poniedziałek, 1 lutego 2021

Chmurka...

Korzystając z wolnego dnia (wczorajszego) pomyślałem, że spróbuję zrobić sernik. Taki na kruchym i czekoladowym spodzie, oraz z lukrem i skórką pomarańczową na górze. Zależało mi, aby sernik był wysoki (czyli aby nie opadł) oraz aby był "napuszony" - czyli taki aksamitnie lekki i delikatny, oraz przepyszny ma się rozumieć.

Najpierw zająłem się ciastem - masło, mąka, odrobina kakao i troszkę cukru. Wyrobiłem i wyłożyłem nim spód, a następnie schowałem do lodówki - tak było w przepisie, który znalazłem w internecie (miał bardzo dużo pozytywnych komentarzy). Nieznaczna ilość ciasta mi pozostała, więc postanowiłem ją zamrozić i użyć jako "kruszonka" jakiejś niewielkiej części sernika.

Ser gotowy - tzw. wiaderko President (słabe, jakieś rzadkie i takie jakościowo bez szału - nie polecam) wymieszałem z wcześniej utartym masłem, cukrem (bardzo niewielka ilość) i czterema żółtkami. Dodałem pół opakowania 100 gramowego skórki pomarańczowej, a następnie ubitą na sztywno pianę z białek (czterech). W przepisie było napisane, że właśnie te białka spowodują aksamitną lekkość sernika, że będzie on jak "chmurka"... Postanowiłem dodać jeszcze trochę mascaropne - była to moja własna inwencja.

Wymieszałem wszystko delikatnie i wyłożyłem na wcześniej przygotowane ciasto, starłem zamrożony kawałek na niewielkiej części sernika i wstawiłem do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika. Wszystko wyglądało pięknie - sernik rósł i powoli zaczynał się złocić, w mieszkaniu unosił się piękny zapach pieczonego ciasta - normalnie nic nie zwiastowało tego, co miało się wydarzyć...

Sernik rósł, aż postanowiłem że już czas wyłączyć grzanie. W przepisie napisali, aby delikatnie uchylić drzwiczki tak aby sernik nie opadł tylko bardzo wolno się ostudził - tak też zrobiłem. I poszedłem na długi spacer, jak wróciłem byłem w szoku...


Wszystko opadło, baaaardzo! Sernik był już całkowicie zimny - mając średnio dobry humor postanowiłem kontynuować i zrobić lukier... Dodałem zbyt dużo cukru, a potem zbyt grubą warstwę położyłem na sernik - wszystko zastygło i zrobiło się bardzo twarde oraz tak słodkie, że po jednym kawałku (całkiem małym) mdliło nawet mnie - prawdziwego wielbiciela słodkości!

Nie mówiąc już o tym, że w ogóle nie dało się tego ukroić. Massssakra!!! Porażka!!! Ależ mnie to zdenerwowało, nigdy więcej nie będę tego robił - nigdy! Smak jeszcze jakiś tam jest, ale wygląd wręcz odrażający! Jakbym wyciągnął ten sernik z jakiegoś kosza na śmieci... do chmurki mu daleko...


10 komentarzy:

  1. Pszczółku, jak ser był "president" to czego się spodziewałeś? po całej kadencji nie powinieneś już mieć złudzeń. ;-D
    A w ogóle to przecież wyszła "chmurka", tylko taka bardziej burzowa. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja wiem ze sernik president to porażka, może dlatego mi nie wyszedł? Na pewno taki normalnie mielony zwykły byłby lepszy...

      Usuń
  2. Dawno się tak nie uśmiałem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. W życiu nie upiekłam sernika, a żyję już dość długo, więc szacun dla ciebie! Twój wcale nie wygląda tragicznie, zeskrob ten lukier to na pewno da się go zjeść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zrobiłem, przy czy ten lukier w ogóle się nie trzyma ciasta, więc jest łatwo go wyrzucić.

      Usuń
  4. Podzielam zachwyty, wyrażone w poprzedzających komentarzach. Dla takiego opisu warto było upiec ten pyszny sernik.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo tego jaki Ci wyszedł jestem z Ciebie dumna :)

    OdpowiedzUsuń