Dzień zacząłem od objazdu miasta. Kolejna ulica została zamknięta, na drodze oznaczonej jako objazd jedna z (mało) konkurencyjnych firm wykorzystała znak jak słup reklamowy (umiejscowiony zresztą za znakiem). Efektem jest to co widać na zdjęciu (sorry za jakość - nie sądziłem że coś ciekawego będzie do sfotografowania i znów nie wziąłem cyfrówki). Oczywiście logo firmy zamazałem. Pod dwoma plakatami firmy nauki jazdy krył się napis "Objazd". Ja wiem, dla tutejszych mało znaczący, ale mimo wszystko to mała przesada ? Po południu już tego nie było. Czyżby policjanci się tym zajęli ? Za widocznym na zdjęciu znakiem zakazu zatrzymywania mieli sporo roboty, co chwilę ktoś tam parkował - zapewne z przyzwyczajenia.
W innym miejscu miasta, miałem nie lada kłopot. Otóż, dojechałem do miejsca gdzie jest skrzyżowanie z drogą po prawej i lewej stronie, ale - przed skrzyżowaniem były dwa znaki - zakaz skrętu w prawo (z pewnymi wyjątkami), a potem zakaz skrętu w lewo. I co teraz ? Przyznaję - zaskoczyło mnie to ! Poprosiłem więc kursanta, by stanął przed tym znakiem z wyjątkami, bo nie wiem gdzie mamy i gdzie możemy jechać. Aby przeczytać te wyjątki, na chwilę przystanęliśmy przed ów znakiem. Oczywiście, z ci z tyłu zaczęli "trąbić" na nas. Na tablicy pod znakiem nie było nic o "nauce jazdy" - ale po chwili skojarzyłem, że skręt w prawo (jak to określił kolega z pracy: "lekko w prawo") to wyjazd z tego zagadkowego miejsca !
I tak też było. Ale oznakowanie tego miejsca, woła o pomstę ...
W dalszej części dnia pracowałem z panią, która powinna uczyć się szybkiego wyboru cyfr 998 na telefonie. Dlaczego ? W którymś z poprzednich wpisów wyjaśniałem. Otóż, dziś się chyba zbyt mocno zestresowała, a przez jej stan i ja także. Taka oto sytuacja:
- stoimy przed skrzyżowaniem (jednym z bardziej ruchliwych), wzniesienie, przed nami pojazd nauki jazdy. Włącza się sygnał zielony, pojazd przed nami zamiast ruszać do przodu, stacza się. Kursant(ka) próbuje ruszać, ale efekt podobny - są około metr od naszego zderzaka. Auto gaśnie - uruchomienie silnika, ryk silnika który słychać u nas pomimo zamkniętych szyb i włączonego radia - pojazd rusza. Teraz my. Pani X rusza raczej poprawnie. Ale - nie tym razem. Auto po prostu gaśnie ! Stres wzrasta, za nami kolejka aut, a my stoimy. Ponowne uruchomienie pojazdu (oczywiście kursantka manipuluje biegami, kluczykiem, słychać zgrzyt ponownie uruchamianego auta - w stresie wykonuje się różne dziwne rzeczy) - już mamy ruszać - oczywiście z moja pomocą i ... sygnał zmienia się na żółte.
I tak na jednym z najbardziej ruchliwych skrzyżowań, na jednej fazie zielonego światła przejechał 1 (słownie: jeden) pojazd. O dziwo, nikt nie trąbi. Na kolejnej fazie zielonej pomagam jej ruszać, bo tak się trzęsie że jeździ gorzej niż kiedykolwiek. Od tej pory - pomimo tego że starałem się ją uspokajać (pewnie mi nie wyszło) jeździła beznadziejnie. Przy omijania zamiast lewego włączała prawy kierunkowskaz, co chwilę była na krawężniku (interweniowałem), a na placu to już pełna porażka. Odblokowała pokrywę silnika i poszła szarpać się z bagażnikiem.
Ponieważ i wcześniejsze jazdy były co najwyżej średnie, czekała nas rozmowa końcowa - podsumowanie jazdy, omówienie błędów itp. No i niestety, ale trzeba nadal jeździć i ćwiczyć. To jej 36-ta jazda, wykupiła jeszcze 6 ale to z pewnością nie wystarczy. Jak zaproponowała (sama !) do jazd wrócimy w grudniu. I to jest najlepsza wiadomość tej rozmowy końcowej :)
To jednak ominie Cię odbiór porodu? :P
OdpowiedzUsuńCoś tracę ? :P
OdpowiedzUsuńwow ... ta Pani to jednak mnie bije na głowę ... ja to przynajmniej wiem gdzie otwiera się mój bagażnik a gdzie maska i nawet znalazłam łatwo koło zapasowe kiedy ostatnio kolega szukał w toyocie pod autem ;D
OdpowiedzUsuń