To moje pierwsze takie święto - winobranie. Zatem czego się spodziewać? Interesujących ludzi, mile spędzonego czasu, niezapomnianych wrażeń? Przyjemnej pracy i relaksu w wyjątkowym miejscu, ciekawych rozmów? Degustacji pysznego wina? Zapowiadała się świetna pogoda (i przygoda), więc wystarczyło zabrać dobry humor i w drogę - do Turkusowego Wzgórza!
Przywitała mnie Hania, która przedstawiła Cezarego - właściciela tego wspaniałego miejsca. Od razu z Cezarym złapaliśmy wspólne tematy. Rozejrzałem się - przetwory, wina, owoce i sporo turkusowych akcentów. To trzecia wizyta w tym miejscu, ale wciąż mnie kręci! Pomiędzy rzędami winorośli a domkiem ustawione były dwa stoły z wieloma przepysznie wyglądającymi smakołykami, ale najpierw Cezary poczęstował lampką wyśmienitego czerwonego wina - idealnego na dobry początek!
Narzędzia już czekały, puste skrzynki także - zatem rozpoczęliśmy zbieranie winogron - na razie tylko białych, ponieważ czerwone które wymagają dłuższego okresu dojrzewania, muszą jeszcze poczekać na swoją kolej.
Okazało się to być niezwykle fajnym i relaksacyjnym zajęciem. Słońce pięknie oświetlało wzgórze winorośli, a wiatr delikatnie tańczył z zielonymi liśćmi. Bardzo lubię taką pogodę, gdy jest przyjemnie ciepło ale nie gorąco - taka pora roku mogłaby dla mnie trwać zdecydowanie dłużej. Czułem że chłonę atmosferę tego święta wszystkimi zmysłami. Każde zebrane grono było małym triumfem, a widok zapełniających się skrzynek przynosił satysfakcję i radość z dobrze wykonanej pracy. Zapach ziemi, świeżych liści i słodkich owoców unosił się w powietrzu tworząc niesamowitą mieszankę lata i jesieni.
Miałem przyjemność pracować z Hanią, która dba w tym miejscu o każdy szczegół, oraz jest na pierwszej linii kontaktu ze wszystkimi odwiedzającymi. Nie dziwię się, ponieważ Hania oczarowuje przepięknym uśmiechem, częstuje gościnnością ale także rozmową oraz życzliwością i kulturą. Wszystko to współtworzy klimat i wyjątkowość tej kameralnej winnicy.
Stopniowo dołączali kolejni zaproszeni, co stworzyło dynamiczną atmosferę i umożliwiło nawiązywanie nowych kontaktów. Każda nowa osoba wniosła ze sobą unikalne perspektywy i energię, co wzbogaciło nasze wspólne święto. Choć nie od razu zapamiętałem imiona nowo przybyłych (choć byli tacy którzy się o to postarali), to ze wszystkimi rozmawiało się niezwykle miło. Przy tak dużej ilości rąk do pracy, szybko uwinęliśmy się ze zbiorem, zatem po przeniesieniu pełnych skrzynek bliżej domku, nadszedł czas na odpoczynek oraz poczęstunek.
Z pieca opalanego drewnem właśnie "wyszedł" chleb, który upiekł Cezary. Był doskonały - chrupiący i aromatyczny - smakował świetnie. Nie wiedziałem, czy jeść go z wędlinami, pastą z zielonych pomidorów, czy może z indykiem w galarecie a może śledziami? Do tego różne dodatki które jeszcze bardziej podkręcały apetyt, ale to było dopiero preludium. Po kilkunastu chwilach Cezary zaproponował leczo. Nigdy wcześniej nie miałem przyjemności kosztować tak perfekcyjnie przygotowanego leczo, które zachwycało swoją głębią smaku i intensywnym aromatem. To danie było prawdziwą ucztą dla podniebienia, a jego wyjątkowość sprawiła, że z chęcią oddałbym wiele, aby móc ponownie doświadczyć tego niezapomnianego kulinarnego przeżycia.
W międzyczasie winnicę odwiedzali kolejni turyści, którymi troskliwie zajmowała się Hania, a ja prowadziłem niezobowiązujące pogawędki oraz odpoczywałem łapiąc promienie słońca oraz witaminę D. I piłem wino czekoladowe. Czy może być coś lepszego na świecie? Nie sądzę. Tymczasem na stół wjeżdżały kolejne specjały - pieczony kurczak, pierogi z mięsem (powstawały w okolicach północy poprzedniego dnia, smakowały obłędnie!) focaccia w różnych wersjach. Wszystko przepyszne.
Nie miałem już miejsca aby dalej jeść, ale gdy okazało się że jest szarlotka - nie byłem w stanie się powstrzymać! Była taka, jaką uwielbiam - na kruchym delikatnym cieście, z dużą ilością prażonych jabłek i nutą cynamonu oraz odrobiną kruszonego ciasta na górze. Jabłka były lekko kwaśne, a ciasto tylko trochę słodkie! Przyrządziła ją Edyta - młoda dziewczyna z pięknym uśmiechem i świetnym poczuciem humoru.
Tak mi przemknęło przez myśl, by ją porwać i zmusić do pieczenia szarlotki... 😁 Wziąłem dokładkę. Był także świetny sernik i wiele innych dań, których nie spróbowałem, bo mógłbym pęknąć z przejedzenia.
To był niesamowity dzień, pełen nowych wrażeń. Zleciał zbyt szybko, ale wracam do niego myślami. Do ludzi, do ich opowieści, do atmosfery i luźnego klimatu, do winnicy położonej na łagodnym wzgórzu. Fajnie byłoby tu być podczas drugiego winobrania, ale czy pozwolą mi na to obowiązki - jeszcze nie wiem. Haniu i Cezary - dziękuję Wam za wspólnie spędzony przepiękny czas!
Po takim opisie Turkusowe Wzgórze nie będzie mogło się opędzić od pomocników na winobraniu, czy od klientów ;)
OdpowiedzUsuńJak widać święto winobrania było bardzo udane :)
Świeżo pieczony chleb to ja bym jadł choćby tylko z masłem i solą.
Spokojnego tygodnia, z przyjemnymi wspomnieniami :)
To kameralna winnica kawałek od miasteczka, myślę że nie grozi im zalew klientów.
UsuńTeż lubię chleb z masłem (i solą), do tego nic więcej nie potrzeba!
Dzięki, miłego dnia!
Leczo, tak ze słoiczek to ci mogli dać na wynos, za takie sprawozdanie to ci się należy ;)
OdpowiedzUsuńGdy razem pracują ludzie których łączy sympatia to jest wspaniałe, szkoda że w twoim Departamencie jest inaczej. Co prawda w winnicy, gdzie otaczają nas wspaniałości przyrody łatwiej o wyluzowanie i wzajemny uśmiech niż w ascetycznym i pompatycznym biurze. No i winogrona tak nie marudzą jak upierdliwi klienci, a i żarełka takiego w przerwach nie serwują szefowie ;)
Cezary znalazł sobie fajny sposób na życie, oby mu się wiodło!!!
Podobają mi się etykiety na winach :)
Mario, chętnych było wielu, więc wolałbym aby mieli co jeść - a mi wystarczy spróbować 👍
UsuńPraca wśród innych ludzi może być przyjemna, a jak prowadzi się w dodatku ciekawe rozmowy, czas płynie zupełnie inaczej.
Nosz, trzeba było uprzedzić, nie czytać na głodnego, tylko ślinę przełykalam czytajac:) Piękny miałeś czas relaksu, spokoju i takiej obfitości żarełka, że pozazdrościć. Świetny pomysł na wypad i oderwanie się od codzienności.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, to był wspaniały wyjazd - zupełnie inny niż zwykle, a wspomnienia pozostaną ze mną na długo 😃
UsuńTwój opis mnie wciągnął, można poczuć smak wina, zapach świeżych liści i aromat pieczonego chleba. Fascynujące jest, jak miejsce i ludzie tworzą razem tak spójną atmosferę – od Hani i jej gościnności po pasję Cezarego do win i kulinariów. To pokazuje, że w takich wydarzeniach liczy się nie tylko sama praca przy winobraniu, ale też kontakt z ludźmi, rozmowy i drobne przyjemności, które sprawiają, że dzień zostaje w pamięci na długo. Sam chętnie odwiedziłbym Turkusowe Wzgórze – zarówno dla wina, jak i dla tej niezwykłej, swobodnej atmosfery ;)
OdpowiedzUsuńCześć Andrzej! Hania i Cezary - tworzą wspaniały duet tego miejsca, każde z nich dba o inną część winnicy. Może kiedyś się wybierzesz, trzeba korzystać i samemu się przekonać o gościnności tego miejsca 😄
UsuńJakoś dziwnie się czuję czytając na tym blogu tak entuzjastyczne relacje :D
OdpowiedzUsuńAle dlaczego? Wysłałem Ci zaproszenie jakiś czas temu, nawet słowem nie odpowiedziałeś, nie wiesz nawet co tracisz 😜
UsuńJakie zaproszenie? Zdjęcie fikusa wysyłałeś na FB - to pamiętam, ale zaproszenie?
UsuńWyjaśnimy to poza anteną 😁
UsuńKoneserem wina nie jestem. Samego alkoholu też nie, chociaż czasem bym się napił - rzadko. Praca jako zbieranie owoców? Chyba nie dałbym rady. A po wypadku moim nogi nie wydolą.
OdpowiedzUsuńTeż nie przepadam za alkoholem. Wina nie lubię, ale tu smakuje inaczej, więc lampkę czy dwie wypijam z przyjemnością. A poza tym, można wygodnie rozłożyć się na leżakach lub trawie i odpoczywać. Bez konieczności kupowania czegokolwiek - to nie jest komercyjne miejsce tylko relaksacyjne 😊
UsuńI don't drink alcohol. The food looks delicious! Lovely photos! Thank you so much for sharing!
OdpowiedzUsuńThanks, have a good day for You 😀
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńPięknie i ciekawie opisane winobranie. Aż chce się tam być, o!
Pozdrawiam serdecznie.
Cześć 😃 Dziękuję, pozdrawiam!
UsuńOjoj, nigdy nie byłam na winobraniu, a brzmi wspaniale, najbardziej mnie zachwyciły świeży chleb i atmosfera wspólnoty, gościnność gospodarzy!
OdpowiedzUsuńDla mnie to był pierwszy raz, jak widać bardzo mi się podobało 👍😄
UsuńLubię klimat winnic. Niby nic, niby zwykłe gospodarstwo rolne, a jednak winnice mają swój wyjątkowy urok. Nie byłam jeszcze na winobraniu. Za to z okazji Dnia Kobiet zabrałam koleżanki na degustację do winnicy. To było dla nich coś nowego i były oczarowane klimatem i smakiem potraw w połączeniu z łykiem lokalnego wina.
OdpowiedzUsuńJa także byłem oczarowany. Ale każda winnica to co innego, ja trafiłem na bardzo przyjazną, miłą i kulturalną atmosferę 👍
UsuńKuzyn mojej mamy z żoną jeździ często na takie eventy, ale nie utrzymuję kontaktu z dalszą rodziną.
OdpowiedzUsuńWidzę, że dobrze się bawiłeś i nie brakowało smacznych rzeczy - a to najważniejsze. :D
Tak i tak, zgadza się. To przyjemna odmiana od codzienności, ale także wyzwanie do porozmawiania z nowymi ludźmi.
UsuńAle pięknie to opisałeś, aż czuć klimat winobrania 🍇☀️🙌 Smaki, zapachy, atmosfera – wszystko brzmi jak bajka! A ta szarlotka na koniec to już totalny game changer 😍 Zdecydowanie takie chwile zostają w pamięci na długo. Mega przygoda
OdpowiedzUsuńTak, było tu dużo pozytywnych emocji, co sprawia że człowiek zapamiętuje takie rzeczy na długo 😀
UsuńTomku z wielką wdzięcznością czytam Twój wpis o Turkusowym Wzgórzu i o ludziach ,których to miejsce miało przyjemność gościć. Wielokrotnie powtarzałeś ,że jest to kameralna winnica. Tak,takie jest to miejsce-niepozorne,bez rozmachu,
OdpowiedzUsuń(przeciwieństwo dużych winnic).
Marzeniem Cezarego było,aby trafiali tu ludzie,którzy wybrali się na spacer i przypadkiem natrafili na to miejsce. I twardo się tego trzyma.
Tomku sprawiłeś nam wielką radość (pomimo swoich wcześniejszych planów) pomagając nam w winobraniu. Widzieliśmy się trzeci raz ,a mam wrażenie jakbyśmy znali się od lat.
Do tego klimat, jaki w tym dniu stworzyli ludzie, którzy byli na Turkusowym był bajeczny.
Ten szczery śmiech nas wszystkich, wypełniał całą okolicę. Zaznaczę ,że większość przybyłych była kierowcami i w tym dniu wracała samochodami do domów :)
Dziękujemy z całego serca za wspaniały wpis i Twój czas Tomku.
Zapraszamy 11 października na ostatnie winobranie w tym roku.
Dziękuję Haniu, pozdrawiam serdecznie 😃
UsuńW tej całej sielance dla siebie znalazłabym tylko turkusy, to mój kolor - jako jedna z odmian niebieskiego. Wina nie pijam, robót polowych nie cierpię, a pyszne jedzenie potrafię zrobić sobie sama. Jednak dałabym się poznać dla samej atmosfery i miłego towarzystwa.
OdpowiedzUsuńErrata:
UsuńNie "poznać", tylko "porwać".
Prace na winnicy porównałabym raczej do prac w ogrodzie niż w polu.
UsuńFrau Be - nie trzeba pić wina, by odpocząć w takim miejscu, cieszyć się przyrodą, wino może być tylko małym dodatkiem, lecz nie musi. Mimo mojego wieku wciąż zaskakują mnie ludzie, mam na myśli pozytywne zaskoczenia - jak Hania i Cezary. To jego, drugie to wspólne spędzanie czasu, ale przede wszystkim wspólne jedzenie. Wiadomo, że można sobie zrobić bardzo dobrą potrawę w domu, ale dopiero wspólne dzielenie się czasem podczas spożywania jest tym, co przynosi mnóstwo satysfakcji. Przynajmniej dla mnie, bo nie każdy musi mieć tak samo.
UsuńHaniu - pracę przy winobraniu mógłbym porównać do przyjemności podcinania kwiatów/krzewów 😀 Bo praca na polu kojarzy mi się z ciężką i często wyczerpującą robotą a nie na winobraniu - czyli świętowaniu.
UsuńTomku miałam na myśli wielomiesięczną pracę na winnicy.
UsuńKiedy po zbiorach wino się tworzy ,a potem dojrzewa, w styczniu rozpoczynają się pierwsze prace na winnicy. I tak trwają w całym cyklu do zbiorów.
A winobranie jest świętem i wielką przyjemnością. Okazją do spotkań i zabawy, jak na świętowanie przystało .
Trudno opisać ten klimat.
Trzeba go dotknąć .
A, rozumiem. Myślałem że mówisz Haniu o winobraniu tylko 👍
UsuńCzuć tę radość, smak i klimat winobrania. Od świeżych winogron, przez przepyszne potrawy, aż po wyjątkową atmosferę winnicy i ludzi, którzy ją tworzą. Piękny wpis!
OdpowiedzUsuńDziękuję, starałem się oddać ten charakter i klimat wydarzenia oraz miejsca 😃
Usuńno proszę pana to ja KOCHAM już Turkusowe Wzgórze :-)
OdpowiedzUsuńwino czekoladowe ach. jedzenie, rozmowa, biesiadowanie. Wspaniale. nie ma nic lepszego na świcie.
Bardzo zawsze chciałam uczestniczyć w takim święcie. i tak własnie zrobię. pozdrawiam ciebie i Hanie.
Zdecydowanie polecam, takie wrażenia pozostają na długo w pamięci 🍷😃
UsuńTomek, Ty się przecież marnujesz w Departamencie, oceniając po komentarzach tutaj. Sam widzę po sobie, bo znowu kupiłem winogrona. Panie, takie koszty (żartuję z kosztami, bo akurat sezon). ;o)
OdpowiedzUsuńPowinieneś zająć się reklamą albo zrobić jakiś przewodnik kulinarno-wędrówkowy :)
Spokojnego weekendu!
Hej, dzięki za miły komentarz 👍 Zatem gdybyś kiedyś potrzebował specjalisty od marketingu, wal śmiało 😁
UsuńCieszę się, może kiedyś będę pracował w jakiejś agencji, kto wie. Dzięki, miłego weekendu!
Wspaniale opisałeś dzień winobrania! Jestem w stanie wyobrazić sobie jak cudownie się czułeś, mnóstwo niezapomnianych emocji i wrażeń, w tym smakowych. To musiała być prawdziwa uczta dla zmysłów. Wino czekoladowe też bardzo lubię, piłam kilka ale niestety mojego ulubionego, z najbardziej wyrazistym smakiem czekolady, nie mogę już znaleźć w sklepach od dłuższego czasu. Szukam zatem nowego ulubieńca, póki co bezskutecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że spędziłeś tak fajny dzień. Mam nadzieję, że mimo wszystko obowiązki pozwolą Ci wpisać winobranie w kalendarzu na przyszły rok. Pozdrawiam cieplutko.
Dziękuję za komentarz 😃 A czy Ty brałaś już udział w winobraniu?
UsuńJeszcze nie. Ale byłam w winnicach 🙂
UsuńAha, miłej niedzieli 😃
Usuń