Ostatnimi czasy pracuje mi się spokojniej niż dotychczas. Mniejsze wrażenie robią na mnie ci, którzy nie rozróżniają kolorów, tacy którzy w ogóle mnie nie słuchają, na wykładach nie pojawili się nigdy i - ogólnie mówiąc - są zieloni jak trawa na wiosnę. Myślę, że najważniejsze to robić swoje i nie oglądać się na innych, jak najszybciej odciąć się od pracy po jej zakończeniu.
Od kilku tygodni pracuję krócej, co z pewnością ma wpływ na moje lepsze samopoczucie, ale także na spokój i większe opanowanie. Dziś, gdy ktoś po czterdziestu godzinach praktyki i 30 godzinach teorii nie zatrzymuje się przed sygnalizatorem S2 nadającym jednocześnie czerwone oraz zieloną strzałkę, nie skacze mi już ciśnienie, nie denerwuję się. Oczywiście wciąż wytłumaczę że tak nie wolno, ale nie wzrusza mnie to.
Podobnie, gdy ostatnio przy końcu kursu osoba wjeżdża mi wprost pod nadjeżdżający pojazd uważając że ma pierwszeństwo. Na sygnalizatorze wyświetlany jest zielony sygnał, a my skręcamy w lewo. Powinniśmy przepuścić gościa w białej Toyocie, który nadjeżdża z przeciwka i skręca w swoją prawą. Ale mój kursant postanowił pojechać pierwszy "mogę jechać, mam pierwszeństwo" - powiedział na samym środku skrzyżowania. I w ogóle nie obserwując tego co się dzieje po prostu realizuje swój niemisterny plan. Wśród kierowców po prawej i lewej, którzy to obserwują jest J. - szkoli akurat na ciężarówce więc tym bardziej ma lepszy widok. Ja wciąż liczę, że kursant się zreflektuje i jednak zauważy że Toyota jedzie wprost na nas. A dokładniej - to my jedziemy na nią, ale nie - muszę sam interweniować hamując tuż przed białym autem. W sumie, to nic się nie stało. Do kolizji zabrakło jakieś pół metra, a że facet z Toyoty zaskoczony (także się zatrzymał), że jego mina była co najmniej wściekła, że zablokowaliśmy skrzyżowanie z uwagi na zgaśnięcie auta i fakt że kursant nie mógł ruszyć (może z wrażenia? chociaż wątpię) - to naprawdę nic takiego.
Możliwe, że dopiero kiedy w życiu spowoduje kolizję lub wypadek to zrozumie co jest w tym ważne. Czyli przestrzeganie przepisów - ale nie na takiej zasadzie jak inni kierowcy - tylko faktycznie tak jak stanowi kodeks drogowy. Chociaż szczerze - wątpię.
Też wątpię.
OdpowiedzUsuńA tym takim mądrym-niedouczonym mówisz, że nie mają szans na zdanie egzaminu?
A myślisz że ktoś w ogóle słucha????
UsuńJak tak czytam te Twoje wrażenie, to zastanawiam się co się dzieje, jak tacy ludzie psim swędem zdadzą ten egzamin na prawko. Strach się bać ;)
OdpowiedzUsuńMoże się tak zdarzyć. A nawet nie tak rzadko się tak właśnie dzieje. Co wtedy? Może jakimiś ostatkami rozumu nie będzie jeździć taka osoba sama? Albo dostanie auto od mamy (na przykład) z zastrzeżeniem, aby dbała o samochód? Tym samym będzie musiała jeździć wolno a przy okazji nikogo nie zabije?
Usuń