nie strąbił, a mnie od samego początku irytuje krzywy uśmieszek mówiący: "i tak jestem najlepszy, a Ty instruktorze nawijaj swoje".

Przy dziesiątej godzinie jazdy coś musiało się zmienić. Zacząłem egzekwować to, co "nawijałem" tyle czasu na praktykach, oraz to co kursant powinien się nauczyć na wykładach. No i zaczęło się. 60 minut jazdy, która wyglądała strasznie. Bez patrzenia na znaki i bez myślenia, ale za to z poważną rozmową w połowie tej jazdy z kursantem. Przekroczył pewną granicę, której nie mogłem już tolerować. Po raz kolejny wymusił pierwszeństwo, spowodował spore zagrożenie ruchu no i zablokował totalnie skrzyżowanie. Oczywiście, nie zgodził się ze mną, kiedy mu to mówiłem. Miał swoje wytłumaczenie, które krótko można opisać tak jak wcześniej: "jestem kursantem, wolno mi bo się dopiero uczę".

Krew mnie zalała, choć myślę że tych zablokowanych na skrzyżowaniu jeszcze bardziej. Po tym przedstawieniu zjechaliśmy na bok i miałem ochotę na jedno - wywalić kursanta z auta. Powstrzymałem się jednak, i jedynie udzieliłem konkretnej reprymendy. Okazało się, że z chłopaka zupełnie zeszło powietrze, a pojawiły się łzy. 15 minut do końca jazdy pozwoliłem mu prowadzić, choć był roztrzęsiony patrzył na znaki i jeździł nieco lepiej niż zwykle.

Dwa dni później przyszedł o wiele grzeczniejszy i bez takiej pychy. Jeździł troszkę lepiej, ale chcąc go zmotywować dostał małą pochwałę. W sumie, nie chcę z nim toczyć jakichkolwiek wojen, ale psychicznie nie jest to komfortowa nauka dla mnie. Na szczęście, zostało mu już tylko 18 godzin jazd. Jeśli nie zmieni swojego nastawienia, zaangażowania (obecnie na poziomie 0), to nic z tego nie wyjdzie, tzn nie ma szans na zdanie egzaminu. Kursant tkwi w totalnym egocentryzmie.

14 komentarzy:

  1. Doprowadziłeś dzieciaka do płaczu? No wstyd, wstyd!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj nie ładnie panie instruktorze, nie ładnie... Biedne dziecko... :( (xD)
    Jak można być aż takim tyranem, przecież on się uczy dopiero (xD)
    Najlepiej by było gdyby on tylko trzymał gaz a ty byś wszystko za niego robił :D

    Po co taki idzie na kurs skoro zapewne uważa że skoro jego brat zdał dzięki jazdą u ciebie za 1 podejściem to i on zda. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety ale taka prawda. Ja bym się na twoim, miejscu zastanowiła czy ta praca jest dla mnie skoro doprowadza się kursanta do płaczu xD

    Mówi się że faceci nie płaczą. Ale skoro ten płacze to coś jest nie tak...
    Działasz mu źle na psychikę xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tą pracą to tylko żart :D

    Nie męcz aż tak bardzo tego dzieciaka bo się załamie... xD A ty go na sumieniu miał będziesz ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniec męczenia. Strategia jest taka, że albo po tym wstrząsie będzie się uczył i zda prawko, albo będzie jak do tej pory z tym, że wyda sporo na kolejne egzaminy. Wybór należy do niego, mam nadzieję, ba nawet więcej - jestem pewien że zrozumiał jaki komunikat mu chciałem przekazać robiąc to wszystko.

      Usuń
  5. Niektórym ludzią nawet siłą nie uświadomisz faktów :D


    Za dużo według niego będziesz wymagał to zmieni instruktora... Cóż tacy ludzie

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrego instruktora łatwo zmienić na takiego co nie umie uczyć. Ale to kwestia tego ile razy kto chce podchodzić do egzaminu :D

    A tak odbiegając od tematu: uczyłeś moją kuzynkę jeździć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, a potem taki pójdzie i powie że ten lepszy ten gorszy. Jeden olewał drugi wymagał :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Również pozdrawiam :)

      Usuń